Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Siranel

kobieta, 38 lat, Lubin

159 cm, 58.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 51 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 marca 2014 , Komentarze (3)

Waga w miejscu, biegam nadal, coraz więcej i chyba to nie najlepszy pomysł bo ledwo żyję a dniem przerwy w tygodniu u mnie będzie niedziela więc jeszcze jutro muszę przebiec coś tam. Dystans dzisiaj u mnie spory ale było chyba 5 przerw z szybkim marszem więc mi wyszedł trening prawie interwałowy xD, jutro chyba przebiegnę mniej żeby się nie zajechać na starcie. Dzisiaj też tempo było liche bo coś mi dokuczają zatoki, nie mam też apetytu więc może być marny dzień. Dzisiaj też w końcu nadrobiłam Wasze pamiętniki - aż już miałam wyrzuty sumienia że nie mam sił ani czasu w ciągu dnia poczytać. Idę zaraz tworzyć coś do jedzenia do pracy i uciekam. Zakwasy na brzuchu od pracy nadal obecne więc może cholernik jeden w końcu zacznie się kurczyć :D

13 marca 2014 , Komentarze (4)

Nadal się trzymam planu treningowego i raczej zostanę przy bieganiu bo:

  1. nie muszę się zastanawiać w jaki sposób czym mam machać i czy zdążę - mam mało czasu to przebiegnę mniej i już
  2. mogę się zrelaksować przy tym słuchając muzyki
  3. korzystam z ładnej pogody
  4. trening jest w miarę krótki i bardzo prosty

same plusy jak dla mnie, niestety po wczorajszym dniu mam małe zakwasy ale o dziwo na brzuchu i plecach - chyba się w pracy przedźwigałam bo tam też staram się ruszać jak najwięcej, bo skoro i tak muszę to zawsze lepiej czerpać z tego dodatkowe korzyści, jak to mówi kolega z pracy: dobra praca fizyczna jest lepsza niż najlepsza siłownia - zobaczymy :P

12 marca 2014 , Komentarze (6)

Do celu 81 dni, już prawie połowa marca a ja nadal mam do schudnięcia 1,7 kg i nic się ruszyć nie chce cholerstwo jedne. Nie wiem już jak mam tą swoją szklaną nakłonić do ruszenia dupy więc sama ruszyłam dupę i przebiegłam troszeczkę, spociłam się jak dzika świnia i niewiele przebiegłam no ale zawsze coś, trochę za późno się ocknęłam z tym bieganiem bo zostało mi 1,5 h a trzeba jeszcze wziąć prysznic, powiesić pranie, zrobić obiad i go zjeść, przygotować jakieś żarełko do pracy i się ogarnąć. Jutro więc ruszę dupę wcześniej i będzie ok, mam tylko nadzieję że obejdzie się bez zakwasów :) oby to pomogło w spadaniu wagi.

11 marca 2014 , Komentarze (4)

Wczoraj trochę za dużo zjadłam - tak mi się wydawało w dodatku trochę późno bo kolację zjadłam dużą koło 23 (poszłam spać koło 1 w nocy) a jednak mimo to dzisiaj waga spadła, cieszy mnie to bardzo, może spowodowane jest to tym że w pracy straszny zapierdziel co mnie cieszy bo zdecydowanie wolę kiedy pracy jest za dużo niż za mało.

Nie wiem co się podziało z vitalią ale nie widzę emotikonek ehh, no trudno.

Wczoraj też spotkała mnie niespodzianka, zostawiłam otwarte karteczki w moim słoiku i jak wróciłam po pracy otwarte kartki były na mojej szafce nocnej a słoik w 3/4 zapełniony nowymi! będzie co czytać na dzień dziecka :P sama coś jeszcze dopiszę i będzie fajnie.

W pracy jest ok, jest co robić, czas fajnie szybko płynie i jest sporo ruchu, nie jakiegoś specjalnego ale co chwile trzeba się trochę przejść, tu ruszyć ręką, nogą tu coś przenieść, nic wyczerpującego ale jednak jakiś ruch, to zawsze plus bo w domu pewnie wcale bym się nie ruszała a tak to zawsze coś. Trochę się jednak martwię tym że do tej pory z brygadzistą miałam bardzo luźne rozmowy, zwykle o moich dojazdach do pracy bo mam urwanie głowy z kierowcami autobusu a że i tak muszę nim jeździć to lepiej się z tego śmiać niż denerwować więc to robię a od wczoraj całkowicie na poważnie z olbrzymią częstotliwością pytania: czy mi się tu podoba, jak się czuję, czy wszystko ok, czy potrzebuję pomocy, czy sobie radzę itd. wczoraj w ciągu 4h usłyszałam koło 10 takich pytań a dziewczyna z którą rozpoczęłam pracę może jedno jeśli w ogóle i się trochę martwię że może być coś nie tak. Zobaczymy jak to wyjdzie ale mam nadzieję że nic złego się nie święci. 

Życzę powodzenia !

10 marca 2014 , Komentarze (4)

Do celu zostało 83 dni a waga nadal się chwieje przy 54,7-55,7 kg ale to moja wina akurat. Od dzisiaj 2 zmiana więc rano mam wolne, jest to tylko parę godzin ale zawsze coś, może uda się poświęcić część tego czasu na siebie. Zobaczymy jak to będzie, w każdym razie do końca miesiąca muszę się pozbyć 1,7 kg i już.

Miałam 8 marca otwierać mój słoik z dobrymi myślami ale otworzyłam go dopiero teraz, szału nie ma ale jak na pierwszy raz z czymś takim nie wyszło źle, po odrzuceniu powtarzających się wypowiedzi i skróceniu w słoiku było że:
1. jestem piękną i wartościową kobietą
2. mąż mnie kocha
3. kiedy jestem chora mogę liczyć na pomoc męża bez marudzenia
4. jestem miłością i natchnieniem męża i będzie mnie wspierał we wszystkim co robię
5. jestem szczuplejsza niż moja rywalka z dzieciństwa
6. dostałam pracę
7. robię pyszne drinki
8. mam zajebiste pomysły
9. mam zajebisty tyłek
10. robię pyszne "ślimaczki" - takie bułeczki z ciasta francuskiego
11.dbam o męża
12. mam zajebiste nogi
dodatkowo w słoiku był talon na darmowe macanie , mój mąż jest szalony 

Teraz muszę się wziąć w garść i osiągnąć cel.

2 marca 2014 , Komentarze (7)

Do pierwszego celu pozostało około 3 miesiące i 3,6 kg do zrzucenia. Wszystko idzie w dobrym kierunku pomimo potknięć, np dzisiaj wielki kawał ciasta a wczoraj impreza ale w marcu mam nadzieję że już tych imprez nie będzie więc nie będzie aż tak kusiło no i pół dnia w pracy więc myślę że nie będzie czasu żeby myśleć o żarciu, tylko trzeba znaleźć jakiś czas na ćwiczenia. Myślę też że nie specjalnie będę miała czas coś naskrobać w tygodniu ale mam nadzieję że znajdę czas żeby Was poczytać, jak się nie uda to nadrobię w sobotę. Mam nadzieję że to będzie udany tydzień. Powodzenia robaczki.

1 marca 2014 , Komentarze (2)

No to dzisiaj już po pomiarach... w lutym schudłam całe 100 g x_x, no nic, nie poddaje się bo miałam duże potknięcia i ważne że wróciłam do paskowej wagi. W związku z powalającą prędkością odchudzania na marzec mam do schudnięcia 1,6 kg. Już za tydzień otwarcie słoika, będzie fajnie, już się nie mogę doczekać. Do rocznicy pozostały 92 dni i 3,6 kg wydaje się bardzo mało ale na tym etapie jest to dla mnie bardzo trudne bo spadki są tak minimalne więc często pojawiają się wątpliwości i człowiek się zniechęca. Ale marzec będzie mój!

28 lutego 2014 , Komentarze (5)

Witam, szklana wyrocznia się z łaski swojej ruszyła o całe 200 g ale i tak do jutra brakuje mi kolejnych 600 więc pewnie się nie uda i będzie więcej do zrzucenia na marzec. Luty nie był dobry, wiele potknięć, mało motywacji i w ogóle ale marzec będzie inny. 

Już jutro pomiary, nowy miesiąc i nowe 31 dni na osiągnięcie kolejnego kroczku na finiszu mojego odchudzania. Za tydzień mamy dzień kobiet i otwarcie słoiczka z karteczkami zbieranymi od początku roku, zapisywałam tam same pozytywne rzeczy, komplementy, małe osiągnięcia coś co mnie cieszy, nie jest tych karteczek dużo ale zawsze coś, po opróżnieniu słoika oczywiście zacznę zbierać kolejny ale tym razem zacznę dopisywać też spostrzeżenia znajomych, może wtedy nazbiera się coś więcej. Myślę że przeczytanie paru takich karteczek da mi niezłego kopa. Dodatkową motywacją jest mój mąż, postanowił się odchudzić a konkretnie zrzucić swoją piwną ciążę bo odchudzać się nie ma z czego ale brzuch mu wystaje, więc ćwiczy, w sobotę pokaże mi jakie ćwiczenia robi i będę robić z nim. Motywuje mnie to że ćwiczy bo ma chorą nogę i nie może jej obciążać, nie może skakać, tańczyć, dźwigać więc nie może wykonywać tych najlepszych ćwiczeń a mimo to się stara (narazie 3 dni ale zawsze) a ja nie mam żadnej wymówki a nic nie robię. Więc mam na początek 2 duże kopniaki motywacyjne, mam nadzieję że organizm mi się nie zbuntuje i nie zrobi zastoju .

Marzec będzie mój!

27 lutego 2014 , Komentarze (4)

Nadal za mało piję wody, bez względu na to czy zjem coś przed spaniem czy nie to waga i tak w miejscu, zaczynam się zastanawiać czy ona działa. Z racji tego że dzisiaj jest tłusty czwartek a ja jestem bardzo zła to pożarłam 1 pączka i wiecie co? wcale mi nie zrobiło się lepiej jak to zwykle bywało po słodyczach więc chyba nie ma co do tego wracać, chociaż był całkiem smaczny, mam jeszcze 4 ale zostawię dla męża . Z racji tego że wczoraj chyba ogłoszono konkurs na króla wnerwiania mnie w którym idą łeb z łeb dwie osoby nie mogę się skupić na tym co mogłabym Wam napisać więc sobie pójdę i dzisiaj postaram się znów nie napaść lodówki po powrocie z pracy bo już pojutrze ważenie a szklana nie chce się ruszyć z łaski swojej....

26 lutego 2014 , Komentarze (6)

Wczoraj znów jak przyszłam do domu po pracy był atak na lodówkę na szczęście pożarłam surówkę więc trudno że późno ale chociaż jakieś witaminki wpadły a kerfirek jak stał tak stoi. Waga jak zaklęta ani drgnie o gram, a sobota się zbliża wielkimi krokami a nie ma czasu na przestoje. Dzisiaj już zapakowałam sobie do torebki jogurcik do picia to sobie go obalę w autobusie powrotnym, panowie (większość osób w autobusie to mężczyźni) sobie obalają browarka a ja sobie obalę jogurcik, a co! i tak jestem jedyną osobą która wsiada na "moim" przystanku i zwykle stoję na ulicy i macham niczym miss piękności czy królowa angielska do kierowcy z czego pasażerowie mają radochę więc to że wyjmę taką butlę pewnie nikogo specjalnie nie zdziwi . Za 15 minut muszę wychodzić do pracy więc pewnie Wasz pamiętniki nadrobię w nocy lub jutro jak wcześniej wstanę .

Miłego dnia!