Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Szczęśliwa żonka najfantastyczniejszego faceta na świecie! Świeżutko po przeprowadzce do nowego miasta, podekscytowana i czekająca na nowe wyzwania! Chwilowo bezrobotna, ale to nie potrwa długo ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8632
Komentarzy: 66
Założony: 1 września 2014
Ostatni wpis: 22 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kinguszka

kobieta, 37 lat,

177 cm, 97.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 stycznia 2015 , Komentarze (4)

Huhu! 

Okazało się że ostatni raz pisałam dwa miesiące temu...Co wydarzyło się przez ten czas? Otóż bardzo wiele :)

Jeszcze przed Bożym Narodzeniem udało mi się dojść do połowy mojej drogi, czyli wagi 76,9. Niestety sukces i zbliżająca się Wigilia tak mnie rozleniwiły, że zaraz po świętach ważyłam już ok 78,5. A potem wyjechałam na trzy tygodnie(!) na feie zimowe do Polski. Początkowo, będąc u moich rodziców udawało mi się walczyć i być "bliżej diety, niż dalej", ale kiedy pojechałam do teściów, nie miałam już siły opierać się ciastom, ciasteczkom, tortom i sałatkom majonezowym(tort)(ciasteczka)(drink)...nie wspominając o procentach % ;) Pech chciał, że w tym czasie wypadały urodziny i moje i męża. 

I tak oto dobrnęłam do wagi 79,8. Czyli do wyniku z końca października...:( Na całe szczęście jednym z założeń ferii była nauka jazdy na nartach :D

I chyba to właśnie mnie ostatecznie ocaliło przed powrotem za magiczną granicę ósemki z przodu. Miałam szczęście trafić na superowego instruktora narciarstwa, który pomimo wielu upadków wciaz powtarzal mi ze sie naucze :) W miedzy czasie okazało się też, że latem jest on instruktorem kitesurfingu. Sportu, który już od kilku lat jest marzeniem mojego męża. Ja nigdy nie myślałam o sobie żeby się tego nauczyć - gdzież ja, taka gruba i kisielowata - ale po rozmowie z instruktorem usłyszałam słowa, które są dla mnie ogromną motywacją teraz. A brzmiało to mniej wiecej tak "Kitesurfingu każdy jest w stanie się nauczyć, a ty nie odbiegasz od normy, więc nie widzę przeszkód" :D Wiecie jakim miodem na serce były slowa że nie odbiegam od normy...:D Jeszcze w liceum nauczyciel wychowania fizycznego mówił że jestem pulpecikiem, podczas studiów załatwiłam sobie zwolnienie z w-fu żeby się nie kompromitować przed innymi, a teraz NIE ODBIEGAM OD NORMY :D Napaliłam się na ten kitesurfing strasznie, i tak od powrotu nie myślę o niczym innym tylko o tym że muszę wzmocnić mięśnie rąk i brzucha... no i oczywiście schudnąć, cobym dobrze wyglądała w bikini po lekcjach Kita ;)

Motywacja jest ogromna, więc staram sie ją wykorzystać na maksa póki trwa. I tak od powrotu codziennie coś trenuje. Albo wybieram się z mężem na narty, moją nową miłość<3 która spala setki kalorii w niedługim czasie. Albo basenik plus sauna. W najmniej kreatywnym przypadku dywanóweczka z KFO :)

Może troszkę już późno na życzenia Noworoczne, ale każdemu życzę tak wielkiej motywacji na 2015 rok! Niech będzie on przelomowy! W co wierzę z całego serca!

Stay fit!

21 listopada 2014 , Komentarze (7)

Witajcie Kochani :)

Jak Wam mija piątkowy wieczorek? Ja właśnie wygrzewam się na sofie przy palącym się kominku. Popijając zieloną herbatkę o smaku Strawberry cupcake<3 czytam nowy Twój Styl, przywieziony z Polski przez przyjaciół. W tle leci moja ukochana radiowa trójeczka (zakochany)(muzyka) Taki ot, perfekcyjny wieczór. 

Fantastyczne zakończenie cudownego dnia. Chciałam się z Wami podzielić moją dzisiejszą radością :) Otóż waga pokazała mi dziś 78,0 kg, co oznacza że moje BMI wynosi 24,9 czyli...OD DZIŚ OFICJALNIE NIE MAM NADWAGI :D co za uczucie!

Warto było! Dwa i pół miesiąca dietkowania z vitalią i 11 kg poszło sobie precz. Przede mną co prawda jeszcze drugie tyle plus dwa ;) ale mam ogromną motywację teraz 8) i jestem z siebie bardzo dumna, nie ukrywam. 

<3 VITALIA

Wracam teraz do mojego rozkosznego byczenia się, a Wam wszystkim życzę cudownego weekendu, niesłabnącej motywacji i oszałamiających spadków!

14 listopada 2014 , Komentarze (4)

Witajcie Kochane Vitalijki!

Dziś witam głownie Dziewczyny :) wpis będzie iście babski i żaden facet tego nie zrozumie! 

Powiem Wam szczerze, że zawsze jak czytałam u kogoś w pamiętniku, że tłumaczy swoje podjadanie zbliżająca się @, myślałam że to ściema i całkiem niezły sposób na wytłumaczenie swojej słabości...TAAAAAKKKK! 

Dziś oficjalnie PRZEPRASZAM Was wszystkie! Cholerny, ŻARŁOCZNY PMS  dopadł i mnie. Nie, żebym wcześniej go nie miała. Oczywiście że był, ale przejawiał się głownie płaczem. Wzruszałam się do łez oglądając reklamę Pampersów. Poza tym zazwyczaj czuję zatrzymanie wody w organiźmie, a głownie w cycach ;) 

A w tym miesiącu...zaczęło się w środę. Pisałam Wam już o tym felernym dniu i chyba właśnie wtedy dotarło do mnie że to właśnie zbliżająca się @ Wczorajszy dzień był jeszcze gorszy. Nie zgrzeszyłam na całe szczęście, ale głownie dlatego, że pilnował mnie mąż. Obejrzeliśmy razem dwa filmy, a ja nawet przez sekundkę nie myślałam o niczym innym, niż czekolada... A jak już położyliśmy się spać to się poryczałam nad swoim marnym, babskim losem, uzależnionym od wahań hormonalnych. I myślę, że dopiero wtedy choć w 1% mąż zrozumiał o co chodzi, bo przytulił i powiedział, że jestem bardzo dzielna. Warto dodać, że dzień wcześniej dostałam od niego "zjebkę" za napad na lodówkę. Niech już więc przyjdzie ta @ ja bardzo proszę! 

Dziś spadek o pół kilograma...a miałam nadzieję że się uda ustrzelić dyszkę, ale się trzyma cholera i nie chce odpuścić! Ważne, że nawet te pół kg ruszyło, bo od trzech tygodni waga nie chciała nawet drgnąć. 

Ok, nie marudzę dłużej, uciekam do obowiązków.

WSZYSTKIM Wam, które macie PMS... Przytulam, przesyłam masę ciepła i...trzymajcie się dzielnie!

A WSZYSTKIM Wam, które jesteście już po...ZAZDROSZCZĘ! ;) i też przesyłam masę ciepła w te wietrzne dni :)

Trzymam kciuki nieprzerwanie za nas wszystkie!!!

Stay fit! ;)

12 listopada 2014 , Komentarze (12)

Hej Kochani moi wszyscy...

Cóż Wam mogę dziś napisać...jak w tytule ;( Od ostatniego czwartku byłam przykładową vitalijką i nawet okruszka jedzenia z poza diety nie dziubnęłam. Mężowi podawałam niedosmaczone obiadki i kazałam sobie przyprawiać na talerzu, bo nawet nie kosztowałem "jego" jedzenia. Aż do dziś... Od godziny 12:30 miałam "chcicę". Nie błam nawet głodna, tylko miałam ochotę na eksplozję smaku, coś słonego i dobrego. Przetrzymałam ten apetyt do 13:00 i stwierdziłam, że nie dam rady z tym dłużej walczyć. Postanowiłam więc że zrobię sobie grzanki z krewetkami w ramach podwieczorku, a obiad zjem odpowiednio pózniej i podwieczorku o 17 nie bede juz musiała jeść... I była to całkiem dobra decyzja, tylko że niestety źle się skończyła... Popłynęłam całkowicie :(;((szloch) po tych grzankach, zjadłam jeszcze dwie takie same tylko z dodatkowym serem żółtym, a potem jeszcze dwa ciastka, pół loda rożka i banana!! I teraz siedzę taka zemdlona i wkur..iona:< i nie wiem co dalej zrobić z tym dniem. Jako, że zjadlam tyle kalorii, pasowało by już nic dzisiaj nie wkładać do paszczy! Podczas całej diety dziś pierwszy raz aż tak popłynęłam...a ważenie już pojutrze...jeśli znowu będzie 79,9 to mnie trafi! Mam nadzieję, że Wy się trzymacie! 

2 listopada 2014 , Skomentuj

Witajcie Kochani!:)

Waga okazała się dla mnie wczoraj bardzo łaskawa, bo pokazała 79,8!!! Czyli dokładnie tyle, ile przed tygodniem!!! :D czyli siódemeczka zachowana :D jedziemy więc dalej, prosto do szósteczki. Jak o tym myślę to mam aż dreszcze! Znalazłam jeszcze dzisiaj kilka zdjęć z wakacji na których doskonale widać moje wspaniałe okrągłości :D Już nie mogę się doczekać jak je zestawię ze zdjęciami odchudzonej mnie (smiech)

Dzisiejszy zadumany dzień, dla mnie był dość zwyczajny, ponieważ mieszkam w Norwegii i święto w kościele Katolickim jest przełożone na jutro...cmentarza tez nie odwiedziłam, bo mój Kochany miał dzisiaj dyżur od 12:00 do 22:00 więc praktycznie cały dzień byłam sama. 

I tak przeleniuchowalabym pewnie ten dzień, stojąc na skraju depresji, gdyby nie myśl, żeby może zrobić jeden z treningów KFO :D i pewnie teraz pomyślicie ze vitalia mi płaci za wychwalanie jej wszystkich usług, ale niestety ;) tak nie jest :) ja po prostu staram się na maksa wykorzystać to, za co zapłaciłam :) i tak, zrobiłam dzisiaj cztery(!) treningi z KFO i totalnie zakochałam się w treningach rozciągających... Są bardzo lekkie do zrobienia i niesamowicie relaksujące :) zrobiłam wiec dwa takowe i jeszcze pilates i coś na spalanie :D i czułam się niesamowicie dobrze jak już było po wszystkim :D cóż mogę dodać, po prostu polecam! 

A jak już byłam taka dumna z siebie i poćwiczona to pobiegłam do skrzynki na listy, zobaczyć, czy nie czeka na mnie może jakaś miła niespodzianka...i zobaczcie jakie cudo znalazłam <3:*:D GlossyBox seria PopArt:

a w środeczku:

  • Pianka pod prysznic marki Rituals "Yogi Flow" - zapach typowo zimowy, mocny, słodki, kobiecy, seksowny...Dla mnie cudowny:D kojarzy mi się z perfumami DioraJ'adore L'or, które są moimi jednymi z dwóch ulubionych zimowych zapachów :)
  • Róż rozświetlający marki So Susan Cosmetics - w kolorze brzoskwiniowym, przepiękny!
  • Cień do powiek marki MakeUp Store w kolorze butelkowej zieleni - może nie na codzień, ale na pewno znajdzie u mnie zastosowanie
  • Kredka do oczu czarna automatyczna marki Lollipops Paris Make-Up - nieczęsto uzywam czarnej kredki do oczu, raczej eyeliner, ale pewnie i ona się przyda, a jak nie to dam komuś (dziewczyna)
  • I lakier do paznokci Nails INC w kolorze pomarańczowo-koralowym...tak o mi się podoba, ale powymyślam, połączę z innymi kolorami i będzie super, lakier zawsze się przyda ;)

Ok nie przynudzam dłużej ;) Niedziela zapowiada się pod znakiem gości, więc dla nich polędwiczka wieprzowa nadziewana serkiem pleśniowym, a dla mnie kurczaczek i krewetki...I kto ma lepsze żarełko, ja się pytam? (smiech)

Stay fit!

30 października 2014 , Komentarze (9)

Dzień dobry Kochani! :)

Bardzo dobry dla mnie 8) od rana siedzę i nadrabiam zadania motywacyjne vitalii. (kujon)Przeglądałam je do tej pory bardzo pobieżnie a dziś postanowiłam zabrać się za nie na poważnie  i tak od ósmej rano siedzę i wizualizuję, wypisuję na kartce, drukuję i wieszam na tablicy magnetycznej w kuchni, itp. :D i powiem szczerze, że jestem mega zmotywowana i w doskonałym humorze. Mam nadzieję, że tym wpisem zachęcę  jakiegoś leniuszka do zabrania się za te zadania, bo to naprawdę daje kopa :)

A tak (mniej więcej) wygląda teraz moja tablica ;)

Oczywiście to, co prywatne i osobiste pozasłaniałam, ale cele tygodniowe oraz plany nagród możecie zobaczyć, to żadna tajemnica ;)

Jutro ważenie, którego do tej pory bardzo się bałam, bo przerażała mnie wizja ponownej ósemki z przodu, ale po zrobieniu tych wszystkich zadań, myślę sobie, że to nie ma znaczenia, bo najważniejsze jest to, że od poniedziałku walczę bardzo dzielnie :) i daję z siebie naprawdę wszystko, żeby jutro znów ujrzeć upragnione siedem: w poniedziałek byłam na swingu, we wtorek i środę na basenie i w saunie, a dziś mam w planach siłownię :)chociaż spoglądając za okno widzę, że jest słonecznie, więc może po prostu wybiorę się na rowerek? Zobaczymy ;) 

I najważniejsze, do czego doszłam...jeżeli jutro na wadze będzie osiem, to nie zmienia faktu, że za tydzień powinno być już siedem, więc cel mi nie umyka, jego osiągniecie najwyżej przesunie się o siedem dni...Chyba nie warto się tym dołować ;)

Wizualizujecie sobie siebie takich odchudzonych czasami? :) ja dziś zaczęłam bardzo dokładnie widzieć siebie w skórzanej kurteczce i obcisłych spodniach...a nogi mam...do nieba...w tej wizualizacji (zakochany) bardzo miłe uczucie, polecam!

Lecę zrobić mój czwarty porządny trening w tym tygodniu :)

Miłego dnia Siłaczki i Siłacze :)

Stay fit!

28 października 2014 , Komentarze (4)

Hello! :)

Zważyłam się dziś...coś mnie podkusiło. I kur..ka jest 80,5 wiem, wiem, nie ma się co dziwić, po takim obżarstwie :PP Ale dzięki temu dostałam mega motywacji, żeby do piątku odzyskać siedem z przodu! Od wczoraj już jestem grzeczniutka :) Dziś wybieramy się na basen i rozmawialiśmy też o wyjeździe na narty w styczniu, więc muszę troszkę wzmocnić mięśnie nóg, żebym się nie połamała na stoku ;) zwłaszcza biorąc pod uwagę moje pozrywane kolanko. 

Dodatkowego kopa dodał mi wczoraj mąż, który zapytał mnie czy ja naprawdę myślę, że jestem w stanie dojść do wagi 70 kg...no myślałam, że utłukę! ;)Przecież ja mam ustawiony cel na 65! Cóż za wiara w żonkę! Ja mu jeszcze pokażę! :) Do roboty więc!

Następny cel: 77 kg a w nagrodę będą butki :D Ale nie śniegowce, których potrzebuję i tak czy owak muszę kupić, tylko eleganckie kozaczki, jeszcze do końca nie wiem jakie, ale na pewno będą czarne, bo czarnych akurat nie mam (nie wiem jak to się stało). Jak się w końcu zdecyduję lub zakupię takowe, to nie omieszkam się pochwalić. OK, lecę pomalutku pucować łazienkę.

Życzę wszystkim miłego dnia i wiecie,

Stay fit! :D

27 października 2014 , Komentarze (6)

Witajcie Kochani :)

Rocznicowe świętowanie przesunęło mi sę na cały weekend, nagrzeszyłam że hej, ale już pora się ogarnąć. Nasłuchałam się komplementów troszkę i chyba mi się zbyt miło zrobiło, skoro wrzuciłam na totalny luz. Ale dość tego! Nadal mam nadwagę i mam z czym walczyć, a wymarzona figura kryje się gdzieś za piętnastoma kilogramami. Przede mną więc jeszcze wiele wyrzeczeń, godzin treningów i silnej woli. Poza tym nie osiągnęłam jeszcze mojego największego celu: Nauczyć sie zdrowo i dietetycznie żyć. Do roboty więc! :)  wszystkim życzę miłego poniedziałku.

Stay fit! 

25 października 2014 , Komentarze (6)

Witajcie Kochani!

Przepraszam, że nic nie pisałam przez ponad miesiąc...kajam się (loser) Wszystko przez to że mam superową grupę wsparcia i jak już opowiem moim dziewczynom o swoich emocjach, to pisanie tutaj wydawało mi się powtarzaniem się. Ale, ale...stęskniłam się za pisaniem pamiętnika i już jakiś czas temu postanowiłam powrócić. A rocznicowy wpis wydaje mi się dobry na powrót z fotką :) Proszę mnie przygarnąć z powrotem (dziewczyna) A co się działo u mnie przez ostatnie tygodnie? Oczywiscie byłam grzeczniutka dietkowo, z jedną małą wpadką. Z ćwiczeniami...hmmm...jak to u mnie, raz lepiej, raz gorzej ;) ale staram się do nich mobilizować, chociaż zazwyczaj idzie jak po grudzie. Zapisałam się za to z mężem na kurs swingu i raz w tygodniu mam obowiązkowy trening, bo ten taniec jest w stanie wydusić ze mnie siódme poty :) And I love it! <3 Jak może ktoś z Was zauważył udało mi się dojść do siódemki z przodu! :D(puchar) Z czego baaardzo się oczywiście cieszę i jestem niesamowicie dumna z siebie :D widać różnicę moim zdaniem i powoli zaczynam wyglądać dobrze, zresztą sami oceńcie :)

Siódemkę z przodu ujrzałam po raz pierwszy wczoraj i był to ogólnie jeden z najcudowniejszych dni w tym roku, jako że wczoraj była tez moja piąta(!) rocznica ślubu :)(alkohol)<3:* Z tej okazji postanowiłam sobie dać oczywiście dyspensę dietkową, ale przygotowałam jedzonko myślę dość rozsądne kalorycznie. Na pierwszy rzut poszły małże z krewetkami w sosie śmietankowym (wiem, wiem...ale przecież nie piłam tego sosu litrami, tylko troszkę zjadłam) oto zdjątko mojej skromnej potrawy, jeszcze w garze 

Jako smakołyk zrobiłam mini zawijańce z łososiem i rukolą, ze szpinakiem i orzechami oraz z serkiem pleśniowym, orzechami i winogronami...omnomnomnom:)

A teraz ja :D ROCZNICOWO

I jeszcze zdjęcia sylwetki, zrobione dzisiaj 

A jeszcze pod koniec wakacji prezentowałam się mniej więcej tak:PP

Niestety nie mam lepszego zdjęcia sylwetki z okresu kiedy ważyłam najwięcej, bo wtedy miałam taki sposób na siebie, że robiłam zdjęcia tylko twarzy a inne obcinałam lub kasowałam, dobrze, że to się ostało. Mam dobre zdjęcia z okresu jak ważyłam 85kg ale z nimi zrobię porównanie jak dojdę do 75 :)Ja już widzę różnicę i nie mogę się doczekać co będzie jak dojdę do szóstki z przodu...:D

OK, lecę poalutku, bo dziś jeszcze kolejna kolacja rocznicowa, ale jutro...WRACAM DO ŚCISŁEJ DIETKI!!!

Miłego weekendu wszystkim zyczę!

Stay fit!

20 września 2014 , Komentarze (3)

Witajcie Moi drodzy :)

Dawno już nie pisałam, pewnie z tydzień, pomyślałam więc, że warto by wysmażyć jakąś małą notkę :) 

Tydzień zleciał mi bardzo miło, poznawałam nowe smaki Vitalii, jak makaron z sosem beszamelowym i pomarańczą, czy spożyte przed chwilką naleśniki z kukurydzą i cebulą. Byłam też na rowerku z mężem dwa razy, już nie z takim imponującym wynikiem, jak ostatnio, ale jednak staram się pozostać w ruchu. W związku z tym że cały tydzień byłam taka dzielna w piątek odebrałam wygraną w postaci -1,2kg oraz -7 cm w obwodach (puchar) 

A że taka wygrana wymaga jeszcze jeszcze jednej nagrody, postanowiłam spędzić dzisiejszy dzień na oddawaniu się rozkoszy domowego SPA :D :) :D i I tak od rana namiętnie złuszczam naskórek, nawilżam, oczyszczam, masuję, kremuję, itd. dopieściłam swoje włoski, cerę, stopy, a na pazurkach zawitała czerwień :) i czuję się Booooooskoooo! 

Dalsza część dnia pewnie też upłynie pod znakiem lenistwa i hedonii, zasłużyłam :) oczywiście dietki przestrzegam :)

Pięknego weekendu wszystkim życzę!