Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam dosyć obiecania sobie, że schudnę i odkładania tego na później.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3647
Komentarzy: 16
Założony: 21 maja 2013
Ostatni wpis: 3 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
netka^^

kobieta, 30 lat, Łódź

165 cm, 98.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Jest! Ósemka z przodu! :D

Planowe ważenie mam dopiero jutro, ale rano popatrzyłam na wagę i stwierdziłam "aa, zobaczymy czy nie przytyłam" :p A tu proszę! 0,8 kg mniej.
Jeeju, jak to cieszy :D

Jeszcze gdybym zebrała się do ćwiczeń... Muszę pokonać swoje lenistwo wreszcie.!

27 listopada 2015 , Skomentuj

Tylko -0,2kg w tym tygodniu. 
Niby każdego tygodnia jest trochę na minusie, ale tylko trochę.
Wiem, wiem.. im wolniej, tym zdrowiej.
Było by lepiej, gdybym nie robiła sobie takich odstępstw od diety, jakie mi się zdarzają. A jakoś ostatnio zdarzają się dosyć często.
I tak, jak nie jadłam wcześniej fast-food'ów, tak teraz nie ma tygodnia, żebym nie zjadła czegoś niezdrowego.
Ale biorąc pod uwagę te odstępstwa, to dziwne, że i tak trochę chudnę. To pewnie dlatego, że zawsze po "wybrykach" wracam do lekkich, zdrowych posiłków. Zauważyłam, że faktycznie jadam lepiej (oprócz jedzenia w knajpach i restauracjach).
Więc nadal się nie poddam! Po upadku, trzeba wstać i iść dalej.(dziewczyna)
Nie odpuszczę tym razem. Za dużo czasu już straciłam, odkładając wszystko "na jutro".
Jutro nie nadchodzi nigdy. Jutro też będzie jutro.

16 listopada 2015 , Komentarze (3)

Ostatnie dni nie były dobre. Odejście od diety, brak ćwiczeń, stres i załamanie nerwowe.

Dziś starałam się już zjeść coś zdrowszego, coś z diety, chociaż nie mam na nic ochoty. 
Jestem psychicznie zmęczona stresem związanym ze studiami. Tym bardziej, że prowadzący zajęcia czasami też potrafią zmieszać kogoś z błotem. Nie wystarczy powiedzieć "pani wiedza nie jest wystarczająca, abym mógł to pani zaliczyć", tylko trzeba dokopać studentom: "jesteście na poziomie gimnazjum! nie macie szans na egzaminie! wyrzucą was z pracy po miesiącu, jeśli nie będziecie wiedzieć 'tej pierdoły, której zazwyczaj się nie definiuje, tylko rozumie w sposób domyślny, ale ja lubię udupiać was, więc o to pytam'"
WRRRRRRR!!! No po prostu następuje eksplozja złości, furii i zażenowania!
Skąd się biorą tacy ludzie, którzy tak bardzo lubią podkreślać swoją wyższość i większą władzę, poniżając innych...?!

Co do odchudzania-też mam załamanie. Odeszłam od diety, na nic nie mam ochoty. Nawet porządnych zakupów sobie nie zrobiłam. Wiem, że muszę się pozbierać, bo nie mogę patrzeć na swoje ciało.  Nie dość, że wszędzie wiszą mi fałdy tłuszczu, to jeszcze mam rozstępy na brzuchu, udach i ramionach. A 3/4 z moich ubrań jest na mnie za małe.
Mam dosyć swojego wyglądu, ale u mnie problemem jest to, że nie potrafię zrozumieć, że pewne efekty przychodzą z czasem, że potrzeba wytrwałości w dążeniu do celu. Tzn rozumiem to, ale brak mi właśnie tej wytrwałości.. Chciałabym mieć wszystko szybko. Akcja-reakcja. Nie lubię czekać na efekty, bo nigdy się ich nie doczekałam...
Nie wiem, jak mam wytrwać, ściśle trzymając się diety chociaż przez miesiąc...
Przekleństwo słomianego zapału...(szloch)

9 listopada 2015 , Skomentuj

Sobota: 
Trzymanie się diety 9/10
Niedziela:
Kompletne odejście od jadłospisu, ale myślę, że rodzinny obiad i kolacja u rodziców nie była tragiczna pod względem kalorycznym.
Poniedziałek:
za dużo, za dużo, za dużo stresu... za mało, za mało, za mało czasu.
ajjj... poniedziałki mnie wykończą. 
W sumie, dziś zjadłam niewiele. I kompletnie co innego, niż w jadłospisie. 
Jutro:
jadę do siostry, więc pewnie też zaliczę odejście od diety, ale chociaż psychicznie trochę odpocznę. Babskie pogaduchy i kilka %% zawsze pomaga ;)

Wracam w środę. A w czwartek będzie już tak, jak powinno. Dieta, ćwiczenia, pełna motywacja. :)

6 listopada 2015 , Skomentuj

Hahaha:D

sorrry :D

Ale na kolację zamiast kanapek z warzywami było... białe wino :D
Odwiedziła mnie przyjaciółka. No i tak wyszło, że wiadomo co było ;)
Ale żadnych wyrzutów sumienia. To nie jest tak wielki grzech.

A na liczniku, zamiast 93, rano było 91,8; więc i tak do przodu ;)

4 listopada 2015 , Komentarze (3)

Mam ochotę na coś słodkiego. Najlepiej jak by to było ciasto czekoladowe...

Ale... zaraz, zaraz... co się dzieje?! Przecież od kilku miesięcy nie miewam takich zachcianek. Nie to, żebym wcale słodyczy nie jadła-jadłam, ale sporadycznie. Jakieś ciastko, cukierek, kanka czekolady.. no dobra-czekoladzie nigdy nie potrafiłam się oprzeć, więc najczęściej pochłaniałam całą (często dzieląc się z mamą albo tatą).  :PP
A teraz taka zachciewajka... Może to świadomość, że jestem na diecie i wiem, że nie powinnam, tak działa? Albo to raczej przez te ciasta, których się naoglądałam w internecie (tort)
No to chyba znalazłam przyczynę. I mam za swoje. Po co przeglądałam przepisy na słodkości?! Zamiast wziąć się za pisanie sprawozdań... ahh ty niedobra.
Ale cóż.. lubię piec ciasta, tym bardziej że mój chłopak je uwielbia :)
Może w następnym tygodniu wyszukam przepis na coś słodkiego, ale małokalorycznego i upiekę, jak wrócę do domu :)

Jeśli chodzi o słodycze, to i tak jestem z siebie baaaaardzo, baardzo dumna!;)
Miałam w kilka razy w życiu okresy, brzydko mówiąc (ale łagodniej nie da się tego ująć), wpier****nia słodyczy na potęgę. Szłam do sklepu, kupowałam np. paczkę ciastek, czekoladę (najlepiej dużą Milkę), jakieś czipsy, i pochłaniałam wszystko w ciągu kilku godzin. Jak mi się zrobiło za słodko od ciastek-przegryzałam czipsami. Za słono? To czekoladka.
Albo kupowałam po 5 batonów, bo nie mogłam zdecydować się na jednego. Paranoja!
W domu też zawsze jest coś słodkiego. Kiedyś nie było dnia, kiedy bym nie "dosładzała" sobie popołudnia. Kiedy wyprowadziłam się do akademika, starałam się już nie ulegać różnorakim ulepom. Ale wracając do domu na weekendy, nie było opcji, żeby nie zjeść słodyczka, a nawet trzeba było nadrobić za cały tydzień. (dziwne, ale moja siostra ma tak samo-wracając do domu na weekend tylko chodzi po domu i szuka czegoś słodkiego).
Ja na szczęście jakoś to pokonałam, chociaż nie było łatwo. Postanowiłam, że chociaż i będę miała wielką ochotę, nie tknę nic słodkiego przez 2 tygodnie. Początkowo musiałam walczyć sama ze sobą, a także z moją mamą, która jest chyba już uzależniona od słodyczy, i zawsze po obiedzie wyciągała jakieś ciastka. Zdarzało się, że zaczynałam na nią krzyczeć, żeby przestała tyle tego jeść!:PP Początki były więc trudne, ale po kilkunastu dniach nawet nie pomyślałam żeby zjeść coś słodkiego, przechodziłam obojętnie obok klosza z ciastem, a jeśli już zjadłam coś słodkiego to w normalnych ilościach, a nie jak wcześniej-całe paczki. I utrzymuję taki stan do tej pory. Nie wyobrażam sobie teraz zjedzenia całej czekolady na raz! blee(wymiotuje) Już po kilku kostkach mnie mdli..(kreci)

Jako że nie mam ostatnio zbyt często takich zachcianek, to pozwalam sobie na pasek czekolady mlecznej (gorzka mnie nie zadowala:D); pod warunkiem, że zrobię dziś kolejny trening z KFO.(kujon)

3 listopada 2015 , Komentarze (6)

Nie mam pojęcia, czy pisanie tego pamiętnika ma jakiś sens. Może nikt tego nawet nie przeczyta (może to i lepiej ;)). ale może mnie to jakoś dodatkowo zmobilizuje do działania i większego zaangażowania...:)

Mam wykupiony 3-miesięczny abonament na dietę smacznie dopasowaną max (czy jak to się nazywa teraz). W pakiecie jest też plan treningowy, z którego, no wybaczcie, nie skorzystam. Sztangi, ciężarki, ławeczki... to nie dla mnie. W ogóle aktywność fizyczna u mnie leży (i to nawet dosłownie:D), ale chcąc ją 'podnieść', postanowiłam ćwiczyć z Chodakowską. Jednak zmieniłam zdanie, kiedy ogarnęłam, że na Vitalii jest Klub Fitness Online i zdecydowałam się tu na plan treningowy 'spalanie tkanki tłuszczowej'. (na Chodakowską będzie jeszcze czas później, a dostęp do KFO skończy się za 3 miesiące). Dodatkowo motywujące tu jest to, że mamy do wykonania gotowy plan, a jego postęp obrazuje nam specjalny pasek. 

To tak ogółem wstępu..
Natomiast dzisiejszy dzień wyglądał tak, że trudno było się podnieść z łóżka. Zjadłam szybko pół porcji zaplanowanego śniadania; na II śniadanie wzięłam tylko pomarańczkę, którą i tak zjadłam za późno. Wracając z zajęć zrobiłam zakupy, wyszukałam jakiś posiłek zawierający posiadane składniki i wyszło że moim obiadem były kanapki :p ale nie byle jakie, bo z twarożkiem, szynką, pomidorem, ogórkiem i ziołami prowansalskimi; a przyznam, że do tej pory byłam zbyt leniwa, żeby kłaść na chleb coś oprócz masła, wędliny i keczupu. Ale to się zmieni!! (swiety)

Lecę się uczyć, a jeśli skończę o rozsądnej porze, to może wpadnę jeszcze do KFO ;)
Pozdrowionka;)

2 listopada 2015 , Skomentuj

Dziś zaczynam dietę z Vitalią.

W sumie, to kolejny raz. Ale tym razem z większą motywacją. Tym razem na pewno się uda!
Jestem na 3. roku studiów. Przez dwa poprzednie lata przytyłam 10 kg. A przecież już zaczynając studia miałam nadwyżkę kilogramów. Dwa lata temu również wykupiłam dietę na Vitalii, schudłam może ze 3 kg,i z powrotem tyłam. Ale nie przez to, że dieta była źle ułożona, tylko przez moje lenistwo, brak zaangażowania, brak konsekwencji. Ajajjaj... tak, jestem z tych osób, które chcą osiągać sukcesy bez większego wysiłku. Może też dlatego, że życie mnie troszkę do tego przyzwyczaja. Nie powiem, że nie, ale mam takiego trochę życiowego farta. Ale niestety pora zrozumieć, że czasem trzeba dać coś od siebie, żeby otrzymać to, czego się pragnie.
Tak więc zaczynam po raz kolejny. Z lepszym nastawieniem, wiedząc, że wspiera mnie mój chłopak i siostra. Już nie będę się wstydziła powiedzieć komuś, kto próbuje namówić mnie na coś niezdrowego, że jestem na diecie i nie chcę jeść śmieci.. Zawsze miałam z tym problem. "powiem że się odchudzam, zacznie się śmiać, powie 'weź przestań, są grubsze od nas, szkoda życia na odchudzanie', a ja wtedy obrócę to w żart i tak zjem paczkę chipsów przegryzając czekoladą. Od teraz mówię otwarcie: odchudzam się, bo mam z czego. Nie ważne, że są grubsi ode mnie-ja nie mam zamiaru stać się za chwilę jeszcze grubszą dziewczyną, z zerową kondycją, bolącym kręgosłupem i ciągle malejącymi ubraniami.

DO ROBOTY! MAM NAD CZYM PRACOWAĆ ;)

8 października 2015 , Skomentuj

Dziś zrezygnowałam z windy.
Weszłam schodami.
Na 10. piętro.
Na 4. umarłam.
Ale nie poddałam się.
Ze sporą zadyszką i kołataniem serca dotarłam do celu.
Chyba muszę jeszcze to poćwiczyć.