Wczoraj nie miałam wielu pilnych zajęć więc odrobiłam wreszcie pracę domową z drugiego zeszytu kursu rysunku i malarstwa. Jestem z tym opóźniona, bo dostałam już cztery lekcje. Wykonałam też kilka ćwiczeń w tym szkice dłoni. Zauważyłam, że bardzo nie lubię rysować martwej natury i brył geometrycznych. Z trudem te ćwiczenia wykonałam. Nie za dobrze mi też idzie szkicowanie z natury. Wolę rysować ze zdjęć lub obrazów. W następnym zeszycie będzie wstęp do portretu. No i nowy zgryz. Do portretów mnie wcale nie ciągnie. Inna sprawa, że to jest strasznie trudne chyba, że szkicuje się z siatką. Kiedyś będę malować tylko kwiaty, pejzaże i zwierzęta. Może anioły i ptaki. Może architekturę, ale typu kapliczek i wiejskich chat. Ludzi raczej nie. Nie nęcą mnie też widoki miast. Jednym słowem to co najbardziej lubię w rzeczywisości, bo wychodzę z założenia, że malowanie ma mi sprawiać przyjemność. Jakoś te portrety przejdę przecież...
Dziś będę malowała akwarele w tym może jednak coś z natury, żeby ćwiczyć rękę. Nie mam jeszcze pomysłu może cebulę i paprykę np. Mam zamiar też wykonać parę szkiców dłoni i oczu... Trzeba się uczyć...
Dziś zaczyna mi się kurs pisarski i trzeba by ćwiczenie napisać, a u weny jak nie było tak nie ma...
Dieta ok, ale waga się strasznie waha. Zauważyłam, że po ogórkach kiszonych okropnie nabieram wodę...