Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wzloty i upadki, dwie bardzo gabarytowe ciążę za mną i dwójka wspaniałych dzieci. Od jakiegoś czasu odpuściła dietę i masakrycznie się zaniedbałam. Koniec tego! Wykupiona dieta na Vitali i Chodakowska mają mi pomóc.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 56815
Komentarzy: 377
Założony: 8 stycznia 2010
Ostatni wpis: 1 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agataweronika

kobieta, 45 lat, Sosnowiec

169 cm, 62.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 stycznia 2017 , Komentarze (3)

Lekarka nie miała zbyt dużych nadziei na powrót krążenia w języku ale najwidoczniej się udało. Dziś byliśmy na kontroli. Język wygląda naprawdę dobrze. Kot dostał antybiotyk i kilka strzykawek na leczenie w domu. W poniedziałek jeszcze do kontroli ale myślę, że już będzie dobrze. Wczoraj tylko trochę polizał sosiku, ale już miał chętkę na moje jedzenie które zostawiłam w kuchni. Dziś natomiast rano zjadł całą zawartość saszetki i popołudniu kolejną. Kamień z serca :)

11 stycznia 2017 , Komentarze (7)

nie uwierzcie, co mój kot wczoraj zrobił. Zaplatał język nitką, tak, że musiałam jechać z nim do weterynarza. On nitkę usunął przy znieczuleniu. Ale jęzor opuchniety i siny. Teraz jest ryzyko że mu połowę będzie trzeba uciac! Gdzieś przy wiszący praniu bawił się nitką, zaplątał w nią jęzor i nie mógł się uwolnić. Nitkę uciełam, ale nie umiałam jej wyciągnąć mu z paszczy. No wariat jeden. Łazi taki nie swój teraz, niby coś liznął sosiku ale nie specjalnie chce jeść. Boję się teraz co będzie... Dziś po pracy jadę z nim na kontrolę. Aż się boję... Strasznie biedny ten kot. Kiedyś znalazłam go na klatce schodowej. Wzięłam do domu, odrobaczylam, podleczylam ale życie go doświadcza ciągle. Ech... Dam znać co lekarz powiedział.

10 stycznia 2017 , Komentarze (6)

Nie muszę iść do psychologa, żeby dowiedzieć się że jestem cholerykiem z aspiracjami pedantycznymi. Wszyscy wokół mnie to wiedzą, i ja też. Walczylam, odpuszczalam ale bez pozytywnego efektu. Wczoraj nastąpił długo oczekiwany przełom. Nawał obowiązków, minimum czasu, ale chyba w takich warunkach najlepiej działam. Ogarnęłam wszystko, dietę, dzieci, dodatkowe obowiązki. Było trochę nerwowo ale dziś jestem z siebie dumna. Nawet vitalia coś ostatnio się postarala bo jadłospis jakiś bardziej trafiony w mój gust. Oby tak dalej, bo trzeba wkoncu osiągnąć cel tej walki o siebie. Przepis? Na mnie to zdecydowanie PLAN DNIA I PERFEKCYJNA ORGANIZACJA, ale jak mi ktoś wejdzie pod nogi i zatrzyma to armagedon murowany ;-) Trzymajcie się cieplutko, uch.. U mnie dziś - 13,5st.C :-* 

3 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Tak więc, wczorajszy dzień był dietetycznie zrealizowany tylko do wieczora. Potem kompletna klapa. Mam problem, nawet dzieci odczuły to że mama ma doła i nerwy z powodu własnych słabości. przyznaję, nie umiałam sobie poradzić. Dzieciaki wkoncu poszły spać, a ja pod ciepły prysznic, zmylam z siebie trochę tej złości i nasmarowalam potem pozytywnym nastawieniem. Zrobiło mi się trochę lepiej. Przygotowałam WSZYSTKIE posiłki na dziś, wypiłam miętę z melisą i poszłam spać. Co będzie dziś? Znów cały dzień poza domem, na karku ciągle jakieś zobowiązania. Że ja kurcze nie umie odpuścić, olać pewnych rzeczy... Jak już jedno zawale to potem lawina idzie. Ech... 

2 stycznia 2017 , Komentarze (5)

Skonczyla się laba, czas świętowania i folgowania. Nie mam problemu ze słodyczami, tylko ciężko się wziąć za pilnowanie diety. Wczoraj np do wieczora było pięknie, a wieczorem już wszyscy gotowi do spania a mnie się przypomniało że mąż zakupił jeszcze chipsy, które tak będą kusić cały tydzień. Więc razem z dziećmi je spałaszowalismy :-) W sumie byłam dumna że sama ich nie zjadłam... I pełna nadziei dziś z przygotowanymi posiłkami idę do pracy. będzie git! Wracam do domu późno, zostanie mi przygotować w sumie największy obiadowy posiłek, trzymajcie za mnie kciuki :-) Powodzenia w nowym roku! :-) 

15 grudnia 2016 , Komentarze (8)

No tak, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że chodzę ostatnio wściekła, bo czasu coraz mniej do świąt a ja jeszcze mieszkania nie ogarnęłam, nie mam czasu dla siebie żeby zadbać o chociażby "odkłaczenie" i ciągle na głowie mnóstwo rzeczy do zrobienia a wskazówki zegara nieubłaganie prą na przód... Oczywiście, wiem, że powinnam z tym walczyć, powiem więcej, pewnie wiem nawet jak... (wystarczy butelka wina żeby się odsteresowac :p ) no ale co, jak ja CHCĘ mieć i posprzątane i pazurki zrobione i nogi "odklaczone" nie mówiąc o czym innym... i pierniki na choinkę upieczone i wszystko przygotowane na cacy. A jak się nie da? To trzeba być wredną i fuczeć na wszystkich i córkę głębić że jeszcze nie nauczyła się tematu z historii czy przyrody, i wkoncu wściekać się na samą siebie, że się nic nie ogarnia... Jak inne mamy, żony i kochanki dają radę? To ciało czy psychika nami rządzi? PRZECIEZ NIE MOŻNA BYĆ CIAGLE PERFEKCYJNYM!  Ale jak odpuścić i nie mieć wyrzutów sumienia?  

Dieta ciągle leży u mnie na boku i kwiczy. Do popołudnia jest ok ale później zawsze znajdzie się jakaś wymówka, bo mi smutno, bo coś nie wyszło... Dziś o mały włos bym wychaczyła chipsy, ale dzięki Bogu nie było w Biedrze tych co chciałam, było za to winko... Dobra, nie zjadłam w zamian kolacji. Dobra, nie odzywam się już nt.  jutrzejszego płaczu przy ważeniu, sama sobie ten żur naważyłam...

... Mam jeszcze jutrzejszy dzień żeby się ogarnąć. Małż wraca w sobotę, obym ogarnęła obiad na weekend i sprzątanie przedswiateczne... Znów to samo... A jeszcze spać kiedyś trzeba... Ech... A wy macie już wszystko ogarnięte na święta? Czy ktoś wam pomaga w porządkach? Jak dajecie radę? Jaki jest sekret tej porypanej organizacji... :(

8 grudnia 2016 , Komentarze (5)

Tyle się napisałam i publikując wpis w pamiętniku pojawił mi się komentarz że wpisu nie zapisano z powodu braku tematu lub treści. Jak to????? Czy to możliwe że wszystko wpisałam w słowa kluczowe zamiast w treść???

Beznadzieja...

To teraz w punktach bo już mi się nie chce...

1. Boję się jutrzejszego ważenia, znów, bo zawaliłam kolejny tydzień diety

2. Dziś było dietowo wzorowo z czego jestem dumna

3. Wczoraj w końcu poćwiczyłam  - też jestem dumna

4. Trzymajcie kciuki za moje nawrócenie, bo szkoda by było tych straconych kilogramów...

Dobranoc.

30 listopada 2016 , Komentarze (5)

Ostatnio spotykało mnie dużo niemiłych rzeczy, ciągle było jakoś pod górkę. Dziś widzę, że dochodzę do siebie, wraca energia, a nawet radość życia. Wraca, więc jest dobrze. Niestety w przypływie smutku i beznadziejności kupiłam w poniedziałek chipsy... i tak walczyłam z nimi do dzisiaj :p Szkoda było mi je wyrzucić więc je zjadłam. Nie było dużo, skończę jeszcze winko i szukam jakiegoś wyzwania typu nie jem chipsów czy jakiś inny odwyk :) Generalnie jestem pozytywnie nastawiona. Wiem, że pomiary znów wyjdą nie po mojej myśli, ale jak już pozbędę się pokus z domu nie będą mnie kusić.

Wykupiłam dziś abonament na kolejne trzy miesiące. Więc to nie koniec walki o lepszą mnie. No i zmieniłam cel o 3 kg więcej do zrzucenia. Teraz walczę o 63kg na wadze i później będę się stabilizować.

Już nie mogę doczekać się ćwiczeń, widać idzie lepsze samopoczucie. Nie wiem jak tylko znajdę na nie czas, ale coś będę kombinować.

ufff... od jutra będzie PIĘKNIE :)

1.zero chipsów

2. zero alko 

do przynajmniej 65kg :)

25 listopada 2016 , Komentarze (2)

Nie dziwie się w sumie, że waga poszła w górę... Przez ostatni czas ciągle coś kombinowalam. Najpierw jakieś winko niby w granicach kalorii, potem to rypnięte przeziębienie, jakieś slodzone nie wiadomo czym lekarstwa, problemy żołądkowe w następstwie ssanie jakbym była na jakimś głodzie. Wszystko mi się poprzestawialo. Prowadzilam spokojną dietę, bez głodu, nerwów a teraz aż w klatce coś mnie kłuje po wczorajszym. Niestety nie ma co ukrywać nerwus jest ze mnie straszny. Wczoraj siedziałam z córką przy lekcjach i uczyłyśmy się o czasowniku. Krew mnie zalewala. Przyjęłam że ona to umie, bo w sumie to proste a tu mi pałę przyniosła i oczy mi się otworzyły...

Zdecydowanie muszę więcej pić ale nie procentów...  Odkąd pracuję piję rano kawę i w termosie biorę ją do pracy plus drugi termos z herbatą, ale podejrzewam że nie wypijam nawet 1,5 litra w ciągu dnia. Muszę też brać coś na uspokojenie bo się wykończę. 

Pamiętacie jak pisałam o moim Aniele Stróżu? Chciałam w sobotę jechać z koleżanką na Andrzejki do jej znajomej bo otwiera nową restaurację. Pewnie obyło by się bez alkoholu bo pojechała bym autem ale przynajmniej trochę bym się pobawiła, ok przeszło mi przez myśl że bym zarzuciła na chwilę dietę. A tu co? Mąż jednak przyjedzie na weekend i dupa z wypadu. Nawet mu nie będę wspominała o swoich planach. Dzieci samych z nim nie zostawię, jego samego w domu też nie. Tym sposobem odstępstwo od diety nie wchodzi w grę. Bez sensu!

Potrzebuję jakiejś zmiany, coś pozytywnego. Chociażby zrobić paznokcie czy rzęsy, nogi wydepilować... A tymczasem narzekam na brak czasu. Problemem jest brak dobrej organizacji, brak chęci. A jak widzę że coś jest nie tak jak bym chciała to dołuje mnie to jeszcze bardziej. Chciałabym być perfekcjonistką, czego się złapie chce to zrobić jak najlepiej ale niestety leń w tyłku czasami wygrywa a potem sama wściekła jestem na siebie, że kurzu wszędzie jest pełno, że podłoga nie umyta że paznokcie brzydkie... 

Gdzie te lepsze dni, słoneczne a nie oślepiające,ciepłe  a nie deszczowe i przed weszystkim poukładane... 

22 listopada 2016 , Komentarze (9)

Nie no, przeziębienie mnie dopadło... Wczoraj wypiłam dwie saszetki jakiegoś specyfiku na przeziębienie i tak żołądek zaczął mnie boleć że do tej pory go czuję :-(  Rozstroilam sobie go ładnie. Ssie mnie teraz a do obiadu jeszcze dwie godziny... 

Cóż rozumie że następny wpis będzie zionął szczęściem, póki co, źle się czuję...