Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Siranel

kobieta, 38 lat, Lubin

159 cm, 58.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 51 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 lutego 2014 , Komentarze (3)

Wczorajszy dzień poszedł tak na 70%, zjadłam za mało, za późno kolacja - oczywiście za mała ale to akurat dobrze i za mało wypite no ale dzisiaj już przygotowane jedzonko do pracy w większej ilości więc po powrocie nie będzie się chciało jeść a jeśli już to mam przygotowany kefir więc szklaneczkę można wypić. Większą uwagę też muszę poświęcić napojom, w pracy herbatka bo jest okropnie zimno więc można korzystać z czajnika a w domu też herbatki i woda, tylko w większej ilości. Do końca miesiąca jeszcze pewnie nie specjalnie poćwiczę ale widzę że z dnia na dzień coraz cieplej i chodzi mi po głowie bieganie, trzeba się zmotywować i ruszyć tyłek. No i dzisiaj wygrywam w totka  hyhyhy. Marzec będzie mój! Do końca miesiąca 4 dni i 0,8 kg do zrzucenia, musi się udać!

24 lutego 2014 , Komentarze (4)

Dzisiaj pierwszy dzień 2 zmian, będę w domu o 23 i mam nadzieję że uda się nie rzucić na lodówkę jakbym jej tydzień nie widziała. Wychodzę o 13 więc dzisiaj tylko 3 posiłki, zwykle o 12 jadałam 2 śniadanie a obiad o 15, niestety trzeba zmienić przyzwyczajenia i oby wyszło to na dobre. Już się nie mogę doczekać osiągnięcia celu, planowane uzyskanie idealnej wagi będzie we wrześniu więc jeszcze daleko do celu, do końca roku powinnam się już ustabilizować ale i tak trzeba będzie uważać na to co się je żeby znów sobie kuku nie zrobić. 

Jakoś ostatnio nie mam natchnienia, nie wiem co pisać więc kończę.
Miłego dnia.

23 lutego 2014 , Komentarze (2)

No i strzeliła mi niedawno studniówka mojego wyzwania, za niecałe 98 dni czas ostatecznego ważenia i mierzenia na którym ma być 51 kg, a teraz ważenie 1 marca na którym musi być 54 kg, oby się udało. Ostatnio dieta idzie różnie, jednego dnia jest rewelacja a kolejnego czekolada na śniadanie x_x no cóż... póki co waga idzie w dół więc jest ok, mam jeszcze niecały tydzień na zrzucenie 0,5 kg ale waga mi tak skacze że nie wiem czy jutro nie pokaże np 1 kg więcej, zostaje mi tylko trzymać kciuki. Liczę trochę na szczęście , w tym tygodniu miałam go dużo, dostałam pracę, jak mi uciekł autobus to jakimś cudem się dostałam do domu, w każdą grę w tym tygodniu wygrałam lub udawało mi się zdobyć rzadkie przedmioty czy super wyniki, waga spada pomimo złego jedzenia tak więc liczę że się szczęście nie odwróci i zagrałam w totka  oby się coś trafiło, wtedy karnet na najlepszą siłownię jest mój  i wizyta u dietetyka w sumie też, nie ma co się nagradzać za nic 

Teraz mi się zaczynają 2 zmiany więc myślę że będzie lepiej z dietą bo największy problem jest jak zawsze wieczorem a właśnie je będę miała zajęte więc nie będzie rozmyślania o jedzeniu. Wróci się do domu, kąpiel i lulu. Zobaczymy jak to będzie. Za tydzień też się kończy wyzwanie książkowe a jestem jakoś koło 1/3 więc muszę się zabrać za lekturę. 

Za tydzień koniec lutego więc już czas zacząć myśleć co z marcem, no więc postanowienie póki co to kolejna 1 książka i kolejny 1 kg czyli na 1 kwietnia chcę zobaczyć 53 kg . Myślę że mi się to uda. 

19 lutego 2014 , Komentarze (5)

Chciałam ostatnio zmian w moim życiu żeby to mi przywróciło motywację, żeby życie nie było tak monotonne no i mam! jutro idę do pracy, nie jest jakaś wymagająca ani super płatna ale jest. W dodatku co mnie osobiście zawsze motywowało premia za frekwencję, nie pamiętam jaka ale zawsze, zwykle bywało tak że byłam w pracy non stop i na każde zawołanie i miałam z tego wielką figę a teraz jest nagroda, choćby to był cukierek to ja już na tak jestem bo wiem że ktoś doceni. Od razu więcej energii i motywacji. Dieta idzie już lepiej, miałam mniej żreć a jem jak wróbelek no ale w końcu się wyrówna, na nowo wyczaję moje granice , waga leci pomimo @ i jest fajnie, teraz tylko trzymać kciuki żeby 1 marca pokazało nie więcej niż 54 kg i będzie cacy. Jestem szczęśliwa bardzo bo skończą się wszystkie problemy finansowe i nie trzeba będzie liczyć każdej złotówki, wyliczyliśmy że brakuje nam w miesiącu około 1000 zł żeby nie martwić się zupełnie niczym (mąż ma sezonowo przymusowe nadgodziny stad wiemy jak się żyje mając te 1000 zł więcej), oczywiście po 1 wypłacie ruszamy z planowaniem remontu itd. Wymyśliliśmy sobie że wolny pokój który aktualnie nie jest używany przerabiamy na pokój bawialny  a że lubimy stawiać sobie wyzwania warunkiem było kupowanie wszystkiego za gotówkę  trzeba wymienić kanapę, fotele, kupić worek do siedzenia i szafkę na książki oraz TV, jak dobrze pójdzie to stanie tam też orbitrek hi! takie małe plany . Zostało mi tylko przekonać męża do mojej kolorystyki . Mamy żółte ściany i meble takie podstawowe i widziałabym tam taką trawiasto zieloną kanapę, radosną jak na bawialnie przystało a on niestety widzi to w brązach a ja brązów nie lubię, pewnie i tak się skończy na jakiejś czerwonej czy fioletowej . I tak za rok planowaliśmy remont całego mieszkania więc fajnie będzie odciążyć się z tego z czego się da wcześniej . Będzie fajnie, w końcu się ułoży .

18 lutego 2014 , Komentarze (3)

Zostały 103 dni do pierwszego dużego celu i 10 dni do ważenia a ja zamiast schudnąć 1 kg to go przytyłam x_x. Postanowiłam zostać przy MŻ ale żreć jeszcze mniej, tak mi się wydaje że przez te długie miesiące po prostu co jakiś czas dodawałam coś do menu i z MŻ zostało Ż . Postanowiłam też zwrócić większą uwagę na nabiał bo wydaje mi się że jem go ostatnio za mało, wcześniej nabiał był codziennie a ostatnio jakoś tak się to zatarło. Też z ćwiczeniami się zepsuło, nie ćwiczę i nie robię wyzwania co mi nie po nosie bo mój wypracowany tyłek znów się schowa i wrócę do mojego płaskodupia co nie jest fajne. Pomału robi się ciepło więc jestem dobrej myśli, będzie łatwiej.

16 lutego 2014 , Komentarze (8)

Tak jak w temacie. Kurcze znów mnie trochę nie było i powiem szczerze że jak nie mam napisane że mam zjeść to i to to jem wszystko jak popadnie. Zdecydowałam się więc wprowadzić jakąś dietę ale przeczytałam już cały internet i zgłupiałam . Muszę się zdecydować na jakąś konkretną dietę, dotrwać do końca, zrzucić te ostatnie kg i wyrzeźbić tyłek. No ale bez diety to ani rusz... Macie jakieś sprawdzone diety?

13 lutego 2014 , Komentarze (4)

Waga póki co w miejscu. No ale do rzeczy, przestałam się wkurzać na durne sukienki które kupiłam rok temu a teraz już nie mogę w nich usiąść, poszłam do sklepu i kupiłam nową, ale teraz błam cwana i materiał jest na tyle elastyczny że jak przytyję kiedyś ze 2 kg to będzie dobra i jak schudnę to w sumie też nadal będzie dobra. Trochę dziwnie kolory wyszły no ale trudno, materiał jest dość gruby więc mój wklęśnięty pępuszek się nie odznacza co mnie zwykle strasznie wkurza , ze względu na rodzaj materiału i wzór z przodu wyglądam jak laska, dopiero ustawienie z boku zdradza mój wystający brzuszek ale to trzeba stawać do zdjęć przodem , o proszę:

z bolerkiem bo jednak na początku będzie dość chłodno:

bez:

i z brzuszkiem 

nie wiem jakim cudem te kolory tak dziwnie powychodziły bo sukienka jest czerwona a nie bordowa, a moje nogi zwykle nie odbijają światła .
Teraz tylko muszę jakąś fryzurę do jutra wymyślić i makijaż. A od poniedziałku znów się odchudzam .
Na tym ostatnim zdjęciu można zauważyć że już mam tyłek, lekki bo lekki ale już mam!

12 lutego 2014 , Komentarze (2)

Wczoraj znów nie poćwiczone ale zrobione wyzwanie, wczoraj było 1'20 ściany płaczu i powiem że w tyłku i nogach czuję to dużo bardziej niż po przysiadach i zajmuje dużo mniej czasu.Sukienek raczej nie pokaże, poza tym na zdjęciach wyglądają one dobrze, szczupło itd ale co z tego jak faktycznie muszę w nich być prawie że na bezdechu i nie mogę w nich usiąść. Od wczoraj jest ostre odchudzanie, tzn przegapiłam kolację i zorientowałam się o 21:30 że jej nie było a że byłam zmęczona to stwierdziłam że w sumie lepiej iść spać bez kolacji niż siedzieć kolejne godziny. Mam też pozwolenie na kupno nowej sukienki na wesele ale ze względu na kiepską sytuację materialną nie zamierzam wydać na sukienkę razem z butami więcej niż 100 zł, oczywiście jeśli to będzie możliwe to butów nie chce kupować. Idę zaraz się przejść po wyprzedażach i tańszych sklepach, sukienka nie musi być jakaś falbaniasta czy super elegancka bo impreza jest raczej nieformalna więc grunt żeby nie pójść w dresie . Może nowa sukienka jakoś poprawi mi humor albo skłoni do działania. 
Miłego dnia.

11 lutego 2014 , Komentarze (2)

Dzisiaj wcale nie lepiej jak wczoraj z samopoczuciem. Było całkiem ok aż do momentu wyboru sukienki na ślub znajomych, teraz w piątek w walentynki. Wchodziłam po kolei w każdą i dupa, dopiąć się dopięłam ale co z tego jak w każdej czuję się źle a nowej nie kupię. I znów dół bo kurde sobie coś wkręciłam. Jakieś mam takie opory przed imprezami zorganizowanymi bo każdy się na każdego gapi, na imprezie teraz zdecydowana większość to osoby młode i weź tu się pokaż w kiecce w którą się ledwo dopięło .... ehh w dodatku mam wielki problem z internetem od 2 dni i jak chcę coś poćwiczyć to mi tak ścina filmiki z yt że wczoraj po 25 minutach po prostu zrezygnowałam bo się nie dało .... 15 sekund filmiku i kolejne 15-20 przerwy, przecież taki trening jest bez sensu. Wszystko mnie doprowadza do szału, nad niczym nie mogę zapanować. Nie wiem co dalej, nie wiem co jeszcze mogę w swoim życiu zrobić skoro to co robię teraz nie przynosi żadnych efektów. Potrzebuję jakiś zmian, nowego spojrzenia, powiewu świeżego powietrza i motywacji, ale skąd to wszystko wziąć skoro cokolwiek bym nie zrobiła to nic się nie zmienia, każdy dzień taki sam.

10 lutego 2014 , Komentarze (2)

Witam,
ostatnio się nie odzywałam bo dopadł mnie zły humor i poczucie beznadziejności. Jakoś źle się czuję sama ze sobą. Czytałam Was ale pewnie jakbym z takim humorem chciała coś napisać to by nie najlepiej wyszło więc postanowiłam się zamknąć. Efektów w odchudzaniu nie ma żadnych. Nie ważne czy ćwiczę, czy trzymam dietę, czy jedno i drugie czy pożrę całe ciasto po prostu waga po parę gramów leci do góry. To jest bez sensu. Nie wiem czy jeśli nie ma efektów warto się starać. W czerwcu zeszłego roku osiągnęłam wagę 51 kg i utrzymałam ją koło 4-5 miesięcy ale jak ja to uczyniłam? nie wiem. Ostatnie dni też nie ćwiczyłam, a nawet ominęłam 1 dzień wyzwania i nie jest mi z tym dobrze. Poddałam się. Poddałam się z odchudzaniem, poddałam się z dbaniem o dobry nastrój, poddałam się z dbaniem o skórę i szukaniem pracy. Czuję że się nie nadaję do niczego i nawet jeśli będę się starać to i tak nic z tego nie będzie.

W piątek idę na ślub a za chwilę będzie moja studniówka przed 1 rocznicą - tragedia, nie mam już siły żeby walczyć. Może kiedy zajdą jakiekolwiek zmiany w moim życiu to wszystko ruszy na przód, monotonia mnie zabija.