Witajcie
Tak... znowu mnie nie było kilka dni, ale jak to u mnie działo się... oj działo. W czwartek jechałam z M do Wrocławia po samochód. Wszystko pięknie, pociąg z miejscami gwarantowanymi... już były po drodze plany, jak kupimy autko co i jak i lipa. Dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że samochód został dwa dni wcześniej sprzedany ( a dodam, że M patrzył na ogłoszenie i autko było, dzwonił też do firmy) Wkurzyliśmy się , wróciliśmy na dworzec i zamiast do domku, pojechaliśmy w innym kierunku... do Agnieszki.. która kiedyś miała konto na Vitalii... Aga nas odebrała z dworca, ugościła.... no i zaproponowała nocleg ( w sumie nie mieliśmy nawet czym wrócić, bo nie było pociągu do nas- był następnego dnia) Także pogadalismy, pośmialiśmy się i rano po śniadaniu, odwiozła nas na dworzec, 4 godzinki i byliśmy w domku. Tak... wróciliśmy w piątek... i na szybko zakupy, bo sobota z rana wyjazd do Berlina....
Po zakupach coś niecoś ogarnęłam, spakowałam i przed 22 jechałam po młodą do pracy, po 23ej wrócił chłopak młodej... to ja już spałam. O 4 pobudka... kanapki na drogę, reszta pakowania i siup w drogę... A droga do Berlina, deszczowa.... straszna... ale to nic, byliśmy dobrej myśli :) Byliśmy jakąś godzinkę przed czasem, więc siup do sklepów :)
Te naleśniki, są przepyszne :) cukierki miętowo czekoladowe obłęd :) Country i kinder carts oraz ciastka dla młodzieży ( ale my z M też się poczęstujemy) No i miks batoników ;) hihihihhi Te batony z opłatkiem są przepyszne :) Plus jeszcze jogurty, margaryna, kawka ze starbucksa na powrót :)
Powiem Wam, że zabawa była wspaniała :) pomimo, że siąpiło kropiło... to było super :) Na szczęście nie lało.... a to plus. Ludzie kolorowi, uśmiechnięci, życzliwy, uprzejmi... no bajka :)
A to ja w drodze :) młoda mi zrobiła makijaż, plus cyrkonie :) Czułam się w tym super... samopoczucie, humor wszystko dopisywało :) Przez cały pobyt w Berlinie :) Niestety nie pobiliśmy z M rekordu z zeszłego roku.... przez deszcz... i przez to, że M obtarł sobie stopy.... Także po 20ej jakoś się zwijaliśmy ( imprezka do 22) W drodze do domku młodzi do Maka, ja do żabki a M na stację BP :) i siup do domku. Bylismy w domu chwilę po 2... a 2.30 szliśmy spać, wstaliśmy dziś około 8.... średnio wyspani, ale jakoś w ciągu dnia nie chciało mi się spać. Dziś pewnie szybko padnę...ze zmęczenia, ale i emocji... które dostarczyła mi była teściowa... a w zasadzie dostarczył mi jej syn, a ojciec mojego dziecka... ten człowiek wykończy własną mamę. Ale więcej Wam napiszę jutro... bo właśnie jutro jadę z nią załatwić kilka spraw... Oby wszystko poszło po naszej myśli....
Ale jedno jest pewne... to ile się dowiedziałam na temat byłego męża.. to głowa mała...
Dieta? Nie było jej, nie było liczenia kalorii przez ostatnie kilka dni.. a w zasadzie od czwartku... Ale nie poddaję się. Dziś miałam ułożyć jakąś strategię ( nową) ale nie dam już rady ( chyba, że w łóżku) albo coś na kartce wyskrobię... Chcę od jutra zacząć.. o ile się uda...
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Nawet jak mamy gorszy czas.. idźmy do przodu... działajmy, nie zatrzymujmy się. Damy radę. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia i życzę udanego wieczoru jak i nowego tygodnia :) Pozdrawiam