Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Problemy z hormonami, niedoczynnością tarczycy i nałogowym obżarstwem... ale nie poddam się, dopiero teraz zaczyna się walka! :-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4858
Komentarzy: 134
Założony: 23 października 2013
Ostatni wpis: 18 grudnia 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ibiscotti90

kobieta, 34 lat, Poznań

169 cm, 77.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 grudnia 2013 , Komentarze (7)

Witajcie Kochane!
Dziś kolejna wizyta u dietetyka,efekty tego tygodnia bardzo przeciętne. Zamiast schudnąć, przytyłam 0,5 kg. Ta sama sytuacja co miesiąc temu - podczas okresu odłożył mi się ponad 1kg wody. Tkanka tłuszczowa jednak zmalała, a więc staram się nie przejmować.
Czy Wy też podczas okresu macie taką cholerną ochotę na słodycze? Mnie ta chęć chyba chce wykończyć :( ;-)



Myślę, że odrobinka nie zaszkodzi, lepiej raz na tydzień zjeść kostkę czekolady niż potem rzucić się na górę słodyczy... ale mimo wszystko wolałabym tego w ogóle nie robić. To tylko chwila przyjemności, a ile kalorii... Warto? Myślę, że nie. Tylko jak żyć bez czekolady?!


Tymczasem wklejam moje pierwsze foto menu :)


Śniadanko:

-Paróweczki cielęce
-Dwie kromki chleba z serkiem almette
-Papryka 


Drugie śniadanie:

- 4 mandarynki :)


Obiad: 

- kawałek kurczaczka
- warzywka
- kilka małych grzanek
- sos czosnkowy z jogurtu naturalnego



Podwieczorek :

- jogurt naturalny


Kolacja :

- 4 kromki chleba razowego z serkiem, ogórkiem i szczypiorkiem :)



Przepraszam za jakość, zdjęcia robione telefonem (ale mimo to u mnie na komputerze wyglądają dużo lepiej :/ )
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru!

11 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Witajcie! Jak minął Wam tydzień?
Muszę przyznać, że jestem z siebie zadowolona, bo naprawdę się spięłam w tym tygodniu żeby zobaczyć tym razem siódemeczkę na wadze i... jest! :)
A nawet 78,5 kg :)
Jednak ćwiczenia robią swoje, 1,5 kg w tydzień to w dużej mierze zasługa właśnie wysiłku fizycznego.
Generalnie jestem z siebie dumna, bo już od ponad dwóch miesięcy nie jadłam nic słodkiego, a wcześniej było tak, że nie wyobrażałam sobie żeby te 4,5x w tygodniu nie zjeść jakiegoś batonika, czekolady. A nie ukrywajmy, to cholerstwo jest pyszne, ale ma mnóstwo kalorii :(


Bardziej niż do słodkiego ciągnie mnie po prostu do dobrego, porządnego jedzonka.
Jakiegoś makaronu carbonara, lasagne, gziku z ziemniakami! ;-)
Tym bardziej, że im zimniej, tym chętniej człowiek siedział by w domu pod kocem i objadał się pysznościami!


Jednak póki co daję radę :)
Wiem, że warto! Nawet jeśli to miało by rozłożyć się w czasie na dłużej, wiem, że dam radę. Może chce mi się jeść, ale wiem, że warto się powstrzymać kiedy patrzę na takie zdjęcia :




Idę poczytać co u Was, zjem pyszną sałatkę i lecę ćwiczyć na Orbim, żeby za jakiś czas móc pochwalić się równie spektakularnymi efektami! :)
Miłego wieczoru!


4 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Witajcie. Dziś miałam kolejną, cotygodniową wizytę u dietetyka. Byłam przekonana, że na wadze z przodu pojawi się siódemeczka. Niestety, uparta za nic nie chce się pojawić, od poprzedniego tygodnia zleciało tylko 0,5 kg czyli na wadze 80,0! Nie tracę nadziei, bo jestem bardzo blisko upragnionego celu (79,9 będzie już super :p), ale to frustrujące ;-) Jednak jakby nie było - 10kg przez 2 miesiące zgubione :)
Z tego faktu akurat jestem zadowolona. Wprawdzie przede mną jeszcze walka z 12-15 nadprogramowymi kg, ale już jest nieźle. Widzę różnice, wszyscy dookoła bardzo mnie
chwalą. 

 

Wiem, że mogło by być jeszcze lepiej gdybym trochę więcej poćwiczyła. Ostatnio dopadło mnie jakieś lenistwo. A jak wszystkie dobrze wiemy (chociaż nie każda z nas się do tego stosuje - w tym ja :P), sama dieta to nie wszystko, zwłaszcza jak się ma tego tłuszczyku sporo i trzeba to koniecznie spalić. Mój cel - WIĘCEJ ĆWICZEŃ. I bardziej regularne posiłki, ponieważ ostatnio troszkę to zaniedbałam.


Po wyjściu od Pani Dietetyk dopadło mnie małe przygnębienie, ale już jest ok.
Motywacja znowu się pojawiła :)
A więc OD DZIŚ (Nie od jutra!!!) ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę :)
Myślę, że to będzie również dobry sposób na mini chandrę.
Muzyczka, wysiłek fizyczny, duuuużo wody - to musi zadziałać!
Pozdrawiam Was serdecznie Vitalki! :)





27 listopada 2013 , Komentarze (5)

Witajcie Kochane!
Trochę nie pisałam, musiałam chyba do końca uporać się z tą jesienną chandrą. 
Jest lepiej. Psychicznie i fizycznie. 
Dziś wizyta u dietetyka, woda spadła, a wagowo -1,5 kg od zeszłego tygodnia.
Wzięłam się na nowo w garść i będzie tylko lepiej!
Mam nadzieję, że już w następnym tygodniu zobaczę siódemeczkę na przodzie :)


Nie mogę się doczekać 7 z przodu, a jak już będzie dokładnie 70 kg, to będę w raju, bo zostanie niewiele do wymarzonego celu!
Chociaż przyjaciółki radzą mi, żebym założyła, że schudnę jeszcze więcej, żeby mieć to 4-5 kg w zapasie gdyby dopadł mnie efekt jo-jo (68 kg, które jest celem na dzień dzisiejszy to taka cienka granica między normalną wagą, a nadwagą). Może to i dobry pomysł? Co o tym myślicie?

20 listopada 2013 , Komentarze (8)

No i tak jak przewidywałam - weekend obżarstwa odbił się w postaci +1kg. Pani dietetyk powiedziała, że nie jest tak źle, bo odłożyła mi się woda (dokładnie 1kg - wczoraj skończył mi się okres i przypuszczam, że to miało spory wpływ). Mimo to, jestem na siebie wściekła. Mogła się ta waga (81kg) utrzymać po prostu, a tak dokładając do tego brak regularnych posiłków i ruchu oraz jedzonko na rodzinnych imprezach - mamy 82kg. 

Pamiętam jak zmieniałam dietetyczkę i byłam przez moment na dwóch dietach jednocześnie ;) Oczywiście w przenośni, bo nie jadłam podwójnie. Wtedy. Dopiero teraz coś mi odbiło. 
Tak jak mi pisałyście, Kochane Vitalki, pora wziąć się w garść. Narzekanie nic nie da. Jestem na siebie wściekła, ale w sumie to dobrze, gorzej gdyby było mi to totalnie obojętne, prawda? 
A jak u Was? Trzymacie się?
Zaraz zajrzę i do Waszych pamiętników, mam nadzieję, że jesteście dużo bardziej dzielne ode mnie :-)

18 listopada 2013 , Komentarze (10)

Jeszcze niedawno czytałam o Waszych kryzysach, tych większych i mniejszych błędach... Oczywiście współczułam i kibicowałam, ale jednocześnie myślałam, że mnie to póki co nie dotyczy. Aż dopadło i mnie. Chandra i cała masa beznadziejnych błędów. Weekend był koszmarny, pochłonęłam chyba więcej kalorii niż przez cały miesiąc. Zrekompensowałam sobie fatalny humor i wszystkie złe wspomnienia jedzeniem. Czyli stare błędy, dawna, słaba ja powróciła.



Jak tak dalej pójdzie, to rzeczywiście hula hop będzie na mnie dobre ;)
Wiem, że muszę wziąć Cię w garść, przestać znowu na okrągło przeżywać śmierć Mamy, iść do przodu. A nawet jeśli to się do końca nie uda - przestać szukać pocieszenia w jedzeniu. Są inne sposoby, ćwiczenia, wyjścia ze znajomymi... Tylko najpierw jeszcze trzeba znaleźć na to ochotę i siłę.

13 listopada 2013 , Komentarze (5)


Cześć Vitalki. 
Wiele z nas w tym okresie dotyka jesienna chandra i przygnębienie... Na dworze zimno, szaro, szybko robi się ciemno. Aura nie sprzyja ćwiczeniom, za to sympatyzuje się z lenistwem. Najchętniej człowiek nie wychodziłby z pod koca, nic nie cieszy. Do tej pory udało mi się jakoś uniknąć takiego stanu, ale dopadło i mnie. Nawet wyniki u dietetyczki (-1,7 kg od zeszłej środy) nie pomogły. Oczywiście, jestem z tego powodu zadowolona, ale nie skaczę z radości. Wcale nie skaczę. Zamiast tego leżę i marzę o tym, żeby zjeść coś słodkiego. Okres, kłótnia z narzeczonym i 'miesięcznica' śmierci Mamy na pewno nie nastraja pozytywnie. Kumulacja tych wszystkich czynników sprzyja chandrze. A z moimi wcześniejszymi skłonnościami do negatywnego myślenia tworzą mieszankę wybuchową.



Słodyczy jeść nie mogę, z mężczyzną się pokłóciłam (nawet tych ewentualnych kalorii nie spalę)... Co zostaje ? Dobry film ;-)) Akurat na tvn7 leci American Beauty,  obejrzę i biorę się dalej za naukę. Kilka cytatów z filmu:


  • Coś straciłem. Nie jestem do końca pewien co... ale wiem, że nie zawsze czułem się taki... uśpiony. Ale wiecie co? Nigdy nie jest za późno, żeby to odzyskać.
  • Mógłbym się mocno wkurzyć na to, co mi się przytrafiło, ale trudno się wściekać, kiedy na świecie jest tyle piękna. Czasem czuję się, jakbym widział je całe naraz, a tego jest za wiele.
  • Nasze małżeństwo jest tylko na pokaz. Reklama naszej normalności, wszystkiego czym nie jesteśmy.
  • To wspaniała rzecz wiedzieć, że wciąż możesz jeszcze siebie zadziwić. Daje do myślenia, co jeszcze możesz, a zapomniałeś wcześniej.



Ps. Chcę taki brzuszek! :)

11 listopada 2013 , Komentarze (9)

Witajcie!
To był ciężki weekend. Wczoraj dopadły mnie straszne wyrzuty sumienia, bo odrobinę poszalałam w sobotni wieczór. Nie tyle co z jedzeniem, co z...alkoholem. No cóż, była bardzo poważna okazja ponieważ jedna z przyjaciółek w raz z mężem kupiła dom, druga się przeprowadza... No nie mogłam sobie odmówić ;-) Do tego paliłam jak smok, co do mnie jest w ogóle niepodobne. Ja w ogóle nie piję i nie palę ;-)
No, ale co... Stało się, prawda? Odpokutowałam to już wczoraj - cały dzień zdychałam w łóżku. Co zjadłam i wypiłam - zwymiotowałam. Także chcąc nie chcąc miałam dzień głodówki ;-)) Kac to straszna rzecz...ja wiem, że każdy mówi zawsze po 'nigdy więcej', ale ja już naprawdę nie mam ochoty na więcej ;-))


Dziś wzięłam się do roboty. Pospałam, zjadłam 3 kawałki chlebka pszennego wasa i poszłam na poddasze ćwiczyć :) Zaczęłam powolutku, ale teraz będę starała się każdego dnia zwiększać tempo (zamiast zaprzestać ćwiczyć w ogóle jak to miało miejsce w zeszłym tygodniu:p).

15 min rowerek
20 min orbitrek
10 min śmieszne wymachiwanie ciężarkami
5 min (o 5 za dużo!!! :p) kołyska... straszne ćwiczenie ;-)

Ćwicząc oglądałam 1 odcinek serialu '2XL' z Edytą Jungowską... Pomyślałam sobie, że to będzie fajny motywator. I było by fajnie gdyby nie te reklamy... A reklama Princessy spowodowała, że prawie spadłam z Orbiego ;-) Achhh, kuszą z każdych stron, oj kuszą...

7 listopada 2013 , Komentarze (4)

Kochane, kilka z Was pytało jaką dietę stosuję. Ciężko napisać jednoznacznie, ponieważ co tydzień dostaje od mojej pani dietetyk inne przepisy. Postaram się co kilka wpisów umieszczać jakiś, dziś wklejam dwa :


- Dieta uderzeniowa : szybki kurczak

śniadanie:  

-herbata zielona lub kawka 

-3 łyżki płatków owsianych z małym jogutrem naturalnym

drugie śniadanie :  

-1 kromka chleba z sałatą, pomidorem, poledwicą sopocką lub chudym twarogiem

obiad :  

-szybki kurczak (poniżej podaję przepis:))

podwieczorek

- 1 owoc + mały jogurt naturalny

kolacja :  

-sałatka : 2 jajka, mix sałat, pomidor, ogórek, cebula, szczypiorek polane jogurtem naturalnym (ja do jogurtu dodaje sobie czosnek:p)


Przepis na szybkiego kurczaka:

-Podwójną pierś z kurczaka pokroić,poddusić na 2 łyżkach oliwy, dodać poszatkowaną cebule, 2 ząbki czosnku, kilka pieczarek oraz zieloną i czerwoną paprykę. Doprawić oregano, papryką słodką i ostrą, dusić przez kilka minut



- Dieta uderzeniowa wiosenna:

śniadanie:  

-szklanka kawy  

-2 kromki chleba razowego z wędliną drobiową  

-jajko na miękko

drugie śniadanie

- 1-2 owoce lub jogurt naturalny

obiad :  

- kurczak w sosie koperkowo grzybowym  

-mizeria z ogórkiem odtłuszczonym lub sałatka z pomidorów

podwieczorek :  

-jogurt naturalny

kolacja :  

-sałatka z tuńczyka w sosie własnym, szczypiorku, dużego pomidora i zielonego lub kiszonego ogórka


A tu ćwiczenia cud :



W razie pytań proszę śmiało pisać - chętnie odpowiem na wszystkie :) Pozdrawiam serdecznie i życzę smacznego! :)

6 listopada 2013 , Komentarze (9)

Dobry wieczór Vitalki :-)
Muszę się pochwalić swoim małym sukcesem...
Dziś pani dietetyk poinformowała mnie, że schudłam od poprzedniego wtorku... 1,8 kg! :)
Bardzo się z tego cieszę! 
Miałam wyrzuty sumienia, że nie ćwiczyłam... I to w sumie wyszło, woda na minusie, brak tkanki mięśniowej... ale od jutra mam zamiar zacząć na nowo :-)
Przy okazji chciałabym się podzielić kilkoma zdjęciami mojej małej siłowni na poddaszu :
 
             
         
               
  
                 

Do jutra mam zacząć intensywnie ćwiczyć żeby efekty były jeszcze lepsze :-) 
Nie sądziłam, że tak szybko będą mi te kilogramy ubywać.
Mam nadzieję, że ta radość nie jest przedwczesna i nagle gwałtownie nie zwolnią. 
Póki co jestem szczęśliwa!
Ktoś kto nie męczy się z własnym ciałem nigdy tego nie zrozumie ;-)
Pozdrawiam, Vitalki!