Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

"Nie próbuj nawet być normalna, bo normalność to pierwszy symptom śmiertelnie groźnej choroby. Jak tylko poczujesz, że nadchodzi normalność, zaraz poszukaj antidotum."

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4825
Komentarzy: 37
Założony: 5 lutego 2011
Ostatni wpis: 17 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
redbunny

kobieta, 35 lat, Warszawa

172 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 marca 2014 , Komentarze (2)

Tak, wyglądałam zdecydowanie jak w filmie. Idealny makijaż, idealne wdzianko, idealna fryzura. Wszystko idealne. A po 10 minutach ćwiczeń wyglądałam jak prosię. Ot, pierwsze doświadczenie związane z siłownią. Czasami mam wrażenie, że jestem głupsza niż podeszwy moich trampek.

I te spojrzenia, wyrażające pogardę jakbym była różową Paris Hilton. Bo przecież od wystrojonej na siłowni dziewczyny nie można oczekiwać, że przeczytała Ulissesa. A przecież przeczytałam!

10 marca 2014 , Skomentuj

Uciekłam do Krakowa. Przytyłam 3 kilo, objadałam się obwarzankami i upijałam się w klimatycznych knajpkach, wmawiając sobie, że jestem Francuską i że moje życie składa się z leżenia w łóżku i palenia ton papierosów. Ja chyba nie umiem mieć żadnych problemów. Według znajomych ta beztroska (która 24latce nie wypada) mnie kiedyś zje.

Ale teraz już grzecznie wracam do ćwiczeń i diety. I spotkam znajomych, których nie chcę widzieć.

2 marca 2014 , Komentarze (3)

Zawsze myślałam, że seks jest jedynym wysiłkiem fizycznym, który sprawia przyjemność. Zmieniłam zdanie. Bieganie też mi przyjemność sprawia.

25 lutego 2014 , Komentarze (1)

Czasami lepiej jest odejść, niż tkwić w pustce. Wszystko się kiedyś kończy. A jak mawiały elfy u Sapkowskiego: coś się kończy, coś zaczyna. Tak lubię początki. Życie to taka ciekawa podróż.

21 lutego 2014 , Komentarze (3)

Nie mogąc pogodzić się z tym, że kostki na brzuchu sobie raczej nie zrobię udałam się do kolegi. Kolega pracuje na siłowni, kpi z fit-blogerek i zakochanych w mądrości Ewy Ch. babeczek.
- No zrobisz ta kostkę, ale będzie trudno i na pewno będziesz musiała ruszyć tyłek z dywanu na siłownię. Jesteś ektomorfikiem, nie zmienisz tego. - oznajmił.
Oczywiście obraziłam się na cały świat, klnąc na kulturystów, mezomorfików, posłów PiSu, kosmitów, mojego ektomorficznego ojca itp. W furiatyczno - bezsilnym szale stwierdziłam, że pierdolę, że będę objadała się węglowodanami i tłuszczami! Odchodząc usłyszałam:
- Tylko nie wpadnij na genialny pomysł i nie najedz się odżywek lub sterydów! Od tego kostka ci się nie zrobi!
Dziś piwo i chipsy są moimi najlepszymi przyjaciółmi.

20 lutego 2014 , Komentarze (1)

Mniej więcej rok temu wydałam - jak dla mnie - grube hajsy na buty do biegania. Przecież potrzebowałam motywacji! Nowe, dość toporne, zachwalane przez panią w sklepie buty. Mam buty do biegania, mogę biegać. Potruchtałam może z dwa razy (jednocześnie paląc papierosa) i na tym skończyłam.
Ale skoro mam buty do biegania, to przecież potrzebuje też odpowiedniego do biegania stroju! Ot tak, aby się lepiej biegało. Takowy dziś zakupiłam. Ciekawe kiedy wybiorę się pobiegać? Pewnie wcale, a za rok kupie sobie kolejne gadżety tak niezbędne mi do (nie) biegania.

19 lutego 2014 , Komentarze (6)

Wczoraj obraziłam się na cały świat, a nawet przez kilka chwil przestałam widzieć sens ćwiczeń i odchudzania. Bo chudy przecież odchudzać się nie może, chudy ma objadać się słodyczami i chlebem ze smalcem nie tyjąc przy tym, co niewątpliwie ma być kpiną losu wobec grubasów. A chudy schudnąć można szybko i łatwo, 5 kg w 2-3 dni jak twierdzi pewna osoba na tym forum. Więc nie mam w sumie co się jarać, że spodnie z tyłka zaczęły mi spadać dopiero po dwóch tygodniach. Przecież powinny już po 2-3 dniach!
I zaczęłam ostatni semestr studiów. To będzie krew, ból i łzy. No i koleżanki.

16 lutego 2014 , Komentarze (6)


Ja też! Gruba dupa, rozlazłe uda, krótka skajowa kurteczka, leginsy przez które prześwitują olbrzymie, białe figi. Płakałam!
Leginsy to nie spodnie! Niech to ktoś w końcu wytłumaczy zarówno grubaskom, jak i tym szczupłym lachonkom. Do leginsów nie nosi się kusych bluzeczek, które tylko uwypuklają ten groteskowy wygląd.
Dziś niedziela z Osiecką i kubełkiem z KFC (ile to kalorii? czy schudnę?)

14 lutego 2014 , Komentarze (1)

Być może tylko ja obracam się w tak infantylnym towarzystwie lub być może tylko mnie to wkurza. Ale przed tym ciężko uciec. Koleżanką* nie wystarcza już zamieszczanie na fejsie zdjęć bukietów róż, czekoladek itp. bullshitu. Koleżanki muszę jeszcze zadzwonić, aby pochwalić się bukietem róż, czekoladkami czy inną tandetą z kiosku ruchu.Koleżanki bardzo martwi to, że dziś są walentynki, a ja spędzam je z bolącym zębem i kubkiem szałwii.  Koleżanki już wiedzą, że powinnam o zostawić, bo on mnie tak źle traktuje, bo nie dostałam żadnej zjebanej antyramy z naszymi wspólnymi zdjęciami (a takowych nawet nie posiadamy). Na szczęście za cztery miesiące pozbędę się koleżanek.
Z okazji 21 dni systematycznych ćwiczeń i zrzucenia 5 kg miałam dziś nażreć się fast foodów. Ale nie, bo musiał rozboleć mnie ząb. Dentystów nie cierpię jeszcze bardziej niż małych dzieci i chałwy, więc pomęczę się jeszcze z dwa dni nie jedząc niczego twardego.Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - schudnę przynajmniej.


PS. Ciekawe ile par obwieści dziś całemu światu, że się zaręczyli? A przy tym wstawi zdjęcie pierścionka lub jadąc już na hardkorze zdjęcie, gdy on klęczy przed nią? Co za lamusy robią zdjęcie w takiej chwili?


*Koleżanki dziwny bonus idący w parze ze studiami. Kobiety bądź dziewczyny, które sądzą, że łączy nas w ch*j wielka przyjaźń bo jesteśmy na jednym kierunku i czasami wymienimy się notatkami.

13 lutego 2014 , Komentarze (3)

Wchodzę na wagę i schodzę, i wchodzę i schodzę, i znowu wchodzę... 54 kg. Z tego powodu jest mi bardzo wesoło, zwłaszcza wtedy gdy pomyśle o moich fit, zdrowych koleżankach katujących się skalpelem, motywujących się idiotycznymi obrazkami i cytatami, rygorystycznie przestrzegających zasad diety ...i niechudnących. A wystarczyło po prostu ciut mniej żreć.
Lec napisał, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Tak samo jak popadanie w skrajności. I bycie niewolnicą diety.