Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nieznajoma52

kobieta, 67 lat, Cieszyńskie

158 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Zmieścić się w letnie ubrania z 2011

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 października 2018 , Komentarze (11)

Dawno nic nie pisałam, ale postaram się to nadrobić. Miałam przez ponad trzy miesiące gości w sztafecie :D. Często było tak, że jedni wyjeżdżali przed południem, a następni przyjeżdżali wieczorem. Jak przez ten czas, tydzień byłam sama, to wszystko. Cieszy mnie, że rodzina i przyjaciele tak dobrze się u mnie czują i lubią spędzać ze mną wolne chwile. Ale tym samym ja na pobyt na Vitalii nie miałam prawie wcale czasu. A na odchudzanie nie miałam ochoty. Przytyłam oczywiście bardzo i zamierzam coś z tym zrobić. Zastanawiam się nad dietą wegetariańską na Vitalii. Czy ktoś z Was tego próbował? Jeśli tak, to proszę o jakieś uwagi na jej temat. Moje wpisy już wkrótce będą też o moim odchudzaniu, ale na razie zacznę od tego co lubię najbardziej.

Rozpoczynam opowieść o mojej wycieczce do Portugalii.

Po obowiązkowym dwugodzinnym oczekiwaniu na lotnisku wylecieliśmy z Warszawy po jedenastej.

Lecieliśmy na wysokości 8000 metrów, a na zewnątrz był mróz -60 stopni. Na ziemi dla odmiany trzydzieści stopni. Przerobiliśmy pół skali Celsjusza :) Po czterech godzinach lotu wylądowaliśmy w Faro. Właśnie podchodzimy do lądowania.

Po odprawie bagażowej (trochę to trwa) i jeszcze godzinie jazdy znaleźliśmy się w Monte Gardo, przyjemnej miejscowości nad Atlantykiem. Ocean przyciągał mnie jak magnes, więc po wrzuceniu bagaży do pokoju, razem z Jadzią nowo poznaną koleżanką , wyruszyłyśmy na spacer brzegiem plaży.

Czasu było sporo więc później zwiedzałyśmy jeszcze okolicę. Wśród zapełnionych hotelami uliczek zauroczył mnie taki oto domek:

W hotelu kolacja i śniadanie były w formie szwedzkiego bufetu. Jedzenia do wyboru i koloru. Zdjęcie znalezione w internecie:)

Dodaj komentarz

16 września 2017 , Komentarze (42)

Coś mi się nie chce zabrać za opowieść o wspaniałej foto-wyprawie na Islandię. Wrzucę więc na razie kilka zdjęć. To bulgotek :D

To rysunek piasku na piasku.

To kolorowe skały w kanionie rzeki, której nazwy nawet nie spróbuję powtórzyć:D

To słynna Blue Lagun w której kąpiele są pierońsko drogie i nie skorzystałam.


Nazwałam to aleją Sfinksów islandzkich.


A to jeden z zachodów słońca o dziwnej porze. Na nasz czas to była 1.30(smiech)

To zdjęcie było robione o mniej więcej tej samej porze. We mgle miejscowość w której spaliśmy, żeby robić zdjęcia późną porą.

Na przykład to. W tej chwili jest to widok reklamujący Islandię.

A to jeden z najpiękniejszych wodospadów Islandii.

Słynny Łoś pijący wodę.

Tęsknię za Islandią i jak wszystko ułoży się po mojej myśli, to pojadę tam ponownie  w przyszłym roku . Dobrej nocy :)

21 kwietnia 2017 , Komentarze (31)

Po świątecznej przerwie i dzisiejszej wizycie w Centrum Leczenia Otyłości od jutra wracam na właściwe tory. Chyba właściwe;)

Wizyta zaczęła się od założenia mi karty pacjenta w recepcji. Potem sympatyczny pan mnie ważył na jakimś dokładnym ustrojstwie. Nogi bose na metalowych stópkach i elektrody w łapie:?. Maszyna wypluła z siebie wyniki i objaśnienia tychże wyników. Postudiowałam to sobie w oczekiwaniu na tę najważniejszą część wizyty. Poza oczywistą oczywistością, że mam za dużo tkanki tłuszczowej:D wyszło mi coś dziwnego, że procent wody mam nieco za niski.

No i wreszcie spotkanie z lekarzem i dietetykiem. Chcieli chyba zrobić sprawnie wywiad,ale mnie coś opętało. A dokładnie opętało mnie gadulstwo. Rzadko mi się to zdarza. Mieli pecha trafiło na nich.]:>

Po miłej rozmowie z panem doktorem do głosu dorwała się pani dietetyk.

Wydrukowała mi zalecenia żywieniowe na 1700 kcal w pięciu posiłkach (dużo tych kalorii). Jedna trzecia racji pokarmowej w każdym posiłku to węglowodany złożone, następna jedna trzecia to białka stałe oraz ostatnia jedna trzecia to warzywa, owoce (oprócz bananów i winogron), produkty mleczne i tłuszcze. Najbardziej chyba w propozycjach zaskakują mnie duże ilości pieczywa.

Pożyjemy, zobaczymy co z tego wyniknie. Dzisiaj na pożegnanie zjadłam coś słodkiego i wypiłam lampkę koniaku.

Trzymajcie za mnie kciuki:D

14 kwietnia 2017 , Komentarze (6)

Postanowiłam, że nie zerwę z wpisami, bo są jednak motywujące do działania. Wczoraj i dziś jadłam bardzo podobnie. Dwie kromki chleba własnej roboty dzisiaj i dwie kromki żytniego pumpernikla wczoraj posmarowane pastą z awokado na śniadanie. Na późny obiad miska surówki z kiszonej kapusty, cebuli, jabłka i odrobiny oliwy oraz trzy ziemniaki z dodatkiem odrobiny masła. Tak mnie to zapchało, że później były tylko owoce. Po jednym jabłku i wypróbowuję kolejne egzotyczne owoce z Kauflandu. Wczoraj physalis, a dzisiaj tamarillo. To drugie mi nie smakuje. Zaraz po zakończeniu postu poszłam sobie zrobić liczne badania krwi, a dzisiaj je odebrałam. Wszystkie są bardzo dobre. Morfologia, cukier, TSH, elektrolity, Lipidogram,magnez, witamina B12 i tylko Witamina D3 jest trochę za niska. Ale w sumie po zimie nic dziwnego:) O a od wczoraj na zdrowym żywieniu spadło mi kolejne 0,8 kilograma:))). Czyli razem 10,5 kilograma:)))

Dobranoc(spi)

12 kwietnia 2017 , Komentarze (33)

Wczoraj był ostatni dzień mojego sześciotygodniowego WO. Ostatnie kilka dni nie sprawiało mi żadnej radości. Może dlatego waga się zemściła i nie drgnęła nawet o deko(szloch)

Wczoraj przeszłam 9,11 kilometrów podczas spaceru z Filutem i zakupów. Nakupiłam mnóstwo warzyw i ogołociłam sklep ze zdrową żywnością:D

Wczorajszy jadłospis: trzy talerze mojego ukochanego leczo, trzy jabłka, garść kiszonej kapusty. Wypiłam około dwóch litrów płynów. Postanowiłam, że będę dokładnie pisać co jem. Ale nie martwcie się nie będę już Was tym katować:D

No i na koniec tabelka z przebiegiem WO. Fajnego dnia.

Tydzień:

Utracone

Kilogramy

Utracone

Centymetry

Utracone

% tłuszczu

Spalone

Kalorie

1.03.17- 7.03.17

2,4

9

1

3255

8.03.17- 14.03.17

2

5

1

3697

15.03.17-21.03.17

1,7

6

1

5152

Półmetek

6,1

20

3

12104

22.03.17-28.03.17

0,8

1

0

4237

29.03.17-4.04.17

2,8

5

1

2687

5.03.17- 11.04.17

0

10

1

5157

II Półmetek

3,6

16

2

12081

Podsumowanie

9,7

36

5

24185

11 kwietnia 2017 , Komentarze (23)

Koniec WO zbliża się wielkimi krokami i przyznam, że nie mogę się już doczekać. Ku mojej radości najbardziej tęsknię za dobrym chlebem, serami owczymi, dodatkiem oliwy do surówek, awokado, bakłażanami i strączkowymi. Jutro upiekę sobie sama chleb na zrobionym samodzielnie zakwasie żytnim. Wczoraj byłam na zakupach( głównie zwierzęcych) i na spacerze z Filutem. Razem przeszłam 7,95 kilometrów. Dodatkowo popracowałam przy plewieniu wokół piwonii. Zjadłam trzy talerze zupy pomidorowej, surówkę z cykorii, trzy jabłka i surówkę z pomidora, ogórków kiszonych i cebuli. Wypiłam ponad dwa litry płynów. Jutro ważenie i pomiary. Ciekawa jestem tego szóstego tygodnia. Zazwyczaj był gorszy od piątego. Pewnie i tym razem się potwierdzi.

Radosnego dnia:)

10 kwietnia 2017 , Komentarze (9)

Niedziela była u mnie dość ładna. Byłam więc na spacerze z Filutem i poszłam na zakupy ozdóbek wielkanocnych do miasta. Kupiłam wierzbę mandżurską i trzy palemki. Razem przeszłam 7,18 kilometrów. Płynów wypiłam ze dwa litry. Zjadłam trzy jabłka, trzy ogórki kiszone i trzy talerze zupy pomidorowej. Przyznam, że zaczynam mieć coraz bardziej dość monotonnego w sumie jadłospisu, ale został tylko dzisiejszy i jutrzejszy dzień. Chyba upiekę sobie jutro chleb i kupię awokado. Śniadanie w środę to będzie własny chleb pszenno- żytni, pasta z awokado i pomidor:) Aż się rozmarzyłam. Przymierzam się do takiej  zmodyfikowanejdiety rozdzielnej. Z tego co poczytałam w kilku miejscach wynika, że nie tylko pora kolacji jest ważna, ale także jej rodzaj. Podobno ma być węglowodanowa.Słonecznego poniedziałku:)

9 kwietnia 2017 , Komentarze (12)

Poleciałam z samego rana na targ. Nakupiłam różnych świeżych warzyw i jabłek. Został zakupiony także nabiał gównie owczy. Na targ przyjeżdża takie młode małżeństwo z żywieckiego i przywożą ekstra oscypki, bunc i bryndze z owczego mleka. Niestety w przyszłym tygodniu ich nie będzie i zakupy trzeba było zrobić wczoraj.

Wróciłam i ledwo zdążyłam zjeść jabłko, a już zjawili się goście. Bardzo zresztą sympatyczni. Ania mieszka od dwóch lat w Anglii i teraz wpadła z wizytą do rodziców. Opowiadała ciekawe rzeczy o życiu w Anglii. U nich też nie jest teraz ciekawie. Jeszcze nie dotarły do nich na całego następstwa wyjścia z Unii, a już zaczynają się burzyć.

Potem poleciałam na spacer z Filutem. Popołudnie to gotowanie i porządkowanie szafek w kuchni. Zachciało mi się spać, więc porządki będę kończyć dzisiaj.

Podsumowanie dnia wczorajszego. Przeszłam 7, 24  kilometrów, wypiłam ponad dwa litry wody i zjadłam dwa jabłka, grejpfruta i dużego kalafiora z ogórkami kiszonymi domowej roboty:)

Pięknej niedzieli:)

8 kwietnia 2017 , Komentarze (9)

Wczorajszy dzień upłynął mi leniwie. Zaczęłam od wizyty u masażystki. Trzeba poprawić ukrwienie skóry i tłuszczu na nogach. Wykorzystałam pobyt w centrum i porobiłam nieco zakupów. Po powrocie do domu zjadłam dopiero śniadanie. Wiem, że to nie jest zdrowe wychodzić z domu bez śniadania. Czasem zdarza mi się to robić. To nie był koniec złych pomysłów. Zaczęłam poszukiwać wegańskich i wegetariańskich przepisów na Wielkanoc i włączył mi się głodomór. Nie uległam mu, ale też nie zamierzam powtarzać tego błędu Dopiero później przyszła pora na spacer z Filutem. Przeszłam wczoraj 9,10 kilometrów. Wypiłam ponad dwa i pól litra płynów. Zjadłam pól pomelo, dwa jabłka, trzy kiszone ogórki i trzy talerze zupy jarzynowej.

Samego miłego:D

7 kwietnia 2017 , Komentarze (13)

Wczorajszy dzień upłynął mi głównie na porządkowaniu spiżarki. Było to spore wyzwanie, bo jak się do czegoś biorę, to robię to dokładnie. Wywalenie wszystkiego, odkurzenie i wymycie spiżarki, poustawianie sensownie większości na półkach (wszystkie słoiki wyczyściłam) i wywalenie wielu rzeczy na śmieci zajęło mi wiele godzin. Ale mam teraz ogarnięte zapasy i znalazłam trochę niespodzianek. Na przykład pół litra zakamuflowanej domowej wiśniówki:D i kilka słoi miodu. W ogóle stwierdziłam, że na tych zapasach, to ja mogłabym parę miesięcy przeżyć. Spacer był, ale krótki. Tylko 1, 95 kilometra. Wypiłam ponad 2 litry płynów i zjadłam trzy talerze zupy z kalafiora i pomidorów oraz dwa jabłka i trzy ogórki kiszone.

Dzisiaj niestety też leje. Pomimo tego dobrego dnia :)