Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1497857
Komentarzy: 54630
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 listopada 2023 , Komentarze (4)

DZiś Wszystkich Swiętych. To oznacza oczywiśćie wizytę na cmentarzu. Moi bliscy, którzy odeszli są dla mnie bardzo ważni. Na cmentarzu jestem co rok i nie wyobrażam sobie by miało byc inaczej. Odwiedzam 12 osób. Bywam też z lampką pod krzyżem. Jeżdżę z sąsiadem.

Moja opaska liczy też obciążenie treningowe. Ja mam niskie w środku skali. Nie bardzo wiem o co tu chodzi ale chyba powinnam dojść do optymalnego. Nie wiem jednak czy ten ruch który mam- joga i chodzenie są w stanie to zapewnić. Jogę ćwiczę 15-20 minut dziennie od kilku lat. Chodzenie to nowość. Rowerka juz nie mam. Inna sprawa, ze go nienawidzę i wolę chodzić niż jeździć. Próbowałam tez ćwiczyć z obciążeniem, ale mi Mikuś obgryzł opaski od obciążników na nogi i zaprzestałam. Moze do tego wrócę...

Zaczyna się najbardziej nostalgiczny miesiąc roku. Taki będzie o ile będzie deszczowy. Ja lubie deszcz, ale Krzyskowi nie zazdroszczę. Ja gdy pada leżę przy piecu, pod kołdrą, słucham deszczu, delektuję się aromatyczna herbatą i mam cudowny nastrój. Krzyśkowi w pracy leje się na głowę.W tym roku z imnem jak na razie się upiekło. Nawet codziennie w piecu nie palimy. Czasem podgrzewam piecykiem elektrycznym. W niektóre lata palio sie juz we wrześniu.

Zapisałam się na wyzwanie u Krissa Wieliczko. Chodzi o miesiąc z pastelami suchymi. ZAdanie polega na rysowanie codziennie czegoś co ma zwiazek z pejzażem. Rysuje się niedługo, ale wcześniej trzeba obejrzeć film. Lubię pastele suche. No zobaczymy jak mi pójdzie. Startuje 1 XII...

ZAczęłam oglądać Outlander. Jeden z aktorów to niezłe ciacho...

31 października 2023 , Komentarze (23)

Wczoraj znowu Kajtek zaatakował Rozi. POgoniłam go i dał spokój. Już ich teraz samych nie zostawiam. Cały problem z Rozi jest w tym, ze ona nie ucieka tylko z nim walczy. Inne kotki tez czasem atakuje, a one uciekają od razu. Nigdy za nimi nie biegnie. Gdy Rozi czasem ucieka, to tez daje jej spokój. Trzeba to jednak pod kontrolą mieć. Gdy wychodzę z domu Kajtek musi byc izolowany. Wtedy problemu nie będzie. Normalnie to jest spokojny kot. Gdy nie ma Krzyśka to spi po całych dniach. Gdy jest Krzysiek, to kręci sie pod nogami. Do nas jest bardzo łagodny - wystawia brzuszek, daje sobie czyścic uszy... Rozi go podnieca, bo gdy tylko pojawi się blizej od razu warczy albo syczy. To go denerwje. Nieraz jednak atakuje ja bez powodu. Spojrzenie wystarczy. Wczoraj Rozi leżała spokojnie na moich kolanach gdy skoczył z łapami...

Na razie oczko Rozuni goi sie bardzo dobrze i chyba faktycznie coś widzi na nie...

Koniec miesiąca. Jesień się kończy. Ja miałam odpoczywać i to robię. Miałam czytać więcej i czytam. Miały być filmy są. Miało byc malowanie i rysowanie i na razie nie ma, ale plany są. Nie idzie zgodnie z planem. Znowu sporo czasu trwonię w internecie. Od przyszłego tygodnia KONIECZNIE MUSZę zacząć działać coś artystycznie. Czas ucieka i wiosną znowu będzie mniej czasu, bo prace na dworze.

Ostatnio szukałam przepisu na makaron z brukselką. Przespis miał byc łatwy no i nie wiem czy ja mam wygórowane wymagania czy ktoś nie rozumie co to łatwy przepis. Nie wiem czy pieczenie na blasze warzyw, później ich duszenie na patelni to jest tak łatwo. Ja wszystko uprosciłam. Brukselkę ugotowałam, pomidory z cebulą i czosnkiem podsmażyłam i dodałam do makaronu. Było szybciej i to byłó dobre...:)

Staram sobie dokładać więcej ruchu. Na razie zwiększam ilość kroków. Codziennie robię rundkę po pokoju. Od ściany do ściany jest 5 m. Dystans pokonuję kilkadziesiąt razy. Teraz mam już minimum około 1000 kroków, a nie do 500. POnoć powinnam robić 6000, ale ja tak sobie myślę, ze już 2000 na poczatek będzie dobrze. Chciałabym dojść do 4000 tak kilka razy w tygodniu. PO dalszych obserwacjach pulsu doszłam do wniosku, ze mi szybko po ruchu spada. Nie ma strachu. Tak się boję o ten puls, bo kiedyś gdy chorowałam na tarczycę miałam co codzień puls 150 i pogotowie kursowało co drugi dzień. Ze zbiciem był problem, bo leki na obnizenie pulsu obnizaja tez ciśnienie, a ja miałam niskie.

Wczoraj spacer sie udał. Było ponad 900 m i 2000 kroków. MIkuś przeszczęśliwy. Biegał po całej drodzę zakosami. Uwielbia węszyć... Ja miałam puls 138 i spaliłam około 120 kalorii...

Dziś w nocy Samhain...


30 października 2023 , Komentarze (12)

Nowy tydzień, a u mnie od razu ruch. Mam wyjazd z Rozi do weterynarza, bo trzeba skontrolować oczko. Wygląda to dobrze. Koteczka patrzy, ale jest bielmo i chyba nie widzi. Moze conajwyzej światło.  Teraz Kajtek jest zamykany na noc w składziku w ganku. Atakuje ją czasem. Tak raz na kilka dni. Boję sie jednak o nią i wolę dmuchać na zimne. Jak długo żyję i mam koty to po raz pierwszy mam tego typu problem. Koty się czasem stawiały na siebie, ale ran nie było. Kajtek jest u mnie ponad trzy lata i Rozi a właściwie kotek nie lubi od poczatku. Nic im do tej pory jednak nie robił. Teraz ważne jest, ze nic koteczki juz nie boli. Leki bierze nadal. Dwa rodzaje kropli plus tabletki do pyszczka. Jest sprawna jak wcześniej, je, skacze, łasi się, mruczy, ugniata łapkami. Jak zawsze z kolan mi nie schodzi. Usunąć oczka jej nie pozwolę, bo koteczka ma 12 lat i moze nie przeżyć oparacji.

Poza tym będzie chyba wsadzanie róż, bo idą i mają dziś przyjść. Idą dwie pnące róże w tym jedna do gruntu i dwie róże zwykłe do donic. Dwie moje róże jeszcze kwitną...

Dziś jeszcze chcę odrobić zadanie domowe z angielskiego. Teraz mam odrabiać podwójnie. Raz mam pisać zdania. Tym razem opis obrazka. Obok mam pisać jak sie wymawia, żeby później prawidłowo przeczytać. Zobaczymy co to da... Czarno to jednak widzę, bo wkuwać nie zamierzam, a to podwójna nauka. Kazde słowo dwa razy.

Poza tym będzie trochę pracy zawodowej i sporo leniuchowania typu czytanie. Teraz czytam powieść. Kończę. Kupiłam drugi tom Matki, żony, czarownice... Zaczyna mnie kusić rysowanie...

Wczoraj szybko doszłam do siebie po spacerze. Kręgosłup nawet mnie nie bolał i po chwili byłam w stanie chodzić, bo efekt miękkich nóg mi minął. Puls po niecałych 30 minutach wrócił do normy. Jest ok. Mikuś po spacerze spał jak zabity. Załatwia sie na dworze tylko w ogródku... Dziś też moze uda się wyjść. Chciałabym pójść na boczną drogę. Jest małouczęszczana. Wiedzie wśród drzew, łąk.

29 października 2023 , Komentarze (36)

Dziś dzień wypoczynkowy. Byłam w sklepie na zakupach i z Mikusiem. Las jest piękny ale to był stres. Raz ze droga i wysiłek, a raz Mikuś. Mikuś niby szedł ładnie, ale wystraszyl się psa i ściągnął sobie przez glowę obrożę. Chciał uciec i o mało nie wpadł pod auto. Na szczęście ma do mnie zaufanie i zawrócił. WZięłam na ręce i ulicą już sam chodzić nie będzie, bo u nas psów za płotami sporo, a on się boi. W lesie szedł pięknie, węszył i miał frajdę, bo droga zryta przez dziki. Drogą była awantura, bo za wolno szłam. Wróciliśmy szybko. Ja byłam padnięta i puls miałam 150. Zrobiłam niecałe 3000 kroków. Wniosek taki, ze na zakupy juz z Mikusiem nie pójdziemy, bo trzeba go nosić i nie ma kto nieść siatki. Wychodzić będziemy celowo na spacer. Wtedy skupimy się na Mikusiu i spacerze. Stresu nie będzie tyle...

 Chciałabym zrobić te 6000 kroków i poznać w końcu czy by mnie to zmęczyło. Jak by było z moim kregosłupem. Jak bym sie czuła później. Jaki bym miała puls i ile by wskazywał wskaźnik stresu. To wszystko niewiadome. WAżne dla mnie w tym momencie.

Lektor z angielskiego usiłuje mnie nauczyć mówić i niestety to nie wychodzi. Gdy usiłuję powtórzyć to co słyszę, nie wychodzi. Ja bym się mogła nauczyć tylko wzrokowo. Musiałabym mieć napisane to co mam powiedzieć. Taka nauka jednak jest niedostępna. Daję sobie miesiąc. Jeśli postępu nie będzie rezygnuję. Nie ma sensu się szarpać. Angielski jest dla mnie bardzo trudny. Z pewnością nie opanuję go na tyle by iść na studia. Poza tym jest mi zbędny, bo z nikim rozmawiać nie zamierzam. SZoda więc czasu. Lepiej się uczyć tego do czego ma sie zdolności. Walka z wiatrakami to głupota.

Mam nowy pomysł, ale ekscentryczny. Chodzi mi po głowie ścieżka w koło mojego ogrodu. Musiałaby być wygodna. Nie wiem ile toby było metrów. Pewnie około 100. MOgłabym codziennie bez względu na pogodę kilka rundek zrobić. Podbijałabym kroki i nie musiałabym wychodzić poza posesję. Taki spacer by nie był trudny dla mnie. Ot zadanie do wykonania.

Zupełnie nie wiem w co wierzyć. Brałam neomag cardio B6 i czułam się dobrze. Przyczytałam, ze preparta jest kiepski, bo magnez słabo przyswajany. Wzięłam ten niby dobry i zaczęła drgać mi powieka. Tak wytrzymałam trzy miesiące i wróciłam do poprzedniego preparatu i problemy sie skończyły.

Znowu mam Netflixa...

28 października 2023 , Komentarze (7)

Nadal śledzę swój organizm z opaską. ZAuważyłam, ze po jodze i jodze nidrze stres mi bardzo spada. Mogę przy tym mieć dość wysoki puls. Ostatnio wogóle mam puls wysoki 90-100 albo i wyzej. Gdy jest awantura skacze mi i do 130. Mam tego dość... Co innych wskazań, to śpię ostatnio około 8,5 godziny.

Dziś szkoły nie mam i chyba pójdę do kaplicy. Nie czuję jakiejś specjalnej potrzeby jeśli chodzi o duchowość, ale chcę sie przejść. Skoro potrzebuję ruchu, to chcę sobie go zaserwować. To nie jest za dobra motywacja, ale innej teraz nie mam.

Wróciłam do czytania powieści. Czytam sporo. Teraz to ostatnio tom Wiejskiej sagi. Co później nie wiem. Coś będzie, bo ostatnio moje zycie nie płynie spokojnie, bo jest jak na huśtawce. Raz tak, raz tak.. Książki to inny świat. Swiat, który mi pozwoli zapomnieć choć na moment o mojej niewesołej egzystencji. Na razie zmieniłam to, ze już nie jestem pośrednikiem miedzy moją mamą a Krzyśkiem. Nienawidza się, ale ja już ich wyklinań i wściekłego jazgotu nie słucham. Chcą coś od siebie lub mają jakieś pretensje mają stanąć twarza w twarz i powiedzieć to sobie, a nie mnie. Ja juz tego wysłuchiwać nie będę i o tyle mi ciężar z ramion spadnie. Są dorosłymi ludźmi i niech sobie ze swoimi emocjami radzą. Ja w tym uczestniczyć nie mam zamiaru.

Krzysiek mi ostatnio kupił kilo brukselki i teraz wszystko z nia jem. Wczoraj miałam jajka, dziś makaron, a jutro będzie quiche. Jem juz bardziej kalorycznie ale mało węglowodanów. No i obym nie przytyła.

Kawa z cynamonem jest pyszna z miodem też. 

27 października 2023 , Komentarze (20)

Wczoraj było 2 godziny angielskiego. Trochę mnie to zmęczyło. Najgorsze jest czytanie, mówienie. Zupełnie sobie z tym nie radzę. Nie potrafię nawet powtarzać po lektorze. Nie mam pamieci słuchowej i nie potrafie powtórzyć tego co słyszę... Pisanie tak to mi dobrze idzie. Sporo tez rozumiem. PO każdej lekcji jest praca domowa. Trzeba pisać. Zwykle to opis czegoś lub opis obrazka. To nawet lubię...

Kupiłam stanik i jest idealny. Nie ma fiszbin. Jest wygodny i już się nie wzdrygam gdy mam włozyć. Już nigdy wiecej biustonosza z fiszbinami nie kupię. Nie muszę wyglądać idealnie i ponetnie, ale muszę mieć wygodę.

Kolejny wniosek po nabyciu opaski to zdecydowanie za mało ruchu. POwinnam robić w moim wieku około 6000 kroków, a nie robie nawet 1000 Wczoraj było 560. Krzysiek mnie do sklepu brać nie chce, bo będę go spowalniać. CZuję, ze powinnam wychodzić na spacery. Wszystko to jeszcze muszę przemyśleć. Gdy wyjdę sprawdzę poziom stresu. To będzie wiążące. Gdybym wychodziła byłabym też lepiej dotleniona. Na razie pomyślę o wietrzeniu sypialni przed snem. Interesujące są wskazania snu. Jakość snu mam niezłą. Opaska jak na razie jest bardzo przydatna. Załuję, ze nie kupiłam wcześniej.

Kupiłam cynamon cejloński i kurkumę. To cenne przyprawy. Będziemy pić kawę z cynamonem i wiecej kurkumy pójdzie do potraw... Kupiłam też sprawdzone zioła na odrobaczenie mnie i Krzyśka... Mimo, ze lekarze tego nie zalecaja, ja jestem zdania, ze trzeba to choc dwa razy w roku przejść. TYm bardziej, ze mam zwierzeta. One są regularnie odrobaczane...

Z Krzyśkiem awantury prawie codziennie. Powód to Sebastian, mama, koty i wydatki. Sebastiana nie chce przyjmować, mamie nie chce pomagać, kotom nie chce dawać jeść i wydawać pieniedzy mi nie pozwoli. Chyba kroi sie rozwód... Uderza we wszysto co dla mnie wazne. Zaczęłam nagrywać awantury. Z moją mamą jest nienawiść. Ma sporo racji ale ja mam juz doś wysłuchiwania. Matka też go nienawidzi i na niego nadaje. Gardzi nim. Ja powiedziałam dość. Powtorzyłam im obu co na siebie mówią i niech teraz mowia sobie w oczy. Ja juz buforem nie bedę... PO awanturze nie przeprosi ale kupuje mi ciastka...

26 października 2023 , Komentarze (19)

Wczoraj był w zasadzie spokojny dzień. Nie było kontaktów z ludźmi poza bliskimi. Trochę tego co było pilne zrobiłam. Krzysiek pracował po południu to miałam ciszę. Dziś już Krzysiek jest w domu i coś moze razem zrobimy. Z drugiej strony to dziś mam zajęcia - angielski i tego czasu na działanie za dużo nie będzie. Teraz mam angielski o 17.30. Wcześniej za dużo nie zrobię, a poźniej juz nic, bo ciemno. Lubię te wczesne jesienne wieczory...:) Leżę sobie w cieple i albo marzę, albo dumam, albo czytam...

Już myślę o WSzystkich Świetych. Trzeba będzie jechać z sąsiadem. WSzystko juz mam. POnoć ma być ładna pogoda. Cieszy mnie to, bo spcer w deszczu po cmentarzu jest średnio przyjemny. Pamiętam z dzieciństwa te dni. Było zwykle zimno i czasem leżał śnieg. Kobiety chodziły w futrach, kozuchach. Ja jako nastolatka starałam sie wyprosić od mamy futro z lisów albo chociaż kołnierz. Kołnierz ze srebrenego lisa pozyczała, futerka nie chciała. Czapki z lisa miałam dwie swoje. Faktycznie klimat się zmienia. Myślę juz tez o Bozym Narodzeniu. Inna sprawa, że reklamy w telewizji juz sie pojwiły. Mnie przyszedł łańcuch świetlny i niedługo będzie montowany. W tym roku porządków generalnych nie będzie. PO szafkach porobione i tylko trzeba będzie ogarnąć to co na wierzchu. Nie napracuję się więc.

Znowu wróciłam do czytania powieści. Kończę Wiejską sagę, ale chcę kupić dalsze częśći Matek, żon, czarownic. POnoć sa trzy tomy, ale mogłam dobrze nie doczytać.

Ostatnio doszłam do wniosku, że jestem leniwa i trwonię czas. Nie maluję ostanio ani nie piszę. Mam pomysły na trzy książki i raczej je zrealizuję tylko kiedy. Cigle to odkladam. Z malowaniem to samo. WArsztatu nie doskonalę. Rysowanie też w lesie. Kurs zwierząt nawet nie zaczęty. Portretów nie doskonalę. Czyżbym to dopiero miała robić bardziej intensywnie gdy pokończę szkoły? Jeszcze z 2 lata zejdzie o ile studiów nie zacznę.

Mam opaskę sportową i mam trochę kontroli nad moim organizmem. Niepokoi mnie np. stres w czasie gdy ćwiczę. Cwiczenia powinny zmniejszać stres a u mnie jest odwrotnie. Stres rośnie. Jest praktycznie najwyzszy w czasie ćwiczeń i tuz po. Wyższy jest tylko w czasie awantury. Endorfiny po ćwiczeniach to też w moim przypadku mit. Nie, ćwiczenia mnie nie uszczęsliwiają. Cwiczę kilka lat codziennie jogę i nadal to nie jest przyjemność, a konieczność. Nie lubię ruchu i nie polubię. Widzę jednak korzyści z ruchu. Choćby większą sprawność i elastyczność. Najbardziej jestem szczęśliwa gdy leżę na kanapie, przeglądam telefon, buszuję po internecie, czytam i to widać. Wtedy stres bardzo spada. Interesujące sa też wskaaznia saturacji. Momentami krew mam słabiej natlenioną. Zwłaszcza w nocy. To nic dziwnego, bo na dworze nie bywam.

25 października 2023 , Komentarze (7)

Wczorajszy dzień upłynął spokojnie. Krzysiek wrócił późno, ale co mieliśmy zrobić na dworze to zrobiliśmy. Zostały jeszcze róże, a czemu ich nie przysyłają to nie wiem. Miały przyjść po 20X. Jest jeszcze do przesadzenia brzózka. Drzewko jeszcze liści nie zrzuciło i dlatego zwlekam.

Teraz z pilnych spraw mam jeszcze zbliżający się koniec szkoły i rozpoczęcie drugiej. Wszystko rozegra się w listopadzie. SZkoła naturoterapii bardzo mi odpowiadała. ZAjęcia były ciekawe i dużo mi dały. Z tej masy wiedzy wybrałam duzo i wprowadziłam do swojego zycia. Myślę, że moje zdrowie zyskało. Oby psychotronika też była tak ciekawa, ale coś czuję że będzie. Skończę ją sobie spokojnie teraz gdy Krzysiek jeszcze pracuje. Chodzi oczywiście o finanse.

Krzysiek się bardzo denerwuje, że za duzo wydaje. Moze ma i trochę racji, bo potrafię wydać sporo na kursy, książki, remonty. Nie są to jedank rzeczy zbędne. No ale pieniądze się rozchodzą, a on by chciał zbierać i odkładać. Obwawia się co będzie jak przejdzie na emeryturę. Trzeba będzie wtedy przyciskać pasa. Już tak było gdy nie pracował. Zyliśmy z rent i moich zarobków. WEsoło nie było. Najardziej się boję o zwierzęta. Są coraz starsze i może być częściej potrzebny weterynarz czy lepsza karma. One muszą mieć wszystko. Ja mogę zjeść skromniej czy ciucha nie kupić.

Z diety w zasadzie wyszłam. Jem teraz około 1200-1300 kalorii. Czasem mniej, czasem więcej. Ważę około 84,5 kg. Myślę, ze troche to jelita i normalnie mam kilo mniej. Jem mało węglowodanów i uważam. Wprowadziłam więcej warzyw. Codziennie są sałatki. Jest zwykle jeden posiłek białkowy i jeden nabiałowy. Mnie nabiał nie szkodzi. Jem potrawy raczej z kuchni dawnej. O dalszym odchudzaniu oczywiście myślę. Nie mam prawa być na stałe juz otyła. Juz nadwaga zaczęła mnie drażnić.

MIkuś wczoraj zjadł na kolację 6 łyzek kaszy z mięsem. Miesa jadł 2-3. Trzeba gotować...

DZiś zmierzę po raz pierwszy ilość kroków w ciągu dnia, poziom stresu, tetno i ilość spalonych kalorii w ciągu dnia i jogi. Tak mam opaskę mi band. Mam trochę za wysokie tempo spoczynkowe, bo 85-90. Lekki wysiłek i juz szybuje, a ja się męczę. Stres wskazuje mi średni. Czasem mały. Odpoczynku jednak nie w ciągu dnia. Najniższy stres mi wskazuje nie w czasie jogi, a w czasie czytania i przeglądania telefonu. Wczoraj ćwiczyłam tylko 10 minut i spaliłam 38 kalorii. Czasami saturacja spada mi poniżej normy...

24 października 2023 , Komentarze (7)

 Wczoraj zrobiłam wszystko co zaplanowałam, ale z kanapy mi wstać coraz trudniej. Dziś dalsze prace. Dziś trzeba będzie pogrzebać nieco w ziemi, bo sa do przesadzenia rosliny. Czekam na róże. To juz koniec. Drewna nie pociełam, bo łańcuch za bęrdzo tepy i zmienić nie potrafię.

Wczoraj miałam wyjazd z Rozi do weterynarza. Jakiś czas temu była bitwa i Rozi miała uszkodzone oko. Brała krople, ale do końca nie pomogły. Wczoraj był kolejny wyjazd. Moze teraz będzie lwpiej. Na razie raz patrzy na oczko, a raz nie. Grozi jest operacja... Bierze dwa rodzaje kropli i antybiotyk do pyszczka. Jest lepiej od wczoraj... No zobaczymy.

Przyszła mi książka Matki, żony, czarownice. Czytam... Nawet mnie wciągnęła. Są w nie emocje i sporo sie dzieje. Historia jest ciekawa, ale książce do arcydzieła raczej daleko.

DZiś mam angielski. Była praca domowa - opis domku weekendowego i 10 zdań z wyrazami typu pon, z przodu, obok. Pracę zrobiłam szybko i nie miałam z nią problemów. Książka z której korzystam to poziom A2 i jest to ściśle ten poziom raczej, a nie B1.

Krzysiek klnie, bo musi dzisiaj jechać do Sosnowca, bo trzeba przedłuzyc bilet miesięczny. To teraz elektronika i trzeba coś wbijać/nie wiem o co chodzi/, a tego co wbija w całym mieście nie ma, bo nowe zasady weszły i nowe urządzenia. Coraz lepiej sie dzieje.

23 października 2023 , Komentarze (42)

Wczoraj przerwałam WO. Była awantura z Krzyskiem z powodu jedzenia. Kusił mnie ciastkami i Nutellą. Gdy nie chciałam usłyszałam, że i tak nie schudnę, bo żre jak świnia. Próbowałam mu tłumaczyć, ze kompulsyne jedzenie to taki sam problem psychiczny jak jego choroba. Nie dotarło. Wrzeszczał dalej. Ja sie oczywiście zdenerwowałam i zjadłam mu 2 serki homogenizowane, a później juz poleciało pół paprykarza, pół mielonki w puszcze i pół makreli w pomidorach. Razem z 1500 kalorii. Przytyć nie przytyłam ale dieta przerwana. Teraz nie wiem czy ciągnąć dalej... Dietą już jestem zmęczona. Kończy się trzeci miesiąc...Schudłam bardzo mało, bo trochę ponad 5 kg tylko.

Z moim Mikusiem z jedzeniem mokrego jest problem. Wypróbowałam już kilka karm i nic mu nie odpowiada. Lubi kanapki z wędliną albo serem Krzyśka, parówki drobiowe, kaszankę na ciepło i kocie puszki. Teraz znowu chciałam kupić mu jakieś karmy ale wszystkie sa w pakietach po conajmniej 6 puszek. Nie kupię, bo jak nie zje to co z tym zrobię. Muszę chyba jechać do miasta i tam w sklepie wziąć po jednej puszce na próbę. Gotowane jedzenie lubi. Spróbuję z puszkami. Moze kaszę z miesem.

Kończy się drugi mój ulubiony jesienny miesiąc. Zostanie jeszcze listopad i grudzień. Stycznia i lutego nie lubię, bo ryzyko dużych mrozów. Później wiosna, którą lubię z wyjątkiem czerwca, bo już ryzyko upałów. Ja nie przepadam za ekstremalnymi temperaturami. Lubię umiarkowane. W tym roku jesieni nie zaznałam. W lesie nawet nie byłam. Tyle widziłam kolorowych liści co na podwórku. Nie podoba mi się to. Zyje teraz praktycznie jak w mieście - dom, skwerek przed blokiem i tyle. Kilka lat temu bywałam w lesie, nad rzeką, na łąkach. Robiłam zdjęcia, szukałm grzybów, kasztanów, piekłam ziemniaki w popiele w okresie wykopków. Teraz juz nic z tego. Nie wiem jak to zmienic. Wczoraj ruszyłam się na moment z kanapy i zrobiłam bukiet juz na zimę. Jest eklektyczny, bo i róże i miechunka i trochę traw... Są hortensje. Nie mam niestety nieśmiertelników, a ładne są.

Dziś mam zaplanowane sporo zajęć. Nie wiem czy wszystko uda sie zrealizować. Trzeba się z tym spieszyć, bo juz prawie końiec października. W listopadaie juz może padac. Ciągle jeszcze wychodzi coś nowego. Coś przekaładam na później. DZiś okienka od piwnic i ostatnie doniczki sprzed domu...