Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konieczność przejścia na dietę widziałam zawsze. Kompleksy z powodu otyłej budowy ciała dręczyły mnie od dziecka. Nigdy jednak nie potrafiłam znaleźć w sobie motywacji. Póki cudem mieściłam się w M-ki lub L-ki, olewałam sprawę. Niestety po drodze doznałam urazu kręgosłupa, konkretnie ogromnej przepukliny w odcinku lędźwiowym, która powodowała niedowład stopy.Przeszłam operację i rehabilitację. Mus zdrowego trybu życia powinien być ważniejszy niż cokolwiek... A jednak nie zadbałam o siebie. Po połowie roku od poprzedniej operacji przytyłam 5 kg i nabawiłam się kolejnego schorzenia kręgosłupa. Kwalifikuję się do kolejnej operacji, ale postanowiłam powiedzieć STOP! Po prostu z dnia na dzień zmieniłam tryb myślenia. By być zdrową muszę walczyć o siebie. Dlatego najpierw zdrowa dieta, żeby dostarczyć organizmowi zdrowe składniki odżywcze. Moja dieta jest o tyle trudna, że przez kręgosłup nie jestem w stanie ćwiczyć. Bieganie, skakanie, wyginanie nie wchodzi w grę, więc będzie to ciężka batalia. Jednak teraz już wiem, że zdrowie jest najważniejsze i zrobię wszystko, by je zdobyć. Zmiana wagi może być kluczowym posunięciem. Jestem gotowa na to wyzwanie! Mam nadzieję, że znajdę tu wsparcie ;)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1599
Komentarzy: 31
Założony: 21 lutego 2015
Ostatni wpis: 30 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
karomat

kobieta, 31 lat, Warszawa

163 cm, 62.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 marca 2015 , Komentarze (3)

Cześć! 

Niedługo czeka nas wszystkich wielkie wyzwanie - przetrwanie świąt na diecie :D Zakładacie obfitą wyżerkę i cheat days czy wstrzymacie się od dodatkowych porcji ciasta?  Macie jakiś specjalny plan na te dni przy stole? Jestem bardzo ciekawa Waszego podejścia :)) zainspirujcie mnie jakoś :*

Ja wyjątkowo, po raz pierwszy w życiu będę spędzać święta samotnie, bez rodzinki :(( przez chore plecy i duuuuże problemy z siedzeniem nie dam rady dojechać do domu - tylko 5 godzin drogi, ale gdybym miała tyle siedzieć to chyba od razu z warszawy zadzwoniłabym po karetkę, żeby czekała na dworcu w moim mieście ;) taki urok mojej przepukliny kręgosłupowej ;) ale ale! wszystko jest na dobrej drodze. W końcu nareszcie zaczęło się coś dziać! :) Dziś byłam już czwarty dzień na rehabilitacji w szpitalu, i mam nadzieję pozwoli mi ona uniknąć kolejnej operacji i co najważniejsze powrócić do normalnego funkcjonowania. 

Jeśli chodzi o postępy dietetyczne, to zaczynam bardzo delikatnie ćwiczyć, bo w końcu pod okiem doświadczonych rehabilitantów mogę :) Na ten moment jest to tylko (albo AŻ!) spinanie mięśni, ale czuję, że ciało pracuje. Rehabilitacja będzie trwała 6 tygodni, więc mam nadzieję do tego czasu będę mogła już robić normalne brzuszki :)  trochę dołuje mnie, że nie mogę biegać, pojeździć na rowerze, ani zrobić porządnej rozgrzewki, ani rozciągania - wszystko ograniczone przez kręgosłup. A kiedy czytam blogi o treningach zawsze dowiaduję się, że same brzuszki nic nie dają bez treningu cardio itp itd. Jest jakaś alternatywa? :) 

btw pierwszego dnia na rehabilitacji, dopiero co przyszłam na salę ćwiczeń po zabiegach a tam od razu dostałam informację  "pierwsza sprawa, bo pani młodziutka, żeby pani nigdy to nie przyszło do głowy, ŻADNA CHODAKOWSKA!!". Haha :D niesamowite jaką zrobiła karierę, że służba zdrowia w pierwszej sekundzie odradza ćwiczenie z nią. Wychodzi na to, że już chyba każdy próbował z nią ćwiczyć. A Wy? Próbowałyście?

Czekam na info od Was :* Buziaki!

23 marca 2015 , Komentarze (6)

Ratunku! 

Odnosząc się do poprzedniego wpisu i entuzjazmu wynikającego z "sukcesu" wnioskuję, że szczęście nie może wiecznie trwać ;) jestem ogromną pesymistką z natury, przyznaję poprzedni miesiąc dał mi sporo optymizmu, ale dzisiaj to wszystko jakoś zniknęło. 

Te 7 kilo straconych jest nieobiektywne, bo pewnie pierwsza waga u koleżanki wskazująca 69 się pomyliła, albo moja się myli (sama widzę że jak położę ją w różnych częściach pokoju to inaczej waży), więc tak na prawdę może nie schudłam wcale, co trochę mnie zdołowało. Wiem, że efekty nie mogą być widoczne od razu, ale wpadłam w niejaką obsesję pięknego wyglądu, która mnie przytłacza dosyć mocno. Zanim byłam na diecie miałam w sobie takie uczucie: "Karo jesteś gruba od zawsze, od dziecka, i nigdy nie będziesz miała tak pięknej sylwetki, bo masz inną budowę ciała. Nigdy nie będziesz miała szczuplutkich, długich nóg, bo jesteś niska i masz w genach bycie krępą". Miałam zawsze taką świadomość, że mam taką budowę ciała, że choćby nie wiem co nie będę taką laską jaką chciałabym być. Ale teraz?! Teraz odkąd jestem na prawdę na diecie zaczęło się coś dziać w mojej głowie. Rozmarzyłam się, a raczej pogrążyłam się w marzeniach pięknej figury. A to marzenie musiałam skonfrontować ze smutną rzeczywistością... I prawda do jakiej doszłam tak mnie przytłoczyła i zdołowała... Nie lubię się tak czuć!  nigdy nie goniłam za pięknem, uważałam wygląd zewnętrzny za rzecz zupełnie drugorzędną. Zawsze miałam w głowie, że lepiej być mądrym niż pięknym, że liczy się dobre serce a nie piękne ciało. A teraz? Jestem przerażona tym spaczeniem, które wchodzi mi w krew.  Z dietą (CHYBA) nie zerwę, bo robię to dla zdrowia, ale nie chcę gonić za pięknem, bo boję się, że doznam ogromnego zawodu i wszystkie kilogramy wrócą do mnie bardzo szybko.

Pomożecie mi jakoś ułożyć te myśli w mojej pokręconej główce?

Buźka!

22 marca 2015 , Skomentuj

Hej :)) 

tak jak wspominałam pierwsze ważenie i mierzenie wykonałam dziś, równo miesiąc po rozpoczęciu diety. Wyniki są oszałamiające, mega motywujące, ale przekroczyłam chyba granice niemożliwego. 

Z 69 kg do 62 w miesiąc? To możliwe?! Coś mi się wydaje, że albo poprzednia waga nieźle nakłamała, albo kłamie teraz, bo to nierealne :P zwłaszcza że w pasie różnica tylko centymetrowa tu i ówdzie (albo mierzenie na róznych wysokościach niż poprzednio hihi).

Ale, ale! w zasadzie nie będę skupiała się na cyferkach na wagach,bo najważniejsze, że czuję się cudownie!!! Uwielbiam nowy styl odżywiania! O dziwo mam więcej energii, uśmiechu i radości. Dla mnie ten miesiąc był oczywiście miesiącem wyrzeczeń, ale patrząc z obecnej perspektywy, to nic wartościowego przecież nie straciłam :) Czekolada, słodka kawa, nesquicki, kangusy, zupki chińskie, parówki? huhuu, rzeczywiście jest czego żałować! Fuu!  Nie mam zamiaru już nigdy wracać do tych kilogramów cukru i chemii! 

O dziwo, moja motywacja ciągle rośnie! W ciągu dnia mam trochę chwil słabości, ale wtedy powtarzam sobie: PAMIĘTAJ O CO WALCZYSZ!  W mojej diecie nie chodzi tylko o schudnięcie i lepszy wygląd. Przede wszystkim na pierwszym miejscu chodzi o zdrowie! Muszę odciążyć mój chory kręgosłup i kolana, a przy okazji uniknąć chorób w przyszłości (i mama i tata mają problemy z sercem). Moją walkę niesamowicie wsparło przeczytanie tej o to książki.

Co prawda nie zgadzam się z wieloma aspektami, ponieważ Dr Fuhrman zaleca prawie całkowitą rezygnację z produktów odzwierzęcych. Przejrzałam sporo internetu czytając o wegetarianizmie i weganizmie i nie wiem czy byłabym gotowa na takie poświęcenie, na pewno nie. Ale jedno co doskonale się sprawdziło w moim przypadku - ta książka to terapia szokowa. Doktor wymienia tyle chorób, których można uniknąć dzięki zdrowemu odżywianiu, że rzeczywiście zaczęłam inaczej podchodzić do tej "diety", a raczej nowego lepszego stylu życia!! :) 

Zmieniłam styl odżywiania o 180 stopni i czerpie z tego ogromną radość i satysfakcję :) Mój jadłospis wygląda mniej więcej tak: 

Śniadanko to zboża, nasiona, orzechy i pestki; 

2 śniadanie - sałatka owocowa; 

obiad - raz kurczak, raz rybka, w większość dni zupy z różnych warzyw, eskperymentuję ;) 

podwieczorek - jeśli już jest to po prostu połowa porcji kolacji zjedzona wcześniej lub marchewka.

kolacja - zawsze duuużo warzyw, czy surowych, czy gotowanych, plus białko, w postaci białego sera, jajka, lub najczęściej serka wiejskiego.

Dodatkowo od miesiąca nie tknęłam słodyczy, cukru, słodkich jogurtów i pseudo zdrowych płatków, typu sklepowe musli. Miałam jedno ulubione, 5 bakalii, a w składzie nie tylko ziarenka, ale CUKIER, wymieniony na drugim miejscu, czyli jest drugim ilościowo produktem w paczce, i dodatkowo też tłuszcz palmowy, aromaty :) dziękuję bardzo. Wiem, że chemii w produktach nie uniknę, bo nawet warzywa dzięki super nawozom mają jej sporo, ale staram się unikać jak mogę.

Wracając do tematu mojej diety, średnia ilość kalorii dziennie w tym miesiącu (codziennie wszystko zapisuje i obliczam) wyniosła 1521 kcal. Moje PPM ok.1440, także spokojnie. Ale nigdy nie chodziłam głodna! Bardzo podoba mi się obrazek z książki Fuhrmana (znalazłam go też w internecie).

Właśnie dlatego warzywa na stałe zagoszczą w mojej diecie, i mam nadzieję, że za miesiąc będę mogła się pochwalić kolejnym sukcesem. Na pewno się nie poddam, mam nadzieję, że Wy też odkryjecie w sobie taką siłę :**** 

Pozdrawiam ciepło, buziaki :))

19 marca 2015 , Komentarze (4)

Hej! 

Za mną trudny okres: dzień kobiet, czyli sklepy oblężone promocjami słodyczy, plus właśnie - był dzień kobiet, czyli trochę przyjemności się należy nie? :D Druga sprawa - wizyta u rodziców mojego chłopaka, 3-dniowa, z wielką zastawą jedzenia, którego nie wypada odmawiać. Odmawianie teściowej?!  Sama się zastanawiam jak to przetrwałam haha! 

Ale udało się! I nie zamierzam ukrywać dlaczego :) zwyczajnie dziękowałam za dokładki, sama nakładałam sobie małe porcje, bo przyznałam się, że jestem na diecie.  Kryzysowy moment nadszedł wtedy, kiedy tata Tomka nałożył specjalnie dla mnie wielgachny kawałek ciasta i wręczył mi do rąk. Ale słuchajcie, odparłam ten atak. Gorzej, że "teść" (bo jeszcze nie teść, wiadomo) kupił mi prezent na zaległy dzień kobiet, czyli moją ulubioną czekoladę, a raczej BIIIIGGGG CZEKOLADĘ Milkę toffee wholenut (nie mówię więcej, bo się rozmarzycie tak jak ja).  Podziękowałam, i schowałam głęboko do torby, oczywiście nie mojej, żeby mnie nie kusiła :P 

Przechodząc do sedna - coś dzięki czemu moja motywacja nie opadła to kilka faktów, które bez ustanku sobie powtarzam. Jeśli masz kryzys dietetyczny powtarzaj razem ze mną :)) Kluczem do odpowiedniego odżywiania przez całe życie jest odpowiednia motywacja.

1. Chcę wyleczyć się z przewlekłej choroby ( ból głowy, stawy, kręgosłup. dodatkowe kilogramy=dodatkowe obciążenie dla kręgosłup)

2. Chcę ochronić się przed zapadnięciem na niebezpieczną chorobę - cukrzyca, nadciśnienie, miażdżyca, można wymieniać godzinami

3. Chcę wyglądać i czuć się młodziej

4. Chcę poprawić moją sprawność fizyczną.

5. Chcę bardziej optymistycznie patrzeć na życie.

6. Chcę czerpać więcej przyjemności z seksu i nie wstydzić się siebie.

7. Chcę, aby moje życie było dłuższe.

8. Chcę czuć się dobrze w swoim ciele.

9. Chcę wyzbyć się kompleksów.

10. Chcę zdobyć pewność siebie, która będzie pierwszym krokiem do spełnienia wszystkich marzeń!

11. Chcę opóźnić procesy starzenia.

12. Chcę sobie udowodnić, że potrafię osiągać cele.

Dla większości z Was te motywy to oczywista oczywistość. Jednak mi powtarzanie tych "sloganów" niezmiernie pomaga. Niedługo minie pierwszy miesiąc odkąd rozpoczęłam dietę. Jestem chyba jedyną osobą na świecie, która na redukcji potrafi wytrwać bez ważenia się. Nie chciałam się zrażać na samym starcie. za 3 dni moje pierwsze ważenie i mierzenie :) ale nieważne jaki będzie wynik, bo czuję się sto razy lepiej we własnym ciele! Też macie takie odczucia? To strasznie dziwne, biorąc pod uwagę moje dotychczasowe nawyki żywieniowe,ale ja naprawdę czerpie wielką radość ze zdrowego odżywiania. To dla mnie nie lada sukces, że udaje mi się wytrwać kolejny dzień bez śmieciowego jedzenia :) 

Komu jak komu, ale jeśli mi się udaje, to Wam na pewno też się uda! Trzymam kciuki! 

Karo

3 marca 2015 , Komentarze (4)

Hej!

Dziś doszłam do wniosku, że zbyt rzadko odwiedzam tą stronkę. Mam jedną cechę charakteru, która przeważa nad wszystkimi innymi, a mianowicie - nienawiść do kłamstwa. Czemu o tym wspominam? Nienawidzę ściem bardziej niż mogłybyście sobie to wyobrazić, a jednak potrafię zrobić to sama sobie... Jak? Na przykład oszukując na diecie. Dziś zaliczam pierwszy kryzysik. Przedtem pisałam o chęci na cukier, ale dziś to coś zupełnie innego. To raczej nagły spadek motywacji. Zaczęło się od małych oszustw godzinowych co do posiłków. Z 3 godzin przerwy między posiłkami skracałam sobie czas na 2 h i 2,5. Niby nic, a jednak czuję, że zaczynam robić to co zawsze - poddawać się! 

Ludzki umysł to zadziwiający organ - z jednej strony podpowiada mi: "Hej Karo, musisz schudnąć, nadwaga to start do chorób, będziesz piękniejsza, zdrowsza i szczęśliwsza, przejdź na dietę".. i ja wiem, że to prawda!!!  Ale jest ta druga strona mózgu, która szepcze: "Mmm, Karo zjedz coś, co ci szkodzi kilka ciasteczek, są taaaakie pyszne, zjedz je, są w szafce". Ale wiecie co? Piep**ę te ciastka! I wywaliłam je do śmieci bez wyrzutów sumienia! Wiecie dlaczego?! Bo tym razem wybieram zdrowy rozsądek!

Życie to sztuka wyborów. Dziś postanawiam podjąć te właściwe decyzje! W końcu walczę o swoje zdrowie, nie tylko figurę, a od zdrowia zależy i moja kariera zawodowa i całe moje przyszłe życie! Pisanie o tym to dla mnie jak kop w tyłek. Jak mówiłam, nienawidzę kłamstw, więc skoro przysięgnę Wam tutaj, na piśmie, że wytrwam to rzeczywiście tak będzie! Tak jak jestem uczciwa wobec innych, taka będę też wobec siebie! Koniec ściem i słuchania tego lenia w mojej głowie! Będę dzielna i tym razem uda mi się wygrać tą walkę z nadwagą! Napiszcie, że trzymacie mnie za słowo :) 

Nie oszukujmy samych siebie. Zawalczmy o siebie już dziś, nie przekładajmy postanowień na potem. Jest 7 dni w tygodniu, i "kiedyś" nie jest jednym z nich!

28 lutego 2015 , Komentarze (1)

Wooohhooo! :) 

Pierwszy tydzień na diecie za mną! Co prawda codziennie dowiaduję się czegoś nowego, spędzam godziny na szukaniu przepisów i obliczaniu kalorii, ale wiem, że zdrówko jest tego warte!!! A więc motywacja nie opada :) Jeszcze nigdy nie wytrzymałam bez podjadania wieczorkami tak długiego czasu. 

NIESTETY! Szperając po wielu dietetycznych stronkach napotkałam na porady, które w skrócie można przedstawić tak: "Nagradzaj się za wytrzymałość".. No i właśnie, dla człowieka, który lubi sobie pojeść to najlepszą nagrodą byłoby coś słodkiego. :P Wiem, że nie można, ale pokusa chodzi za mną jak cień. Z dnia na dzień przestałam słodzić i mam nieustępującą ochotę na cukier!   Też tak miałyście??

Co myślicie o dietetycznych słodkościach? Ciasteczka owsiane, dietetyczny sernik, tarta? Czy po tygodniu przysługuje mi prawo do takich nagród? :) Myślałam też, żeby upiec batony zbożowe i mieć na drugie śniadanko pod ręką, ale wiadomo - miodzik chyba jest częścią nieodłączną.. Polecacie czy odradzacie? :)

Pozdrawiam,

Karola :)

22 lutego 2015 , Komentarze (3)

Początki są trudne, o wielu aspektach diety nie wiem, i dzisiaj się o tym przekonałam ;) dopiero dziś dowiedziałam się co to PPM, CPM ;) Z obliczeń wynikło - CPM 1986,673, PPM=1528,21. Z jednego z kalkulatorów otrzymałam dane ze zdjęć. Poradźcie jaką ilość kalorii ustalić, by zrzucić wagę bez ćwiczeń, których na razie nie mogę wykonywać ze względu na kręgosłup. I jeśli ominę podwieczorek powinnam tą ilość kalorii dołożyć do innych dań czy odpuścić? Dla Was to pewnie trywialne pytania, jednak ja ciągle się zastanawiam. A tym razem nie chcę popełniać błędów w odchudzaniu, chce zrobić to raz a dobrze. Pomóżcie :**

22 lutego 2015 , Komentarze (5)

Hej Dziewczyny!

Właśnie zaczynam 3 dzień diety. Jak na razie w ogóle nie tracę motywacji ani na sekundę. Mam nadzieję, że to uczucie mnie nie ominie. Ale wraz z planowaniem posiłków na cały dzień napotkałam kilka zagwozdek ;)

1. Czy aż 5 posiłków dziennie?

Wstaję około 10, kładę się spać koło 1. Postanowiłam, że ostatni posiłek max o 21, bo wieczory i tak spędzam na leżąco. To daje 11 godzin do rozplanowania. Biorąc pod uwagę, że powinno się wprowadzić stałe pory jedzenia i jeść po równych odstępach czasowych, brakuje mi czasu na 5 posiłek ;) I mam wrażenie, że to za dużo kalorii. Przypomnę, że przez kręgosłup na razie nie ćwiczę, więc pewnie potrzebuje mniej kalorii ;) Powiedzcie, czy mój plan jest okej: śniadanie 10.00, II śniadanie 13.00, Obiad 16.00, i dalej nie wiem :D bo nie chce jeść podwieczorku. i po obiedzie jestem w stanie wytrzymać do 21 bez jedzenia. Czy jeśli ominę podwieczorek o 19 i zjem tylko kolację o 20-21 będzie okej? Czy znowu mój organizm zacznie chomikować kalorie na czarną godzinę? :P

2. Jaką ilość kalorii dziennie dla mnie? 163 wzrostu ;)

Szukałam różnych diet w internecie i ostatecznie korzystam z przepisów Chodakowskiej, które umieszcza na swoim fb. Jednak jej dieta dostarcza aż 1800 kcal. Teraz mam mało aktywny tryb życia przez chorobę i dla mnie to chyba za dużo. Chodzę na 1 spacer dziennie i to wszystko co mogę robić na ten moment. Wczoraj zjadłam około 1700 kcal i czułam się tak przepełniona jak bym zjadła 5 zestawów z maca ;) Zmuszam się do picia 1,5 litra wody, i samo to czyni mnie pełną! Przed dietą piłam może z 1,5 szklanki dziennie ;) i w ogóle nie chodzę głodna. Może jem za dużo? :D Zdradźcie ile kalorii dziennie Wy spożywacie :)

Byłabym wdzięczna za pomoc. Niech Moc będzie z Wami :) Trzymajmy się razem w tej walce ;**

Buziaki,

Karola :)


21 lutego 2015 , Komentarze (5)

Wiele osób rozpoczyna dietę ze względu na chęć upiększenia wyglądu. Schudnąć, znaleźć fajnego faceta, mieć łatwiej w życiu ogólnie, czy to na rozmowie o pracę czy w poznawaniu nowych osób. Super by było ładnie wyjść na zdjęciu czy bez wstydu paradować po plaży. Możecie wierzyć, znam każde z tych odczuć. Zwykły być moimi marzeniami... I oczywiście zostały w sferze marzeń. Najgorszym wydarzeniem pod względem motywacji do diety było uwaga: znalezienie miłości. Mimo moich boczków, cellulitu, podwójnego podbródka znalazłam ideał faceta i jesteśmy razem już przeszło 2 lata. Dla Was to dobre info - dla dobrego i mądrego faceta nie liczy się tylko wygląd! Ale dla mnie fakt, że ktoś mnie pokochał pomimo mankamentów urody zadziałało w ten sposób, że przestałam robić cokolwiek w celu lepszego wyglądu. Jak wyczytacie z opisu o mnie przytrafiło mi się ogromne nieszczęście, uraz kręgosłupa. Niedowład stopy, Operacja... Teraz nawrót choroby. Kiedy tak ogromny ból pojawia się w życiu drugi raz, w człowieku pojawiają się różne emocje. U mnie przede wszystkim przytłaczające poczucie winy. Po operacji powinnam przejść na dietę, ćwiczyć każdego dnia bez wyjątku, tak jak przykazali rehabilitanci. Nie zrobiłam nic. I znowu chodzę jak schorowana babcia.. Ale powiem Wam jedno: człowiek uczy się na błędach. Nadal jestem chora, ale chcę wypełnić powinności o które miałam zadbać pół roku temu. Bardzo głęboko wierzę, że zdrowa dieta i odrobina ćwiczeń wzmacniających pomogą mi uniknąć kolejnej operacji. Chciałabym, żeby osoby, które być może czytają trzymały za mnie kciuki. I pragnę przestrzec wszystkich - nie przekładajcie diety "na jutro"!!! Jutro może być za późno! Pamiętajcie, dieta to nie tylko droga do piękna. To przede wszystkim powrót do zdrowia!!! Może patrząc na dietę w ten sposób będzie nam łatwiej! Jestem z Wami w tym wyzwaniu.

Trzymajcie się :* pozdrawiam ciepło,

Karolcia