Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1509857
Komentarzy: 54703
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 listopada 2015 , Komentarze (20)

No i następny problem chyba z głowy. Czyrak mi wreszcie pękł i zaczął się czyścić. Jeszcze z dzień, dwa  to pewnie potrwa, ale wszystko jest na dobrej drodze. Obejdzie się bez chirurga tym razem. Pomogła maść nagietkowa, sok z cytryny i okłady z cebuli. Teraz jeszcze odetkanie uszu i już będzie dobrze. Nad uszami pracuję takim specjalnym preparatem i wodą utlenioną. Mam jeszcze w zanadrzu świecowanie uszu. Tylko bym musiała świece kupić. Może się uda. Książki o ćwiczeniach są w drodze. Lek na stawy też. Jeszcze tylko zioła na reumatyzm mam kupić i sytuacja mam nadzieję będzie z grubsza opanowana.

Dziś odpoczywam. Mam zamiar cały dzień przeleżeć na kanapie. Ugotuję tylko obiad, zagruntuję deskę pod ikonę i zrobię serię ćwiczeń. Przypomniałam sobie, że mam książkę Joga kręgosłupa. To i to dziś przećwiczę. Poza tym nic robić nie zamierzam. No chyba, że coś mi wpadnie do głowy. Kto to wie...Może jakaś mandala np.

Jutro za to mam ciężki dzień. Rano muszę być w mieście, a po południu też w mieście tyle, że na kursie pisania ikon. Wrócę autobusem po dwudziestej trzydzieści lub taksówką. To będzie zależało od tego jak te eskapady zniesie mój kręgosłup. Ćwiczyć jutro chyba nie będę, bo ruchu mi wystarczy aż nadto.


7 listopada 2015 , Komentarze (13)

Dziś wstałam wcześnie jak na mnie, bo o 10. Ostatnio śpię do 11, ale dziś musiałam zrobić obiad, bo Krzysiek idzie po południu do pracy. Będę sama. Mam zamiar dłużej poćwiczyć jogę z tym, że wybiorę ćwiczenia te które pomagają na schorzenia kręgosłupa. W najbliższym czasie mam też zamiar zabrać się za stawy. Kupię tylko książkę z ćwiczeniami. Mam też zamiar kupić leki bez recepty i drugą książkę o schorzeniach kręgosłupa. O neurologu pomyślę, ale chyba reumatolog lub ortopeda były tu lepszy. Będę też robić zabiegi Reiki i pić zioła. Myślę, że sytuacja się choć trochę unormuje. Leków przeciwbólowych oczywiście cały czas brać nie będę tylko wtedy, gdy będę miała jakąś pracę do wykonania typu fizycznego lub wyjazd. Szkoda się truć. Natomiast te na stawy trzeba brać codziennie przez 3 miesiące. Koleżance polecił je ortopeda i jej pomogły. U mnie po zabiegach Reiki ból znacznie zelżał, ale całkiem jeszcze nie ustąpił. Kiedyś nie byłam w stanie kucnąć z powodu bólu kolan i wciąż mi wracała rwa. Teraz tego nie ma, ale jeszcze trochę bólu pozostało. Zwłaszcza w stawie barkowym. Kolagen, składnik tabletek powinien pomóc.

Po południu mam zamiar popracować. Trzeba posprawdzać błędy w ostatnio napisanych opowiadaniach i wysłać je do wydawnictwa. Może coś z tego wyjdzie. Jeśli nie, będę próbować w innych. 

Szykuje mi się sporo ćwiczeń. Codziennie po około 30 minut w tym 15 na kręgosłup i 15 cesarzy chińskich oraz dwa razy w tygodniu joga lub tai chi albo pilates. Z jogi i pilatesu mam zamiar wybierać te które są pomocne na kręgosłup i stawy. Na ciśnienie będą zioła, Reiki i oczywiście ćwiczenia. Odnoszę wrażenie, że ciśnienie mi spadło, bo kiedyś zapomniałam wziąć tabletki i dobrze się czułam przez cały dzień. Swoją drogą ciekawe co by ze mną było gdybym łykała po całej tabletce jak zalecił lekarz. Teraz biorę po pół i mam w normie. Tarczyca też doszła do normy, a już myślałam, że moim wieku wyleczyć się nie da. Teraz do opanowania został jeszcze czyrak i zatkane uszy. Pomysły już mam...Mam nadzieję, że tu bez lekarzy się jeszcze tym razem obejdzie.


6 listopada 2015 , Komentarze (18)

Ostatnio zainteresowała mnie Naturhouse dieta. Fajnie się na niej chudnie. Jadłospis jest ciekawy. Oczywiście preparatów nie będę kupować. Może o niej pomyślę jak przestanę chudnąć na tej co jestem obecnie. Dziś mam zjeść serek homogenizowany, pomidora, kanapkę z ogórkiem, jabłko, sałatkę jarzynową z majonezem, Kapustę z jabłkami i śmietaną. Menu wegetariańskie, ale nie przepadam za mięsem.

Wczorajszy dzień był nawet pracowity. Napisałam parę tekstów i trochę wróżyłam. Dziś już pisania chyba nie będzie. Przydałoby się znaleźć jakieś stałe zlecenie na pisanie np. horoskopów czy opowiadań, ale do tego sporo szczęścia potrzeba. Chętnie do czasopism. Powinnam też uczyć się pisać felietony. Staram się dostać na dwa następne portale z wróżbami, ale czy mi się uda? Obawiam się, że po nowym roku Krzysiek może stracić część etatu albo nawet pracę. Coś ludzie już o zwolnieniach mówili. Czy znajdzie następną z grupą inwalidzką na tyle blisko domu, by dojechać bez samochodu? Ja niby mam możliwość zarobku w agencji i na portalu, ale za strasznie małe pieniądze, bo za 2 zł za 1000 znaków. Teraz piszę teksty po 4 zł. Inni nawet za tyle pisać nie chcą. Czarno to wszystko widzę, ceny wciąż idą w górę, a zarobki nie. Co prawda mamy trochę oszczędności, ale na ile ich wystarczy? Można by wynająć mieszkanie po babci, ale mama się nie zgadza, bo chce mieć spokój i obcych na podwórku nie zniesie.

Tym samym kwadratura saturna daje mi w kość.

5 listopada 2015 , Komentarze (16)

Zrobił mi się czyrak. Co gorsze na twarzy. U mnie na chirurga czeka się pół dnia to pewnie będę z tym wrzodem chodzić aż sam pęknie lub się rozejdzie. Na szczęście nie boli tak bardzo i nie widać go bo jest tuż przy uszach pod włosami. Mam szczęście do tych czyraków. Już kilka razy miałam twarz ciętą i zakładane sączki, które natychmiast gubiłam. Ładnie mi się zaczął rok 5. Tylko po lekarzach powinnam biegać. Na razie powinnam być u 6 specjalistów i na 3 badaniach. Nie pójdę za nic. Nie umiera się od tego co mnie trapi. Z resztą większość to po prostu profilaktyka. Nie mam zamiaru na nią tracić czasu. Są przyjemniejsze sprawy...Tylko ten kręgosłup mnie martwi. W zasadzie to kości nie tylko kręgosłup. Pewnie powinnam zamiast do neurologa iść do ortopedy albo reumatologa. Jak zwał tak zwał nie bardzo wierzę, że to coś pomoże. Kupię zioła to trochę ból zelżeje. No i mam Reiki i uzdrawianie praniczne. Poradzę sobie. Kurczę teraz lekarz pierwszego kontaktu wcale nie chce leczyć tylko od razu śle do specjalisty. Kiedyś tego nie było. Niestety jedyny rozsądny lekarz, który leczył wygrał konkurs na dyrektora innej przychodni. Za daleko by się do niej zapisać.

Wczoraj po tych wtorkowych wyczynach ,,sportowych" ledwie żywa byłam i prawie cały dzień spałam. Nie udało mi się poćwiczyć jogi, bo kręgosłup odmówił współpracy. Wstałam późnym popołudniem i zrobiłam serię ćwiczeń cesarzy chińskich. Później poszłam na plotki do mamy, a wieczorem malowałam i medytowałam. Trochę odpoczęłam. Następny trudny dzień czeka mnie w poniedziałek. Też dwa wyjazdy w ciągu dnia z tym, że jeden przyjemny, bo na kurs. Do tego czasu powinnam jednak odpocząć i odreagować.

Dieta w porządku. Schudłam 50 dkg. Dobrze idzie. Dziś do jedzenia będzie jogurt owocowy, grahamka z sałatką z tuńczyka, krokiety z pieczarkami i barszczyk czerwony, jabłko plus mandarynka, zupka z diety Allevo. Zostało mi ich trochę i teraz wypadało by je zjeść.

4 listopada 2015 , Komentarze (24)

No i mam problem z tą nowa lekarką, bo wysyła mnie do specjalisty i leków na kręgosłup mi nie przepisała. Nie dość, że muszę iść i i tak dopiero wizyty będą po nowym roku. Co gorsze będę chyba musiała zrobić tomografię, a to będzie trudne bez samochodu. Do tej pory muszę sobie radzić. Ciekawe jak. Wczoraj tak się wściekłam, że 2,5 km przeleciałam w trochę więcej jak 10 minut. Widać muszę być wściekła, żeby chodzić. Przy okazji zrobiłam sobie usg tarczycy i guzków wprawdzie nie mam ale jeden płat jest powiększony.

Kilka dni temu pojawił się nowy problem. Onka zaczęła atakować Pikusia. Ataki są groźne, bo drapie do krwi. Pikuś jest zastraszony. Nie wiem co jej się stało. Do tej pory problemów nie było, a są razem od dwóch lat. myślę, ze chodzi o zazdrość. Ostatnio Onka bardzo się zbliżyła do Krzyśka. Wchodzi mu nawet na kolana. Czuje się zagrożona, bo Krzysiek Pikusia rozpieszcza. Na razie ją za to karcimy, ale nie jestem pewna czy to odpowiednie działanie i czy przyniesie skutek pozytywny. Dziś jak na razie nie atakuje. Może jej przeszło. Oby...

Niestety nie jestem w stanie wykonywać ćwiczeń z Vitalii. Są zbyt trudne niektóre np. 8 minutowy bieg na początku, czy pompki kobiece. W życiu nie dam rady. Nie mam też sztangietek do ćwiczeń właściwych ani ławeczki. Poza tym te ćwiczenia z przyrządami też mi nie pasują, bo wolałabym ćwiczyć brzuch czy biodra jeśli już, a nie barki i ramiona. Rozciągające są fajne i rozgrzewka poza biegiem również. Pozostanę więc przy swoich ćwiczeniach. Wiem, że po nich nie schudnę, ale powinnam stać się bardziej sprawna, a na tym mi głównie zależy. Przecież po to się odchudzam. 

Dieta w porządku. Dziś będzie jogurt, jabłko i ogórek kiszony, pieczarki nadziewane jajkiem, marchwią z krokietami z sera i ziemniaków, placki z cukinii i kromka chleba z ogórkiem świeżym. Zaparcie przeszło, a nabieranie wody nie mimo picia pokrzywy. 


3 listopada 2015 , Komentarze (16)

Dieta trwa. Trzymam się, a sporo stresów ostatnio miałam i sporo chyba jeszcze będzie. Choć to nie takie pewne, bo według kart anielskich nie mam się czym martwić. Dziś będzie kapusta z ziemniakami i cebulą, sałatka z tuńczyka, cebuli, ogórka kiszonego i jajka z majonezem, jabłko, placki z sera i otrąb, fasolka szparagowa z jajkiem sadzonym. Będą też ćwiczenia. Tym razem już 15 minut ćwiczeń cesarzy chińskich. Do tego ponad 2 kilometrowy spacer i to w szybkim tempie. Od jutra ruszam dodatkowo z jogą. Tak myślę, że z 40 minut wystarczy. Drugie 40 minut w sobotę. Do tego praca z czakrą serca i przekazywanie sobie dużo miłości. No i Reiki. Mam się czuć komfortowo, a dieta nie może być stresem i katorgą. Nie może też być walką i spinaniem się, bo to dla mnie stres i to totalny. Nie cierpię walk i adrenaliny. W takich warunkach długo diety nie wytrzymam. Czuję, że mój organizm od dwóch dni gromadzi wodę. Nie wiem co jest tego przyczyną. Mam też zaparcia. Martwi mnie to trochę, bo to oznacza, że organizm zaczyna się buntować...

Po południu zajmę się swoimi zwykłymi sprawami - medytacją, Reiki i może czymś artystycznym. Mam zrobić dla znajomej lekarki chustecznik. Musi wyjść bardzo dobrze, bo będzie mi wstyd go dać, a mój chlebak jeszcze nie skończony. Trzeba położyć z 3 warstwy lakieru.

Jutro powinien być spokojny dzień. O ile nic nie wypadnie. Oby nic, bo już mnie to ostatnie tempo i wrażenia zmęczyły. Muszę ten stres odreagować jakoś. Muszę odpocząć.

2 listopada 2015 , Komentarze (10)

Z wiekiem robię się coraz bardziej zmarzluchem. W domu 21 stopni, a dla mnie koc to za mało i przynoszę do dziennego pokoju kołdrę z sypialni. Inna sprawa, że grubo ubrana nie jestem, ale i dłonie mam zimne. Przecież rękawiczek nie założę. Ostatnio Krzyśkowi też chłodno, bo już z krótkim rękawem po domu nie śmiga. Włożył koszulę flanelową. To postęp. 

Przejrzałam treningi wideo na Vitali i doszłam do wniosku, że te z pilatesem i stretchingiem są nawet interesujące. Może się skuszę i niektóre ćwiczenia wykonam. Pilates znałam, ale stretching to dla mnie nowość. Chętnie się zapoznam z tematem. Chyba kupię jakąś książkę na ten temat, bo przecież zależy mi na sprawności i gibkości bardziej niż na sylwetce. Dziwne, ale ostatnio coś pcha mnie do ćwiczeń...Takich moich - łatwych i niemęczących typu joga, tai chi czy cesarzy chińskich.

Zastanawiam się też nad tymi pozycjami...

Dziś zaraz jadę do miasta. Muszę opłacić warsztat pisania ikon, kupić zioła i odwiedzić pocztę. Jadę z Krzyśkiem, bo on idzie do biblioteki. Powinnam się szybko z tym uwinąć i wrócić. Może nawet już po godzinie będę siedziała w autobusie powrotnym. Po południu zrobię tylko obiad, może pranie i będę miała wolne. Podziałam po swojemu.

Dziś Dzień zaduszny też będę palić świece...To dla mnie również dzień zadumy...

Dieta ogarnięta. Dziś będzie jogurt, jabłko, ogórek kiszony, mandarynka, sałatka jarzynowa, kromka chleba z ogórkiem i sos grecki z ziemniakami.

Schudłam dalsze 30 dkg...

1 listopada 2015 , Komentarze (13)

No i znowu niedziela. Dzień ulgowy i leniwy, ale nie dziś. W zasadzie taki sam dla mnie jak każdy inny poza tym, że nie pracuję czyli raczej nie piszę tekstów i nic w domu ani koło domu nie robię. Jednak wróżę jak się chętni trafią. Czekają mnie trzy ciężkie dni pod rząd. Ciężkie, bo z wyjazdami. Dziś jadę na cmentarz, w poniedziałek do miasta, a we wtorek jestem zapisana do lekarza. Lekarz mi się zmienił, a że mnie nie zna to koniecznie chce mnie widzieć. Ciekawe czy będzie mi przepisywał, a właściwie przepisywała, bo to lekarka, leki przez telefon. Jeśli nie, będę chyba musiała zmienić przychodnię na taką bliżej przystanku, bo chodzić nie mam siły. Ta w której jestem zmusza mnie do solidnego spaceru. Przyszły tydzień też mam ciężki. Też trzy wyjazdy. Jeden co prawda przyjemny, bo na warsztat pisania ikon, ale jechać trzeba, a tu nogi nie chcą nosić i kręgosłup podczas chodzenia i stania boli jak diabli...

Dziś po powrocie z cmentarza cały dzień będę palić świece. Zrobię sobie też medytację z moimi bliskimi po drugiej stronie. To ważny dla mnie dzień, bo bliscy nadal są w moim sercu. Wspominam ich często i czuję, że są obok mnie. Nie tylko od święta. Wychowywałam się w domu pełnym bliskich mi ludzi. Teraz pozostały mi już po tej stronie tylko trzy osoby. Większość odeszła. Boję się, że kiedyś mogę zostać całkiem sama. Nie byłoby to dla mnie łatwe. Przeraża mnie zwłaszcza myśl, że ja bym mogła odejść, a co wtedy z moimi zwierzętami...

Schudłam 40 dkg...

31 października 2015 , Komentarze (8)

No i wykupiłam dietę na dwa miesiące. Nie wiem na razie czy wszystko gra w panelu, bo chciałam IGrpo. Poczekam zobaczę co dalej, bo dodzwonić się nie mogę. Ustawiłam się na zrzucenie 8 kg, ale jak się znam to się nie uda. Ech to negatywne myślenie. W sumie nie negatywne tylko ja po prostu jestem realistką. Zauważyłam, że chudnę do 90 kg, a później blokada. Trzeba by chyba z wizualizacją popracować.

Ćwiczenia dokładam po jednym na dzień, dwa w zależności od tego czy są skomplikowane czy nie. Zauważyłam, że pod tym względem jestem wręcz tępa i ruchów spamiętać nie mogę. Nie mam po prostu do tego zmysłu. Dietę niby wykupiłam z ćwiczeniami, ale korzystać nie będę, bo nawet przyrządów nie mam. Na razie pozostanę przy tych ćwiczeniach, które mi służą czyli przy jodze, tai chi i ćwiczeniach hui chun gong. Wiem, że po nich nie schudnę, ale za to bardziej sprawna będę i może zdrowie odzyskam choć częściowo. To dla mnie ważniejsze niż sylwetka. Poza tym nie mam zamiaru wylewać litrów potu, mieć zakwasów i tracić oddechu. To nie dla mnie. Nie cierpię wysiłku fizycznego, zmachania, potu, bólu mięśni. Wystarczy, że mnie kości bolą.

Teraz nie nastawiam się na szybki efekt. Będę działać powoli spokojnie, bez zawziętości. Mam zamiar się rozpieszczać i ciągle przesyłać sobie miłość. Ma być łagodnie, łatwo i przyjemnie. Na razie myślę o diecie 1400 kalorii, a ewentualnie później będę zmniejszać do 1200. Ciekawe na ile kalorii ustawi mi Vitalia. Poprzednio miałam na 1200 na początku, a później 1400. Cały czas stosuję generator bodźców podprogowych. Teraz z sugestią, ze chudnę łatwo i szybko. Coś musiało zadziałać, bo pół kg spadło no i za dietę się wzięłam i za ćwiczenia... Zobaczymy...

Wczoraj pobuszowałam w internecie i kupiłam sobie trochę pięknie pachnących kosmetyków. Kupiłam też olejki i zestaw witamin i mikroelementów. Czas trochę o siebie zadbać...


30 października 2015 , Komentarze (12)

Od kilku dni obserwuję swoje uczucia pojawiające się w związku z ochotą na jedzenie. I tak najczęściej mam ochotę na jedzenie gdy jestem zdenerwowana i znudzona. Niestety to też pospolite łakomstwo. Jem, bo coś mi smakuje. Wczoraj tak zjadłam dwa podwójne tosty z serem, parówką, ketchupem i majonezem. Miał być jeden tost i koniec. Tak mi posmakował, że mimo sytości zrobiłam sobie drugi i dietę diabli wzięli, bo to 900 kalorii było. Pamiętam jak byłam dzieckiem i wszyscy mnie namawiali do jedzenia. Jedzenie było nagrodą i przyjemnością. Za zjedzenie dużo dostawałam też nagrodę. Tak to teraz odbieram. Do dziś pamiętam między innymi zabawę - ta łyżeczka za babcię, ta za dziadka itd...Gdy zjadłam dużo to była np. nagroda w postaci poczytania książeczki. Gdy nie chciałam jeść były kary, wielki smutek bliskich i domniemania, że jestem chora. Jedzenie było też kartą przetargową. Gdy bliscy czegoś mi odmawiali ja odmawiałam jedzenia. Szybko wtedy dostawałam co chciałam. Pamiętam też popularne powiedzenie w moim domu,,Zanim ten gruby schudnie to chudego już diabli wezmą". To wszystko sprawiło, że całe życie byłam na diecie, żeby być szczupłą i byłam. Te walki jednak tak mnie wyczerpały, że kiedyś powiedziałam sobie dość i zaczęłam tyć i przytyłam ponad 40 kg. To było wtedy gdy bałam się rzucić papierosy, bo tak na prawdę bałam się przytyć. Teraz zostało 35 kg, których za żadne skarby nie mogę zrzucić. Potrafię sobie narzucić dyscyplinę, ale gdy przychodzi przestój załamuję się. A przestoje przychodzą bardzo szybko i trwają u mnie miesiącami. Tylko na dukanie chudłam dobrze i byłam z diety zadowolona. Teraz już niestety dukan na mnie nie działa. Szkoda, że go wtedy przerwałam zasugerowana tym, że jest szkodliwy. Teraz pewnie miałabym już z 20 kg mniej, a tak klops...