Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W związku małżeńskim od 4 lat. Z kilogramami walczę od dłuższego czasu. 23.10.2013 urodził się mój synek Filip, który będzie moją największą motywacją w dążeniu do wyznaczonego celu. Przecież musi mieć super, fit mamusię :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 107143
Komentarzy: 1575
Założony: 3 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kikizafryki

kobieta, 38 lat, Poznań

165 cm, 85.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 listopada 2012 , Komentarze (3)

Dziewczyny! Poległam. Bycie u mamy i bycie na diecie w tym samym czasie to jak walka z wiatrakami. Chcesz, ale nie wygrasz. Dzisiaj na ten przykład wstałam rano z nadzieją, że zjem leciutkie śniadanie wypiję kawkę, wezmę kąpiel i zacznę się szykować na spotkanie. A tu psikus. Ledwo oczy otworzyłam a wjechały do pokoju moje ulubione naleśniczki z konfiturą truskawkową mojej mamy i kakao. I tak było codziennie od czwartku. Jak nie jajecznica, to kanapeczki, albo omlecik albo inne pyszności. Na dodatek Pią co chwilę coś wymyśla i oczywiście moja mama cała w skowronkach to szykuje. Dzisiaj na obiad wymyślił pizze.
Boję się poniedziałkowego ważenia jak cholera.



O meni, ćwiczeniach i tego typu pierdołach pisać nie będę, bo tego po prostu nie ma. Codziennie rano robię 200 brzuszków. Tyle w temacie.




Namieszałeś w mojej głowie
Jednym gestem, jednym słowem

30 października 2012 , Komentarze (1)

Zacznę od znanego powiedzenia jak nie urok to sraczka. Żyć nie umierać! La vita e bella tylko z lekkim sarkazmem.
Mam problem z @, ale to nie czas na rozwodzenie się nad tym.
Mam też drugi problem. Mam skunksa na głowie (czytaj: odrost) i nawet nie mogę iść do fryzjera, bo fundusze, a raczej ich brak. Kto to widział, żebym ja musiała sobie odmawiać fryzjera!! Ja, to mogę sobie odmówić np. jedzenia, bo jestem za gruba, ale żeby fryzjera?? Przecież w sobotę muszę się zrobić na bóstwo! Już w tym celu nawet zakupiłam zajebiste rajstopy.  Nevermind. Jutro chyba pojadę do Rossmanna i zakupię jakąś farbę i sama ją sobie nałożę. I tak gorzej nie będzie. Chyba. Teraz zastanawiam się czy nie kupić jakiejś ciemniejszej farby. Blond, ale może jakiś średni albo coś. Pokombinuje jutro.


Jutro o 17 zaczynam weekend i jedziemy do mamusi. Boję się o swoją dietę, bo pewnie zostanie zachwiana przez jej smakołyki, ale będę walczyć! Obiecuję! Szeregowa KikizAfryki nie poddaje się i walczy o swoją przyszłą, piękną figurę do samego końca. Nawet z maminym jedzonkiem!

Po dzisiejszej zumbie czuję się padnięta idę więc pod prysznic i do łóżeczka.

Aaa moje meni:
7.00 owsianka z połową granatu, połowy banana i połowy kiwi
11.00 serek wiejski lekki
14.00 połowa granatu, połowa banana, połowa kiwi z 3 łyżkami serka Emilki 0%
16.00. jogurt naturalny z ziarnami, szklanka soku pomidorowego
20.00 szpinak z łyżką jogurtu naturalnego


Poza tym wypiłam dzisiaj hektolitry herbaty i wody, bo mnie strasznie suszyło. Nie myśleć, że miałam kaca, bo nie miałam.


Uwiodła mnie przepaść jednego spojrzenia
Runęłam w nią rozkładając ramiona
Spadałam całe lato i bym się roztrzaskała
Gdyby nie spadochron z wyrzutów sumienia

29 października 2012 , Komentarze (4)

Adnotacja do wpisu poprzedniego: cytat został przeze mnie zapisany specjalnie bez ostatniego wersu. Koniec adnotacji.

Tak jak postanowiłam wczoraj, dzisiaj, jutro i w środę moim pożywieniem są i będą produkty białkowe i warzywa. Domyślam się, że skok wagi spowodowany jest @, ale mimo wszystko mnie to irytuje.
Melduję, że swojego postanowienia trzymam się dzielnie. W sobotę mam ważne spotkanie i zamierzam wyglądać genialnie. Pominę fakt, że zawsze wyglądam genialnie (muszę się trochę dowartościować hihi).

W związku z wyżej wymienionym postanowieniem na obiad była marchewkowa. Zupa oczywiście.

Przepis:
Pół cebuli średniej wielkości
łyżka białego wina
12 marchewek (pokrojonych w talarki)
2 szklanki bulionu warzywnego (u mnie wymieszana woda z Warzywkiem)
gałka muszkatołowa
3/4 szklanki mleka 1,5
pieprz, sól, opcjonalnie zielona pietrucha

W garnku na winie i odrobinie bulionu dusimy cebulę. Dodajemy marchewkę, resztę bulionu, pieprz, gałkę. Gotujemy ok 20-30 min na wolnym ogniu. Przelewamy wszystko do blendera, wlewamy mleko i miksujemy, aż zupa będzie aksamitnie gładka. W razie potrzeby można dodać mleka. Można podać z zieloną pietruszką.
Pycha!!!



Dzisiejsze meni:
7.00 Dwie łyżki serka Emilki 0 %, pomidor, ogórel
11.00 200 g sera białego chudego, pomidor ogórek
13.30 szklanka soku pomidorowego bez cukru
ok. 15.00 jogurt naturalny
16.30 500 ml maślanki truskawkowej
18.00 miseczka zupy marchewkowej

Z aktywności fizycznej:
Rano 200 brzuszków
sprint ok 15 metrów w 12 cm obcasach. Zdążyłam na autobus.



Pamiętam też rozmowy namiętne i szczere
Twoich ust prawdziwa słodycz była jak cukierek
 

28 października 2012 , Komentarze (5)

Wstaję rano, włączam wodę na kawę, idę siusiu, wchodzę na wagę i mam zawał. Nosz kur..a! 74,1 !!!! Całe pół kilo więcej, toż to pół torebki cukru, albo 4 cytryny. Ciekawe gdzie mi się to odłożyło? Na tyłku? Na brzuchu ? Na ramionach?, bo w cycki raczej nie poszło. Zresztą moje i tak już są duże więc może to i dobrze.

Postanowiłam, że od jutra aż do środy moje meni będzie składało się głównie z białka i warzyw. Nie ma sensu zakładać, że cały tydzień miałabym tak jeść, bo w środę wieczorem jadę do domu i na pewno nie dałabym rady odmówić mamci wszystkich pyszności.


A dzisiaj na obiad zrobiłam sobie naleśniki z serem.




Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,


27 października 2012 , Komentarze (2)

Jutro ważenie, nie spodziewam się oszołamiającego spadku, bo w poniedziałek mam dostać @.  Dietę trzymam czasem mocno, a czasem popuszczam, ale nie odpuszczam (cóż za rym, chyba poetką zostanę ).
Chciałabym ćwiczyć codziennie minimum 30 min, niestety mój grafik i nadmiar zajęć mi nie pozwala. Czasami jak wracam do domu mam siłę tylko walnąć się do łóżka i zasnąć. Całe szczęście dwa razy w tygodniu zumba, chociaż to.

Poza tym to u mnie jakoś dziwnie. Chodzę wkurzona (to chyba przez nadchodzący okres - tak, to sobie tłumaczę), wszystko mi przeszkadza, na nic nie mam ochoty. Jeszcze ta cholerna pogoda! W szkole mnie uczyli, że po lecie jest jesień, nie zima. Chcę jesieni, tej złotej i pięknej, a zima niech przyjdzie wtedy kiedy jej pora i kiedy nakazuje na to kalendarz. Albo w ogóle niech nie przychodzi, nie będę z tego powodu płakać. Śnieg w październiku?! Bez komentarza.

Dzisiejsze meni:

Śniadanie: 3 małe parówki z szynki ("Sokolniki"), kanapka z serem białym, pomidorem, kawa z mlekiem
II Śniadanie: kanapka z białym serem i pomidorem
III Śniadanie: to samo co na drugie, 4 orzechy włoskie (bez łupinek)
Obiadokolacja: makaron ze szpinakiem i łyżką jogurtu naturalnego


Byłam dzisiaj na uczelni dlatego tyle śniadań, a, że domu nic innego nie miałam do jedzenia  dlatego tyle tego chleba. Węglowodanów zjadłam chyba za cały tydzień. Przyszły.
Może sobie wymyślę, żeby w przyszłym tygodniu jeść same białka i warzywa? Tylko czy ja wytrzymam bez porannej owsianki z owocami? Albo bez makaronu? Albo bez naleśników? I to podczas @?! To byłoby nie lada wyzwanie.

Niech ciepło będzie z Wami.
                               Czuwaj!

Tak moc­no du­siła w so­bie złość, że naj­chętniej wyk­rzyczałaby całemu światu jak bar­dzo jest wkurzo­na... na Niego.

25 października 2012 , Komentarze (3)

W bardzo znanej, poczytnej () gazecie, o jakże fantastycznym tytule "Gwiazdy mówią" (tak, ja to czytam!) znalazłam kurację księżycową dzięki, której można schudnąć 3 kg w jedną noc! Dacie wiarę?!
Rosnący księżyc sprawia, że teraz tyjemy od powietrza (a ja głupia myślałam, że od wpieprzania co popadnie) Dzięki tej diecie nie tylko nam nic nie przybędzie, ale wręcz przeciwnie!
Kup trzy duże butelki niegazowanej wody mineralnej, cztery jogurty naturalne, kilogram owoców (zakazane winogrona i banany), korzeń kopru albo suszone ogonki czereśni. Cztery łyżki kopru lub ogonków czereśni zalej litrem wrzątku i zaparzaj pod przykryciem 10 min. Ciepły bądź zimny napar popijaj trzy razy dziennie. Oprócz tego pamiętaj o piciu wody. Jogurty i owoce jedz na trzy główne posiłki albo gdy poczujesz ssący głód. Kurację można przeprowadzić dwa razy przed pełnią księżyca.

Dziewczyny, ile ta kuracja przyniosła śmiechu u mnie w pracy. Wszyscy się spłakaliśmy - tzn. bardziej ode mnie spłakali się moi współpracownicy jak słyszeli jak przeprowadzam rozmowy telefoniczne z potencjalnymi sprzedawcami ogonków czereśni lub korzeni kopru, bo oczywiście postanowiłam wypróbować ten sposób, a że pełnia już w poniedziałek musiałam zdobyć te nieszczęsne ogonki albo koper, a raczej jego korzeń. Obdzwoniliśmy w biurze wszystkie sklepy zielarskie w Poznaniu (mam nadzieję, że mój szef tego nie czyta ). Nawet nie chce wiedzieć, co myślały te panie, które odbierały telefon. Wyobrażam sobie ich miny! W żadnym sklepie zielarskim, w żadnym ekosklepie nie słyszeli o takich rzeczach. Jedna pani spytała nawet czy zamierzam jakieś czary odprawiać .
Chyba nici ze zgubienia 3 kg w jedną noc :( A już się napaliłam i wyobraziłam siebie piękną, zgrabną, chudą i takie tam.

Dzisiaj czwartek więc poszłam na zumbę. Długo zastanawiałam się, czy sobie nie odpuścić, bo strasznie bolał mnie brzuch. Na zumbie zapomniałam o bólu, spociłam się, wyskakałam i teraz czuję się o niebo lepiej. Albo o dwa nieba nawet. 

Dzisiejsze meni (wzorowe):
7.00 owsianka z bananem
11.00 kanapka z serkiem topionym, pomidorem, rzodkiewką
14.00 jogurt
16.00 warzywa na patelnię z kilkoma łyżkami ryżu (na zimno, bo w pracy nie ma jak odgrzać)
20.00 suchy wafel (andrut), łyżka powideł zrobionych przez mamusię


Poza tym wielkimi krokami zbliża się @ i czuję się spuchnięta i obolała.

Jeśli bardzo chcesz do tego brniesz
I nic nie jest w stanie przeszkodzić
Dzieciaku wiesz zamiary zmierz
Że co nie zabije to na pewno cię wzmocni



23 października 2012 , Komentarze (3)

Właśnie wróciłam z zumby i czuję wielki niedosyt. Godzina przeleciała mi raz, dwa i nawet się nie rozkręciłam. Chcę jeszcze! Pią się śmieje, że teraz to powinnam same maratony sobie urządzać, zmęczę się porządnie, spocę i potem śpię jak niemowlę. Z tego wszystkiego machnęłam jeszcze 200 brzuszków.
Powiem Wam dziewczynki, że jak zumbuję to nie myślę o pierdołach, nie myślę o własnej głupocie, nie nakręcam się niepotrzebnie, po prostu wkładam całą siebie w to, co robię. Gdyby codziennie były zajęcia byłabym w 7 niebie - taka godzinka spokoju dla duszy i wysiłek fizyczny dla ciała. Rewelacja. Mam pomysł, żeby znowu zacząć biegać, w ogóle mogę robić cokolwiek, żeby zagłuszyć własne myśli. Chyba znowu wplątałam się w jakieś bagno.

No, ale dość o tym.
Co do diety - to jakaś tam jest. Jem regularnie, mniej i chyba zdrowo. Do pracy noszę pudełeczka wypełnione sałatkami, serkiem białym z warzywami, kanapki pełnoziarniste, owoce ... I jest pięknie. Mam nadzieję, że ta szklana małpa w niedzielę pokaże jakieś rozsądne cyfry.

Dzisiaj zjedzone:

7.00 dwie kanapki z szyneczką, serem, pomidorem i jajkiem
11.30 sałatka z pomidora, ogórka, rzodkiewki
14.00 jogurt mały truskawkowy
16.30 dwie łyżki makaronu (został mi z wczorajszego obiadu) z bananem i kiwi
18.00 5 pierogów z serem


Te pierogi przed zumbą to był duży błąd - skakały razem ze mną :/


."


Była naiw­na jak mała dziew­czyn­ka, wie­rzyła, że słuchaw­ki w uszach i mu­zyka na full, zagłuszą jej myśli,
 wspom­nienia, prze­gapione szan­se, wyrzu­ty su­mienia i całą resztę.

21 października 2012 , Komentarze (5)

Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę, nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę ...

Tak mi się jakoś na Mickiewicza zebrało i to pewnie nie bez powodu. Powód jest i to przez duże P, albo raczej T.  Ale o tym może innym razem.

Jestem na nogach od 6 rano! Mój królik dzisiaj z rana był bardzo nadpobudliwy i nie dał mi się wyspać.  W związku z tym wstałam wcześnie i zrobiłam nam na śniadanie Placki jogurtowo - bananowe zainspirowane Tysiowymi bananowymi KLIK. Z braku niektórych produktów musiałam wprowadzić pewne modyfikację.

I tak na moje placuszki (10 sztuk) potrzeba:

jajo

szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej

szklanka jogurtu naturalnego

2 łyżki wiórków kokosowych

banan pokrojony w kostkę

Wszystko wrzuciłam do miski i wymieszałam za pomocą miksera. Smażyłam na patelni lekko posmarowanej oliwą. Podałam z dżemem brzoskwiniowym. Dżem jest wyrobem mojej mamusi.

Placki wyglądały tak:



A smakowały jeszcze lepiej!


Po wczorajszym maratonie czuję się jak jeden wielki chodzący zakwas. Boli mnie wszystko prócz włosów (czy włosy mogą boleć?!).  Mój Pią wymyślił, że trzeba dobrze zrobić mojemu kręgosłupowi i tymże zakwasom i zabrał mnie na basen. Już w połowie "robienia" pierwszej długości basenu myślałam, że się utopię. Ledwo przebierałam rękami, a że umiem pływać tylko żabką to się nieźle namęczyłam. No ale dałam radę - 50 min pływania. Ewidentnie należy mi się medal, albo nawet dwa medale. Później 10 min sauny (tak, wiem moja dermatolog jakby to usłyszała to by mnie udusiła i nigdy więcej nie zamknęłaby mi żadnego pękniętego naczynka) i bicze wodne. Żyć nie umierać!

Na jutro do pracy przygotowałam sobie galaretkę z ananasem i ciasto francuskie ze szpinakiem. Zrobiłam fotki, ale wyszły jakieś ciemne więc użyjcie swojej wyobraźni - wygląda to wszystko przepysznie.

A tu macie Jej ekscelencję księżniczkę Kikę z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej:





"I znowu sobie powtarzam pytanie: Czy to jest przyjaźń? czy to jest .... "




20 października 2012 , Komentarze (5)

Zumba maraton -  tysiące spalonych kalorii, hektolitry potu, trzy godziny intensywnego wysiłku i seksi Kubańczyk. Kocham zumbę, czekam na kolejny maraton. Polecam wszystkim!
A teram mam zakwasy i ledwo chodzę. 

Poza maratonem - tragedia. U mnie w domu zabrakło kawy! Na maraton jechałam bez kofeiny w organizmie. Jestem przyzwyczajona do picia kawy zaraz po przebudzeniu i pierwsze co robię po wstaniu z łóżka to kawa. Piję 3 kubki dziennie, a dzisiaj do godziny 17 nie czułam jej smaku. Czułam się okropnie. Czy to uzależnienie??!



Dzisiaj na obiad wyczarowaliśmy z Pią kurczaka w sosie brokułowo - jogurtowym na makaronie ;):



Potrzebujemy:
makaron ( u mnie durum)
mały brokuł
jogurt naturalny
zioła: bazylia, oregano, zioła prowansalskie
pieprz ziołowy
pierś z kurczaka (ja kawałki mięsa odkładałam na bok, bo nie lubię)
trochę oliwy do smażenia
pół szklanki bulionu (woda wymieszana z Warzywkiem)
Kurczaczka kroimy na drobne kawałki, podsmażamy na oliwie podlewając bulionem. Dodajemy brokuł wcześniej podzielony na małe różyczki. Dusimy wszystko, aż będzie miękkie. Na koniec dodajemy duży jogurt naturalny, zioła i pieprz. Mieszamy z ugotowanym makaronem. Zajadamy ze smakiem.

A teraz idę machnąć 8 min abs, co by jutro w ogóle z łóżka nie wstać, bo zakwasy

19 października 2012 , Komentarze (2)

Na początek mam ochotę sobie soczyście przekląć - dodałam wpis już miałam klikać publikuj a tu czary mary i wpis się skasował. Grrr...

Dzisiaj miałam urlop, bo byłam u lekarza w związku z moim bólem pleców. Diagnoza: małe zwyrodnienia kręgosłupa związane z pracą siedzącą. Wyleczyć tego się nie da, ale nie ma się też co martwić, bo cierpi na to większość naszego społeczeństwa. Dostałam tabletki przeciwbólowe i przeciwzapalne, zestaw ćwiczeń na kręgosłup i zalecenie chodzenia na basen najlepiej dwa razy w tygodniu. Luz. Basen jest mi wybitnie nie po drodze. Jutro za to idę na maraton zumby (lekarz nie widział przeciwwskazań). Spalę milion kalorii!

Z racji dnia wolnego od pracy postanowiłam ugotować coś pysznego na obiad. Pią uwielbia frytki więc postanowiłam mu je "ugotować". Odchudzone oczywiście.
W Biedronie zakupiłam torebki do gotowania na parze w mikrofali; ziemniaki pokroiłam jak na frytki dodałam łyżkę oliwy z oliwek, bazylię i ostrą paprykę, wymieszałam i odstawiłam na dwie godzinki, żeby się "przegryzło".  Po dwóch godzinach przesypałam do woreczka i wsadziłam do mikrofali na 10 min.
Do tego zaserwowałam sałatę z jogurtem


I kotleciki kalafiorowo - pieczarkowe ze słonecznikiem


40 dag pieczarek
połowa małego kalafiora
cebula
przyprawy ( u mnie Warzywko i pieprz ziołowy)
jajko
5 łyżek otrębów pszennych
1 łyżka słonecznika
trochę bułki tartej
olej do smażenia


Pieczarki i cebulkę drobno kroimy i dusimy z przyprawami. Ugotowany kalafior rozdrabniamy widelcem. Dodajemy pieczarki z cebulką, słonecznik, otręby, jajko. Mieszamy. Formujemy kotleciki, obtaczamy w bułce tartej i smażymy (ja patelnię smaruję oliwą).
Wyszły pyszne. Pią był zachwycony.



No to ahoj!