Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam na imię Maja, mam 21 lat. Moja największa miłość to literatura (umownie zaliczam do niej także historię i badania języka), więc w wolnych chwilach (a także w ramach studiów - studiuję filologię polską) czytam tony książek. Jestem uzależniona od kibicowskiej adrenaliny, zbieram pocztówki i marzę o dalekich podróżach.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1879
Komentarzy: 34
Założony: 10 czerwca 2015
Ostatni wpis: 26 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zolaviana

kobieta, 30 lat, Warszawa

170 cm, 78.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 sierpnia 2015 , Komentarze (6)

Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie. Orbitrek zdechł. Jestem wściekła z tego powodu, bo przyzwycziłam się do codziennych ćwiczeń na nim, widzę ich efekty i przede wszystkim nie mam czym ich zastąpić. Treningi cardio z Mel B, Chodakowską itp. to nie to samo, buty do biegania zostały w domu (boję się biegać w szmaciakach, zwłaszcza, że nigdy nie biegałam dalej niż na autobus), rower podobnie. Chyba będę musiała poświęcić więcej czasu na treningi siłowe i w miarę możliwości po prostu jak najwięcej się ruszać. Przyzwyczaiłam się do codziennych ćwiczeń (nie migam się nawet od tych na brzuch, a szczerze ich nienawidzę!) i nie chcę wypaść z rytmu, a poza tym odkąd zaczęłam ćwiczyć o wiele lepiej czuję się w swoim ciele. Głupio byłoby to zaprzepaścić.

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad tym, na ochudzeniu jakiej części ciała najbardziej mi zależy. Pierwsze co mi przyszło do głowy to brzuch. Wiadomo, płaski brzuch to coś pięknego. Po chwili zorientowałam się jednak, że wbrew logice bardziej zależy mi na wyglądzie... moich pośladków. Mam fioła na ich punkcie, nawet u innych kobiet. Dzisiaj dowiedziałam się o istnieniu niejakiej Jennifer Selters i... rany, zazdroszczę jej pupy. Zresztą same zobaczcie.

Idę poćwiczyć. Może za X lat będę tak wyglądać (błahahaha!)...

24 sierpnia 2015 , Komentarze (4)

Cześć! Pozdrawiam z Edynburga!

Wiem, że długo mnie tu nie było, ale mam niezłe wytłumaczenie (tja...). Od półtora miesiąca przebywam w Edynburgu, gdzie pracuję jako kelnerka. Oczywiście tylko tymczasowo, w październiku wracam na swoje ukochane studia. Jeśli chodzi o moją wagę, to niewiele mam do powiedzenia, ponieważ już od dawna się nie ważę. Właściwie nie wiem dlaczego, po prostu wolę unikać tej kłopotliwej sytuacji, choć wszystko wskazuje na to, ż nie będzie ona aż tak kłopotliwa, jak to sobie wyobrażam. Jak już wspomniałam, nie wiem, ile ważę, ale wiem, jak wyglądam. A wyglądam o wiele lepiej niż gdy rejestrowałem sięna Vitalii. Wszystko dzięki temu, że codzienne ćwiczenia weszły mi w nawyk, a dodatkowo odkryłam magiczne urządzenie, jakim jest orbitrek. Ćwiczę na nim od 30 do 60 minut dziennie i chcę ćwiczyć tak dalej, ale nasz sprzęt ledwo zipie i wątpię w to, czy długo będzie nam (mi) służyć, a poza tym w domu w Polsce nie mam takiego cudeńka, szkoda... Nie licząc orbitreka siódme poty wyciskam, ćwicząc z Mel B, ostatnio coraz częściej i coraz ciężej. Poza tym w pracy przez kilka godzin dziennie uprawiam bieg przez przeszkody z tacą. To też robi swoje. Z pracą wiąże się jeszcze jedna okoliczność sprzyjająca odchudzaniu - w czasie przerw mam zapewniony pełnowartościowy posiłek zastępujący mi obiad - posiłek, z którym zawsze miałam najwięcej problemów. Teraz mój obiad składa się z dwóch sałatek i miski zupy\kanapki. Kocham swoją kawiarnię za wspaniałe dania, które można w niej zjeść. Nie napiszę więcej o diecie, bo szkoda na to słów - mam bardzo słabą wolę...

I to by było na tyle w temacie mojej walki o lepszą sylwetkę. Żeby nie zarzucić Was informacjami, na tym skończę mój dzisiejszy wpis i czym prędzej wyruszę w wirtualną podróż po Waszych pamiętnikach. Miłego dnia! :)

Treningowy bilans dnia:

  • Orbitrek - 45 minut.
  • Mel B - brzuch, ABS (wybrane ćwiczenia).
  • Mel B - pośladki.
  • Wybrane ćwiczenia na nogi.
  • Wybrane ćwiczenia na biust i mięśnie Kegla

18 czerwca 2015 , Komentarze (4)

Dzisiaj pierwszy raz od rozpoczęcia odchudzania weszłam na wagę i zmierzyłam się. Chcecie poznać wyniki mojej pracy? Nie poznacie! Dlaczego? Dlatego, że zgubiłam karteczkę z moimi wymiarami i zapomniałam ustawić początkowy pomiar na Vitalii. Tak, wiem - jestem gapą. Ale dość samokrytyki. Fakt jest taki, że waga pokazała 79,4 kg. W swoich najgrubszych czasach ważyłam 82 kg, więc zrzuciłam prawie cztery kilogramy (od rozpoczęcia odchudzania prawie jeden). Jestem z tego powodu niesamowicie szczęśliwa, choć, przyznaję się, liczyłam na więcej. Waga jest jednak niemiłosierna i pokazała efekt nie-końca-trzymanej-diety. Cóż, trudno. W następny czwartek na pewno będzie lepiej! 

Z ćwiczeniami wciąż jestem za pan brat i wciąż znajduję nowe zestawy, które w przyszłości chciałabym wypróbować. Wciąż skupiam się przede wszystkim na nogach (jestem gruszko-klepsydrą), choć najwięcej kompleksów mam odnośnie do brzucha. Jutro chcę w końcu wybrać się na spacer z kijami, bo powoli zaczyna mi ich brakować. Tymczasem z niecierpliwością czekam na kolejny Dzień Prawdy i oczekuję lepszych wyników, tym razem (pomiar już ustawiony) także jeśli chodzi o ubytek centymetrów.

16 czerwca 2015 , Komentarze (3)

Cześć!

Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się dołączyć do wyzwania czerwiec/lipiec ze skakanką. Dzisiaj mija drugi dzień jego trwania, a ja nie mam żadnych problemów (problem = brak kondycji, brak chęci) z łączną realizacją jego założeń oraz założeń mojego planu treningowego. W ramach potwierdzenia moich słów zamieszczam poniżej listę moich dzisiejszych osiągnięć:

  •          300 skoków na skakance,
  •          350 brzuszków,
  •          Mel B - rozgrzewka,
  •         XHIT Daily - Sexy legs,
  •         Mel B - Abs,
  •         Mel B - pośladki,
  •         ćwiczenia na ramiona,
  •         Mel B - ćwiczenia rozciągające.

    Udaje mi się także dotrzymywać mojego postanowienia związanego z kucharzeniem. Jak dotąd moja codzienna dieta nie była zbyt urozmaicona, co oczywiście odbijało się na mojej figurze. Teraz wkładam sporo wysiłku w ustalenie mojego dziennego jadłospisu, ale nie chcę nikogo oszukiwać - nie jestem na prawdziwej diecie, tylko jestem rozważna. Nie chcę się zniechęcić, a chcę zmienić swój sposób odżywiania. Wczoraj przygotowałam na obiad makaron, o którym Wam pisałam, a dzisiaj shoarmę (oba przepisy pochodzą ze strony Vitalii i zostały zakwalifikowane jako „zdrowe”).

  Podsumowując, pomimo kilku wpadek uważam, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam dużo energii, moje ciało jest rozluźnione i mam coraz większą ochotę na coraz bardziej wymagające ćwiczenia (które jednak na razie sobie daruję - po kolei).

  A jak Wam idzie odchudzanie? Czekam zarówno na dobre, jak i złe wiadomości :)

15 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Bat musi być! Takie słowa wypowiedziała moja znajoma, gdy miała odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jedna z potulnych nauczycielek nie umie zapanować nad naszą klasą (opowieść z czasów liceum). Patrząc na niektórych moich znajomych, zgodziłam się z nią. Dzisiaj też się z nią zgadzam. Bez bata, nie ma pracy, a bez pracy nie ma kołaczy. Aby schudnąć, muszę pracować, więc wniosek nasuwa się sam. Postanowiłam, że moim batem będą wybrane wyzwania stworzone przez użytkowników Vitalii. Wybrałam dwa (więcej na razie nie będzie, nie chcę się zamęczyć i zniechęcić), których warunków będę dotrzymywać przy okazji codziennych ćwiczeń. Pierwsze to 4 kilo mniej w 30 dni. Smaczku dodaje mu fakt, że kończy się ono 12 lipca - w dniu moich urodzin. Mam nadzieję, że sprezentuję sobie z tej okazji wspaniały prezent w postaci ubytku przynajmniej czterech kilogramów. Drugie  to czerwiec/lipiec ze skakanką, w jego ramach muszę zrobić dziennie 300 skoków. Nienawidzę skakać na skakance, ale nigdy nie miałam z tym problemów czysto technicznych - nie robiłam skuch, nie zaplątywałam się skakankę itp. Mam nadzieję, że te dwa wyzwania pomogą mi osiągnąć mój cel. Zaraz zakładam buty, wyjmuję z szafki skakankę i idę na katorgę.

Muszę jeszcze wytłumaczyć się z mojej kilkudniowej nieobecności na tym portalu. Nie dawałam znaku życia na Vitalii od trzech dni, ponieważ nie miałam czasu dosłownie na nic, a już na buszowanie w Internecie szczególnie. Nie miałam nawet czasu na regularne ćwiczenia, ale starałam się je zastąpić obowiązkami domowymi takimi jak pielenie w ogródku, opiekowanie się dzieciakami połączone z grą w badmintona, bieg truchcikiem do biblioteki itp. W sobotę zostawiłam sobie ćwiczenia na wieczór (często tak robię, wieczorem najlepiej mi się ćwiczy) i... nadeszła burza, przez  którą na kilka godzin wyłączyli nam prąd. Zrobiłam więc standardowe brzuszki, przysiady i te ćwiczenia z filmików, które doskonale pamiętałam. Wczoraj postanowiłam, że żeby nie wiem co się działo, zrobię wszystkie zaplanowane ćwiczenia. I zrobiłam je - skończyłam około pierwszej w nocy. Opłacało się, bo dzisiaj obudziłam się pełna energii, którą mam zamiar spożytkować na kolejne ćwiczenia i oczywiście na skoki na skakance.

Miłego dnia!

A, zapomniałabym. Serdecznie polecam Wam przepis na smażony makaron po chińsku użytkowniczki Truskawchen. Jest prosty, składniki są powszechnie dostępne w sklepach i tanie. Do tego całość ma stosunkowo niewiele kalorii, zwłaszcza jak na smażony makaron. Nie wiem, czy i dzisiaj nie zrobię go na obiad...

11 czerwca 2015 , Komentarze (7)

Cześć!

Właśnie mija pierwszy dzień moich zmagań z nadwagą.  Przyznam szczerze, że był to całkiem udany dzień, zwłaszcza jeśli chodzi o aktywność fizyczną. O niej napiszę jednak później, bo najpierw krótką opiszę moją  „dietę”. Otóż z prostego powodu nie stosuję żadnej wymyślnej diety - wiem, że długo bym na niej nie wytrwała. Postanowiłam więc, że stopniowo będę ograniczać kaloryczne, niezdrowe produkty na rzecz jako tako zbilansowanych posiłków (mam nadzieję, że przy okazji nauczę się gotować). Dzisiaj za swój pierwszy stricte żywieniowy sukces uznaję to, że zjadłam dzisiaj tylko jedną kromkę chleba! Jedną! Zdarzało się, że dziennie zjadałam nawet osiem (po dwie kanapki na śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację). Owa kromka (z serkiem topionym i dwoma plasterkami pomidora) stanowiła całe moje śniadanie. Później wypiłam szklankę herbaty (teraz piję drugą), zjadłam miskę płatków kukurydzianych, zjadłam obiad (jeden kotlet mielony, dwa młode ziemniaki, sałata lodowa), dwa kotlety hamburgerowe (wiem, że to dziwactwo, ale często podjadam je na zimno jako przekąskę) i loda (jest zbyt gorąco, bym mogła mu odmówić). Łącznie zjadłam ok 2000 kalorii, więc całkiem mało. Wiem, że moje dzisiejsze posiłki nie były zbyt dietetyczne, ale zjadłam je w tak niewielkich ilościach, że nie mam wyrzutów sumienia. Jak na pierwszy dzień ograniczania dziadostwa w diecie nie jest źle.

O wiele, wiele lepiej jest w przypadku ćwiczeń. Dzisiaj zrobiłam trzysta pięćdziesiąt brzuszków (dwieście normalnych i 150 „utrudnionych”, np. z uniesionymi nogami), miałam treningi z Mel B na pośladki, ramiona i rozciąganie i trening „Sexy legs” z XHIT Daily. Jutro najprawdopodobniej nie będę mogła utrzymać długopisu w dłoni, bo ćwiczyłam dzisiaj z hantlami o ciężarze 1,25 kilograma i po zakończeniu treningu miałam wrażenie, że moja ramiona zaraz odfruną. Jutro do tego zestawu chcę dorzucić jakieś ciekawe ćwiczenia cardio (których szczerze nienawidzę!), spacer z kijami i partyjkę gry w badmintona. Oprócz tego planuję przyrządzić kilka smakowitych sałatek i lekkich przekąsek, najlepiej od razu na dwa dni. Mam nadzieję, że jutro moja motywacja będzie jeszcze większa niż dzisiaj!

PS: Miałam rację z tym, że fajne z Was babki. Od razu dostałam silnego motywacyjnego kopa od kilku z Was. Dzięki! 

11 czerwca 2015 , Komentarze (8)

Cześć!

Mam na imię Maja, mam 21 lat i właśnie zaczynam się odchudzać. Przed chwilą zarejestrowałam się na tym portalu po raz... chyba piąty, już nie pamiętam. Lubię Vitalię, jej użytkowniczki i użytkownicy to zazwyczaj świetni ludzie, którzy potrafią dać kopa tam, gdzie trzeba i zmotywować do pracy, nawet jeśli sami nie mogą pochwalić się silną motywacją. Słowem, świetna z Was ekipa! Swoje poprzednie profile na Vitalii porzucałam dlatego że rezygnowałam z odchudzania, wymiękałam. Przyznaję się bez bicia, że mam słomiany zapał i powinnam się bać, że i tym razem moja dieta skończy się po kilku dniach. Tak się jednak nie stanie, ponieważ mam wielką ochotę na sport, ruch - jakikolwiek. Poza tym, ech, szkoda gadać, po prostu się zaniedbałam. Przekroczyłam już magiczną dwudziestkę, powinnam być wysportowaną dziewczyną, zadbaną, pełną energii, a cóż - zapuściłam się i jeszcze dorabiałam do tego ideologię (wiecie, takie gadanie, że liczy się przede wszystkim wnętrze, więc dbanie o ciało nie jest takie ważne). Wciąż uważam, że najważniejsze jest szeroko pojmowane wnętrze, ale kurcze, mam tylu inteligentnych, interesujących znajomych, którzy są przy tym wysportowani, że nie widzę przeszkód w jednoczesnym dbaniu o ciało i duszę! Tak więc koniec gadania, czas wziąć się do roboty! I to od dziś (które zaczęło się przed kilkoma minutami), a nie od jutra.

Na koniec wypada mi zadać nieśmiertelne pytanie - pomożecie?

A! W ramach ciekawostki dodam, że moje profilowe zdjęcie przedstawia niespodziankę, którą znalazłam w jednej z książek przytarganych z biblioteki uniwersyteckiej. Twórcy tego tekstu melduję posłusznie - student właśnie robi dla siebie coś dobrego!