Po przyjeździe z Polski dałam sobie trochę luzu, diety w sumie nie było. Przez 2 tygodnie próbowałam wdrożyć 2 postne dni w tygodniu (owocowo warzywne) ale nie spełnia to swojej roli - przejadam sie po i najdam na zapas przed 😅. Już lepiej 2 -3 tygodnie Dąbrowskiej w pozniejszym czasie. Z rana jem zupki a w pracy albo pojemnik owoców albo pomidorki z dodatkiem oliwy i kromka domowego chleba. Ćwiczeń raczej nie było, mam za to remont salonu, w którym czynnie uczestnicze (szlifowanie, zdzieranie tapet itp) więc jakiś wysiłek jest. Spacery sporadycznie i tyle, sama czuje po sobie ze 'sflaczałam'🫣. W ubiegłym tygodniu byłam w Madrycie i popłynęłam - jedzenie bylo przepyszne, architektura piękna. Podsumowanie czerwca: powiedzmy, ze bez zmian ale jest 0.5 kg na plusie. W lipcu zamierzam sie juz pilnować i cwiczyc siłowo 💪.