Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedy patrzę w lustro nie widzę siebie taka jaka jestem naprawdę. Widzę osobę, kobietę, dziewczynę, która ciągle walczy, o wagę, o wygląd, o akceptację, o miłość, o życie, o bliskich. Chciałabym, aby chociaż jedna z tych rzeczy, przestała być w końcu obiektem walk,i a stała się nareszcie czymś co mogę zaliczyć na poczet plusów, a nie minusów. Więc ciągle staję do walki od nowa i się nie poddaję. Tym razem też. Jedni mówią, że to cecha charakteru, ta dobra cecha, a ja twierdze, że to jest właśnie to co mnie określa i określa moje pochodzenie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10298
Komentarzy: 32
Założony: 8 maja 2010
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zosia124

kobieta, 43 lat,

171 cm, 69.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2015 , Skomentuj

Witajcie!!!

Kochane dziewczynki, wróciłam. Co tu dużo mówić. Czasem w życiu nam wychodzi , a czasem nie bardzo. Tak czasem historia lubi się powtarzać i moja zatoczyła koło. Waga znów pokazuje znienawidzone 68 kg. Działa to na mnie w dwojaki sposób, raz, że zła jestem na siebie ogromnie, dwa, że jak to się cholera jasna stało?!?!?!?!?

Jestem typem człowiek, który podejmuje walkę, niekoniecznie z takim samym zapałem za każdym razem. Tym razem chyba pokorniej, z wiekiem chyba tak to przychodzi.

Jest też światełko w tunelu, które zmusza mnie do działania - urlop, który w tym roku będzie dla mnie w kwietniu - jadę do Turcji. Gdzie słonko świeci pięknie i jest ciepło i przyjemnie. Czekam na ten urlop jak pustynia na deszcz. Nie będę ukrywała ze chciałabym wyglądać świetnie, chyba każda z nas marzy o tym żeby nie było wpadki w bikini???

To by było na tyle tego optymistycznego wpisu. Ciąg dalszy nastąpi, niech, że tylko ta waga się ruszy (smiech)...

Pozdrawiam Zosiaczek

3 lipca 2013 , Komentarze (2)

Jestem, już wróciłam.
Domek spakowany, całkowicie przeniesiony i klucze oddane w zeszły czwartek.
Do tego czasu, na okrągło praca na poranną zmianę plus popołudnia sprzątanie i wywożenie pudeł, mebli.
Nie pamiętam tego co się dokładnie działo ale bardzo się to na mnie odbiło. Szczególnie na moim wyglądzie. Mało jadłam, albo jadłam tylko to nie wymagało męczenia się bo całą energie starałam się zachować na inne czynności.
Teraz w sumie jesteśmy bezdomni.
Ale nasi znajomi przygarnęli nas na jakiś czas do siebie.
Mamy gdzie spać i jak na razie wszystko jest w kartonach. Pozytyw oczywisty jest taki, że dawno nie spędzałam wieczorów na rozmowach tak naprawdę o niczym, ale za to w towarzystwie.
Całe szczęście, że w poniedziałek lecimy na wakacje, nawet odważę się nazwać go urlopem. Zobaczymy co z tego wyniknie. Mnie się marzy cisza i święty spokój. Mojemu chłopakowi za to marzy się łowienie rybek.
Oczywistą sprawą jest, że on nie rozumie dlaczego ja tyle zabieram ze sobą ubrań. :D
Więcej w dalszym odcinku...
Kiedy troszkę dojdę do siebie..
Pozdrawiam

 

20 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Witajcie Kobietki!!!!!
Taki sobie czwartek nadszedł, dzień jak każdy inny. W pracy męka, głowa mi pęka, stres mnie zżera. A pracy nie ubywa, Po cholerę ludziom okulary słoneczne  właśnie teraz.
I jeszcze ta przeprowadzka. Dobrze, że zaraz na początku lipca jedziemy na urlop, to tylko Bieszczady, ale ja bardzo lubię tam jeździć. Cisza, spokój, tylko koguty pieją o 4 rano, jeden po drugim, a jest ich chyba 12 w stadzie. 
Sielsko, wiejsko, anielsko.
Nic tylko się rozmarzyć....:)))))
Z ćwiczeniami u mnie jest kiepsko, niby zapał jest i coś tam poćwiczę, ale ta robota już sama wystarcza za aerobik. Waga też jest przeciwko mnie, zamiast spadać stoi w miejscu 66,2 . Nie mam też apetytu. Patrze na owoce jak na stwory i w ogóle nie mam na nie ochoty. Przestawiłam się na ryż bo to jedyny twór, który do mnie trafia, a no jeszcze pomidory z bazylią.
Kochane moje siły do walki!!!!!
Udanego dnia :*

16 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Witajcie!!
Niedziela jest dla mnie dniem podsumowań.
Cały zeszły tydzień, spędziłam na pakowaniu naszych rzeczy i obmyślaniu strategii jak to wszystko przewieźć bez zbędnego jeżdżenia kilka razy.

Właśnie w takich momentach poznaje się ludzi, z tej odpowiedniej strony.
Mieliśmy problem z kanapą, bo to jedne z większych mebli jakie posiadamy. Potrzebowaliśmy kogoś , kto pomoże nam ją przenieść, bo ja mimo, iż jestem silna nie dałabym rady. I poprosiliśmy kilkoro ludzi i co, i nic.
Takich mamy znajomych!!! :(
Jedynie mój osobisty kolega z pracy przyjechał, bez zbędnego gadania i wykrętów. Więc serdeczne podziękowania dla Jaruty!!!!! - złoty chłopak.
Cały piatek w Vanie, bieganie z pudełkami i mebelkami, potem wyładunek.
Zaliczyłam trening jak nic. Tego nie moge sobie zarzucić. Wieczorem byliśmy ledwo żywi.
Sobota leniwa, tylko zrobiłam sobie malutką odnowę biologiczną (takie tam pedikiur, manikiur, golonko, balsamiki, maseczka) bo nie mogłam na siebie patrzeć.
I tak sobie odpoczywamy. Oczywiście nie obyło się bez spięć. Ponieważ oboje mamy kierowniczy charakter. :))))) Ale potem oczywiście się z tego śmiejemy.
Przy okazji mieliśmy udane pogadanki z sąsiadami, mieszkamy tam dwa lata i już kilkoro zdążyliśmy poznać. Gdybym mogła wybierać, zostalibyśmy tam, bez dwóch zdań.
Bardzo cicha okolica, zamknięta ulica gdzie raczej łatwo wypatrzyć obcych.   
Jestem wyczerpana. Praca ostatnio daje mi w kość, szef mnie nie oszczędza. W fimie też napięta sytuacja, lepiej nie mówić, niby nie jesteśmy zagrożeni, ale zawsze jest to ale...
Pocieszam się tym, że następne kilka tygodni minie jak błysk, ponieważ 8 lipca jedziemy na urlop. Już nie mogę się doczekać!!!!!!
Miałam nadzieję na nowe bikini ale jak nie padnę z wyczerpania to może uda mi sie jeszcze chociaż te trzy kilo zrzucić razem z Ewą !!!!!!
Udanego tygodnia Słoneczka!!!!! Trzymam za Was kciuki!!!!
Zocha

9 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Witajcie
Rozpoczełam akcję BIKINI.
Został miesiąc do mojego urlopu. Niby to żaden wielki urlop, bo to tylko rodzinne strony mojego chłopaka. Taki mały odpoczynek przed tym co nas czeka. Bo potem raczej nie będzie urlopów, a tylko remonty, niekończące się remonty.
W sobotę odebrałam pocztą coś, na co czekałam i to bardzo. Płyta z ćwiczeniami Ewy Chodakowskiej, nie jestem pewnie pierwsza, ani też ostatnia, która tak się na cieszy na samą myśl, że teraz to będzie już tylko łatwiej.
Kilogramy będą leciały szybciej, a ciało będzie się rzeźbiło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Nie należę do osób cierpliwych, szybko się nudzę ćwiczeniami, bo oczekuje, że brzuch będzie płaski po ćwiczeniach, a nogi zaraz smuklejsze.
Teraz bo tych kilku próbach odchudzania już wiem (nareszcie), że nic się samo nie zrobi i trzeba na to zapracować, czasem bardzo ciężko.
W przyszłym tygodniu do zrealizowania wielki plan.
Spakować resztę zbędnych rzeczy, w kartoniki i wywieść. Znaleźć czas na ćwiczenia, skoro mam już te płytę i zestaw DVD w domu jest jeszcze nie spakowany.
Świetnie zrobiłam, że spakowałam moje bikini na początku , byłam wręcz przekonana, że nie pojedziemy nigdzie i będziemy oboje czekać w skupieniu i cierpieniu na decyzje z banku oraz prawników.
Ale  mój BOHATER postanowił uratować sytuacje i zdecydowaliśmy, że jednak pojedziemy. To znaczy, że jeszcze powinnam kupić sobie nowe bikini, ale to będzie tylko wtedy kiedy schudnę te 3 kg i poprawi mi się sylwetka i  zniknie ten obiekt z przodu, którego najtrudniej mi się pozbyć.
Pozdrowienia i powodzenia...
Pa




2 czerwca 2013 , Skomentuj

Dzień dobry.
Leniwa niedziela nadeszła sama tak sobie po pracowitej sobocie, która spędziłam na wyrywaniu chwastów w ogródku.
A wszystko to bo właśnie zaczyna się 28 ostatnich dni, które spędzimy w tym małym domku, w którym mieszkaliśmy całe dwa lata. Dwa lata, miłych dni, pełnych słońca, ale także dni bez uśmiechu, deszczowych, pełnych ciszy, po kłótniach, bolesnych dni. Chciałabym bardzo wierzyć, że to co nas czeka, scali nas, a nie rozdzieli. Lubie coś sobie zaplanować, a On nie zawsze. Lubie pogadać o tym co bym chciała w tym pokoju, co w tamtym, a On mnie ciągle stopuje, żebym jeszcze nie zaczynała. Wiem, że zostało jeszcze kilka ładnych tygodni do momentu odebrania kluczy, ale czy to źle, że chciałabym choć troszkę zacząć się cieszyć?????
To ważny moment dla mnie, bo chociaż, On wybrał taka drogę gdzieś tam chciałabym, żeby mnie czasem docenił słownie i powiedział na głos to co czuje. Meczy mnie to, ciągle doszukuje się sama tego, co mi nie mówi. Stara prawda mówi, że kobiety kochają uszami, a mężczyźni oczami.
Dlatego właśnie zdecydowałam się na dietę, z marnymi efektami jak na razie. Nie jestem z siebie dumna choć, już mieszczę się ciuchy rozmiaru 10 (38) to jeszcze będzie trochę trwało. Zamówiłam płytę z ćwiczeniami, bo wstydzę sie pójść na siłownie, choć wiem dobrze, że dziewczyny , które tam chodzą nie wyglądają wcale lepiej, a dużo gorzej!!!!!
Dużo sił dla was na nowy tydzień!!!!!
Buziaki!!!!! :D

29 maja 2013 , Skomentuj

Witajcie....
Jest maj, miesiąc, w którym zazwyczaj zaczynamy mysleć i wakacjach, a zarazem o kostiumie kąpielowym. I tu taka konsternacja. Czy juz na tyle schudłam, że mogę się w nim pokazać. Patrzę na swoje odbicie w lustrze i nie jestem przekonana.
Ostatnie tygodnie pełne bieganiny. Szukamy domu, który chcemy kupić, więc zwiedzamy okoliczne domy na sprzedaż. Spotkania  z agentkami nieruchomości, bieganie do banku, składanie dokumentów, wydruków, szukanie zaświadczeń. Gdzie tu znaleźć czas na rozsądne odżywianie. Ale staram się, szukam też ćwiczeń. Ostatnio pogoda nie dopisuje więc bieganie odpada, ale za to pakuje już nasze rzeczy do pudeł, a pudła znosze na dół, więć ćwiczenia są!!!!
Ile tych pudeł jeszcze zniose??? To się okaże. Część rzeczy składuje u znajomych w garażu, ale do końca pakowania i przeprowadzki zostało jeszcze jakiś miesiąc. Na jakiś czas - czyli teoretycznie do moment odebrania kluczy, będziemy mieszkać u znajomych. Mam tylko nadzieję, że to będzie krócej niż trzy miesiące. Nie lubię kiedy muszę się kontrolować czy czasem nie mam na sobie piżamy i baaardzo lubię poleniuchować w takim stanie na kanapie, szczególnie w weekend kiedy leje. A taka pogoda tu częsta. Kraj płaczącego nieba mogłabym powiedzieć.
Walka trwa, a przede mną tydzień z PMS - em. Będzie ciężko, pewnie znów będą się czuła jak hipopotam. Ktoś zna dobrą radę jak się zakolegować z PMS - em?????
Pozdrawiam :*

6 maja 2013 , Skomentuj

Witajcie!
Jest masakra, jedno słowo, a tak wiele opisuje.
Jak jest weekend to lodówka za mną chodzi, śni mi się po nocach.
Mój facet, nie powiem, wspiera mnie, ale gotuje także i dla niego, przecież nie zagłodzę faceta tylko dlatego, że jestem na diecie.
A on je typowo, frytki, mięsko, sałatki nie odmówi ale przygotowywanie mięsa już jest dla mnie katorga.
Piękną mieliśmy pogodę w ten pierwszy długi weekend, co nastraja do grilla i spotkań ze znajomymi. Ciężko mi odmawiać winka, piwka a jak już pachnie kiełbasą z grilla i kurczaczkiem...... och.
Nie jestem w tym dobra i dlatego właśnie moja waga stanęła i jestem sama sobie winna. Rozpoczęłam tez ćwiczenia i przymierzam się do skakanki i do biegania, choć nie będzie to wyczynowe raczej nastawiam się na truchcik. Czekam na przypływ energii, tego mi trzeba.
Pozdrawiam i życzę sukcesów w nadchodzącym tygodniu. 
Zocha :*

  

30 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Poszło z górki. Kilogram poleciał jeszcze w weekend rozpoczęcia diety, a teraz własnie zwalnia. Niby spadła dwa kilogramy ale jakoś tego nie czuję.
Nie!!!!! Nie będę się załamywała, po prostu będę jadła swoje i tyle.
Woda mi nie wchodzi, a że pogoda tutaj nie jest za ciepła powoduje, że jest mi zimno.
Wyczytałam gdzieś również, że istnieje napój, który poprawia trawienie i pomaga szybciej pozbyć się kilogramów.
Ponoć jedna taka gwiazda pomagała sobie w utracie kilogramów po ciąży. Podaję przepis:
- szklanka wody źródlanej (może być ciepła)
- dwie łyżki soku z cytryny (świeżo wyciśnięty najlepszy)
- dwie łyżki syropu klonowego
- szczypta pieprzu cayenne    
zamieszać i wypić. Mnie smakuje i często się nim raczę. Oczyszcza mi jelita, pobudza je do pracy rozgrzewając pieprzem.
Niestety nie pomaga mi atmosfera w pracy. Czasem za bardzo sie przejmuje i mój żołądek na tym cierpi, kwas mnie zalewa :)
Pozdrawiam i dziękuję za motywujące wpisy!
Buziaki

21 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

No i jestem, w tym samym miejscu co zawsze. Potrzebowałam anioła stróża widocznie bo sama nie daje rady. Ale sama jestem sobie winna, Lodówka się nie zamykała  , słodycze znikały w ekspresowym tempie i zamiast rozmawiać o problemach to je zajadałam.
Więc jestem, nie czuje sie jak na kolonii karnej, ani tez  jakbym była zmuszana po prostu chce schudnąć zdrowo i niespiesznie. To takie męczące ciągle stawać na wadze i widzieć jak rośnie zamiast spadać. 
Tym razem motywacja to moja własna satysfakcja. Powolutku, bo tylko pół kilograma na tydzień, spaceruję w stronę celu - 63 kilogramy.
Buziaki