Pamiętnik odchudzania użytkownika:
karolinka2703

kobieta, 32 lat, Warszawa

158 cm, 59.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 marca 2014 , Komentarze (18)

Hej kochane ;*

Dziś piękna pogoda, a to może oznaczać tylko jedno.. trening na dworze! idziemy biegać! :D Ale dopiero koło 18-19, muszę mieć pewność , że ułoży mi się obiad w żołądku, żeby mi nic nie chlupotało podczas biegu :) Właściwie to jak biegam to nie mam typowej kolki, zastanawia mnie to , bo ból pojawia się przy uchu i promieniuje pod obojczyk z reguły z prawej strony. Dziwne to jest strasznie. Ma tak któraś z Was? :) 

Do rzeczy, menu:

śniadanie: bułka ziarnista ze szpinakiem + jajecznica z dwóch jaj

obiad: 1,5 placka pszennego z sałatką (różne rodzaje sałat, odrobina sera, kurczak bez panierki, papryka, pomidory suszone) + keczup i trochę sosu - dziś przewiduję więcej kalorii za wysoką aktywność :)

kolacja.. w planach :)

Aktywność: 40 minut odkurzania, 60 minut spaceru z psem + wieczorem idę biegać na 5 km :)

Zmniejszałam dziś spódniczkę z second handu, udało mi się ją zwęzić o 30 cm ;) Teraz jest dość ścisła, ale planuję wrócić do poprzednich wymiarów w talii czyt. 59 cm i wtedy na pewno będzie leżeć idealnie :) Oto mój letni komplet z braletem :)

Do tego wysokie koturny nude :) Wydaje mi się, że będzie fajnie :)

Uciekam, odezwę się wieczorem lub jutro ;) Buziaki ;* Trzymajcie się szczupło! :*

19 marca 2014 , Komentarze (4)

Hej kochane ;*

Pochwalę się Wam :) Wczoraj biegałam na 5 km , mimo , że miałam się uczyć poszłam biegać :) A i tak wejściówkę z biotechnologii zaliczyłam ;)

Menu 18.03:

śniadanie: muesli + szklanka mleka + banan

II śniadanie: bułka pełne ziarno + serek topiony + papryka w plasterkach

obiad: krupnik (duży talerz) , ale to dlatego , że wróciłam późno z uczelni, bo wyszły zajęcia nad program

kolacja: serek bieluch + garstka muesli

całość ok.1600 kcal

Aktywność: bieg na 5 km

Menu 19.03: 

śniadanie: kromka chleba na ciepło z plastrem sera + kechup

II śniadanie: bułka wieloziarnista z serkiem i papryką

obiad: pierś w ziołach na grillowanej patelni z warzywami 

kolacja: gruszka

całość ok. 1500 kcal

Aktywność: 60 minutowy spacer z psem + w planach Mel B pośladki i rozciąganie

Podnoszę się moje kochane ! Muszę ciężko pracować, myślę, że będzie mi łatwiej gdy zobaczę pierwszy sukces - ale najważniejsze , że jest motywacja , aby po to sięgnąć :)

Padam dziś na twarz już serio nie mam sił. Miałam dziś biotechnologię x 2 , fizjologię człowieka x 2 oraz ekologię człowieka , co w sumie daje 7,5 godziny siedzenia tyłkiem na krześle i słuchaniu bardzo mądrych rzeczy. O ekologii człowieka już Wam opowiadałam nowinki ze świata. Rzucę dziś nową:

"Dzieci mieszkające na wysokich piętrach w blokach odznaczają się słabą sprawnością fizyczną. Powód? Dzieciom nie chce się schodzić na dół, żeby bawić się z rówieśnikami.."

Aha, no tak!

I tym optymistycznym akcentem kończę wpis i do jutra! ;*

    Nie mogę sie zdecydowac co najlepsze - ciało / bielizna / włosy / cudowna koszula :D ideał.

    P.S Patrzcie! To ja w przyszłości! Oh, ah jaka ja będę piękna :D

    Dobra koniec tego, z przepracowania nie panują nad tym co robię :D

18 marca 2014 , Komentarze (8)

Hej kochane ;*

Powinnam być dziś na 40 dniu, ale stwierdziłam, że 1 w tytule da mi zielone światło by zerwać z tym co złe i wziąć się w garść na nowo :)

Co do wczoraj, każdą z Was, z osobna ściskam przez neta ! Dałyście mi motywację i podniosłyście na duchu ! Dziękuję każdej z osobna, moje kochane! :D Oczywiście nie odejdę i się nie poddam nigdy. Chciałam sobie uświadomić , że nie potrzebuje miliona nowych szans skoro mogę wszystko osiągnąć za jednym zamachem jak się porządnie ogarnę . Postanowiłam zacząć od nowa, weszłam dziś nawet na wagę.. o zgrozo. Jak dawno się nie ważyłam. Nie był to miły widok, ale mnie nie zniechęcił. Postawił nowy cel - 4 kg i wyrzeźbiona sylwetka do czerwca. Osiągnę to, bo jestem silną kobietą. Czas sobie to udowodnić. :)

158 cm i 58 kg? Jak dla mnie za dużo. Punkty oznaczone strzałką to cele priorytetowe. Przy cpm niska i średnia oznacza aktywność.  Postanawiam, że przy niskiej aktywności będę jeść ok.1600 kcal , natomiast przy średniej lub wysokiej 1900 kcal. Wydaje mi się to rozsądne. Muszę się doszkolić w kwestii diety, ale to też punkt do popracowania.


Tak wygląda to na zdjęciu. Po raz ostatni :) Obiecuję ćwiczyć ciężko i jeść jak należy i już niedługo pokazać Wam, że dałam radę ;)

Dziś zaczęłam dietetycznym śniadankiem - na dobry początek dnia i nowych postanowień. Muesli z suszonymi owocami + pokrojonym bananem zalanym szklanką mleka 2% :) Dzięki temu nie będę głodna i nie będę podjadać. Ooo! Właśnie podjadanie eliminujemy, wyrzucam je ze słownika i udaje , że nie istnieje.

Dobra dość tych moich wywodów :) Miłego dnia kochane ;*

17 marca 2014 , Komentarze (9)

Hej kochane ;*


Możliwe, że zauważyłyście moje nagłe zniknięcie. Miałam zrobić wpis porównawczy, ale zrobiłam sobie zdjęcie i się wściekłam, bo porównanie nie miało sensu. Szło mi kiepsko + choroba pokazały brak jakiegokolwiek efektu. Zezłościłam się na siebie. Postanowiłam, że muszę przemyśleć co dalej. Jak pracować nad sobą, żeby przestać zaliczać porażki? Stwierdziłam, że mój problem polega na spadku motywacji. Muszę znaleźć w sobie siłę na najbliższe 2 tygodnie. Czemu na tyle? A no temu, żeby ciężko pracować i zobaczyć minimalny efekt. Myślę, że gdy znów poczuję, że ciężka praca = efekt , złapię wiatr w żagle. W ogóle doszłam do wniosku, że dziwny ze mnie człowiek. Wymyślam sobie problemy, mimo , że mam wszystko by być najszczęśliwszą. Wkręcam się w nie i analizuje, rozkminiam i wkręcam się jeszcze bardziej, żeby pozwolić na to by jedna bezbronna myśl potrafiła urosnąć do rangi przeszkody , która blokuje mnie całkowicie. Czuje wtedy strach, lęk , bo wiem , że to nie prawda, a i tak boję się tych stworzonych problemów. Kiedy odrywam się od myślenia i zajmuję czymś wraca szczęście i spokój . Chyba jest to efekt tego, że kończę studia i przede mną dużo wyborów, może to mnie przeraża? Jak  temu zaradzić? Myślę, że potrzebuję znaleźć w sobie siłę i zapełnić sobie czas , żeby ograniczyć czas na wymyślanie bzdur do minimum. Dobrze, że mam cudownego mężczyznę u swojego boku przy którym zapominam o wszystkim , bo przy nim czuje się naprawdę szczęśliwa :) Dla niego powinnam znaleźć motywację. Zdrowiej jeść i prowadzić wzorową aktywność. On docenia moje wysiłki, często mówi mi , że jestem piękna. Tak mnie to rozczula i cieszy! Bo często sama wątpię w siebie, a on nigdy. Kochał mnie od początku, nawet wtedy gdy byłam gruba. On wtedy mnie pokochał i kochał taką jaką byłam . To dla mnie wiele znaczy. 

Tak, to dla niego znajdę motywację, bo on zasługuje na wszystko co najlepsze ;) A ja właśnie najlepsza chcę się stać.

Mój problem z porażkami na V. musi w końcu się skończyć. Podejmuję kolejną próbę, ostatnią. Jeśli tym razem się poddam - odchodzę. Tak na poważnie. Nie będę godna, żeby tu być i mydlić sobie oczy, że znowu dam radę. Niech to również stanie się moją kolejną motywacją. Nie chcę myśleć: " Jak się nie uda to spróbuję jeszcze raz." To nie jest złe myślenie, ale ja chcę myśleć: " Teraz uda mi się i udowodnię sama sobie, że mogę osiągnąć cel." 

Myślę, że rzecz leży też w złych założeniach, zbyt rygorystycznych. Nie spełnienie ich prowadziło mnie do rezygnacji. Zamiast podnosić się od razu i nadrabiać ja pogrążałam się i popuszczałam sobie więcej. Zaczynam schodzić na złą drogę, muszę to zatrzymać póki jest to jeszcze w powijakach. Żyć szczęśliwie nie zamęczać się bzdurami! I wziąć się za siebie, być kobietą piękna i zadbaną. (Nie tylko na ciele.) To mój plan. A konkretniej?

Muszę trzymać się dwóch zasad:

1) Zdrowe jedzenie, racjonalne - dużo warzyw i owoców. Mniej tłuszczów i przede wszystkim cukrów pochodzących ze słodkich przekąsek i potraw.

Aby to osiągnąć postanawiam codziennie zapisywać kalorie spożyte vs. spalone. A przy tym nie schodzić poniżej ppm i nie przekraczać cpm. Pić dużo wody - ale to akurat dla mnie łatwizna.

2) Być aktywną. Nie monotonnie, ćwiczenia muszą sprawiać mi przyjemność , optymalnie byłoby 5 dni w tygodniu. Z przerwą na niedziele, ew. soboty. Biegać 2-3 razy w tygodniu i zadbać o pośladki. Ładnie wyćwiczyć sylwetkę z przyjemnością, a nie zmuszaniem się do ćwiczeń , których nie lubię.

Kiedy już sobie ułożyłam wszystko w głowie (dziś) , dla przypieczętowania "nowego życia" wskoczyłam na rower i spaliłam 400 kcal. Zmieniamy nie tylko ciało, ale też sposób myślenia. 

edit: poszłam też na godzinny spacer z psem :) kolejne spalone 150 kcal :)

Trzymajcie kciuki, żeby się udało tym razem :)

A teraz tak wychodząc ze smutnego humoru , udało mi się w lumpeksie kupić kilka rzeczy :) Najbardziej zadowolona jestem z nowych adidasów do biegania:

Kupiłam też śliczny bralet - już drugi, kolejna motywacja dla pięknej sylwetki. Motywuje mnie do skupienia się na plecach i brzuchu.

Kupiłam też sukienkę, mam już na wesele , tym razem na poprawiny :)

Dobrze, więc tym miłym akcentem kończę mój trochę dłuższy niż zwykle wpis.

Błagam kopnijcie mnie w tyłek! Żebym znowu zaczęła myśleć jak dawna ja! I była zwarta i gotowa do pracy :)

Kochane jesteście ogromnym wsparciem! Trochę Was zaniedbałam , więc lecę czytać wpisy.

Buziaki ;*

11 marca 2014 , Komentarze (7)

Hej kochane ;*

Dziś bez porównania, bez pomiarów. Wybaczcie ;* Postaram się nadrobić jutro, dziś miałam dzień w biegu cały!

Z dietą dziś fa - ta - lnie. Się nie popisałam znaczy się. Na dowód załączam menu:

śniadanie: płatki z mlekiem

II śniadanie: pół cebularza ( umierałam z głodu pomagając w zakupach mamie i się ze mną podzieliła, a ja uległa i pazerna to zeżarłam :D)

przekąska: serek

obiad: 2 kromki chleba + talerz ogórkowej

kolacja: mus z truskawek i bananów

Iiii nie byłoby tragedii gdyby nie 1/2 cebularza, cukierek mars, garść paluszków z sezamem, pierniczek i dwie małe łyżeczki nutelli. Znaczy to nie koniec świata, ale ani to dziś pożywne nie było. Ani potrzebne z tymi słodkościami. A ja jestem z tych co jak już zjedzą kostkę czekolady to mało nie skisną próbując powstrzymać się przed drugą , dlatego muszę ostro się pilnować, bo to chodzi o mój komfort psychiczny :D

Jeśli chodzi o aktywność to tu się pochwalę ;) Wczoraj był Callanetics, a dziś: 2 spacery z psem (czas: 3 godziny) , nie wspomnę już , że cały dzień dziś biegałam po sklepach z mamą i dwa razy biegłam na pocztę :) Nogi wchodzą mi w dupcię :D Więc grzeszki i słabe menu wyszło z aktywnością na 0.

Dziś już chyba nie dam rady poćwiczyć, bo byłoby po pierwsze za dużo, a po drugie jutro nie ruszę żadną kończyną :o

Może uda mi się zrobić jeszcze przysiady, o ile nie umrę :D


duperka <3

Buziaki! :)



10 marca 2014 , Komentarze (6)

Hej kochane ;)

Wracam, ospa zwyciężona na dobre. Zaczynam dopiero dziś. Postanowiłam wyleczyć się do końca. Minął miesiąc od kiedy zaczęłam i tylko czas do 28 lutego można nazwać produktywnym, ale trudno. Już teraz nie stanie mi na drodze ospa :D  Więc nie widzę powodu , żeby się obijać. Nawet nie wiecie jak skręcało mnie w środku! Taka piękna pogoda, a ja w domu :( Normalnie tak tęskniłam za bieganiem , że szok.

Ale do rzeczy :) U mnie dziś dzień zmian, czyli dupa do góry i tempo x 2. Jestem jeszcze trochę osłabiona, więc bieganie zaczynam od następnego tygodnia, w tym stawiam na Callanetics, Mel B na moje smutne jak naleśnik poślady i wyzwanie przysiadowe :)

No i będę mogła znowu uskuteczniać spacery z moim kochanym Rudym psem :)

W tym czasie jak siedziałam sobie w domu zrobiłam porządek w całym pokoju i wygrzebałam letnie ciuchy :) Trzeba było spakować grube swetry na dół szafy, żeby zima usłyszała ode mnie stanowcze NIE! :) Stąd właśnie wzięło się moje postanowienie, że na koniec moich zmagań , dnia 137 - ego zobaczę jak będę prezentować się w tych oto spodenkach:

dziś jest tak:

Nic specjalnego. Najgrubsze miejsce ok. 55 cm , postaram się uzyskać chociaż 53 cm.

Poza tym spodenki są ciasnawe, bo to rozmiar 34, ale damy radę :)

A i pokażę Wam też moje rzęsy po 1,5 miesięcznej kuracji olejkiem rycynowym , w poprzednich postach gdzieś jest porównanie, ale na dzień dzisiejszy wyglądają tak: (zdjęcie bez tuszu oczywiście)

Ja jestem bardzo zadowolona, bo poprawa jest znaczna :)

Kochane moje, odezwę się wieczorem. Teraz lecę na spacer z psem i jutro będą zdjęcia porównawcze i pomiary :D Postaram się by tak było ;)

Buziaki , trzymajcie się szczupło ;)

4 marca 2014 , Komentarze (7)

Hej słoneczka!

Dziś wpis nie będzie długi . Nie dzieje się nic chwilowo, kuruje się w domu, ale to już wiecie. Myślę, że chyba jutro już zrobię Callanetics :) Nawet nie wiecie jak chciałabym wyjść na dwór! Chociaż pospacerować z moim psem. Ale musi to jeszcze zaczekać. Natomiast mam już siły na Callan i znając mnie to zrobię :D Aaa dziś nie robiłam nic szczególnego. Ale pochwalę się, zaczęłam przygotowywać prezentację o komórkach macierzystych na biotechnologię, więc się nie lenię! (za bardzo ) Jutro ją skończę rano i dopisuję licencjat. Mam jeszcze na głowie prezentacje o biogeograficznych dowodach ewolucji i tym też zajmę się na dniach. Plan jest taki : do końca tygodnia skończyć prezentacje, zacząć kolejną i dorobić choć 5 stron do licencjatu. Bardzo realne założenia, mam nadzieję. :) No i wrócić do Callan , w tym tygodniu już na pewno :)

Menu z dziś:
śniadanie: serek waniliowy + płatki z suszonymi owocami
II śniadanie: 3 wafle ryżowe z masłem orzechowym
obiad: pół woreczka kaszy gryczanej, duszone mięso wołowe + 2x porcja sałatki :) w końcu to witaminy :)
kolacja: banan + 3 śliwki suszone

Aa i jako przekąska były ze 4-5 paluszków chlebowych grissini., ale to tak jak suchy chleb , więc nie traktuję jako słodycz. Poza tym to tylko ok. 60 kcal
Jutro będzie lepiej :)


Ściskam Was ;)

3 marca 2014 , Komentarze (5)

Hej kochane ;*

Ku mojemu zdziwieniu czuję się już o niebo lepiej :) Ospa nie dała mi mocno popalić, a przynajmniej wiem, że mogło być dużo gorzej, cieszę się, że nie przechodziłam jej aż tak strasznie. Możliwe, że to zasługa szybkiego rozpoznania sytuacji i wzięcia leków praktycznie natychmiast :) Czuje się już dobrze, choć wiem ,że będę musiała teraz na siebie uważać. Ale już połowa wysypki przyschła :) Męczyłam się tylko pierwsze dwa dni gdy czułam się fatalnie i nie mogłam spać. Na szczęście lekarz przepisał mi środki uspokajające i bardzo mi to pomogło :) Nadal jestem jeszcze chora, ale mam pewne swoje przemyślenia. Nie chcę zaprzepaszczać 3 tygodni starań. Postanowiłam, że póki nie mogę ćwiczyć zrobię wszystko by nie jeść słodyczy i odżywiać się super zdrowo. Nie nastawię się teraz na spadek, ale na zdrowe jedzenie. Ale nawet nie wiecie jak mi źle z tym, że nie mogę iść biegać i szybko się to nie zmieni :c Pragnę wyjść chociaż na dwór , ale no wiem, że bezwzględnie nie wolno mi, więc muszę przecierpieć ten fakt. Ostatnie pierwsze dni bardzo słabo jadłam, natomiast wczoraj zjadłam za 4 :D Przynajmniej dla mnie to dużo :)

Wrzucam wczorajsze menu:

śniadanie: 2 tosty zapiekane z 3 plasterkami sera żółtego
przekąska: 2 małe ciasteczka z orzechami mojej babci
obiad: miseczka rosołu z makaronem 
kotlet schabowy , trochę ziemniaków + surówka
kolacja: serek bieluch z 2 garściami muesli.

Jak na mnie to naprawdę dużo, bo czułam się mega przejedzona.

I dzisiejsze menu:

śniadanie: mleko z muesli (suszone owoce z płatkami)
przekąska: gruszka
II śniadanie: 4 wafle wasa z serkiem tartare
obiad: zapiekany makaron z ziołami , gorgonzolą,  papryką, cebulą i mięsem z królika
kolacja: banan + zblendowane wiśnie

I tak czuje jakbym pochłonęła całą lodówkę ,
Mam motywację , ponieważ mama upolowała mi w ciuchach genialne spodenki do biegania , krótkie rozmiar XS :) Chcę w nich wyglądać super jak zacznę znowu biegać. Więc nie mogę zaprzepaścić tego co mam - co wcale nie jest trudne siedząc w domu z szafką pełną słodyczy. Stąd muszę się pilnować , a najlepiej jak lekko zeszczupleje. Ale zdrowie narazie na 1 miejscu! :)
Dlatego najbliższy plan to pilnować zdrowego jedzonka i dalej piszę moją pracę licencjacką. Straciłam zapał ostatnio, ale jutro ostatecznie ruszam z pracą. Będę się z Wami dzielić moimi dokonaniami i sprzedawać nowinki dotyczące otyłości u dzieci i ich podłoża genetycznego, bo właśnie tym się zajmuję ;)



Ściskam Was mocno, odezwę się jutro 

28 lutego 2014 , Komentarze (10)

Hej kochane ;*

Wczoraj pisałam Wam, że nie dam się chorobie żadnej i będę gotowa zaraz dalej walczyć .
Już teraz wiem , że słowa nie dotrzymam. A zaczęło się tak: od 2 dni miałam we włosach dwie krostki i jedną na buzi - myślałam, że to zimno mnie na twarzy atakuję, a to we włosach, no że może podrażniłam. Siedziałam wczoraj w nocy przy komputerze i zaczęły swędzieć mnie plecy, drapnęłam się i poczułam ból. Z ciekawości poszłam do łazienki i ściągnęłam bluzę. Całe plecy w wysypce, na moich oczach plamy zaczęły pojawiać się na brzuchu i rękach. Akurat mama nie spała i poszłam jej to pokazać, chociaż już wiedziałam , że to na 100% ospa. Mama stwierdziła , że mogę mieć rację , ale żeby się upewnić jedziemy do szpitala zakaźnego. W szpitalu miła pani doktor oznajmiła, że nas nie przyjmie , bo nie mamy skierowania. Chciałam chociaż wiedzieć czy jej to na ospę wygląda nic więcej, ale pani powiedziała, że nic z tego ona nic nie może. No trudno. Tuptutptup do samochodu, jedziemy na nocną pomoc. Tam bardzo miło przywitała mnie pani pielęgniarka, subtelnym i nie wymuszonym: "czego?", po moich wyjaśnieniach w ramach kontynuacji spontanicznego przypływu empatii : " taaa? I rozumiem, że akurat teraz musi pani przyjeżdżać , bo nagle niby panią wysypało o 0:20? No coś takiego.." Generalnie byłam już gotowa skoczyć jej do gardła i uświadomić ją , że to jej pieprzona praca i niech łachy nie robi tylko szybciej wypisuje te dane. Mama dała mi znak , żebym dała spokój, więc tylko powiedziałam, że widać, że wszędzie problem ze wszystkim. Pielęgniarka potoczyła się się do pokoju obok obudzić lekarza. Pani doktor zaspana i równie szczęśliwa , że mnie widzi o tak radosnej porze dała mi znać , że generalnie lepiej żebym miała powód ją budzić. Nie , no spoko. Ja tak tylko z nudów jeżdzę po lekarzach powkurwiać służbę zdrowia, co by im za lekko w życiu nie było :) Taka moja sadystyczna natura. Ogólnie trochę jej rura zmiękła, bo faktycznie uznała, że to ospa. Choć była dość zdziwiona. A wczorajszy ból gardła to wynik posiadania wysypki również na błonach śluzowych , taka szczęściara ze mnie :)
Jeszcze mam okres, bo ospa to za mało :)

Dostałam leki, narazie biorę jeden środek, a drugi ma brać jak zacznie swędzieć mocno. Na razie wytrzymuję i się nie drapię. I nie mam zamiaru , choćbym miała skisnąć to nie mogę się drapać! Nie chcę mieć blizn, zwłaszcza, że już jestem po jednej mikrodermie i całe szczęście tylko , że wyszło to teraz , a nie po serii zabiegów.

Konkluzja taka: zamierzam teraz dbać o siebie, ale z Vitalii nie znikam ;) Będę czytać Wasze pamiętniki i dopingować sukcesom :) Podejrzewam , że wpisy też będę dodawać :) 

Trzymajcie się kochane, buziaki ;*

27 lutego 2014 , Komentarze (6)

Hej kochane ;*

Od razu przyznaję się bez bicia: nie biegałam wczoraj.
Wiem, zarzekałam się, że będę. Ale zaszły dodatkowe okoliczności ;) Byłam z przyszłą szwagierką wybrać jej suknię ślubną. Znaczy od początku : Dziewczyny wraz z przyszłą panną młodą wybrały się po salonach, ja miałam dołączyć po ćwiczeniach na uczelni. No i tak zrobiłam, skończyłam zajęcia i szybko autobus,metro,tramwaj , autobus i jestem :D To nic , że dłużej szukałyśmy się na miejscu niż jechałam :D No, ale się zaczęło , obeszłyśmy jeszcze 4 salony sukien i głodne poszłyśmy zjeść. Niestety w pobliżu była tylko pizzeria , wolałam już zjeść kawałek pizzy niż McDonalda, bo tam nawet wołami zaciągnięta nie zjem nic. Oprócz owocojogurtu, ale jak to mówi moja koleżanka : pójść do maka na sałatkę czy jogurt to jak iść do burdelu sie poprzytulać :D Ale wracając do tematu, zgrzeszyłam zjadłam 3 kawałki pizzy. Ale uznałam to za obiad i kolację, ponieważ wcześniej zjadłam tylko kanapkę i jogurt , więc uznałam , że w bilansie się zmieszcze.
(Co ja wygaduję, BożeszTyMój!, nie dość , że nie biegała to się pizzą napchała i ludziom wciska, że się zmieści w bilansie )  Trudno , niezbyt zdrowo wyszło. Za karę nie zjadłam dziś pączka :p Coś za coś :) 
Żeby tego było mało, wracając do sukien, dziewczyny namówiły mnie, a właściwie wcisnęły do przymierzalni i też kazały przymierzać. Nie powiem, podobałam się sobie, było mi naprawdę miło usłyszeć od dziewczyn , że wyglądam pięknie.  Ale no ucieszyłam się słysząc komplementy :)
A panna młoda , cóż konkretnej sukni nie znalazła. Znaczy ma swoje typy, ale jeszcze musimy jechać popatrzeć, ale ona to dopiero wyglądała cudnie, w każdej dosłownie :)
Generalnie zeszło nam się tak długo, bo jeszcze pojechałyśmy do mojego S. 40 km za Warszawę, że wróciłam padnięta po 22 i już nie miałam sił.

Jezu, jaki chaos - ten mój wpis.

Dziś . No właśnie co u mnie dzisiaj? No więc byłam dziś na długim spacerze , a z racji tego , że mam pierwszy dzień @ znów nie biegałam  Ale serio przekalkulowałam zyski i straty . Ja żywa kontra ja udająca , że biegnę i nieżywa za ok.50 metrów . Coś mi mówi, że rozsądek ocalił mnie od selekcji naturalnej 
Byłam dziś też na winie (kieliszek, dobry na trawienie - tak sobie tłumaczę) z moją przyjaciółką , której dawno nie widziałam. Nawet nie wiecie jak dobrze mi to zrobiło! Potrzebowałam tego strasznie 
Podsumowując dziś , menu:

śniadanie: bułka ziarnista na ciepło z serem
II śniadanie: kawka z babcią i dziadkiem 
obiad: porcja warzyw z patelni + surówka
kolacja: zmiksowane kiwi z bananem

+ kieliszek wina

Może i mało , ale przez @ nie mam apetytu i w dodatku boli mnie gardło 
Nie dam się żadnym choróbskom, no nie ma mowy nawet.

Aktywność:
Spacer z psem ok. 40 minut

Jutro jadę na mikrodermabrazję podejście 2 :) Chciałam zaskoczyć mego S. i zabrać go gdzieś , zrobić niespodziankę, ale będę miała niezbyt wyjściową buzie jutro, bo plamy pewnie długo będą schodzić , zanim kolor skóry wróci. Ale mam już dla niego inny plan :) Muszę go trochę porozpieszczać tego mojego faceta 
Dobra, dość o mnie :) Idę zobaczyć co u Was ;)

Buziaki i do jutra ;*