Witajcie chudzinki !
Dziś minął 8 dzień moich fanaberyyyji odchudzających :D .... i jestem bardzo szczęśliwa i zadowolona i nawet ciotkowo które zawitało dziś do mnie niczym nieśmiały świadek Jehowy nie zepsuło mi dnia bo gdyŻ był to dzień BIEGANIA !!!
Co drugi dzień z Sysiorkiem (patrz szwagierka) mobilizujemy swe pełne wdzięku i gracji tyłeczki do biego-marszo-chodu
jak by to zwać jest to męczące i leję się przy tym pot więc działa.... co lepsze widze i czuję efekty tych paru wypadów....
Po pierwsze primo:
- Nie jestem już rozlazłą galaretą wszystko jakoś tak dziwnym trafem się przemieściło:D
- Po drugie primo moje płuca okazyjnego palacza poszerzyły się i teraz jak nabieram powietrza w piersi to mąż się mnie pyta czemu tak dziwnie sapię ;D
- Po trzecie primo jest to doskonała okazja do wyjścia z domu bez dziecka i męża i obywa się bez alkoholu sweeeet !!
Mogę się pochwalić że wczoraj próbowałam przejść przez katorgę zwaną skalpelem Chodakowskiej ....
wrażenia? dupsko mnie bolało niemożebnie i okazało się że mam jakieś mięśnie tyłkowe !!!
teraz tylko rzeźbić... dla tych co nie skumali ...mam chroniczne płaskodupie objawiające się tym że jak mąż mnie klepie po dupie to fale rozchodzą się po plecach .... tak więc dzis po bieganiu zaliczyłam pare ćwiczeń na poślady i będę to kontynuować...
Co do jedzenia hmmmm:
Śniadanie to były chyba 3 razowe kromki z szynką i musztardą
potem był mały talerz żurku z jajkiem
potem dwa naleśniki ( przed którymi się wzbraniałam ale nie będę się juz z tego tłumaczyć bo w sumie to nie lubie naleśników ale nie chciało mi się nic innego gotować
następnie było jedno jabłko i garść fasolki szparagowej ugotowanej na kolacje,,,,
Nie wiem czy to dużo czy mało zakupy mnie dopiero czekają więc kombinuje z tego co mam w lodówce....
Ściągam sobie właśnie secret chodakowskiej i jestem ciekawa czy w ramach dnia bez biegania dam rade to przebrnąc w każdym razie wrażenia na pewno opiszę :)
dobranoc chudzinki czas do spania !!!