Wieki mnie tu nie było. Samo życie...
Ilość różnorakiego pochodzenia stresu taką rozwałkę zrobiła w moich nadnerczach, że przybyło mi kilogramów (wczoraj było 110,1kg) :/
Czas zrobić coś dla siebie i swojej przyszłości pod tym względem.
Oczyszczanie organizmu z toksyn to podstawa - to prowadzi do chudnięcia, ponieważ ciało nie musi już nas ochraniać składując toksyny w grubej warstwie tkanki tłuszczowej.
A więc... ponieważ zapanowała u nas wręcz śródziemnomorska pogoda, pora na tzw. juice feast.
Od połowy stycznia próbuję się do tego zabrać, ale życie wprowadza poprawki, a wysoki poziom stresu, wręcz niezdrowy, wprowadza zamieszanie i brak planowania, co odbija się również na stosowanym sposobie odżywiania.
Chciałabym ten juice feast w końcu zrobić, codziennie pod wieczór wytoczyć z tych warzyw i owoców 3 litry soku, które starczyłyby na kolejny dzień. Może jakieś mleko orzechowe do tego dołączę, ale to zależy od poziomu głodu.
Ponieważ pojawiły się u nas całkiem dobrze wyglądające arbuzy (szkoda, że bezpestkowe - w pestkach dużo dobrych rzeczy się znajduje i w pewnej ilości są wręcz wskazane do codziennej konsumpcji), to co drugi dzień będę robić sok z arbuza, imbiru (świeżego) i cytryny.
Zwykle wyciskam następujące owoce i warzywa, w większości organiczne/bio - podaję dane na jeden litrowy słoik w każdym przypadku:
1. cytryna (jeśli organiczna/bio, to ze skórą), imbir (wielkości połowy kciuka), duży ananas, a jeśli jest mały to jeszcze 1-2 organiczne jabłuszka.
2. cytryna, imbir, ok. 1kg marchwi, buraczek, jabłko, 4-5 łodyg selera naciowego, ogórek szklarniowy.
3. cytryna, imbir, 2-3 jabłka, sałata rzymska lub worek 200g szpinaku bądź inna zielenina w podobnej ilości (np. jarmuż), reszta selera naciowego, pęczek kolendry lub natki pietruszki, ogórek szklarniowy.
Ponieważ w obecnych czasach zawartość witamin i minerałów w żywności jest drastycznie niska, to taki juice feast nie dość, że nas oczyszcza i powoduje odchudzanie, to wzbogaca nas o brakujące witaminy. Oczywiście, suplementy też się przydają, a w moim przypadku biorę pod uwagę suple w kroplach - mikroelementy śladowe, wit B kompleks plus B12, cytrynian magnezu w proszku do rozpuszczenia, wit. D3 wege 1000j. w oleju zawierającym odpowiedni stosunek kwasów omega 3/6/9. Do tego zjadam jedną łyżkę oleju z konopi lub siemienia lnianego bądź innej rośliny bogatej w kwasy omega, tłoczonego na zimno. Kilka lat temu w ten sposób pozbyłam się kamieni żółciowych, a więc czas na powtórkę, bo na pewno kilka się uzbierało.
Aktywna jestem na co dzień - spacery (ok. 10tys. kroków), rower zamiast samochodu przy tak pięknej pogodzie, kiedy tylko mogę, do tego codziennie rano hatha joga.
W zeszłym roku, latem ukończyłam kursy Usui Reiki i Kundalini Reiki, wobec czego stosuję samoleczenie - codziennie rano krótka sesja, która mnie energetyzuje i balansuje.
Staram się też chodzić boso, a ponieważ nasze tereny spacerowe na to pozwalają, to począwszy od pierwszych ciepłych dni, jest to moja codzienna rutyna. Uziemienie to podstawa przy uzdrawianiu - healerów to też dotyczy. Momentalnie usadza w ciele - większość ludzi żyje obecnie we własnych głowach, jakby nie mieli nic poniżej szyi i to się przekłada na to, w jakim świecie żyjemy! Więc zróbmy coś dobrego dla siebie i bliźnich i uziemiajmy się regularnie! :D To pomaga żyć :)
Jeżeli pracujecie też z przestrzenią serca, to wiecie jak uziemianie działa pięknie na rozwój tejże przestrzeni.
OK, dość wywodów na dziś. Może ktoś wyniesie coś dla siebie z tych moich wypocin ;)
Nie obiecuję, że będę pisać codziennie, ale choćby regularnie w temacie mojej wagi (mam nadzieję, spadającej) i małych oświeceń następujących w mniej lub bardziej regularnych ostępach ;)