Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W związku małżeńskim od 4 lat. Z kilogramami walczę od dłuższego czasu. 23.10.2013 urodził się mój synek Filip, który będzie moją największą motywacją w dążeniu do wyznaczonego celu. Przecież musi mieć super, fit mamusię :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 106941
Komentarzy: 1575
Założony: 3 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kikizafryki

kobieta, 38 lat, Poznań

165 cm, 85.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 listopada 2011 , Skomentuj

Jest znowu źle. Ja to chyba jestem z jakimś defektem, co chwilę coś.
Z mieszkaniem sprawa stoi w miejscu. Nie wiadomo kiedy się ruszy, mamy czekać, a jak pewnie się ruszy i tak z tego nic nie wyjdzie. Luz.
Dzisiaj byłam u stomatologa, okazało się, że mam jakieś masakryczne zapalenie dziąseł i ząb, którego chciałam leczyć, pewnie będzie musiał być usunięty, bo dentystka nie ma do niego dojścia. Cudownie, będę bezzębną KikizAfryki, albo nie, zmienię nick na Szczerbata Mery. Bosz.
Co do ćwiczeń - w tym tygodniu leżą, nie mam czasu, Wracam codziennie po 20 i padam na twarz. Dzisiaj oprócz zmęczenia fizycznego i psychicznego zresztą też dochodzi ból szczęki. Luz.
Żyć nie umierać.


"Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może"

27 listopada 2011 , Komentarze (3)

Jestem szczęśliwa, że wyszłam za mąż za mojego Pią. Wiem, że czasem narzekam na niego, że się złoszczę, że wkurzam się, jak chcę żeby coś zrobił teraz, zaraz, a on ma oczywiście czas i zrobi to później. Jednak mimo wszystko nie zamieniłabym go na, żadnego innego faceta.
Dziś z racji, iż mam wolny dzień od zajęć postanowiłam sobie pospać dłużej. Mój mąż obudził mnie o 10.00 i podał mi śniadanie do łóżka (dietetyczne). Ale mi się miło zrobiło i jak smakowało :). Co więcej, zrobił też pranie. Szok. Pominę fakt, że moja beżowa bielizna zmieniła kolor na granatowy, przecież nie będę się czepiać szczegółów. Liczą się chęci. Bardzo się cieszę, że mnie wyręczył w tej prozaicznej czynności. Przynajmniej mam dziś jedną rzecz mniej do zrobienia. Niestety, nie dane nam spędzić cały dzisiejszy dzień razem, bo musiał jechać na mecz (stoi w ochronie Lecha-Poznań). Wróci pewnie późnym wieczorem. Ważne, że wczoraj byliśmy cały dzień razem, nawet wieczorem oglądaliśmy razem KSW (chociaż ja tego nie cierpię).
Dziś na obiad mam gołąbki (mami wczoraj przywiozła). Więc gotować też nie muszę.
Zapowiada się niezła niedziela.


*
Phil Bosmans

26 listopada 2011 , Skomentuj

Wczorajszego dnia praktycznie nie miałam. Czułam się fatalnie, moje węzły chłonne osiągnęły gigantyczne rozmiary i bardzo bolały. Na obiad zaserwowałam zupę pieczarkową - nie trzeba było jej gryźć i dzięki temu mogłam zjeść ciepły posiłek. W pracy prawie nic nie jadłam, bo każde przeżuwanie wiązało się z bólem. Mój kochany mąż dał mi do picia witaminki, moją szyję owinął szalikiem i zaraz potem - o 18.30 poszłam spać. Dziś rano samopoczucie miałam o wiele lepsze. Już nie czuję się fatalnie, co więcej czuję się dobrze. Odwiedziła nas też dzisiaj moja mama - przywiozła wyżerkę na kolejny tydzień :) Przynajmniej gotować nie będę musiała. Oczywiście wszystko przygotowane jak najbardziej dietetycznie. Na obiadek serwowałam pierś z kurczaka z ananasem - życzenie mojej mami.
W ramach dzisiejszej aktywności fizycznej pojechaliśmy z Pią na lodowisko. Było rewelacyjnie. Musimy częściej fundować sobie takie wyjścia - nie dość, że zabawa przednia, to jeszcze ile spalonych kalorii. Mój Pią jeździł jak wariat, ja nieco ostrożniej, uważając na nieobliczalne dzieci,  które potrafiły bez uprzedzenia podjechać, przewracać się itp. Dodam, że jeden raz też byłam nieobliczalna. Nie umiałam wyhamować i wjechałam w jakiegoś Pana, na szczęście Pan był miły i uratował mnie przed upadkiem. Oczywiście Pią do teraz robi sobie żarty z tej sceny, bo ponoć wyglądała ona bardzo zabawnie.
Jak co niedzielę, jutro powinnam się zważyć. Ważenie jednakże przekładam na poniedziałek, dlatego, bo znowu mam problemy z WC. Już od kilku dni nie byłam i dlatego jutro zafunduje sobie małe przeczyszczanie. Zważę się w poniedziałek.

Zjedzone:
10.00 jeden tost z chleba graham, plastrem szyneczki z indyka, serem gołda light, kawa z mlekiem
12.00 wafel ryżowy, cappucino orzechowe
ok. 15.00 filet z kurczaka w curry z ananasem i sałatką (pomidorki cherry, ogórek, papryka, kukurydza, kiełki fasoli mung) prezentowało się tak:

w międzyczasie popijałam sok pomidorowy z Tymbarka (bez cukru oczywiście)
zaraz będę piła koktajl z truskawek i jogurtu nat.

Ćwiczenia:
jazda na łyżwach - 1 godzina
8 min abs
8 min strech


24 listopada 2011 , Komentarze (5)

Ale się kiepsko czuję. Węzły chłonne mam strasznie powiększone, ślinę ledwo przełykam, w kościach mnie łamie. Ech. Po powrocie z pracy mężu zaaplikował mi Upsarin C i kazał wskakiwać do łóżka. Oczywiście najpierw obiad musiałam zrobić, choć przyznam, że Pią dzielnie pomagał.
Niestety ćwiczenia dzisiaj sobie musiałam odpuścić, bo nie mam siły się ruszać. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej, a w sobotę już całkiem dobrze, bo wybieramy się na łyżwy.
Jeszcze jedno, niestety nie przyznali mi odszkodowania. A niech ich szlag...

Zjedzone:
7.00 omlet z dwóch jajek, kilku pieczarek, połowy pomidora, kawa z mlekiem
11.00 ryż na mleku z truskawkami
14.00 serek wiejski 3 %
16.00 250 ml soku jabłka z marchewką Tymbark (bez cukru)
18.30 pierś z kurczaka w curry z ananasem (robiona w piekarniku więc bez tłuszczu), sałatka z pomidora, papryki, ogórka i kukurydzy, 1/2 szkl. coli 0 cukru

Idę się wygrzewać do łóżeczka.

23 listopada 2011 , Komentarze (4)

Dzisiejszy dzień był do bani. Byłam na komisji lekarskiej w sprawie wypłaty ubezpieczenia, po tym jak w maju spadłam ze schodów. Lekarz okazał się totalnym gburem, dał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie mam co liczyć na odszkodowanie. A niech się bujają! Po komisji pojechałam na drugi zabieg usuwania tatuażu. Tym razem bolało bardziej. Czeka mnie jeszcze jeden zabieg za 3 miesiące i pozbędę się tego paskudztwa. W związku, z tym, że moja noga jest trochę opuchnięta odpuściłam skakanie, bieganie itp.
Co do naszego kredytu i mieszkania na razie jesteśmy w kropce. Nie wiemy, w którą stronę uderzyć. Zastanawiam się nawet nad pozwaniem developera. Muszę sobie jeszcze dać kilka dni, bo na razie podchodzę do tego tematu zbyt emocjonalnie.
Mój Pią już prawie namówił mnie dzisiaj na zamówienie pizzy. Już mieliśmy wybierać numer i składać zamówienie, kiedy stwierdziłam, że żadnej zamawianej pizzy nie będzie. Jeśli mamy na obiadokolację jeść pizze to tylko taką którą zrobimy sami, bez żadnych tuczących sosów i innych kalorycznych paskudztw. No i zrobiliśmy. Wyszła przepyszna.

Zjedzone:
7.00 2 wczorajsze naleśniki z bananem i serkiem wiejskim 3 %
11.00 serek homo waniliowy z Biedronki
14.00 ryż na mleku z truskawkami
ok. 18.00 garść migdałów
19.30 pizza
Przepis na pizze dietetyczną :
Ciasto: 1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka mąki razowej
odrobina drożdży
pół szklani letnie wody
wszystko zagniatamy, owijamy w ręcznik i wkładamy pod kocyk na 20 min. Po 20 min rozkładamy na blaszce.
Dodatki:
sos pomidorowy (domowej roboty)
pół papryki
kilka pieczarek
trochę kukurydzy
kilka plastrów polędwicy Safari (z indyka)
na wierzch łyżka serka wiejskiego 3 %
wkładamy do piekarnika i pieczemy 30 min

Ćwiczenia:
30 min twister
8 min abs
8 min streching
     




22 listopada 2011 , Komentarze (2)

Nad nami krąży jakieś fatum. Ba, coś więcej niż fatum. Same nieszczęścia.
Dziś okazało się, że prawdopodobnie nie dostaniemy kredytu na mieszkanie, bo deweloper wystawił fałszywe zaświadczenie na temat zaawansowania budowy bloku i kredyt wstrzymano. Bosz. Mam dość. Najgorsze jest to, że zmienił się próg wysokości cen mieszkań i nie będziemy mieli szans na zakupi mieszkania w Poznaniu na kredyt z dopłatami.
Jak wróciłam z pracy miałam ochotę usiąść i ryczeć. Na szczęście opamiętałam się założyłam adisaski, słuchawki w uszy i poszłam biegać. Trochę ochłonęłam. Teraz zaczynamy z Pią szukać nowych rozwiązań - na razie mam mętlik w głowie (ale już nie chce mi się przynajmniej ryczeć).

Co do dzisiejszych posiłków - zrobiłam zdjęcia, ale już jestem w łóżku i mam takiego straszliwego lenia, że nie chce mi się wstać po aparat, który leży na biurku. Pią powiedział, że też nie wstanie. Luz. Będzie bez zdjęć.

Zjedzone:
7.00 łyżka musli, łyżka płatków chocoszki (takie z biedrony), jogurt grecki 0%, łyżka miodu, kilka migdałów, trochę rodzynek, pół banana, odrobinka konfitury malinowej (własnej roboty) - wszystko wymieszane w kielichu ---- pycha
11.00 cappucciuno z guaraną, jabłko
14.00 sałatka z pomidora, ogórka, papryki (nie całej oczywiście), łyżka kukurydzy, łyżka serka Bieluch
16.00 sok pomarańczowy Tymbark bez cukru - 250 ml
18.30 3 małe naleśniki  - 1 z konfiturą malinową, 2 z konfiturą z dyni.

Ćwiczenia:
30 min twister, 30 min bieganie
8 min abs
8 min streching

21 listopada 2011 , Komentarze (3)

Kolejny dzień za mną. Z dietą się pilnowałam, z ćwiczeniami także. Mam nadzieję, że niebawem waga zacznie spadać. Życzę sobie tego.
Z rzeczy przyjemnych zostało przyznane mi stypendium naukowe. Przynajmniej za szkołę będę mniej płaciła. Dobre i to przy wydatkach związanych z jeszcze niewybudowanym mieszkaniem. Co będzie jak je wybudują na razie myśleć nie chcę. Nie będę się stresować.

Dzisiaj zrobiłam fotki swojego jedzenia. Mam nadzieję, że jakoś one wyglądają.

7.00 2 łyżki musli, dwie łyżki płatków owsianych, łyżka miodu, kiwi, kilka migdałów, kawa z mlekiem


11.30 serek wiejski 3 %
14.00 serek homo naturalny


18.00
jajko na twardo, 2 ogórki kiszone, kapusta czerwona konserwowa (robiona przez mamę), nóżka kurczaka w curry i przyprawach


Ćwiczenia:
8 min abs
100 pompek przy ścianie
30 min twister
20 min zumba



20 listopada 2011 , Komentarze (3)

Przytyłam.
Dietę trzymałam, słodkości nie tykałam, ćwiczyłam! I co? Rano wchodzę na wagę a tam 72,6! Wchodziłam na nią 6 razy w nadziei, że może coś nie tak, a ta uparcie pokazywała to samo. Dlaczego??!! Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie zobaczę tej cholernej szóstki z przodu !!!
Mężu pocieszał, nawet głupoty gadał, że to mięśnie, a mięśnie ważą więcej. Luz. Ja potrzebuję zgubić tłuszcz, a nie dorobić się mięśni jak Pudzian. 
Ech!

Zjedzone:
8.00 owsianka z bananem, kawa z mlekiem
13.00 bułka z Bieluchem, ogórkiem
17.00 puszka 150 g śledzia w pomidorach
Tak, wiem mało, ale w czasie zajęć nie miałam czasu zjeść, bo dział planowania zajęcia zrobił na terenie całego Poznania i z jednych było trzeba się dostać na drugi koniec miasta w absurdalnym czasie 10 min. Dodam, że cały Poznań jest rozkopany, są objazdy i komunikacja miejska jeździ jak jej się podoba!

Ćwiczenia
30 min biegania
10 min abs
100 pompek przy ścianie
30 min twister
streching

A teraz idę oglądać TzG.

19 listopada 2011 , Komentarze (1)

Dzień spędziłam dzisiaj bardzo miło. Zajęcia skończyłam już o 13.00 więc miałam trochę dnia dla siebie. Pojechaliśmy na zakupy jedzeniowe i poszukać jakiejś fajnej zimowej kurtki dla mnie. Przymierzałam piękny płaszczyk - dopasowany w talii, rozkloszowany ku dołowi w kolorze beżowym. Nie kupiłam, bo mam obawy, co do tego, czy będzie mi w nim ciepło w mroźne dni. Trochę żałuję, ale z drugiej strony wolę żałować, niż umierać z zimna na przystanku.

Dziewczyny pomocy!
Co mam ćwiczyć i jak, żeby zlikwidować te wstrętne, ohydne wałeczki na plecach (w okolicy zapięcia stanika). Pooglądałam siebie dzisiaj trochę w lustrze i stwierdziłam, że muszę je jak najszybciej wyeliminować !

Zjedzone:
7.00 owsianka z bananem, łyżką miodu, kawa z mlekiem
ok. 11.00 bułka pełnoziarnista z serem żółtym, pomidorem
ok. 13.00 garść migdałów, kawa z mlekiem
ok. 16.00 kawałek lazanii (z mięska drobiowego, pomidorków, makaronu durum 100%, bez sera na mojej części :))
ok. 19.00 mandarynka

Wypite:
dużo więcej niż 2 litry :)

Ćwiczenia:
45 min pływanie żabką
8 min streching
8 min abs
100 pompek przy ścianie



18 listopada 2011 , Skomentuj

Uwielbiam piątki, chociaż czasem po nich nie mam wolnego, bo muszę iść do szkoły. Taki będzie i ten weekend - spędzę go na uczelni.
Tymczasem korzystając z wolnego wieczoru obejrzymy sobie z Pią "Oh Karol 2".

Dziś z dietą ok. Z ćwiczeniami gorzej. Zaczęłam ćwiczyć, jak Pią był z kolegami - zrobiłam 100 pompek przy ścianie i 8 min abs, zaraz potem zadzwoniła szwagierka i godzina na telefonie zeszła, później przyszedł Mężu i mu kolacje szykowałam, no a teraz wzięłam prysznic i zabieram się do oglądania filmu.

Zjedzone:
7.00 twarożek Bieluch z pomidorem i ogórkiem, kawa z mlekiem
11.00 cappuccino z guaraną, ryż na mleku Berliso z malinami
15.00 serek wiejski 3 %, mandarynka
19.00 chińszczyzna (pierś z kurczaka w curry i sosie sojowym + mieszanka chińska)

Wypite:
standardowo jak zawsze


Miłego wieczorku Chudzinki