Wesele jest 14 marca. Jutro jadę do centrum na zakupy. Mam też zamiar poszukać ubrań. Jeśli nic nie znajdę. Kupię ciuchy z Bon prix. Sukienkę, sweterek i baleriny. Baleriny są ze skóry ekologicznej, ale ja tylko takie noszę. Nie założyłabym ani futra, ani niczego ze skóry. Żal mi zwierząt. Taka już jestem. Sukienka rewelacyjna nie jest, ale nic lepszego już chyba nie znajdę. Nie mam zamiaru zwiedzać wszystkich miast w okolicy w poszukiwaniu kiecki. Za leniwa jestem. Jeśli chodzi o ubrania to idę po najmniejszej linii oporu. Nigdy nie szukam zbyt długo. Noszę co mam...
Do fryzjera pójdę, ale tylko podciąć włosy. Farbować jednak nie będę. Pójdę też zrobić paznokcie. No i mam nadzieję, że to wszystko jakoś wytrzymam...Co ja tam będę robić przez tyle godzin. Pojęcia nie mam... Za jakiś czas może mnie czekać drugie wesele, które będzie chyba ostatnim...Całe szczęście...Pozostaną za to chrzciny...Też trzeba będzie jakoś przeżyć...
Dziś siedzę w domu. Czas spędzę przyjemnie. Z dietą przerwa dwa dni. Od jutra znowu zupki i mam nadzieję dalsze spadki wagi. Chcę wreszcie zejść poniżej 90 kg. Tak niewiele mi brakuje...
Wczorajszy obrazek pastelami olejnymi. Kolory nieco zmienione, bo z niebieskiego nieba zrobiło się białe...Pastele, które mam nie są doskonałe. Kusi mnie kupienie takich lepszych na sztuki. Szczególnie zieleni mi brak...