Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1434
Komentarzy: 22
Założony: 2 maja 2013
Ostatni wpis: 3 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
spod_lampy

kobieta, 45 lat, Pruszków

175 cm, 115.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 stycznia 2015 , Komentarze (3)

dobra, nie czekałam do wieczora, bo by mnie po prostu lęk przed tymi okropnymi podskokami zeżarł i zrobiłam JM przed obiadem. Teraz to już nawet na gotowanie nie mam siły, idę do wanny :)

Hantle tylko do ćwiczeń: wyprost i zgięcie rąk prze sobą, nie podnoszenie. Zresztą, nawet bez hantli ledwie unoszę ręce nad głowę i przed siebie, więc to nie miałoby sensu. Bark boli, nie mam czasu na terapeutę, cztery artykuły do napisania na "za tydzień". Jezu, jaki mętlik.

Dobrze, że w zeszłoroczny sportowy biustonosz udało się upchnąć piersi, w przeciwnym razie cyckiem mogłabym podbić sobie oko ;D Ciekawe, kiedy pojawią się zakwasy w łydkach, pamiętam z zeszłych zmagań z JM dzień, w którym nie mogłam zejść po schodach, tak bolały :)

3 stycznia 2015 , Komentarze (4)

Ach, kiedy zaczynałam przygodę z grupą świetnych i znakomicie się dopingujących dziewczyn na Vitali, byłam przekonana, że rok później, a co dopiero półtora roku później, będę miała sylwetkę nawet jeśli nie szczupłą, to "normalną". 

Nie udało się. Z wielu przyczyn, które przeanalizowałam i mam nadzieję zapamiętać jako przestrogę na przyszłość. Łatwo jest wymówić się ważnymi sprawami, zabieganiem, a wystarczyły trzy (TRZY) miesiące, aby przybrać 15 kg. Dziś zmierzyłam swoje obwody, porównując je z ostatnimi, jakie zamieściłam na V... Straszne to trochę. Może będę na to patrzeć z politowaniem za rok, już odchudzona. Nie wiem. Nie zakładam, że muszę schudnąć do wakacji, ale cholernie miło byłoby jednak wysmuklić się na lato :-) 

Zaczęłam od ćwiczeń i rozsądnego ułożenia posiłków co 3-4 godziny. Nie ma podjadania. To nie obóz koncentracyjny, a ja nie umieram z głodu, żeby się rzucać na wszystko, co apetyczne i leży mi na drodze.Fakt, łatwo nie jest. Ale z takim nadbagażem na grzebiecie też nie mam lekko. Chcę schudnąć. Tym razem się uda.

Ćwiczenia od kilku dni: rano 20 min. na rowerku + brzuszki lub ćwiczenia na kręgosłup, ok. 10 min. Wczoraj wieczorem Jilian Michaels. Boję się dziś z nią ćwiczyć ;( Serio. Aż mnie coś blokuje na samą myśl o tych podskokach. Ćwiczenia wysiłkowe to świetna zabawa, lubię czuć napinające się mięśnie, ale cardio mnie zabija psychicznie. Zawsze byłam długodystansowcem w marszu, nie sprinterką. Nie znoszę biegać, skakać, ani machać rękami. Niemniej, nie znoszę też być taaaaaka wielka.

Zobaczę, czy dam radę choć spróbować callanetics.

11 maja 2013 , Komentarze (2)

Prawie wszystkie stawy mi trzeszczą i strzelają tak, że aż nabrałam ochoty na coś równie chrupiącego do przegryzienia :) Niestety eksperymenty z chipsami cukiniowymi nie doprowadziły do spodziewanego rezultatu. Czy kiedyś któraś z Was je przygotowywała? Robiłam według przepisów z kilku stron/blogów, ale wychodzą mi albo spalone na brąz, albo duszone. Te duszone są przynajmniej smaczne, niemniej chciałabym choć raz upiec sobie w piekarniku porcję chipsów z cukinii.
Nie wiem, co robię nie tak, kroję cukinię w plastry, lekko skrapiam oliwą z oliwek, posypuję solą ziołową i układam na papierze do pieczenia. Wkładam do piekarnika ustawionego wedle różnych porad od 100 stopni C, do 180 st.C. Piekę (też w zależności od źródła przepisu) od 30 min. do godziny, niekiedy przewracam w połowie pieczenia na drugą stronę.
Co robię  źle?

Pomożecie?! :)

10 maja 2013 , Komentarze (8)

Dziś króciutko, za to z obrazkami :-)
Zacznę od tego, że lubię smaczne jedzenie. Kocham potrawy podawane tak, że najadam się już samym patrzeniem na nie. Staram się teraz nie folgować wszystkim swoim zachciankom, a w zamian za to dopieszczać każdy posiłek. Jak do tej pory nie zbliżam się do zdjęć na niektórych blogach kulinarnych, które wystarczy odwiedzić, by przytyć kilka kilo ;-) ale i tak podoba mi się "nic" podane tak:

Oto przed Wami śniadanie (surówka z marchwi i jabłka)



oraz przekąska, czyli II śniadanie (pół awokado i pomarańcza). Swoją drogą słowo przekąska sugeruje drobinkę kulinarną i już samo w sobie wydaje się mieć właściwości odchudzające :)


7 maja 2013 , Komentarze (3)

Dziewczyny, dziękuję Wam bardzo za komentarze pod pierwszym wpisem. Cieszę się, że zdecydowałam się w końcu zapisać na forum Vitalii, oraz że Ania zaprosiła mnie do jednej z grup, ponieważ bycie tu naprawdę pomaga. Nie wiem czemu, ale jest łatwiej, nawet gdy - tak jak dziś - moje wyniki "tabelkowe" " nie będą imponujące. Podejrzewam, że Wy też macie podobne wrażenia.
Dzięki grupie wsparcia uświadamiam sobie, że nie zawsze wszystko muszę wykonać na 100%. Jeden dzień bez ćwiczeń nie oznacza, że mam z nich zrezygnować, bo zawiodłam. Podobnie ciasto w święta nie przekształci się w godzinę w dodatkową fałdkę na brzuchu, o ile nie dorzucę mu tuzina kolegów. Życie jest tak piekielnie kruche i czasami krótkie, nie powinno być w nim miejsca na stres, strach i nieomal terror zadawany samemu sobie.

Co do Chodakowskiej, to nie mając kontaktu z prasą i telewizją, nie wiedziałam o jej istnieniu. To ważne, gdyż w przeciwnym razie odrzuciłby mnie z marszu cały ten medialny szum wokół jej osoby, a tak bezboleśnie w ciągu kilku godzin przeszłam od obejrzenia zdjęć dziewczyn, które z nią ćwiczą, do samych filmików. Mnie jej sposób zachowania na filmach właśnie przyciągnął, bo lubię spokój. Nawet makijaż ma wykonywany przed nagraniami, żeby się nie świeciła. Rzecz gustu, niemniej końcowe słowa "jestem z ciebie dumna, dałaś radę" dziko mnie cieszą. Zdaję sobie sprawę, że większą rzeszę fanów ma Mel B, ale z nią ćwiczę tylko ramiona, bo jej nadmiar ekspresji trochę mnie przytłacza.

Ćwiczenia Skalpela sprawdzam na sobie i widzę tak wielkie zmiany, że chyba się od nich uzależnię. Po dwóch ćwiczeniach pojawiły mi się kolana, a same nogi bardzo się wzmocniły. Jestem naprawdę spora, więc dla osób postronnych takie drobiazgi będą niezauważalne, tymczasem ja czuję się, jakbym zdobyła Koronę Ziemi.

Zresztą, każdy dzień, kiedy się tak czujemy, jest wart tych wysiłków, które pochłania praca nad sobą. Obie macie rację, ta praca musi przynosić radość, w przeciwnym razie - tak sądzę - stałaby się kolejną oznaką naszej słabości.

4 maja 2013 , Komentarze (2)

    Dziwnie jest prowadzić coś w rodzaju pamiętnika publicznego. Choć w sumie pomysł nowy nie jest, w przedrewolucyjnej Francji nawet listy prywatne odczytywano w większym gronie, pokazywano je i chwalono się nimi. Nie znaczy to, ze chciałabym obnosić się z tymi wpisami przypiętymi do swetra...
Wpisy niekoniecznie będą regularne, ale zawsze szczere :) Osąd mocno krytyczny nie będzie mile widziany, za to motywujący oraz zawierający sugestie jak najbardziej.
Dlaczego krytyce mówię stanowcze nie?
Ponieważ dopiero wykaraskałam się z podłej sytuacji pełnej chlipania w poduszkę i obowiązków związanych z pogrzebami. Nie każdemu pomaga kopniak w pośladki  i okrzyk "musisz". Gdyż nie muszę, ale chcę. Oczywiście świetnie byłoby schudnąć w ciągu dnia i jeszcze obudzić się z cudownie gładką skórą, lecz cóż... może to potrwać ciut dłużej, a najważniejsze dla mnie jest, by efekt moich wysiłków utrzymał się już na zawsze. Na razie widzę OGROMNE efekty codziennych ćwiczeń z Chodakowską. Poranny Skalpel, chyba już dziesiąty, naprawdę działa. Na razie widzę to pewnie tylko ja, ale przynajmniej daje mi to pewność, że za trzy miesiące w końcu będę miała normalne nogi, bez tych wszystkich grudek, fałdek i księżycowych kraterów ;-) Może też będę potrafiła wykonać jedno ze strasznych ćwiczeń  - podniesienie się na palcach i opuszczenie tak, by biodra były na wysokości kolan - bez dyszenia jak parowóz. Ha, na pewno!