Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

No dobrze, dorosłam chyba do tego, żeby tu troszkę więcej napisać. Jak już wcześniej wspominałam jestem młoda, piękna i niestety na granicy nadwagi. Całe życie byłam wysportowana i nidgy nie miałam problemów z otyłością. Regularnie biegałam / tańczyłam / chodziłam na aerobik / jeździłam na nartach. Półtora roku temu zachorowałam. W związku z chorobą musiałam zrezygnować ze sportu, a dodatkowy strach zajadałam. Lekarze cieszyli się, że tyję, ja zresztą też, bo w trakcie choroby to dobry znak. Po półtora roku jestem wyleczona. (:D :D :D) Niesety w tym całym procesie moja waga doszła do stanu granicznego nadwagi. Dlatego jestem tutaj.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 13253
Komentarzy: 40
Założony: 29 grudnia 2010
Ostatni wpis: 10 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aniaodzamiatania

kobieta, 39 lat, Warszawa

158 cm, 61.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2014 , Komentarze (4)

Prawie 2 lata od mojego ostatniego wpisu! Wróciłam niestety to wagi wyjściowej czyt. 61,6kg , więc....  zaczynam odchudzanie od nowa - tą samą, sprawdzoną metodą tzn. 1500kcal+sport. Nowa motywacja - ślub we wrześniu! Nowe utrudnienia - od ponad roku nie jjem mięsa.

Misja: ważyć 55kg
podmisja - ważyć jak najmniej do 1.04, bo wtedy zaczynam przymiarki sukienki ślubnej!

Zdecydowałam się na pisanie pamiętnika, bo:
1. Czytanie wpisów z porzedniego odchudzania to mega motywacja!
2. Po pierwszym tygodniu już jestem zmęczona i trochę zniechęcona, mam nadzieję że pamiętnik pomoże..

Dzień 1 - 1555 kcal + TBC
Dzień 2 - 1469 kcal
Dzień 3 -1485 kcal
+ TBC
Dzień 4- 1515 kcal
Dzień 5 - 1507 kcal
+ taniec
Dzień 6 - 1628 kcal
+ TBC
Dzień 7 - 1336 kcal


Efekt: -0,4kg ..... mało, no i ani centymetra mniej w obwodach :( trochę podłamka, no ale coż - If you hate starting over, stop quitting! - zatem jedziemy dalej z tym koksem i może za tydzień pomiary będą optymistyczniejsze

16 marca 2011 , Komentarze (2)

Dzień 1 - 1747 kcal
Dzień 2 - 1472 kcal

Doszłam do wniosku, że moim celem w Indiach będzie utrzymanie wagi, nie schudnięcie. Jeśli coś uda mi się schudnąć to fajnie, ale byle nie przytyć. Termin oddania dyplomu zbliża się coraz większymi krokami, a ja w egzotycznym kraju, pełnym pysznego jedzenia z moim ukochanym u boku... ehhh nie chcę się teraz skupiać na kilogramach i siłowni. 

Wbrew pozorom utrzymanie wagi tutaj to będzie nie lada zadanie. Indyjskie jedzonko choć absolutnie przepyszne jest o niebo bardziej kaloryczne od polskiego. W dodatku dzięki takim udogodnieniom jak pan kucharz, pani sprzątaczka, pan od prania, pan od robienia zakupów itd. moja codzienna aktywność fizyczna spada prawie do zera...

Moje 1500 kcal muszę trochę zmodyfikować. Tzn. muszę wymyślić o jakiej porze jem jaki posiłek, bo duży obiad w środku dnia odpada, jest tu poprostu za gorąco na ciężkie jedzenie w ciągu dnia. Najłatwiej byłoby zjeść największy posiłek wieczorem ok. 20.00 wtedy robi się chłodniej, ale jedzenie największego posiłku przed snem brzmi trochę kiepsko.

Wstępne reguły dietki indyjskiej brzmią:
- ok 1500 - 1700 kcal dziennie
- posiłki co 3-4 godziny
- jedzenie tego co akurat przygotuje kucharz - chyba, że ze względu na ilość chilli jest to niemożliwe
- jeść zbilansowanie jedzonko - warzywa, nabiał, owoce, mięso
- zdecydowane nie! wszechobecnym indyjskim przekąskom smażonym na głębokim tłuszczu
- unikanie gdy to tylko możliwe indyjskich słodyczy, bo są jeszcze gorszymi bombami kalorycznymi od europejskich słodyczy
- joga lub stretching min. 3 razy w tygodniu 
- siłownia? (nie wiem czy jest tu jakaś w okolicy)

Z fajnych dietowych pomysłów:
na przekąskę prażony groszek z chilli 

a zamiast deseru garść ziaren anyżu z cukrem. Wbrew pozorom są bardzo łagodne w smaku. W połączeniu z cukrem naprawdę smaczne. Prawie wcale nie mają kalorii. Poprawiają oddech i trawienie ;) 

15 marca 2011 , Komentarze (1)

to napisałam tydzień temu:

"Drogie Vitalijki,

Znowu długo się nie odzywałam. Przygotowania przed podróżą, załatwianie tysiąca spraw. Pakowanie. No ale zacznę od początku.

Od jakiegoś półtorej tygodnia nie spisuję swoich posiłków. Kalendarz odchudzaniowy skończył mi się 1.03, a potem miałam już tyle na głowie, że nie ogarniałam, tym bardziej nie miałam czasu spisywać jedzonka. Tak wyjazd 2 miesiące do Azji i to w dodatku nie w celach turystycznych, wymaga duuuuuuuuuuuuużo przygotowań. No a do tego doszły kolacje i imprezki ?No bo przecież wyjeżdżasz, to musimy się spotkać!? Nie narzekam, dobrze się bawiłam. W rezultacie niestety przytyłam 1kg, choć przy takim trybie życia (niespanie, stress, alkohol, brak ćwiczeń) to i tak się cieszę, że nie przytyłam więcej :P

Zrobiłam fotki porównawcze. Rewelacji nie ma, ale ewidentnie straciłam tłuszczyku na udach i pupie. :D

Teraz siedzę na Heathrow. Miałam nadzieję, że czekając na lot poczytam wasze pamiętniki, ale nie ma darmowego neta :( Zatem piszę, wrzucę na bloga gdy dolecę do Indii, ale nie wiem kiedy będę miała szanse poczytać co u was słychać, a ciekawość mnie już zjada!

No więc tak, jestem w podróży. No i tak nie dietowo, wybrałam w samolocie posiłek ?normalny?, choć miałam opcję ?1500 kcal?. Jedzenie w samolotach smakuje jakby było z waty, bałam się że jeśli w dodatku zamówię dietetyczne to już w ogóle będzie niejadalne! Na śniadanie w samolocie podali bułę z boczkiem, masłem i sosem pomidorowym..... okropność. No i nieopatrznie spojrzałam na skład tej buły, żałuję że nie zrobiłam fotki opakowania, żeby wam pokazać! Ile tam było dziwnych składników! Ile tam było E! Dawno aż tak skomplikowanego produktu nie widziałam!"

Ach, zatem tak, jestem w Indiach i po 2 tygodniowej przerwie kontynuuje odchudzanie. Napewno mi się przytyło ostatnio, ale na szczęście bądź nieszczęście - nie mam wagi :) Szukam siłowni, od wczoraj spisuję kalorie. Zobaczymy jak się wszystko ułoży :)

Idę się rozpakowywać, niedługo powrzucam fotki indyjskiego jedzonka ;)

24 lutego 2011 , Komentarze (4)

dzień 51 - 1390 kcal
dzień 52 - 1822 kcal - 500 kcal orbiterek + stretching + wymiotowanie :(
dzień 53 - 3072 kcal - totalna masakra emocjonalna + całonocne sprzątanie :(
dzień 54 - 1457 kcal
dzień 55 - 1578 kcal
dzień 56 - 1481 kcal - 370 kcal orbiterek
dzień 57 - 1468 kcal - 380 kcal orbiterek

Zacznę od dobrych wiadomości. -1.1kg w tym tygodniu! Hurra!

Dłuższą chwilę mnie tu nie było. Ten tydzień był dla mnie super ciężki emocjonalnie. Nie dość, że miałam okres i nie mogłam chodzić na siłownie (po lekkim workoucie wymiotowałam dalej niż widziałam). Na domiar tego w moim życiu nagle pojawiły się demony z przeszłości Uffff, o ile już w większości sobie z nimi poradziłam, to taki nagły szok ich powrotu mocno na mnie wpłynął, stąd w dniu 53 podwyższona znacznie ilość kalorii. Myślałam, że zajjem smutek i strach (tak jak to robiłam wiele razy wcześniej). Zatem kupiłam winko, zamówiłam pizzę. Wypiłam winko, zjadłam pół pizzy i ..... mój organizm zwariował. W sumie nie dziwne, dostarczyłam mu w jednym posiłku dawkę kaolrii jaką normalnie dostarczam mu przez cały dzień! i to w dodatku zrobiłam to na wieczór! Spać nie mogłam, czytać / uczyć się nie mogłam zatem całą bożą noc sprzątałam.... poprostu nie byłam w stanie siedzieć w miejscu, musiałam jakoś spalić te kalorie. Sprzątnęłam kuchnię, umyłam piekarnik, upiekłam 2 chleby, wstawiłam pranie 6 razy, sprzątnęłam swój pokój. Okropność, naprawdę, chyba zbyt szybko ochota na pizze mi nie przyjdzie.

Z drugiej strony jest to naprawdę niesamowite. Ja pamiętam czas, kiedy jadłam sama całą pizzę i czułam się w pełni ok, może trochę ociężała, ale generalnie ok. Mój orgaznizm był całkowicie przyzwyczajony do spożywania w jednym posiłku więcej niż mojego całego dziennego zapotrzebowania na energię. Nigdy nie myślałam, że nadejdzie dzień, w którym pół pizzy nie będę w stanie zjeść.

Zbliża się koniec pierwszego etapu diety. Za cel ustaliłam sobie 1.03, ale myślę, że przesunę na 08.03. Wylatuje 09.03, więc 08 wydaje się dobym momentem na podsumowanie ostatnich 2 miesięcy. Wtedy zrobię też foty porównawacze.  Uh jak ja się tych fotek boje. Nawet nie wiem czemu. Na dietcie czuje się super, jem lepsze jedzonko, tracę tłuszczyk. Boję się chyba dlatego, że to będzie taki "reality check", a one jakoś przeważnie nie są dobre.

Postanowiłam też, że będąc w Indiach również będę prowadzić mój pamiętnik o odchudzaniu.(Ach no i zanim się ktoś oburzy, że na wakacjach nie powinno się odchudzać -> nie jadę do Indii na wakacje) Naprawde nie do końca wiem jak tam się odchudzać, ale doświadczenie napewno będzie ciekawe  a i moze któraś z was się zainspiruje i raz na jakiś czas zrobi do diety egzotyczne wstawki? 

Na koniec cytacik motywujący: 
"To lose patience is to lose the battle" Mahatma Gandhi 
(W luźnym tłumaczeniu "Stracić cierpliwość to znaczy przegrać walkę")

Zatem nie poddajemy się i palimy dziada!!!! 

17 lutego 2011 , Komentarze (3)

dzień 49 1472 kcal
dzień 50 1799 kcal (okropnie aktywny dzień) - 500 kcal na godzinę stretchingu i 40 min orbiterka

kolejny 1kg w dół! hurra!  ale co ważniejsze, zeszło mi od ostatniego pomiaru prawie 5 cm w znienawidzonej oponce!!!!!!!!!! oh jak ja się nie mogę doczekać, aż się mojego michelina pozbędę!

Może to po częsci dlatego, że ostatni tydzień miałam kompletnie zabiegany. Wyjazd za 3 tygodnie, więc trzeba wizę załatwiać, pokój podnająć, załatwić wszystkie sprawy urzędowe związane z dyplomem, dopilnować szczepionek. Poprostu masa małych spraw, które trzeba pozałatwiać.

niesamowite jest jak bardzo cieszę się z każdego stracownego kilograma 
no dobra kilogramy spadają, ale dyplom leży i kwiczy, zatem do roboty!

cytacik motywujący na dziś:
"Persistent people begin their success where others end in failure" 
Edward Eggleston 
(w luźnym tłumaczeniu "Wytwali ludzie zaczynają swój sukces tham gdzie inni kończą porażką")

14 lutego 2011 , Komentarze (3)

heh czas na kolejny rozrachunek z dietą... jadziem

dzień 45 - 1333 kcal w 5 posiłkach
dzień 46 - 1660 kcal w 4 posiłkach 
dzień 47 - 1912 kcal w 6 posiłkach - 826 kcal w spacerze po pchlim targu :)
dzień 48 - 1537 kcal w 5 posiłkach - 400 kcal na orbiterku

zacznę od pozytywów 
- badania profilaktyczne zrobione, wynik: zdrowa jak koń :D hurra!
- wciąż się nie poddaje i walcze ze zmianą złych nawyków żywieniowych (48 dzień, wow!)
- dużo się w ostatnich dniach ruszałam, bo oprócz siłowni miałam masę spraw do załatwienia na mieście.
- jem zdrowo 
- jem regularnie 
- już prawie uregulowałam sobie porę budzenia się - 7 rano
- zaczęłam piec własny chleb razowy i jest pyszny!
- zniosłam dzisiaj szczepionkę na tężec bez krzyku i paniki  powinnam za to jakiś medal dostać 

trochę mniej pozytywne:
- nie wychodzi mi znowu jedzenie takiej samej ilości kalorii codziennie...
- wciąż nie mam pomysłu jak pogodzić skupianie się na diecie i skupianie się na dyplomie, chyba multitasking nie jest moją mocną stroną...
- promotor na ostatnim spotkaniu mnie pochwalił i ja zamiast się zmotywować to.... spoczęłam na laurach... grrrrrrr 

Po tylu miesiącach nieobecności, znowu wyszło słońce! Jejku jakie to wspaniałe! Od razu milej wstawać!

aaa pojutrze dzień ważenia. Uf mam nadzieję, że coś mi w tym tygodniu ubyło. Trzymajcie kciuki! 

no a na koniec cytacik motywujący:

"Obstacles are those frightfull things that you see when you take your eyes off the goal" Henry Ford

W luźnym tłumaczeniu "Przeszkody to te straszne rzeczy, które zaczynasz widzieć gdy przestajesz patrzeć na cel"


11 lutego 2011 , Komentarze (1)

dzień 41 - 1510 kcal w 4 posilkach
dzień 42 - 1535 kcal w 4 posiłkach
dzień 43 - 1411 kcal w 5 posiłkach
dzień 44 - 1481 kcal w 5 posiłkach

z posiłkami (rozmiarami i regularnością) coraz lepiej, tzn poprawiam się. Ostatnio jednak nie miałam czasu chodzić na siłownie. Dyplom zawładnął moim czasem... Zatem spadku wagi w tym tygodniu nie było. Kurcze nie wiem jak to jest możliwe, że gdy dobrze idzie mi dieta, to dyplom idzie tragicznie. Gdy dyplom idzie dobrze to cała dieta się wali... Nie powinno tak być. Choć nie mogę ukryć, że to dyplom jest teraz moim priorytetem.

Jakaś zdemotywowana dzisiaj jestem. Nie wiem czy to ta pogoda, czy niskie ciśnienie, czy brak słońca. Brak mi zapału i wszystko jest jakieś takie smutne 


6 lutego 2011 , Skomentuj

dzień 38 1117kcal w 4 posiłkach
dzień 39 1443kcal w 5 posiłkach
dzień 40 1480kcal w 6 posiłkach

przepracowana 

4 lutego 2011 , Skomentuj

dzień 36 - 1091 kcal w 4 posiłkach
dzień 37 - 1857 kcal w 5 posiłkach (była imprezka, więc nadprogramowe kalorie są niestety w kinder batonikach i alkoholu) heh, wstyd...

W czwartek był dzień ważenia. Niesety w tym tygodniu tylko -0.3kg. Szału nie ma, tragedii też nie. Na diecie czuję się super, czuję się zdrowsza i szczuplejsza - nawet jeśli waga tego nie potwierdza. No ale skoro waga mówi co mówi, robię rozrachunek sumienia. 
Zatem:
+ Jem nieduże porcje
+ jem regularnie co 3-4 h
+ ćwicze na siłowni 3-4 razy w tygodniu
+ jem zdrowo, żadnych junk foodów, żadnych posiłków z proszku ani zamawianego jedzenia
+ jem codziennie 1-3 ciepłych posiłków 

- czas spania mam moncno nienormowany
- czas posiłków też mocno nienormowany (posiłki jem w regularnych odstępach czasu, ale codziennie w innych godzinach)
- zbyt duże wachania w ilościach dziennie spożywanych kalorii
- zbyt dużo stresu nie ułatwia trzymania diety

Podsumowując:
Obiecuję poprawę. Od jutra staram się kłaść się spać, wstawać i jadać regularnie.

1 lutego 2011 , Komentarze (2)

dzień 34 1305 kcal w 5 posiłkach
dzień 35 1584 kcal w 4 posiłkach - 840 kcal w 90 min boksu tajskiego

Wszystko ok. Tzn wszystko oprócz wszechogarniającego mnie, bezpodstawnego wkurzenia. Nie wiem co ze mną, no bez przerwy wkurzona jestem 
Poza tym założyłam dzisiaj jeansy z których jeszcze 35 dni temu boki mi się wylewały. Guess what? już się nie wylewają  a nadmienie, że spodnie były świeżo po praniu! 

Zaczynam zjęcia z boksu tajskiego. Na pierwszych byłam dzisiaj. Uf, to narawde ciężki workout! Ale fajny, podoba mi się