Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

"Ja. Kubuś Puchatek, nagle muszę rozmyślać o sprawach za trudnych dla mego małego rozumku...."

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9710
Komentarzy: 61
Założony: 30 maja 2010
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
harmene

kobieta, 35 lat, Tarnów

167 cm, 85.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2015 , Komentarze (1)

Witajcie dziewczynki !

Zaniemogłam niestety razem z synem. Łobuziak usnął już chwile temu a ja wam szperam po pamiętnikach sesesese.Najgorsze że jakaś taka słaba jestem od czasu wyjscia ze spzitala z Domikiem i było by dobrze w końcu wyleżeć co nie co i podkurować się...

Chociaż chyba wszystkie matki i żony znają ten stan że my kobitki nie mamy czasu na takie farmazony jak grypa czy katar .... 

Byłam z małym u lekarza bo tamte lekarstwa mu średnio pomogły .... dowaliła inne.... i do domu . Co najgorsze mały stracił apetyt a patrząc na to jak wszystko wcinał wcześniej to mnie krew zalewa.....

. A o sobie oczywiście zapomniałam . 

Już spod kołdry słychać " Mama baaajkiii "  więc papatki i trzymajcie się :* 

29 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Witajcie chudzinki!

Nie żeby tłumy płakały przez moją nieobecność na Vitalii ale ,,,,,wyszłam że szpitala z małym po 10 dniach i od tamtej pory motywacja osłabła . W szpitalu przytyłam około 2 kg, noga mnie dalej bolała kiedy wyszłam i to tak jakoś ...nosz kurde już nie wiem ile razy mam próbować :( jest mi smutno z tego powodu ..... 

Co do niuńka  terminy ma pozamieniane już na luty .. o konkrety mam dzwonić początkiem miesiąca... W szpitalu małpa była nie do zdarcia aż  musieli  kłóć go wenflonem po nogach bo nie mieli już gdzie na rękach .. co się bidok opłakał to serduszko się moje ściska do tej pory...ale dzielny był i jest nadal tylko że ledwo wyszedł ze szpitala i stan podgorączkowy gardło rozwalone i masz babo placek ....

Nie wiem czy o tym pisałam gdzieś ale mój synek ma wodonercze lewostronne i wyciągnięty moczowód na wierzch tzw. Przetokę moczowo-skórną która niestety nie działa jak powinna i moczowód mu się skręca i musze go cewnikować . Od tego cewnikowania co jakiś czas łapie jakies bakterie. Zazwyczaj są niegroźne ale czasem dowala nam się taka bakteria jak ta ostatnio... już od pół roku przekładany jest termin jego operacji po której wszystko ma byc dobrze i nerka ma być uratowana. Już w grudniu był na stole i był uśpiony i niestety jego przypadek wymaga więcej czasu jak założyła lekarka ,,,, 

Jutro jedziemy na weekend do teściowej więc troszkę odpoczniemy. 

Co rusz coś mi się nie układa to problemy z pieniędzmi to ze zdrowiem małego ... zawsze coś..... zmotywujcie mnie dziewczyny jakoś ..... błagam widze wasze postępy i zastanawiam się czy kiedyś wystarczy mi tyle silnej woli ....

Co do Gnojka.... pod ostatnim postem ktoś się bardzo zniesmaczył tym iż nazwałam moje prywatne dziecko gnojkiem ... a więc odpowiadam u nas w rodzinie jest to zwrot częśto używany w stosunku do dzieci chodź częściej opisującu dzieci niż używany bezpośrednio .. nie jest on nacechowany w jaki kolwiek sposób negatywnie i nie widze w tym nic złego. Inni nazywają swoje mysie pysie jakimiś muchomorkami robaczkami koteczkami i innymi tęczowymi zwrotami . Kocham moje dziecko każdego dnia bardziej ale nie bedę mu srać tęczą i nie chce go dusić pępowiną pewnego dnia. Taka już jestem i nie powiem bo zdarza mi się go zmisiować albo nazwać jakoś pieszczotliwie ale to tez do niego nie pasuje bo mój syn to łobuz pierwsza klasa !!! i niestety już teraz trzeba mu ukrócić tego luzu .

Trzymajcie się i oby mi się udało wrócić na dobry tor :*

15 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Dzisiejsza waga mnie zszokowała. Nie planowałam się ważyć ale stwierdziłam że przed wyjściem do szpitala to może nie głupi pomysł .. wchodze z rana na wage a tu taki kaprys ... bardzo  mi jest miło ......

 No właśnie jednak do szpitala z moim małym gnojkiem ...:( około 10 dni ...

zła jestem okropnie .. co prawda wszystko wiem co i jak ale i tak wkurwiona jestem .... 

skrobne coś ze szpitala przy okazji jakiegoś wiaderka internetu pa kruszynki :( 

14 stycznia 2015 , Skomentuj

Chciała bym się obtulić w taki duuuuży milusi kocyk i poczekać aż wszystko wróci na swoje miejsce...

Ale nie moge sobie pozwolić na taki luksus.....po pierwsze nie mam takiego kocyka 

Po drugie za dużo mi się w tej głupiej czuprynie kotłuje...

Byliśmy dziś na tym pogrzebie kuzynki męża. Dziewczyna 35 lat. Półtora roku temu urodził się jej synek. Niestety zachorowała na raka piersi...potem przerzuty.... dobra o tym tyle pogrzeb jak pogrzeb wiadomo nic przyjemnego .

Co by tego mało na parkingu przed pogrzebem do żony wujka mojego męża zadzwoniła rodzina że jej ojciec zmarł ...to tak na wypadek gdyby komuś było mało....

Co gorsza z rana pojechaliśmy po wyniki posiewu mojego synka i okazało się że ma bakterie w moczu dość oporną na zwykłą  antybiotykoterapię ( miał to samo rok temu) i boje się że jutro wyląduje w szpitalu z małym .... co najgorsze w styczniu w drugiej połowie miał mieć w krakowie robioną scyntygrafie na lewą nerkę ( mój syn ma wodonercze i aktualnie ma moczowód wyciągnięty na wierz tak więc prawą nerką sika przez siusiaka a lewą przez rurkę w boku)    a po tym badaniu miał mieć operacje pozamykania i naprawienia wszystkiego . 

Pomijam że to już kolejny raz kiedy przeskakuje nam termin tego .... jak na złość zawsze przed operacją potrafi złapać jakieś syfstwo nawet nie groźne ale wykluczające już z operacji. I tak przeskakujemy z terminami już od pół roku chyba ,,,,

Jestem przerażona, smutna jest mi źle i chce pobić kogoś kto jest odpowiedzialny za tak fatalne zrządzenie losu ... mój synek nie zasłużył sobie na to żadne dziecko nie zasługuje na cierpienie. Chciała bym żeby już był zdrowy , żebym mogła go wziąć pierwszy raz na basen..... chciała bym żeby już było po wszystkim ... albo niech mu uratują tą nerke albo niech ją wytną jeśli jest za słaba .... jest mi strasznie źle.... więc jeśli jutro nie będzie posta to znaczy że utknęłam na 10 dni w szpitalu koczując gdzieś na karimacie pod łóżkiem Domiśka mojego. Ostatnio na 10 nocy w szpitalu jedną spałam na ziemi ... tą ostatnią juz mieli takie przepełnienie że musieli mi wziąć łóżko , o co wcale nie miałam pretensji... to nie ich wina przecież... po tak paskudnie spędzonym .

Co by umilić mi ten tydzień mam drugi dzień okresu . 

Byłam tak wkurzona tym wszystkim że zabrałam szwagierke i poszłyśmy biegać.... musiałam się jakoś rozładować bo było mi strasznie źle..... dalej jest .....dietowo dziś wydaje mi się że zjadłam za mało ale nawet nie chce mi się o tym pisać.... 

Mam nadzieje że lekarka powie mi jutro coś sensownego i może się okaże że nie będę musiała jechać do szpitala z niuńkiem .... może już jest na tyle duży żeby brać inne lekarstwa.... smutno mi 

14 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Tak tak moje drogie że niby w łóżku?? nieeeeee!!! przy stolnicy w kuchni naginając wszelkie prawa fizyki i czystej przyzwoitości dałam się namówić na maraton lepienia uszek ! ŁUhu !

Niestety Nawet John nie ogarnął......

Dzisiejsze podsumowanie :

Jest ok chociaż grzeszek był którym teraz mi się odbija a mianowicie piwo sesesese 

Chciałam nawet dziś pobiegać albo poćwiczyć ale jak zaczęłam znęcać się nad tym cholerstwem tak  mi zeszło pół dnia.... i zakwasy z tego chyba będą większe jak po skalpelu Ewki .... jakaś masakra ... Poza piwem dzień był sympatyczny ,,,, Jutro dzień mniej sympatyczny ...Mam pogrzeb w rodzinie męża.... zmarła jego kuzynka .. bardzo młoda dziewczyna smuty temat więc bez odbioru i do jutra wieczora! 

12 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Witajcie chudzinki !

Dziś minął 8 dzień moich fanaberyyyji odchudzających :D .... i jestem bardzo szczęśliwa i zadowolona i nawet ciotkowo które zawitało dziś do mnie niczym nieśmiały świadek Jehowy nie zepsuło mi dnia bo gdyŻ był to dzień BIEGANIA !!!

Co drugi dzień z Sysiorkiem (patrz szwagierka) mobilizujemy swe pełne wdzięku i gracji tyłeczki do biego-marszo-chodu 

jak by to zwać jest to męczące i leję się przy tym pot więc działa.... co lepsze widze i czuję efekty tych paru wypadów....

Po pierwsze primo:

- Nie jestem już rozlazłą galaretą wszystko jakoś tak dziwnym trafem się przemieściło:D 

- Po drugie primo moje płuca okazyjnego palacza poszerzyły się i teraz jak nabieram powietrza w piersi to mąż się mnie  pyta czemu tak dziwnie sapię ;D 

- Po trzecie primo jest to doskonała okazja do wyjścia z domu bez dziecka i męża i obywa się bez alkoholu sweeeet !!

Mogę się pochwalić że wczoraj próbowałam przejść przez katorgę zwaną skalpelem Chodakowskiej ....

wrażenia? dupsko mnie bolało niemożebnie i okazało się że mam jakieś mięśnie tyłkowe !!!

teraz tylko rzeźbić... dla tych co nie skumali ...mam chroniczne płaskodupie objawiające się tym że jak mąż mnie klepie po dupie to fale rozchodzą się po plecach .... tak więc dzis po bieganiu zaliczyłam pare ćwiczeń na poślady i będę to kontynuować...

Co do jedzenia hmmmm:

Śniadanie to były chyba 3 razowe kromki z szynką i musztardą

potem był mały talerz żurku z jajkiem 

potem dwa naleśniki ( przed którymi się wzbraniałam ale nie będę się juz z tego tłumaczyć bo w sumie to nie lubie naleśników ale nie chciało mi się nic innego gotować

następnie było jedno jabłko i garść fasolki szparagowej ugotowanej na kolacje,,,,

Nie wiem czy to dużo czy mało zakupy mnie dopiero czekają więc kombinuje z tego co mam w lodówce....

Ściągam sobie właśnie secret chodakowskiej i jestem ciekawa czy w ramach dnia bez biegania dam rade to przebrnąc w każdym razie wrażenia na pewno opiszę :) 

dobranoc chudzinki czas do spania !!! 

11 stycznia 2015 , Komentarze (1)

I mam za swoje..... po ostatnim odchudzaniu wróciło wszystko i jeszcze dojebałam pare kg tak dla zabicia czasu... stuknęła mi 90 moje drogie a to już było za wiele.....

Byłam przerażona...wszystkie ciuchy za małe.. w nic na zimę się nie dopinałam .. tragedia w czystej postaci...

I tak o to postanowiłam się zebrać w kupęęęę i zaczęło się. Całe szczęście mam wsparcie w postaci szwagierki która mnie mobilizuje do aktywności fizycznej i dietkowania i sama ze mną biega czy mróz czy deszcz....

i tak przez tydzień utrzymywania diety i biegania (już aż 3 razy;D ) moja waga pokazała mi 88,5 kg :) co mnie wprawiło w nie małą dumę,,,, oby tak dalej 

Co do planu na tydzień to jest o tyle kiepski że powinnam jutro dostać okres i to mi się nie podoba ... A jutro tak samo przypada nasza 2 rocznica ślubu i jestem mega ciekawa czy mój mąż o tym będzie pamiętał ;D 

Chciała bym utrzymać takie samo zaparcie przez kolejnych kilka miesięcy żeby wreszcie osiągnąć jakiś ustawiony sobie cel......

smuto mi czasem i będe sobie biadolić a co .... 

Tym razem się uda ...  jakoś nie mogłam się zebrać w sobie żeby coś pisać... zmiana graficzna Vitalii strasznie mi nie pasuje i bolą mnie oczy od patrzenia na to ... :/ 

AVE :)

24 września 2014 , Skomentuj

Być może to w wyniku gorączki albo braku snu ale chcę znowu zacząć.... 

Niedawno (patrz ostatnie wpisy) prawie mi się udało.... dobry widoczny spadek który wrócił.....  

Nie jestem z siebie zadowolona bo i nie ma czego ... ale doszłam do wniosku że lepiej żeby się ze mnie śmiali że zdziwiam z dietą i ćwiczę po katach niż jak by mieli się smiać z nawisu brzusznego ktory wyprzedza mnie jak ide...

aha i jeszcze jedno ... chce to zrobić dla siebie.... chce się w końcu dobrze czuc w swoim ciele.... ino przeziębienie ze mnie zejdzie... jeszcze im pokaże...

9 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Witam Was. 

Tęskniłam baaaardzo .Brakowało mi tych moich głupawych wypocin i czytania o waszych postępach . To mnie nakręcało i teraz właśnie tego potrzebuje.

Wracam na dietę po przerwie świątecznej która mi się przedłużyła.... Waga jeśli chodzi o wynik nie wiele mi mówi. Stara pokazywała 81 nowa 85,5 . Fakt jest taki że mieszcze się w spodnie w które się nie mieściłam czyli moja waga startowa była walnięta ... tak czy siak spadek był może nie duzy ale dla otoczenia widoczny,,,

Trzeba być pozytywnie nastawionym i tego się trzymać będę. Co do mojej silnej woli to ona leży i kwiczy ale świnie staram się trenować....

Plan jest taki jak zawsze boszzz teoria jest taka piękna.. i łatwa.. co do praktyki to daje w dupę za każdym razem

ale powoli ... ładny tyłek będzie mile widziany nawet po sezonie bikini. Może zacznę od rowera i basen jest też mile widziany, Nie ma nic gorszego jak złą organizacja dnia/tygodnia. Płaszcze dupe przed kompem zamiast ruszyć dupsko i ogarnąć coś w pokoju puki dziecko śpi..... allle nie mogę dużej omijać Vitalii i was.... jesteście moją inspiracja i silną wolą.... 

Dzięki wam za to i AVE wam niech dieta będzie z wami ! 

19 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Spodziewałam się tego ale nie z takim rozmachem. Myślałam ze tu coś dziabne małego tam coś dziabne małego ale nieeee .

Za dużo było tego dziabania... ale człowiek czeka na tego mazurka robionego raz w roku ...mój mąż zrobił super babkę, a szarlotka matce wyszła nieziemska.... ja zrobiłam jeszcze rafaello i mamy komplet który pójdzie w brzuch..... a już się cieszyłam ze się uodporniłam na słodkie ... a tu nie ma skali na moje obżarstwo ....

Mój spadek do tej pory to -8 kg ważone po okresie ale przed świętami ... ciekawe ile mnie przybędzie przez te święta ale źle to się zapowiada...Mam nadzieje że nie więcej jak dwa kilo ... ale z drugiej strony wiem jak ciężko jest potem z tymi dwoma kg walczyć... człowiek jednak całe życie głupi chodzi ...

A tak ogólnie to nie czuje tych świąt ... oddaliłam się od kościoła i troche mi tego brakuje .... to znaczy nie kościoła ale Boga .. może być to nawet potwór spaghetti ale ... brakuje mi tej dziecięcej strony mnie która czuła mocną potrzebę pójścia do kościoła... teraz już tego nie mam ... 

Nie wiem co mogę jeszcze napisać ... rodzina widzi że schudłam i tak to spartolić w jeden dzień.... wiem że wiele nie utyje ale chodzi o zasady ....

 a ja je wszystkie dziś wyjebałam przez okno i jestem zła na siebie tym bardziej że mój nie mały głód jutro zrobi to samo z pełną świadomością swoich okrutnych czynów.... trzeba mnie związać i wrzucić do piwnicy ... Wesołych Świąt ....