Pamiętnik odchudzania użytkownika:
pulpeta

kobieta, 37 lat, Gliwice

172 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 grudnia 2011 , Komentarze (1)

napisałabym coś ale nie ma o czym.. z dupy dzień








11 grudnia 2011 , Komentarze (1)

No i stało się zakończyłam dietę 1000 kcal. Świętowałam pizza, piwkiem, no i nie odpuściłam sobie też wyżerki na chrzcie:) Ale nie żałuję. To było coś w stylu nagrody, za te schudnięte kilogramy, bo jutro znowu zdrowe żarcie. Zastanawiam się jaką dietę teraz wybrać, ale to będzie chyba mój indywidualny mix kilku diet. Na pewno chciałabym zawrzeć w tym pewne zasady "diety płaskiego brzucha" czyli spożywanie tłuszczy nienasyconych tzw MUFA zawartych w  awokado, oliwkach, oliwie, orzechach, migdałach, itd Podobno to właśnie one pozwolą spalić ten tłuszcz na brzuchu. Powinno się je jeść w każdym posiłku, ale ja się ograniczę do dwóch. Następnie zostanę przy 5 posiłkach dziennie, jakiś 1200-1300 kcal, dużych ilościach wody (z tym mam ciągle problem:/) nie jedzeniu po 19-20, piciu zielonej herbaty. Poza tym od tygodnia stosuję inneov cellulit i tym razem postaram się przerobić to do końca..szkoda że to takie drogie:/ Fajnie na mnie działa, reguluje mi prace jelit no i po dłuższym stosowaniu zmniejsza cellulit.

Ah i zaś nie zrobiłam kompletnie nic przez weekend,( no poza praniem :D) a tu trzeba się już zmagać z kolejnym tygodniem...a jeszcze tak fatalnie te święta wypadają w tym roku, że do samego końca trza będzie zapieprzać na uczenię:/


9 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Naaaaaaaaaaaaaaaareszczie piątekkkkkkkkkkkkkk!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Wsysło mnie, a konkretnie uczelnia, taki zapieprz ze z niczym nie wyrabiam.. praca, szkoła, dom, a w domu zaś szkoła i tak codziennie..

Od dawna chodziły za mną leniwe pierogi.. jakiś taki smak z dzieciństwa, a w zasadzie z przedszkola..Pycha były :) ale poszalałam chudy był tylko ser, reszta na bogato łyżeczka cukru i masełko mniam.

Hmmm o ile się nie mylę to już 26 dzień diety:D Kurcze to wcale nie jest nie możliwe, pierwszy raz mi się udało tak długo wytrzymać. Zresztą nie zamierzam rezygnować tylko zrobić z tego sposób na życie. Będzie trzeba zakończyć 1000kcal i przerzucić się na 1200 -1400. Zresztą już od jakiegoś czasu nie liczę kcal tylko jakoś tak intuicyjnie działam.

Jutro chrzest. Idziemy z G. Pewnie będzie coś pysznego do jedzenia:D dobrze ze to w weekend bo w weekendy można:P

A i najważniejsze ważę.......62,9 !!!
Cudownie, jak tak dalej pójdzie to nowy rok powitam z piąteczką z przodu. Po drodze niestety święta.. a wiadomo jak to jest


5 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Haaaaa i w końcu ktoś (oprócz G) zauważył, że schudłam!
Kumpel z którym się nie widziałam miesiąc! Ależ to było miłe:)

Poniedziałki mam wolne więc cały dzień w dobrym humorku, jakoś nie martwię się tą reszta tygodnia, która jest masakryczna. Kupiłam sobie beżowe kozaki, ale nie wiem czy to był dobry zakup...

Na razie brak czasu żeby sobie obmyślić jadłospis, jem to co akurat się w domu pojawi. Na śniadanie najczęściej to samo chlebek pełnoziarnisty oraz obowiązkowo kawa!! Ostatnio kupiłam (za 10 zl!!) taki bzykacz do mleka, który je cudownie spienia (nawet takie mleko nisko procentowe). Kawa z taką pianką - niebo w gębie. Taka pierdoła a sprawia, że mi się rano wstawać chce:)

Zmykam dziś filmowy wieczór u G:) Trzymajcie się piękne!






4 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Sylwester tuż tuż, ale nic nie wskazuje na to że się gdzieś wybierzemy..pomysły są, gorzej niestety z kasą. Specjalnie nie jest mi smutno z tego powodu, bo nigdy nie miałam jakiegoś wielkiego parcia na tego typu imprezy. Zresztą może jeszcze uda się coś załatwić na ostatnią chwilę.

Dziś jak to w weekend- wieczorne obżarstwo, nie warto wspominać, ale tak to już chyba będzie, nie będę z tym walczyć. Najprzyjemniejszą część tygodnia trzeba przecież jakoś uczcić:)
(wiem wiem marne usprawiedliwianie się).

Co do miliarda spraw, jedną mam z głowy reszta została. Wypisywanie wszystkich rzeczy do zrobienia na kartce nie skutkuje w moim przypadku, owszem ładnie je sobie wypiszę ale problem ich realizacji nadal pozostaje:P

Nie mogę się doczekać jak waga pokaże 5 z przodu..To będzie powrót do przeszłości..
Oj tak, był taki okres czasu kiedy miałam 7 kg niedowagi i przy obecnym wzroście ważyłam 50 kg...po prostu trenowałam ukochany sport pięć razy w tygodniu i wszystko samo się spalało na bieżąco..Byłam wtedy chuda jak szczypiorek i zupełnie tego nie doceniałam. Jak zrezygnowałam z treningów, wiadomo stopniowo wręcz niezauważalnie  zaczęło mnie przybywać, po kilku latach waga doszła do 70 i powiedziałam STOP!
Teraz tak naprawdę zaczęłam coś z tym robić, wcześniej zaliczyłam dużo prób najczęściej kilkudniowych, do tego parę efektów jojo... jakoś nie wiedziałam jak się do tego wszystkiego zabrać..
Baaardzo dużo daje mi ten pamiętnik, na bieżąco mogę spisywać to co jem i ogólnie to co się u mnie dzieje i w dodatku jest odzew z waszej strony:) wasze opinie i wsparcie bardzo motywują:) Także dziękuję wam bardzo!!!!



1 grudnia 2011 , Komentarze (2)

63,00 było rano, ale nawet nie mam siły się tym cieszyć.. na nic czasu nie mam, jestem Z M Ę C Z O N A. Za dużo na siebie biorę zawalam jedne sprawy na rzecz innych i tak ciągle, a jak tylko dorwę się do weekendu to cały przebimbam nawet nie wiem kiedy i potem zaś to samo.
Czuję się jak jakiś pieprzony chomik w kołowrotku ciągle biegnę tylko po to żeby się na chwilę zatrzymać, złapać oddech a potem zaś pobiec..donikąd.

Nie umiem sobie dobrze zorganizować czasu, nie wiem jak inni to robią..dla mnie te 24 godziny to stanowczo za mało. Jestem jak chodzący chaos, nawet prania ciuchów sobie nie umiem zorganizowac:/ Już postanowiłam nie jadę jutro na uczelnię, muszę pozałatwiać parę spraw..


29 listopada 2011 , Komentarze (4)

Mmmm uwielbiam być na diecie :D (ja to naprawdę napisałam?! hehe dziś mnie coś napadło i mam takie odczucia:) W końcu jem takie pyszne i różnorodne produkty.. Wcześniej zawsze gdy wracałam do domu kupowałam masę słodyczy, chipsów i innych śmieci żeby się nimi wieczorem opychać przed TV. Okropne.. tzn. dalej lubię takie żarcie, ale już zdaję sobie sprawę, że nie można się żywić tylko takim czymś.

Dziś w wyniku moich kuchennych eksperymentów powstał brokuł w sosie z serka pleśniowego + grzaneczki- pychota!!

Przyszła @ wiec lepiej się nie będę ważyć..

 

RAZEM 947 kcal


Śniadanie: 200 kcal

kromka chleba 100, serek topiony, szynka, sałata 50, kawa + mleko + słodzik 50

Przekąska1: 25 kcla

chlebek żytni 25

Przekąska 2: 150 kcal

kromka chleba razowego 100, serek topiony, sałata 20kcal, mandarynka 30

Obiad: ok. 370 kcal

brokuł + ser pleśniowy, grzanki, kopytka, 1 migdał w czekoladzie :D

Kolacja: 202 kcal

jogurt brzoskwiniowy 142, kilka migdałów 60



28 listopada 2011 , Komentarze (1)

15 DZIEŃ 970 kcal

Nowy tydzień - nowy entuzjazm...

Z G już dobrze. Z nim to zawsze tak jest, jak się wkurwi to trza przeczekać nie ma szans do niego dotrzeć w inny sposób:/

Nadal ciężko mi wypić choćby tą minimalną ilość płynów.. Mam plan żeby codziennie rano robić dzbanek zielonej herbaty, który pod wieczór ma być pusty! Do tego na uczelnię chcę brać choćby te 0,5 litra wody..

Kupiłam paczuszkę rukoli, teraz pewnie będę jeść tą trawę przez kolejne 3 dni..
Sałatka wg mojego zmodyfikowanego przepisu wyszła całkiem dobra, mimo że brakowało jej kilku składników. Przepis tutaj 




Śniadanie:2 chlebki żytnie 50kcal, szynka35 kcal, serek 30 kcal, pomidor 5 kcal, ogórek konserwowy 5, kawa + słodzik +mleko 50kcal Razem 175 kcal

Przekąska:kiwi 40kcal, jabłko 35kcal, jogurt 70kcal, łyżka otrębów 30kcal Razem 152kcal

Obiad:brokuł, jajko sadzone, ziemniaczek, odrobina sałatki śledziowej ok 350kcal

Kolacja:sałatka: rukola 5kcal, 65g winogron 45kcal, 15g sera pleśniowego 53kcal ,łyżka orzechów włoskich 90kcal, skropione sokiem z cytryny i oliwą 80kcal Razem293kcal







 

27 listopada 2011 , Komentarze (3)

Zaś mnie dopadł niedzielny smuteczek.. ale jakoś dam radę.
Z G zaś jakaś awantura zupełnie bez powodu..obraził się..
Teraz muszę wymyślić jakieś menu na jutro..








26 listopada 2011 , Komentarze (2)

Dzień 13
Z diety 1000 kcal zostały jakieś strzępy.. schodzę na złą drogę.. nie liczę już kcal, w sumie tylko do obiadu pociągnę bo potem to już się tylko objadam.. weźmy np taki dzień wczorajszy.. kino a wiec automatycznie cola i nachos z sosem serowym (zabójstwo, ale jakie pyszne), a i jeszcze ciastko francuskie z czekoladą, a jak!:/
Dziś też, wieczorom film z G więc żeby sobie go umilić popcorn + mars, a wczesniej jakieś ciasteczka.. eh szkoda gadać!! Przychodzi tylko weekend a ja zachowuję się jak jakieś dzikie zwierze wypuszczone z klatki!! Jak tak dalej pójdzie to przytyje szybciej niż mi się wydaje:/

ehh piękne..