Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agi78

kobieta, 46 lat,

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lipca 2011 , Komentarze (1)

Taki dzisiaj dzien. Paaaaada, i paaaada i przestac nie moze, zimno, az rozpalilismy w kominku, bo tak nieprzyjemnie, szaro, buro i ponuro. Dzien na kanape, pod kocem, z ksiazka i z goraca czekolada do picia:) Wszystkie punkty odhaczone, tylko ze ta czekolada to bardziej mleko. Tak dietetycznie.

Bo w ogole pedze sie pochwalic, iz piatek, sobota, i z pewnoscia niedziela, uplynely mi bez czekolady. Zupelnie. I jakos tak strasznie dietetycznie. No, z wyjatkiem malym, wczoraj na psim placu zjadlam mala porcyjke salatki ziemniaczanej i kielbaske z grilla, ale za chwiel to wszystko spalilam podczas treningu. I oprocz tego chyba znalazlam metoda na gloda, czytaj: metode na ssanie na slodkie i czekoladowe. Otoz popijam sobie koktajl. Wyprobowalam juz winogrowo - kiwi (kiwi sie chyba nie odmienia...?), dzisiaj grapefruitowo - bananowy i platkami owsianymi... No rewelacja. Napycha zoladek i jak czuje tylko pikniecie za czekoladka, to sobie od razu popijam i basta.

 

Oprocz tego udalam sie wczoraj wreszcie do lekarza, po wielu namowach i klotniach z kierownikiem, bo nienawidze tu chodzic do lekarzy, ale bol przy lopatce byl juz taki, ze nie moglam spac, ani sie poruszac, ani nic i musialam sie dac zawiezc do owego "lekarza", bo obracanie glowa nie wchodzilo w rachube. No i coz mi powiedzial ow doktorek? To nie moj regularny lekarz, tylko taki, co to dyzur ma w sobote. Otoz powiedzial, ze ojej, co to sie dzieje, na 10 osob 8 przychodzi do niego z takim bolem podobnym, przepisal Ibuprofen, zalecil cieple oklady i na ra. Moj domowy lekarz to przynajmniej daje zastrzyk, ktory dzaial od razu cuda i nie boli przez nastepne kilka miesiecy. A ten mi Ibuprofem przepisje, no naprawde. Oblepilam sie tylko plastrem rozgrzewajacym i dzisiaj juz troszke lepiej, zobaczymy, jak bedzie jutro.

Bo jutro w programie ABS-y stoja, wiec jakze to tak:)

 

No to milego popoludnia.

 

1 lipca 2011 , Komentarze (6)

A wlasciwie czerwony. I to jak. Nawet usunelam swoja pania asystentke z pamietnika, coby mi nie powtarzala przez caly tydzien, ze nie tyle stoja, ale ide w gore, i to ile, jak rany. Sama wiem kurde i nie bedzie mi to jakas chuda siksa z notatnikiem sie smiala w twarz, buuu.

Tak sobie mysle, ze moze ja nigdy w zyciu nie schudne? Moze juz do konca zycia musze byc taka napuchnieta, okragla, z kolem ratunkowym...? Moze zupelnie niepotrzebnie sie mecze i chce zmieniac na sile cos, co z gory skazanae jest na porazke...?

 

Ale zeby nie bylo, ze tylko stekam, moj udoskonalony program ABS-owy wlasnie przed chwila zakonczony. Z bolem. I to jakim. Bo nie dosc, ze zaspalam, i w ogole od rana chodze jakas taka mega snieta, to sie wzielam i przeciagnelam i jak mi cos chrupnelo miedzy lopatkami... Boli nawet teraz, jak siedze i pisze i sie teoretycznie nie ruszam. A nie daj Boze jak mi sie zechce obrocic... Proponuje wymienic siebie na jakis nowy, lepszy, mniej awaryjny model.

Tak mam, ze od czasu do czasu wszystko mnie boli, ale tym razem to juz z letka za dlugo chyba?

Dzisiaj wyprobuje kurczaka w pomaranczach. Z braku laku, a raczej braku pomaranczy (tzn. byly, ale cala siatka, a ja calej siatki nie potrzebuje), udusze cycka w grapefrucie.

A teraz ide robic koktajl winogronowy z kiwi w mym nowym blenderze w kolorze bialo - liliowym. Tadam:)

Milego dnia chudzielce.

30 czerwca 2011 , Komentarze (3)

Czuje sie jak na odwyku od papierosow, tylko ze to odwyk od slodyczy. To moja godzina i ssie mnie, i zajadam to ssanie. Nie slodyczami, ale do tej pory zjadlam nadprogramowego banana, jablko, a teraz kabanosa drobiowego.

Od papierosow bylo mi sie latwiej odzwyczaic, naprawde. Po kilku latach palenia po prostu przestaly mi smakowac i juz, radykalne ciecie bez bolu. Szkoda, ze slodycze nie chca mi przestac smakowac, buuu. Gdzies kiedys czytalam, zeby poprobowac slodyczy czy chipsow z zatkanym nosem, tak zeby nie czuc zapachu. Potem smaku tez sie wtedy nie czuje. Jeszcze nie probowalam.

Z samego ranca urozmaicone ABS-y i wcieranie czarodziejskich kremow. Ale powiem jedno: ten krem na cellulitis z Avonu, ten z masazerem, to jedna wielka katastrofa. Moze sam krem nie, ale ow masazer. Nie, nigdy wiecej.

Jesc mi sie strasznie chce, co mam zrobic, czym sie zajac?????

Juz wiem. Pojde do kuchni sie wypakowac. Otoz zamowilam w Tchibo boskie rzeczy, w tym mikser do koktajli, on ma swoja nazwe pewnie, ale ja zapomnialam jaka, a do tego ksiazeczke wlasnie z przepisami, a ze mam niektore skladniki, zaraz jutro z samego ranca zaplanowalam wyprobowywanie. W takim ladnym liliowym kolorku jest, mniam normalnie:)

A tak w ogole to boje sie jutro stanac na wadze, bo wiem, ze jest kiepsko. Bardzo kiepsko. Tralalala. Ale nic to, przyjme wage ma na klate z godnoscia i nie poddam sie. Nigdy w zyciu. Tralala. Sranie w banie za przeproszeniem:)

 

Acha, w odpowiedzi. Otoz tak, mamy psy, hoduje sobie panstwo taka jedna rase, a druga ma dla przyjemnosci, i wymaga to szkolenia, a w jego sklad wchodzi: praca na sladzie, posluszenstwo i obrona. I mamy zaplanowany egzamin z Molka na polowe sierpnia i jestesmy w ferworze i goraczce treningow. Ajajaj.

29 czerwca 2011 , Komentarze (4)

Dzieki za dobre rady w sprawie roweru i siodelka. Dopoki sobie takiego nie sprawie, to nie wsiade na rower, naprawde.

Oprocz tego obiad wczoraj - katastrofa. Zrobilam sobie mniejsza porcje, niz podano w przepisie, a i tak wyszlo pol michy, zjadlam jedna porcje i zaczelo mi niestety wracac na gore. Polaczenie burakow, jablka, ogorka kiszonego i groszku - niet. Nie dla mnie. Juz kliknelam przy tym daniu przycik pod tytulem "nie lubie". No nie da rady.

 

Od samego ranca in action. Najpierw slad z Molly, spocilam sie jak mysz, ale jakie sobie bicepsy kurde wyrabiam, ten pies ciagnie do przodu jak taran. Juz sie nauczylam rekawiczki zakladac.

Ale nie nalozylam rekawiczek, jak pojechalam na rolki z kijkami, no i kurde chyba mi sie raczki jakies delikatne zrobily, bo wziely i sie obtarly. No tez cos. Tez mam rekawiczki do tego zakladac, czy jak?

Sprawiaja mi przyjemnosc ten "nordic skating", jak to jest napisane na owych kijkach, mam fajna trase, nad samym jeziorem, w cieniu, po asfalcie, cudnie bylo, chlodno, swiezutko, spokojnie, nawet ryby sie dzisiaj nie pluskaly. A nawet szczupaki tam plywaja. Na pewno sie tam nigdy nie wykapie. Jak sobie tylko pomysle, ze w trakcie plywania takie cos, albo inny wegorz elektryczny, moglyby mi sie o noge otrzec... Bleeeeee. W zyciu.

Nie bede juz pisala, ze znow pozarlam slodycze, czy takie tam, bo pozarlam wczoraj. Prosze bardzo, duze prince - polo i szesc ptasich mleczek. Nie wiem, skad ta niemoc moja. Ale powiesilam dzisiaj w szafce - bezdence kartke, i napisalam na niej o tak: Powiedz NIE!!!

Ciekawe, czy zadziala.

Bede sie najwyzej chwalila, jak nie zjem nic slodkiego. O. Czyli jak nic nie napisze, to znaczy, ze znow mi poszlo w brzuch i biodra, a jak napisze, to dlatego, zeby sie chwalic, jaka dzielna jestem. A co tam.

 

I w ogole po rolkach poszlam pod prysznic rzecz jasna, bo jak mam inaczej do pracy pojsc, i juz sama nie wiem, czy to wina balsamu, czy skad to sie wzielo, na obydwu nogach mega, mega wysypka, swedzaca, zupelnie, jakby mnie cos pogryzlo, ale gdzie, pod prysznicem? Wczoraj wieczorem zrobilo mi sie tak po spacerze w trawie, o co kaman???? Fenistil zaaplikowany, wapn wypity, troche lepiej, ale nogi wygladaja tragicznie, buuu. Sie rozkladam, czy jak? Urodziny mam niedlugo, starzeje sie chyba:(

Ale i tak milego dzionka zycze.

28 czerwca 2011 , Komentarze (5)

A przynajmniej mam taka nadzieje.

Zalamana niedzielna wpadka, nabralam wczoraj powietrza w pluca i checi tez. Wyskakalam na skakance dobre 20 minut, ale musze zmienic skakanke, bo jest za krotka i same skuchy zaliczalam, naprawde, nie bylam w stanie doskoczyc do stu, bo ciagle mi sie platala glupia skakanka, albo zahaczala o wlosy, albo sama nie wiem, co. Najwiecej udalo mi sie wyskoczyc troche ponad 80 pod rzad. W sumie w ciagu tych 20 minut skoczylam chyba milion razy, ale tyle samo musialam sie wyplatywac ze skakanki. Spocilam sie jak swinia przy tym i smierdzialam jak wielblad. Detoks normalnie.

A potem, przy pomocy kierownika rzecz jasna, wyciagnelam, uwaga, uwaga, rower z piwnicy. I pojechalam. I juz wiem, dlaczego tak nie lubie jezdzic na rowerze. Albo bowiem zamontuje sobie jakiies wyscielane piorkami siodelko, albo pozegnam rower na zawsze. Przy czym ten rower chyba pozegnam w rzeczy samej, bo ze starosci sparcialy mu opony i sie wykrzywiaja, wiec albo tesc cos poczaruje, albo goodbye moj rower i bede musiala wyciagac sprzet kierownika.

I na wielkie szczescie nie pojechalam te trasa, ktora chcialam poczatkowo, bo podejrzewam, ze wracalabym do tej pory. Pojechalam troche krotsza trasa, a i tak zdyszalam sie jak dzika i zlapala mnie kolka. Haloooooo??? Kolka??????? Na rowerze????????

Po czym wieczorem dopadlam szafki bezdenki i pozarlam szesc kostek gorzkiej czekolady. No naprawde nie wiem, co mam.

Dlatego tez nie czynie na dzisiaj zadnych obietnic.

Zanim jednak padne przed owa szafka na kolana, postaram sie sobie przypomniec moje dzisiejsze zaliczone ABS-y. Urozmaicilam swoj program i od dzisiaj bede go ciagnela konsekwentnie do koncy zycia chyba. Otoz najpierw trzy strasznie trudne cwiczonka przeplatane minutowym treningiem obiegowym (znow sie zaplatalam w skakanke, a przy pajacyku prawie padlam na pysk), a potem po trzy serie jednego z programow: klasyczny, pilates, core albo dynamiczny. Tadam.

Cos czuje, ze odzywam? Ze zyc mi sie znowu chce?

Nowy obiad dzisiaj do wyprobowania. Buraki, jablko i groszek zielony. Ale najpierw musze sprawdzic, czy mam owe buraki.

Milego dzionka zycze wszystkim:) Trzymac sie, chudzielce:)

27 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Bo i kogo? Sama siebie? Po co? Otoz okazuje sie, ze moja silna wola (cha, cha, powiedziane z przekasem) jest cienka jak dupa weza normalnie. Dobrze mi szlo bez czekolady, nie biore pod uwage ciastek nieczekoladowych, bo chodzi generalnie o CZE - KO - LA - DE. No i wczoraj, nie wiem jak, nie wiem skad, dopadlo mnie - pozarlam dwa duze Prince Polo i dwa Kinder - Riegel. Dlaczego? Nie wiem. No nie mam pojecia. Nie powiem, ze nie chcialo mi sie potem rzygac za przeproszeniem, bo chcialo, ale dobrze mi tak. I do tej pory nie wiem, dlaczego. Nawet nie mialam na te slodkosci specjalnej ochoty. Skad mi sie to wzielo?

Bo w ogole mam watpliwosci. Troche udalo mi sie schudnac, stracilam wzdety brzuch, kierownik lamentuje, ze spodnie mi na moim wlasnym tylku wisza, i chyba mi sie w doopie z nadmiaru luksusow poprzewracalo. Chce chudnac, ale najlepiej bez wysilku. Co wiem, ze w ogole nie wchodzi w gre. Dupa jestem, i tyle, bo juz sie zdazylam przekonac, ze przeciez kurna ta dieta dziala, powoli, ale skutecznie, i co mi nagle?

Jem zgodnie z dieta, of kors, ale jakos bez przekonania. Chyba potrzebuje jakiegos kopa energetycznego.

Z cwiczeniami kiepsko, bo plecy bola, krzyz juz mniej, ale przy wysilku oczywiscie mocniej, a dzisiaj, tak dla urozmaicenia, boli miesien wokol lewej lopatki, tak, ze nie moge sie poruszac niemal. Bylam juz z tymi bolami kiedys u lekarza, dostalam zastrzyk, nie powiem, pomogl, ale przeciez to nie jest zadne leczenie czy zapobieganie. W ogole jakas taka polamana jestem, nic mi sie nie chce, Molly dzisiaj ciala dala na sladzie, sie obie pogubilysmy, i nich to szlag. I jeszcze do pacy trzeba isc. Buu.

Ale tak generalnie to mam dobry humor  Cos dzisiaj ze mna nie tak. Za duzo mi tu ambiwalencji jakiejs.

26 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Dzisiaj nasza druga rocznica slubu, a juz niedlugo szosta - naszego poznania, ktora pamietam o wiele lepiej, niz date slubu, mimo ze te mam wyryta na obraczce. Hmmm. Uczcilismy sie zatem pysznym obiadkiem pod chmurka na fajnym festynie (grzecznie - gotowane mieso z kapustka kiszona, reszte zjadl kierownik:) ), a potem, no coz, mega porcja lodow, tak pieknie podana, ze az szkoda bylo je w ogole zjadac. Generalnie nie przepadam za lodami, ale oj tam, oj tam  

Nie bede psioczyla na wage, bo ma prawo sie zbuntowac. Chociaz chwilowo apetytu nie mam juz na nic, tylko zaraz ugotuje sobie marchewke do wieczornego puree.

 

Wczoraj wybiegalam sie na psim placu i poranilam sobie raczki, ach, ach. Ciagle zapominam, czy to przed treningiem, czy to przed sladem, zdjac pierscionki i zalozyc rekawiczki, no i doigralam sie wreszcie, poparzyla mnie linka niemilosiernie i mam teraz.

Oprocz tego plecy wciaz bola, wczoraj do tego bolaly okolice prawej lopatki, krzyz nie przestaje i wciaz nie moge kichac, bo wtedy boli najbardziej. A kicham, bom alergiczka na maksa i wszystko mi moj szanowny nos drazni.

 

I poza tym koniec ferii, buuu, jutro pora wracac do szkoly, nie chce mi sie, jak cholera, ale zauwazylam, ze nie jak pracuje, to jakos lepiej mi sie pilnuje diety. Ktora, notabene, zaczyna mi sie chyba nudzic? Potrzebuje jakiegos wsparcia, ze wcale nie, nie nudzi mi sie, jest dobrze, a bedzie jeszcze lepiej, i w ogole.

I tym optymistycznym akcentem zakanczam. Milego popoludnia. U nas pada.

24 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Bylam sobie dzisiaj na zakupach. Nie planowalam nic konkretnego, oprocz porcelanowej formy do tarty, ale oczywiscie jej nie dostalam. Ja juz chyba nie potrafie robic zakupow w "realu", internet stal sie moim narzedziem zakupow i zamawiam tam juz wszystko. Zeby nie wrocic z pustymi rekami, kupilam sobie: podklad, blyszczyk, krem do stop, w Nanu - Nana nic ciekawego nie znalazlam niestety, zatem tylko dwie swieczki i dzbanek do wody, no i kupilam sobie dwie bluzki. W rozmiarze M. Tadam:))) Poprzednio kupowalam tam koszule w rozmiarze 42. Chyba nie powinno sie porownywac koszul na guziki ze zwyklymi T - shirtami, ale co tam:) W Polsce w Stradivariusie kupilam tez bluzke, tez M-ke, i tak sobie mysle, ze to mogla juz byc S-ka, ale dobra, rozmiar rozmiarowi nierowny. I chcialam kupic specjalna doniczke do orchideii, i goowno za przeproszeniem, nie maja. W Polsce maja, tutaj nie, zawsze mowilam, ze to dziwny kraj, te Niemcy:)

 

Oprocz tego plecy, a w zasadzie krzyz, wciaz boli, caly czas stekam i nie moge kichnac, bo umieram z bolu. Czy usiade, czy sie poloze, czy wstane - jest zle i boli. Sie musze w koncu posmarowac balsamem tygrysim.

 

I najwazniejsze na dzisiaj, uwaga, werble, orkiestra itede, pierogi i leniwe sie chyba strawily, bo dzisiaj zielono mi:))) Waga zaplanowana na dzisiaj - osiagnieta:)

Co dziwne, bo owe narzekania kierownika na brak brzucha i tych innych rzeczy chyba wplynely na mnie negatywnie, bo wrzucilam na luz i troche sobie pofolgowalam. Coby nie bylo zadnych niespodzianek, koniec z folgowaniem. Amen.

23 czerwca 2011 , Komentarze (3)

Chociaz pierogi wciaz daja o sobie znac, w postaci stojacej wagi. Wczoraj bowiem ponadprogramowo pozarlam tylko jednego przywiezionego kabanosa drobiowego, a i tak na spolke z Pluszakiem. Pluszak uwielbia kabanosy, jak mam jej odmowic? Nie moge.

 

Gimnastyka od samego ranca, ulozylam slad Molce, bola mnie teraz uda jak nie wiem co, po tej przerwie sie wziely i zapomnialy chyba, poza tym pogielo mnie strasznie, juz wczoraj zaczal sie odzywac moj krzyz, tak znienacka, leciutko, ale mocno, niech to szlag. Nie mam znow ochoty stac w bezruchu kilka minut i wyc z bolu. No ale Molly mi pomogla, bo ona uwielbia slad, no i nie dosc, ze niemal wyrwala mi dzisiaj reke ze stawu, to jeszcze chyba przestawila wszystkie kregi, i tak sobie siedze i postekuje, i pokwikuje, i lezki wycieram, bo same leca, tam boli. Chyba wreszcie bede musiala cos z tym zrobic? Bo przechodzi z reguly samo, potem dlugo, dlugo nic, i potem wraca.

 

Zapomnialam wczoraj sprawdzic jadlospis na dzisiaj i nie kupilam kapustki pekinskiej, cos bede musiala improwizowac na obiad. Moze wlasnie zjem jeszcze jednego kabanosa Przeca to same proteiny

Jutro wazenie. Duzego spadku nie bedzie, ale chocby malutki byl, zawsze to milutko:)

Milego dzionka zycze. U nas wietrznie.

22 czerwca 2011 , Komentarze (2)

No to w domku. Tym razem lot ok, bez poltoragodzinnych opoznien i list oczekujacych:)

No i najwazniejsze, jakie komplemety ze strony meza mega jedynego. Otoz popatrzyl na mnie z niesmakiem w oczach i spytal, czy ja sie w domu tez odchudzalam, bo juz w ogole brzucha u mnie nie widac. Hura, hura! W samochodzie pomacal mnie po nodze i mowi, ze tu juz tez nic nie zostalo. Hura, hura, hura! Po czym, gdy otwieralam garaz, wykrzyknal z rozpacza, ze spodnie mi na dupie WISZA. Hura, hura, hura!

Jest naprawde przekochany, ale jest tez zbyt wielkim optymista, bo niestety, pierogi i leniwe sie zemscily, waga pokazuje wiecej, niz powinna. No ale nic to, teraz w domu znow post. Poza tym pierogi caly dzien mi sie wczoraj odbijaly, kara normalnie za wszelkie grzechy.

No dobrze, to ide dusic sobie warzywka. Milego dnia:)