Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

19-letnia maturzystka. Umysł typowo ścisły. Włosy długie, blond. Mieszanka polsko-ukraińsko-rosyj
skiej
krwi.Oddałabym naprawdę wiele za bilet w podróż dookoła świata. Marzy mi się życie na walizkach i medyczne wykształcenie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 27348
Komentarzy: 145
Założony: 26 marca 2014
Ostatni wpis: 4 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Miya.27

kobieta, 29 lat,

173 cm, 68.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lipca 2014 , Komentarze (2)

Dotarłam wczoraj o 4 rano i padłam. Jest ok. Mieszkanie jest ekstra,mój pokój większy niż w Polsce. Landlord bardzo w porządku, ale.... podrywa mnie co mi się nie podoba... Wczoraj wzięłam sobie wolny dzień na regeneracje sił a dziś już jadę walczyć o swoje. Nie ogarniam (jeszcze) metra ale nie mam wyjścia muszę się nauczyć. Dziś muszę kupić kartę do telefonu, wydrukować CVs, umówić się na rozmowę w sprawie national insurance number a potem muszę zacząć polowanie. Nie boję się, ale mimo wszystko stresuje się. Dopiero do mnie dociera na co się zdecydowałam. Ale nie żałuję. 

Z tego wszystkiego mało ostatnio jadłam, wczoraj np tylko owsianke rano i rybe pod wieczór, nie mam apetytu. Dziś zjadłam znów owsiankę, choć super głodna nie byłam.. 
Czuję, że tu schudnę. Oby;) Ale wagi nie mam, ale w sunie może to i dobrze, niech odbicie w lustrze będzie odnośnikiem.;)

Teraz lecę, muszę się ogarnąć i lecieć na miasto. Przeraża mnie ogrom tego miasta..

Trzymajcie się:*

26 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Uff. Dziś oficjalnie zakończyłam wszelkie formalności. I ...jednak będzie to Londyn. To chyba karma. Ogłoszenie pewnego Anglika spadło mi z nieba. Będę mieszkać w spokojnej dzielnicy, dzieląc mieszkanie z tylko 1 osobą i mieszkając stosunkowo niedaleko centrum :) Jestem przeszczęśliwa, ale i bardzo się boję. Jednak póki co baaaaaardzo dobrze się dogaduje z moim właścicielem mieszkania. Na tyle dobrze, iż mam wrażenie że nie będziemy tylko wspóllokatorami lecz bardzo dobrymi znajomymi, moze przyjaciółmi kiedyś? ;) 

Dziś załatwiłam sobie transport, niestety busem. Bardzo nie chciałam jechać busem, bo będzie to trwało ponad 20 h ale przeważylo to , że bus zawiezie mnie spod domu w Polsce pod dom w Londynie, do tego mogę zabrać az 120 kg bagażu!!! Oczywiście tyle nie zabiorę, ale jadąc busem mogę zabrać jedzenie, żeby nie musieć wydawać na nie kasy na początku przynajmniej. 

Została mi już tylko jutrzejsza wizyta u ginekologa, odebranie wyników matur , spakowanie się , wizyta u fryzjera i bye bye Poland.. 

Dieta ok! Ruszam się sporo, biegam,rower,a ostatnio jeżdzę do lasu na jagody. Polecam, 100x lepsze niż przysiady, zakwasy gwarantowane;) 

Dlatego waga moja spada, powoli ale spada, na dzień dzisiejszy 68.8kg . Oby się oddalać od tej 70 coraz bardziej ;D

Pozdrawiam!!

16 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Witajcie. 
Ja tylko krótka aktualizacja wagi: 69,6kg. Ale tak naprawdę dopiero od tygodnia, tak jak wspomniałam zaczęła spadać, przypuszczam że tydzień temu ważyłam jakieś 72,5kg dlatego uważam to za sukces. Dziś jadłam pierogi z truskawkami, pycha! Dlatego chwilkę odczekam i pójdę na rower a wieczorkiem jeszcze bieganie zaliczę, z kolacji zrezygnuję albo zjem coś lekkiego. 

Co do wyjazdu do UK przekonałście mnie. Jadę sama. Twój komentarz doomynyka w dużej zmierze się do tego przyczynił. A jesteś o tyle wiarygodna, bo sama jesteś przykłądem swoich słów, także to nie jest tylko gadanie:). Dlatego bardzo Ci dziękuję. Domyślam się, że na początku nie będzie łatwo, ale myślę sobie że z każdym dniem będzie lepiej, każdego dnia będę się czuła pewniej i każdy dzień z pewnością czegoś mnie nauczy. A jak przetrwam i mi się uda, to co potem mnie powstrzyma? Nic, bo będę wszystko zawdzięczać sobie i ze wszystkim dam radę sobie SAMA. 

I już bym najchętniej jechała do tej Anglii, ale jedyna rzecz która mnie tu trzyma to ... lekarze, a dokładnie dwie wizyty u dermatologa i u ginekologa. Dermatologa będę miała 4 lipca,  a ginekologa? No właśnie wciąż nie wiem. Jak zwykle nie mogę się dodzwonić do tego Pana doktora, do którego już tak dawno chciałam pójść, ale nie mogę czekać dlatego zadzwoniłam do jego żony, także Pani ginekolog. A ta kazała mi zadzwonić za tydzień, bo mogę się z nią umawiać tylko w poniedziałki i czwartki, ale tylko do 13, a jak dzwoniłam to była 15. :((( I znów się wszystko przeciąąąąga. Ale nie mam wyjścia, ehhhhhh 

Tak poza tym, to zrobiłam sobie zdjęcia sylwetki, bez rewelacji, ale pomyślałam że Wam pokażę. Następnym razem postaram się dodać całą sylwetkę, ale robiąc te zdjęcia nie myślałam o tym, że je tu dodam. 

 Here u go:

Na aplikacji w telefonie w aplikacji ,twoja waga' spisałam sobie mój wzrost czyli 173 cm i 70 kg i oto jakie wyniki uzyskałam:

BMI niby w normie, ok, ale ciekawa jest wyliczona waga idelana. Właściwie to wydaje mi się , że dobrze wyliczyli. Gdy ważyłam 61,5 czy naewt 62kg to czułam się mega dobrze. I jak to ponownie nastąpi to będę się cieszyć, wiadomo, jednak to moje małe marzenie zobaczenia ,5' z przodu jest takie kuszące... 


Eh, znów się rozgadałam. Typowa baba ze mnie. Zostawiam Wam jakieś jedzenie moje i uciekam na rower! 

Oto śniadanka, bo to mój ulubiony posiłek do którego zasiadam jak Królowa, musi być zawsze owocowe (nalepiej), kolorowe i musi ładnie wyglądać. 

Powyzej dzisiejsze sniadanko. Owsianka jagodowo-borowkowo-truskawkowe + świeży sok

Poniżej to już nie owsianka, tylko wiejski, prawdziwy twaróg zmiksowany z miodem i jagodami (które zebrałam ostatnio w lesie) + borówki i jagody na górze.

Trzymacie się cieplutko! ;)

 

13 czerwca 2014 , Komentarze (5)

Hej!

Długo mnie nie było, ale strasznie zalatana byłam. Na początku jeżdziłam na wieś do babci z pomocą w ogródku,sianiu,plewieniu i tak od rana do wieczora i potem na nic nie miałam czasu. Potem zajęłam się organizacją mojego wyjazdu do Anglii za 2 tygodnie, bo trochę mi się pokomplikowało to wszystko. Wszystko było zaplanowane,lot, pokój zarezerwowany (dwuosobowy) bo planowałyśmy ten wyjazd wraz z koleżanką, a ta parę dni temu ta oświadczyła mi , że jednak nie jedzie. Myślałam, że ją uduszę na miejscu. Wystawiła mnie zupełnie. Załamałam się trochę ale wszystko musiałam zacząć załątwiać od nowa. Niestety ceny pokojów w Londynie sprawiły, że najpierw zamieszkam w miejscowości oddalonej o 40 km od Londynu i tam pracując przez 2 miesiące odłożę pieniądze i przeniosę się we wrześniu do Londynu. Mam nadzieję, że to wypali. Co więcej, w tej miejscowości jeszcze pracy nie mam, ale kobieta u której będę wynajmować pokój powiedziała mi że z moim angielskim bez problemu znajdę pracę jako kelnerka, z czego się ogromnie cieszę,bo na tym stanowisku najbardziej by mi zależało. Nie zmienia to jednak faktu, że trochę się boję, w końcu jadę tam sama. Co prawda jedna moja koleżanka wyraziła chęć wyjazdu ze mną, ale teraz ja już te moje ,,chętne koleżanki'' trzymam na dystans i zakładam, ze i tak nie pojdzie. Bo jak tak to tyyyyyyyle gadania, przychodzi co do czego to jednak nie chcą...  Ta lekcja nauczyła mnie jednak, że jeśli umiesz liczyć to licz na siebie. 

Co do diety to nie przytyłam. Ale też nie dużo schudłam. U babci jak pracowałam to byłam tak głodna, że jadłam to co zrobiła babcia, do tego jakieś grille, ciastka :( Nie umiałam sobie z tym poradzić tam, nigdy nie potrafię gdy tam jestem. 

Później już pilnowałam co jem, ale nie chudłam. Przez długi czas nie mogłam zrozumieć dlaczego, skoro jem zdrowo i nie obżeram się. Ale znalazłam winowację ... TRUSKAWKI. Nie wiem czemu, ale nie traktowałam ich jak posiłek. Odkąd się pojawiły regularnie kupowałam 1-1,5kg i je w ciągu dnia zjadałam. Teraz już się ogarnęłam i od jakiegoś tygodnia jem normalne posiłki, zdrowe, i to do nich włączam po pare truskawek, lub jem te truskawki jako np kolację. To moje ulubione owoce, tak ciężko mi ich.. nie jeść. Ale ta droga już mi odpowiada, czuję że schudłam, to się czuje mimo że się nie zważyłam jeszcze. Nie liczę kalorii, jem racjonalne porcje, jem lżejsze kolacje i staram się nie jeść bardzo późno. I to jest chyba mój sposób. Najlepszy dla mojego organizmu, ponieważ pozwalam sobie na zjedzenie 3 ciastek czy loda gdy mam naprawdę ochotę ( a nie gdy mi się wydaje, że mam) i to sprawia że nie myślę o jedzeniu :) 

Co do sportu to jest cały czas obecny. Odkąd się skończyły matury to cały czas, jakieś 4x tyg jeżdzę rowerem, jak nie więcej, staram się biegać jak tylko jest okazja, ćwiczę 8 minutówki, Mel B, i inne z youtube ale nie ćwiczę Chodakowskiej , jak planowałam. Chyba nie do końca jednak się przekonałam. 

OKKKK kończę, za dużo pisania. 

Mam nadzieję, że macie się dobrze i dajecie rade :-) 

A tu mój przykładowy obiad - razowy makaron z sosem pomidorowym składającym się z ze smażonych pomidorów z dodatkiem cebuli i czosnku. YUMMY! 

22 maja 2014 , Komentarze (10)

To dopiero 2 dzień wakacji a ja już tyle zdążyłam zrobić. Po krótkim (każdy jednak był zmęczony psychicznie)świętowaniu we wtorek, przyszedł czas na zajęcie się wszystkim tym na co nie miałam czasu przed maturą. I tak o to w środę wysprzątałam sobie całe biurko, i zrobiłam mini toaletkę. Walnęłam sobie też 30km na rowerze,w tych upałach,a co tam;) Co to teraz dla mnie :P Potem wpadłam na pomysł, że pójdę do fryzjera wreszcie ściąć sobie włosy i tak też zrobiłam. Ile lżej i wygodniej. I włosy takie zdrowe. Z 12 cm poleciało i w ogóle nie żałuję...

Jedzeniowo jem wzorowo, za to pije hektolitry wody z limonką/innymi owocami + miętą. W takie upały średnio chce mi się jeść, więc dużo też nie jem. I mam ogromną ochotę na owoce,owoce,owoce.. Na szczęście teraz z czasem będzie ich coraz więcej;) 

Dziś natomiast posprzątałam sobie pokój. Muszę jeszcze przeselekcjonować wszystkie książki i pozbyć się NARESZCIE tych niepotrzebnych. Ahh jakie życie piękne teraz mam;) 

Dziś też rano po raz pierwszy w życiu włączyłam sobie ćwiczenia z Panią Ewą Chodakowską, jako że nie dałam rady wstać żeby pobiegać, tak jak zamierzałam. Włączyłam SKALPEL, po 10 minutach zatrzymałam bo już mi tak ciężko było. Słabiak,wiem. Ale te 2,5tyg przerwy od siłowni i sportu wystarczy, by znów zaczynać z kondycją od 0. Wielokrotnie się o tym przekonałam. Ale nie poddałam się z tym SKALPELEM, gdy już chciałam wyłączyć to pomyślałam - przecież teraz mam czas, co to 30min, nie ma wymówek. I wróciłam do ćwiczeń.  Ćwiczyłam do samego końca, choć nie dałam rady robić tyle powtórzeń na kilka ćwiczeń co Ewa. Ale po wszystkim ciekło ze mnie strasznie i pobiegłam wziąć prysznic. Ogólnie ćwiczenia są OK, pracują wszystkie części ciała. Postanowiłam, że będę z E.CH ćwiczyć 3x w tygodniu, testując jej różne programy. Czas pokaże czy się polubimy na dłużej;)

Dziś też zrobiłam sobie domowe SPA: pedicure,manicure,maseczki,kremy ah jak przyjemnie!  A potem poszłam do koleżanki poleżeć, poopalać się w jej ogródku :) 

BARDZO brakowało mi takich dni dla mnie. Korzystam póki mogę bo już od czerwca nie będzie tak kolorowo. 

Pozdrawiam :)..............

........i wstawiam parę zdjęć jedzenia, dodając codzienne fotomenu czułam się zobowiązana, a nie chce tak. Zostanę dlatego przy takiej formie jak dzisiaj. 


  • Zapiekanka z ziemniaków,pomidorów, cukini i mozarelli

  • OTO COŚ PYSZNEGO: brokuł, pierś z kurczaka,feta,suszone pomidory + sos czosnkowy na bazie jogurtu i odrobiny majonezu (jako że dla całej rodziny robiłam)

A tu już z sosem: 

Trzymajcie się do napisania!!!:**


20 maja 2014 , Komentarze (5)

Było dobrze, wiedziałam doskonale o czym mam mówić. Tak jak przypuszczałam, w ogóle nie zajarzałam do planu wypowiedzi. Pytania dostałam różne, panie z komsji bardzo skutecznie próbowały mi kłaść kłody pod nogi. W pewnym momencie już nie mogłam wytrzymać jak kobieta zadawała pytanie przez pół godziny i przerwałam jej mówiąc ,,W porządku proszę Pani, rozumiem Panią, chcę odpowiedzieć'' na co Pani stwierdziła: ,, Ale Ty jeszcze nie wiesz o co ja chcę zapytać'' Ja już lekko poirytowana: ,, Doskonale wiem co Pani ma na myśli, niech mi Pani pozwoli odpowiedzieć wreszcie'' Myślałam, że trochę sobie tym zachowaniem nagrabiłam, ale najwyraźniej spodobała się jej moja bojowa postawa. Jak weszłam po wynik to aż krzyknęłam takie wielkie ,,COOOOO?!?!?! Jak to możliwe?!?!?!" Byłam w szoku, i jestem nadal. Warto było zrobić to samemu, teraz mam ogrooomną satysfakcję no i dwie setki na świadectwie mat! :) 

Teraz się zastanawiam czy faktycznie byłam w dobrej klasie hahaha

polski i ang ustne 100%, jestem zadowlona z pisemnego pol i ang i ang roz, a tymczasem po profilu medycznym biologią a zwłaszcza chemią jestem zawiedziona. Może ja na jakieś humanistyczne studia się nadaje? :D Nie no,rozwazam studia językowe ale to jako drugi kierunek. Teraz jednak skupiam się na odpoczynku, już nic nade mną nie wisi. A za pare tygodni wracam do nauki. Dziś jednak odpuszczam wszystko. Idziemy ze znajomymi świętować !!!!! :D Dziś się bawię!!!! CO za fantastyczne uczucie!!!!!!



WAKACJE OFICJALNIE ROZPOCZĘTE

Jutro Was poodwiedzam, wreszcie będzie czas!!!! 

20 maja 2014 , Komentarze (7)

Takie prawa maturzysty;))))) Can't believe it. Toż to się tak ciągnie w nieskończoność, że aż nie potrafię uwierzyć że już za parę godzin się skończy. I nawet dni nie będę rozróżniać, godzin haha ... 

Dziś o 15:30 trzymajcie kciuki, po raz ostatni! Prezentacje rozumiem,w końcu pisałam sama. Jak sama sobie przedstawiałam ją przed sobą, to nawet jak o czymś zapomniałam to wiedziałam o czym chcę mówić bbo przecież sama to rozplanowałam. I w ogóle niepotrzebny mi plan wypowiedzi. Także nie stresuję się już tak bardzo jak wcześniej. Będzie dobrze ;-) Moja praca całkiem mi się nawet podoba. 

Waga: 70.3kg już od jutra ćwiczenia,bieganie,sport,pielęgnacja - ŻYĆ NIE UMIERAĆ!!! :)))) 

    18 maja 2014 , Komentarze (7)

    Po jaką cholerę ja sprawdzałam te odpowiedzi z chemii ja się pytam?!?! 
    Rany boskie, jestem zażenowana swoją maturą z chemii. Najlepsze jest to, że w wielu zadaniach mam błędy (=najczęściej 0pkt), których byłam pewna ze mam dobrze. I to w tych całkiem prostych. Jestem bardzo zdenerwowana, wyszło mi że będę miała +/- 60%, co jest dla mnie porażką matur....... podczas ja potrzebuję  min 85% !!!!! Myślałam, że matura z matematyki mnie zdenerwowała, ale po wyjściu z sali po chemii wtedy zrozumiałam co znaczy prawdziwa złość. Powiem Wam,że na tyle się zdenerwowałam że wróciłam do domu i co zrobiłam? Zaczęłam robić zadania z chemii, jak szalona. W następnym roku się nie dam, myślałam że zrobię przerwę od nauki, ale ja chyba tak naprawdę nie chcę robić przerwy, czuję że każdy dzień się liczy od teraz. To tyle na temat tego przedmiotu. Mam nadzieję, że przez długi czas nie wrócę do tego tematu, gdyż w 1 sekunde mi humor ucieka.. 

    Druga sprawa - polski ustny. Mam we wtorek o 15:30, prezentacje mam, ale dziś ją troszeczkę jeszcze skrócę. Pisałam ją sama i niby powinno być mi łatwo się jej nauczyć. <Niestety mam taki temat, którego przynajmniej w połowie muszę się nauczyć, bo przedstawiam wiedzę czysto teoretyczną, temat językowy> Kompletnie nie wiem jak tego dokonam. Boję się też stresu, jak ja będę w stanie mówić przez 15 minut?!?! Już bym miała wakacje, a tu jeszcze ta matura nade mną wisi i mi komplikuje życie tak szczerze, dlaczego to zaraz wyjaśnię. 

    Nadchodzący tydzień będzie szalony. Jutro muszę iść do sanepidu, bo muszę się spiąć i wyrobić tą książeczkę zdrowia, niezbędną do wielu miejsc pracy. W następnej kolejności muszę znaleźć pracę ostateczną, bo muszę zarobić pieniądze w czerwcu bo muszę opłacić ratę za pokój w Londynie i depozyt, na miesiąc z góry, a wolałabym nie brać od rodziców. Jest niestety tyle ofert pracy, ale oczywiście wszystkie na cały sezon. Znalazłam jednak jedną super ofertę sprzedawcy na kiermaszu książek nad morzem w czerwcu, już miałam dzwonić ale okazalo się że obowiązkowe szkolenie odbywa się w Krakowie.. A ja z pólnocy Polski. Dlatego odpuściłam. Zobaczymy co z tego wyjdzie, już bym się tak tym fest zajęła ale ta matura krąży po mojej głowie, bo przecież muszę się na niej skupić... 

    Myślałam, że po maturze będzie tak ,,spokojnie i radośnie'', jednak owszem stres powoli schodzi, ale przychodzi kolejny związany z tym ,,dorosłym '' życiem. Przeraża mnie to, ale trzeba się z tym uporać bo nikt tego za mnie nie zrobi. 

    Tak jak mówiłam też, wróciłam na dobre tory jezdeniowe. Nie przytyłam podczas matur, ale wazę te 70 kg :/ Właściwie to podczas matur jadłam mało, ale duże porcje i nieregularnie. Dziś już ładnie wstałam, zjadłam owsiankę, mam w planach pobiegać ale zobaczymy jak się dzień ułoży. 

    Trochę się rozpisałam , dlatgo uciekam do prezentacji. 

    Pozdrawiam

    14 maja 2014 , Komentarze (6)

    Niestety po biologii rozszerzonej już wiem, że czeka mnie poprawka w następnym roku. Nie poszło mi źle ( choć to się okaże w czerwcu), ale już jestem pewna że tyle na ile napisałam nie wystarczy na stome..:/ Na szczęście jestem zdeterminowana i wiem, że poprawię bo przecież uczyć się przez cały rok tylko 2-óch przedmiotów (jeśli będę musiała chemię też poprawiać) to inaczej niż uczyć się 2-óch + reszty obowiązkowych i dodatkowych. 

    Dziś miałam angielski ustny. Tu nie mam nic sobie do zarzucenia, bo 100% ;-) Ale to akurat moja mocna strona, więc liczyłam na to tak szczerze mówiąc. 

    Została mi w piątek chemia, i we wtorek ustny polski. 

    Mam serdecznie dość matur. Wiem, że przecież nie chodzę do szkoły, ale ta świadomość która wisi nade mną , mówiąc że jeszcze chemia, i jeszcze polski ... jest stresująca. Psychicznie jestem zmęczona. I nie tylko ja. Rany, po polskim pójdę na imprezę a po tej imprezie przeleżę 2 dni nic nie robiąc. WAKACJE I AM WAITING!!!!!!!! 

    No nic, pogodziłam się z myślą że czeka mnie poprawka za rok, ale mam olbrzymią motywację i dam radę. Zarobię pieniądze w Londynie, za które potem będę opłacać korki , bo planuję już że będę chodzić 2 x w tyg na biologię i chemię jak będzie trzeba. Rok w całym życiu może zmienić wiele, a jednocześnie to taki mały ułamek całego życia. 

    Dam radę. Już w głowie mam nawet plan nauki, muszę go jeszcez przelać na papier. :D 

    No cóż, do zobaczenia po polskim , tak przypuszczam. :-) Tylko 2 exams left!!! AWESOME!!!! 

    8 maja 2014 , Komentarze (3)

    Uwierzycie, że wyjechałam z domu o 13:20 a wróciłam o 18:20?! 5 h tak... dokładnie tyle zajęła ,,cała'' matura z ang rozszerzonego.

    I część skończyłam na 1h przed. Jestem bardzo bardzo zadowolona z mojego opowiadania, nawet bardziej niż z listu na podstawie  (smiech) 

    A jako że skończyłam 1h przed to musiałam czekać ponad 1,5h na następną część , bo jest 30min przerwa pomiędzy. 

    II część poszła mi nieźle, ale też nie tak jakbym chciała. Było to strasznie męczące, to czytanie zwłaszcza. Bo oprócz czytania trzeba tam główkować,  to nie tylko na znajomość angielskiego jest matura, a na inteligencje i bystre oko również. 

    Druga część u nas przez jakieś problemy techniczne rozpoczęła się o 17 zamiast o 16:30. Wszyscy byli strasznie zmęczeni. Niektórzy mieli na tyle dość, że rezygnowali po listeningu, bo najzwyczajniej nie mieli już siły siedzieć na tej sali. Ja jakoś wytrwałam i nie żałuję. 

    Śmieszne jest to,że I część skończyłam na 1h przed, a drugą ledwo co zdążyłam zakodować. Dosłownie, wraz z końcem. Czas powinien być odwrotny. I część zdecydowanie powinna trwać krócej, a II te 120 min. 

    Po sprawdzeniu odpowiedzi jestem zaskoczona. Myślałam, że gorzej mi poszło. Wyliczyłam ok 80% stawiając sobie te 16 punktów na 18 z opowiadania. Bo nieskromnie mówiąc, nie wiem do czego mieliby się przyczepić, ale wolałam i tak zaniżyć. 

    Dlatego jestem zadowolona z tej matury po sprawdzeniu wyników. Tymbardziej,że podchodziłam do niej z marszu beż żadnego przygotowania. :D Czuję się jak boss!! :D

    Co więcej cieszy mnie to,że w Anglii jest uniwersytet, na którym liczy się polska matura w takim stopniu, iż jeśli się ma powyżej 75% z ang roz to nie trzeba robić certyfikatu na studia. To mnie uszczęśliwia najbardziej. A skoro jest na tamtym uni to mam nadzieję, że znajdzie się też parę innych na których ta matura się liczy ;-) 

    PS co do ang podstawy to niestety przez nieuwagę zgubiłam 1 punkt. :/ Więc już na pewno nie będzie 100% które tak chciałam mieć. Jakieś fatum. Na próbnej 99%, 98% ale tej setki niestety nie doczekam ... ;-( 

    I tak jak wróciłam zupełnie wymęczona psychicznie po 18, poszłam z koleżankami na piwo, wyluzować się, i pogadać. Teraz jest 1 a ja szczęśliwie wróciłam do domu i idę spać. Dobry dzień to był dla mnie :) Oby tak było w poniedziałek na biologii i w piątek na chemii!!!! Będę zdawać relacje na bieżąco. 


    Dziękuję dziewczyny za wszystkie kciuki!! :-)))))) To miło z Waszej strony!! :)