Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W związku małżeńskim od 4 lat. Z kilogramami walczę od dłuższego czasu. 23.10.2013 urodził się mój synek Filip, który będzie moją największą motywacją w dążeniu do wyznaczonego celu. Przecież musi mieć super, fit mamusię :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 107035
Komentarzy: 1575
Założony: 3 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kikizafryki

kobieta, 38 lat, Poznań

165 cm, 85.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 kwietnia 2012 , Komentarze (5)

Bardzo Wam dziękuję za wsparcie i ciepło słowa jakie zostawiłyście pod poprzednim wpisem. Bardzo wiele, to dla mnie znaczy. Dziękuję.

Jakoś się ogarnęłam i żyję dalej. Zdałam sobie sprawę, że to moje odliczanie chyba nie ma sensu, bo dieta leży i kwiczy. Cud, że chociaż trochę się ruszam. Muszę sobie wszystko na nowo w głowie po układać i do boju! Muszę się bardziej czasowo zorganizować, bo zaczynam robić za wiele rzeczy od razu przez co później się irytuję i rezygnuje np. z ćwiczeń.
Kiedyś jakoś bardziej umiałam wszystko sobie zaplanować i nie byłam taka chaotyczna. Muszę przede wszystkim wrócić do planowania posiłków, bo to bardzo ułatwia życie. No i nie robię niczego na szybko jak np. dzisiaj spagetti.

Jeszcze raz dziękuję, za to, że jesteście. Dajecie mi siłę!
 

31 marca 2012 , Komentarze (7)

Staram się jak mogę trzymać dietę, i ćwiczyć. Chociaż, co do ćwiczeń to ostatnio tylko zumba, nakręca mnie to bardzo pozytywnie. Ćwiczę nie tylko na zajęciach ale i w domku zumbuję :).

Z innej beczki, chyba dopadła mnie chandra wiosenna, jakieś przesilenie. Jestem niestabilna emocjonalnie, w ciągu godziny humor mi się zmienia z 5 razy. Dzisiaj od rana chodzę taka przybita, płakać mi się chce. W tym pieprzonym Poznaniu nie mam nikogo z kim mogłabym się spotkać, pogadać chociażby o zwykłych pierdołach. Nie mam takiej odskoczni. Wiadomo mam Pią, ale czasem potrzebuję pogadać z kimś innym, pośmiać się i w ogóle. Chyba wiecie o co mi chodzi? Poza tym Pią mi tylko powtarza, że wszystko będzie dobrze. Guzik prawda, nic nie jest dobrze. Chciałabym w końcu wyjść na prostą i ważyć ok 63-65 kg. Chciałbym się  znowu podobać sobie. Czasem mam wrażenie, że nawet mojemu mężowi już się nie podobam. Już nie patrzy na mnie z pożądaniem. Co raz rzadziej się kochamy... Może, to przez moje humory, ale staram się, żeby było dobrze. Ech.
Przepraszam za moje żale, ale chyba trochę mi ulżyło.


28 marca 2012 , Komentarze (8)

Ta weekendowa zmiana czasu mnie dobiła. Rano ledwo wstaję z łóżka, jestem niewyspana. Czy ta zmiana w ogóle jest komuś potrzebna?? Nie można tego zwyczaju po prostu zlikwidować??
Poza tym, zaczęła się wiosna, wraz z nią zaczynają zakwitać różnego rodzaju roślinki i dzięki temu wyglądam jak żaba. Oczy mam całe spuchnięte, kicham jak szalona. Moja alergia się objawiła. Luz. Wczoraj zaopatrzyłam się w krople i w tabletki dla alergików i mam nadzieję przetrwać.

Dzisiaj zaraz po pracy śmigam na zumbę! Ach! Uwielbiam

A teraz poproszę o Waszą opinię. Podoba Wam się ta sukienka? Strasznie się waham, czy ją zamówić:
http://moda.allegro.pl/hit-sezonu-sukienka-misjonarka-kolnierzyk-xxl-017-i2214886064.html


Życzę Wam kochane udanego dnia!

26 marca 2012 , Komentarze (7)

Tak jak w temacie. Jestem taka zła na siebie, że nawet sobie nie wyobrażacie. I nie chodzi tu wcale o dietę, bo wzięłam się za siebie, jem regularnie i nawet zamierzam dzisiaj poćwiczyć.
Oczywiście nie zapisałam sobie w moim mądrym kalendarzu daty wypłaty kolejnej transzy za mieszkanie, co więcej ubzdurałam sobie, że mamy czas do końca marca. Dzisiaj w banku prawie dostałam zawału, jak Pan powiedział, że termin minął 15.03.2012r!! Mam nadzieję, że developer nie naliczy nam odsetek, bo chyba się pochlastam. Luz. Tylko spokój mnie uratuje.

Co, do mojego odchudzania. Mam nadzieję, że powróciłam już na dobre tory i teraz pójdzie już z górki - kilogramów :). Dzisiaj będę robiła brzuszki, jutro pójdę pobiegać, a w środę zumba. Chcę być chuda i będę! A jak zacznę znowu świrować i waga pójdzie w górę kopnijcie mnie w zad!
Ps. dajcie mi jakiś pomysł na to, z czym jeść owsiankę, bo na razie wcinam ją z bananem, ale mi się nudzi to powoli.


Zjedzone:
7.00 owsianka z bananem, kawa z mlekiem
11.00 bułka pełnoziarnista z twarożkiem
14.00 wafel ryżowy
16.00 Jogobella light z ananasem
18.45 dwa gołąbki





24 marca 2012 , Komentarze (4)

Tydzień nic nie pisałam, bo to była porażka. Jak wiadomo byłam na praktykach, i przez tydzień mieszkałam u rodziców. Dietowo bez komentarza. Mama mi gotowała, piekła, dogadzała. Ach. Dobrze, że już wróciłam do Poznania, do diety, do ćwiczeń. Muszę się wziąć porządnie, bo odliczania na imprezy co raz mniej.

Buziaki kochane!


19 marca 2012 , Komentarze (5)

Dzisiaj zaczęłam praktyki w szkole podstawowej - dzieciaczki fajne, nauczycielka fajna, mam nadzieję ciekawie spędzić ten tydzień.
Po praktykach odebrał mnie Pią i zamiast zawieść mnie do domku, zawiózł mnie do teściowej. Mieliśmy tam wpaść dosłownie na 5 min, bo Pią musiał jakieś gniazdko przykręcić, na zamiarach się skończyło. Teściowa wyskoczyła oczywiście z obiadem - mega tłustym mięsem, kraszonymi ziemniakami, surówką z majonezem. Odmówiłam, oczywiście bez focha  się nie odbyło. Po obiedzie pomogłam jej układać rzeczy w szafach, a tam całe 4 wory ciuszków dziecięcych i oczywiście teksty teściowej, że to wszystko będzie dla naszego dziecka, że już powinnam dawno mieć dziecko, bo mam 26 lat i nie ma na co czekać etc. Taka gadka działa na mnie jak płachta na byka. Oczywiście teściowa obraziła się na mnie, jak jej powiedziałam, że nam to się na pewno, to ciuszki nie przydadzą i że doskonale wiem ile mam lat i co powinnam, a czego nie. Muszę odreagować 3 dni spotkań pod rząd z teściową to dla mnie za dużo. Dobrze, że Pią zawsze stoi po mojej stronie i umie się postawić swojej mamuśce.

Teraz zabieram się za naukę, a później może jakiś długi spacer z moją mamą. Z nią się zawsze dogaduje i ona chociaż próbuje zrozumieć i zaakceptowała fakt, że dzieci na razie mieć nie będziemy (co nie oznacza, że w ogóle ich mieć nie chcemy, wręcz przeciwnie, ale nie teraz).


18 marca 2012 , Komentarze (1)

Przed wyjazdem zapomniałam się zważyć, a że jestem od piątku do kolejnego piątku w domku rodzinnym zważę się w sobotę rano.
W końcu jest ciepło! Jaka wczoraj była moja radość, gdy zamiast grubej kurtki założyłam ramoneskę a zamiast kozaków baleriny. :) Pospacerowałam wczoraj troszeczkę po mieście, byłam u kosmetyczki, a później, szkoda gadać. Byłam zła jak osa. Miała na wczoraj zaplanowaną naukę, pisanie prezentacji, trochę ćwiczeń i wieczór mieliśmy spędzić z mamą. Rano zadzwoniła teściowa, że Pią ma przyjechać przenosić meble, bo robią jakiś remont. Pią wziął do pomocy mojego tatę, coby było szybciej (teść ma dwie lewe ręce), pojechali o 8 rano, ja do nich dotarłam ok 11. Wróciliśmy stamtąd o ok 18!! Teściowa co chwilę coś wymyślała myślałam, że mnie szlag trafi. Najpierw meble na jedną ścianę, później na drugą, to trzeba powycierać, to pozamiatać.A jeszcze są przedwojenne meble garażu,i trzeba je wnieść na górę... Masakra. Nadźwigali się chłopcy nieziemsko, na koniec tego wszystkiego przyjechał szwagier i wszystko skrytykował. Nie chcecie wiedzieć, jakie słowa poleciały z moich ust pod jego adresem ... Po powrocie szybka kąpiel i pojechaliśmy do siostry Pią, bo prosiła, żeby pomóc jej synom w nauce. Jak się rozgadaliśmy to wróciliśmy po 1 w nocy!
Dzisiejszy dzień mam zamiar wykorzystać jak tylko się da. Na popołudniu zaplanowałam dłuuugi spacer.

Jedzeniowo ok!

15 marca 2012 , Komentarze (5)

Kopnijcie mnie w tyłek, bo chyba zwariowałam. Fakt, mam mało czasu, ale to nie powinno mnie zwalniać z racjonalnego myślenia i trzymania diety. Tymczasem, w pracy regularne posiłki, mało dietetyczne, zielone, czerwone herbatki, a po powrocie do domu cały talerz spagetti (i co z tego że "odchudzone" jak za dużo) albo jak wczoraj pół pizzy! Wiem, że tak w życiu nie schudnę. Za moje bezsensowne tłumaczenia, że nie mam czasu gotować powinnam palnąć sobie w łeb. Przecież schudłam już 8 kg i też nie miałam, aż tyle czasu, a dawałam radę.
Jutro jadę do domu i będę tam, aż tydzień. Już się boję. Tam jest tyle dobrych rzeczy.

12 marca 2012 , Komentarze (2)

Ale mam humory ostatnio. Raz chce mi się śmiać, raz płakać. Może to przez ten @? Na szczęście już się kończy więc może mi się poprawi :).
Ten tydzień będzie fatalny. Mam tyle roboty, że głowa mała, na dodatek codziennie gdzieś, coś muszę jechać załatwić. Zaraz na przykład jadę do dentysty i znając życie wrócę do domu po 22.00. Luz. Jutro muszę wstać wcześniej i jechać do biura, bo się nie wyrabiam. Za dużo mam na głowie, praca, szkoła, dom, praktyki, korepetycje, prezentacje ... a ruch poszedł w odstawkę. Mamy karnety na miesiąc na siłownie, ale czasu nie mamy. Tzn. ja nie mam. Zastanawiam się czy nie stworzyć sobie planu dnia z zagospodarowaniem każdej minuty, może wtedy coś bym ze sobą zrobiła.

Dzisiaj zjedzone

7.00 owsianka, banan, łyżka miodu
10.30 kanapka z twarożkiem i szczypiorkiem
13.30 jogurt naturalny 150 g z kulkami nesqiuk (1 łyżka)
15.00 wafel ryżowy
18.30 dwa ziemniaki, pomidor, gzik (ser twarogowy chudy, szczypior, trochę mleka).

Wypite: 2 kawy, cappuciuno, herbata zielona, herbata czerwona, woda, energetyk.


10 marca 2012 , Komentarze (2)

Wczorajszy dzień był dla mnie koszmarem pod względem diety. Chcę o nim zapomnieć więc przemilczę.

Dzisiaj od samego rana siedziałam na uczelni. Dodam, że cały dzień przechodziłam z główką kapusty i marchewką w torebce. Luz. Na zajęciach mieliśmy robić surówkę, niestety miałam jakieś chwilowe zaćmienie umysłu i źle spojrzałam na plan. Surówka będzie robiona za dwa tygodnie. Jedyny pozytyw z tego noszenia: popracowałam na bicepsem :D hihi.
Po zajęciach pojechaliśmy z mężem do poznańskiej palmiarni na wystawę królików. Jak wiadomo jestem ogromną fanką tych zwierzaków (sama posiadam jedną "miniaturową" króliczkę). Zanim doszliśmy do wystawy musieliśmy przejść przez gąszcz różnych drzew, paproci, egzotycznych okazów itp. no, ale udało nam się w końcu dotrzeć do futrzaczków. Króliki różne, różniaste. Głównie hodowlane, wystawowe, championy. Przepiękne. Niektóre ważyły nawet 10 kg! . Gdybym mogła wzięłabym sobie takiego olbrzyma do domu :). Ale do sedna. Z palmiarni wyszłam zdenerwowana. Większość przebywających tam ludzi chyba nie miało mózgu. Nie dość, że co chwilę wtykali paluchy w klatki, wrzucali jakieś jedzenie, to jeszcze robili zdjęcia! Myślałam, że oszaleję. Te zwierzaki oszołomione tymi lampami błyskowymi, przestraszone. No masakra. Ciekawe jakby się czuł jeden z drugim jakby co chwilę mu lampa po oczach dawała. No bez komentarza. A gdzie w ogóle byli ludzie, którzy powinni tego pilnować?! Nigdy więcej nie pójdę na takie wystawy, bo tylko sobie ciśnienie podniosłam.

Co do mojego dzisiejszego menu (poszczę po wczorajszym obżarstwie)

7.00 Owsianka z bananem, łyżką dżemu truskawkowego własnej roboty
ok. 12.30 serek homo waniliowy
ok.15.00 dwa wafle ryżowe, kolejne dwa ok 16.00
17.30 miseczka zupy warzywnej