Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1507206
Komentarzy: 54662
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 czerwca 2023 , Komentarze (12)


Moja nowa praca idealna nie jest ale też i umiejętności specjalnych nie wymaga. Stawka niska ale jako autor tekstów pracowałam za takie, a teksty sa jednak bardziej wymagajace. Powinnam w niej odpoczywać, a ja po 4 godzinach czuje sie jakby mnie przejechał czołg. Niby się juz wciagłam ale nie wiem czy jednak błedów nie robię. Moze to ta atmosfera tak na mnie działa. Niby nikt mi jeszcze nie ublizył ale ludzie rozmawiają bardzo niechętnie. Większość mnie spławia. To jest frustrujące. Do tego trzeba pracować w pośpiechu. Numery sa wybierane atomatycznie i szybko. Cały czas trzeba zachować czujność, bo ktoś może sie odezwać. Po tych 4 godzinach jestem wykończona i przez godzine odpoczywam. Tracę łącznie 5 godzin na portalu z wróżbami. To niby godziny gdy mało wrózyłam ale może być tak, że jednak na tym tracę. Z drugiej strony lepszy wróbel w garsci niz gołab na dachu. Lepiej zarobić cokolwiek niż nic. Bywa tak, że na ezoteryce zarabiam 200 zł, a bywa że 2 zł za smesa tylko. Wczoraj zarobiłam 420 ale padłam. Dziś od rana nic. Wieczorem mam Reiki to koszt 30 zł za pól godziny. Dziś jako ankieterka nie pracuję. Podgonie to i owo w domu i na dworze. W domu by trzeba ogarnąć kuchnię, bo koty wygrzebały ziemię z kwiatków i cały parapet oraz część stołu zasypane. Wczoraj praktycznie nie pracowałam. Tuz po rozpoczęciu pracy zaczęła mi szaleć mysz. Sprawdziłam u koleżanki i wygląda na to, że to gniazdo. Laptop oddałąm do naprawy ale byłam wściekła.

Mikuś nauczył się łapką odchylać firankę i wchodzi na parapet. Goni przy tym zwykle koty. Później szczeka bez powodu. Po co to robi jest dla mnie zagadką. Pewnie sie nie dowiem choć rozumiem go coraz lepiej. Uważam, ze faktycznie pies to zwierzę dla ekstawertyków,  a  kot dla introwertyków. Dlatego koty rozumiem lepiej i bardziej mi po drodze z ich energią. Kot się przytuli, położy i śpi. Pies lubi ruch i podgryzanie. Mimo to Mikusia kocham tak jak moje koty.

Od jakiegoś czasu obserwuję ptaki i nasunęło mi się kilka spostrzeżeń. Wróble to ekstrawertycy. Albo fruwaja stadami albo po prostu szukają towarzystwa. Wygląda to tak, że jeden jest i zaraz jeden lub kilka innych obok. Za to sroki to tak pól na pól, bo albo bywają samotne albo w towarzystwie bliskich. U mnie kiedyś sroki miały gniazdo. Przylatywały do poidła grupowo. Za to sójki to samotnicy, introwertycy. Jeszcze nigdy nie widziałam dwóch sójek na raz. Obserwacje w toku...

Wczoraj zrobiłam dżem z truskawek, a dziś chcę zrobić nalewkę z kwiatów bzu. Wczoraj Krzysiek go zerwał, a ja wysypałam na gazetę, żeby żyjątka uciekły. Powinnam plewić ale ma być deszcz...

6 czerwca 2023 , Komentarze (12)

Wczoraj zaczełam koszenie od ogródka przed domem. Dziś wjazd. Jutro nie pracuję to będę i kosić i plewić tym razem od strony ulicy. Trzeba ogarnąć to co ludzie widzą przed świetem. Ja się z wszystkim nie wyrabiam. Krzysiek kosy nawet do ręki nie weźmie i dbanie o całą poseję na zewnątrz należy do mnie. Krzysiek pomaga ale to i tak za mało, żeby wszystko wyglądało dobrze. Obejście jest zaniedbane i nie chodzi tu tylko o część mamy. Gdy sprzedam działkę to troche pracy mi ubędzie. Troche zostanie ogarnięte koparką ale reszta zostanie i trzeba będzie o to dbać. Ta praca to dla mnie błogosławieństwo, bo mam dawkę ruchu ale czasu brak. Nie poświęce sie temu całkowicie. Nie zrezygnuję z czytania, nauki, malowania i zajęć typu medytacje. Dzień nie jest z gumy...

Odchudzanie idzie dobrze. Dietę trzymam bez trudu i waga spada. Dziś znowu mniej. Chcę wytrzymać do końca VI. Tak po prawdzie to wcale nie jest trudne. Koktajl chyba tłumi chęć do jedzenia, bo nawet na podjadanie nie mam ochoty. Jest to też wygodne i doskonale zastępuje pieczywo, bo robi sie błyskawicznie, a ja leń jestem ostatnio jeśli chodzi o gotowanie. Krzysiek trochę narzeka, ze w tym roku ciasta ani z rabarbarem ani z truskawkami nie widział ale trudno. Nie będę produkować pokus. Zaraz bym zjadła pół tortownicy, bo ja niby wielka fanką słodyczy nie jestem ale jak juz mam to kawałeczka zjeść nie potrafię. W maju schudłam 4 kg. Zobaczymy ile dalej. Oby jeszcze choć 2 teraz...

Wczoraj znajoma z Rosji przysłałą mi zdjęcie krzaka róż z jej ogrodu. Bardzo obfite kwitniecie, wręcz kaskady kwiatów. Roślina przepiękna. Nie wiem jak sie tego dochowała, bo moje róże cos mikre w tym roku. Kwiatów mało będzie, bo ledwie kilka pączków jest. Róża pnąca znowu w tym roku nie kwitnie. Dranica jest i przycinana i zasilana, a pączka ani jednego.

Denerwuje mnie Krzysiek, bo chodzi jak zaspany. Wiecznie nieprzytomny, nieskupiony na życiu, tym co robi i myśli licho wie o czym. Próbowałam go nauczyć medytacji uziemiajacej ale zaintersowany nie był. POrozmawiać się nie da, bo mnie zbywa. Nauczył sie już, ze jak zacznie mówić o seksie, ja natychmiast rozmowę kończę i ma spokój. Stosuje ta strategię zawsze gdy nie chce rozmawiać. Skryty jest bardzo.

Wczoraj zdałam sobie sprawę, że w niektórych sytuacjach podbramkowych jestem trąba a nie naturoterapeuta. Wczoraj bolała mnie głowa,  a ja od razu po Apap a nie naturalne metody. Mozna było np.  zrobić Reiki, zabieg uzdrawiania pranicznego, przyłożyć kryształ czy magnes do meridianu ale nie tabletka łatwiej. Tłumaczy mnie to, że zależało mi na czasie. Wszelkie zabiegi naturoterapii działają wolniej niż agresywna tabletka. Z drugiej strony czemu mnie ta głowa bolała? Prawie nigdy mnie nie boli.

5 czerwca 2023 , Komentarze (21)


KOlejny tydzień pracy sie zaczyna. U mnie powinnam plewić. Jest też koszenie. Nie wiem jak sie wyrobię. Teraz odkąd pracuję w oznaczonych godzinach, nie mogę za długo działać na dworze. DZiałam 30 minut i nie wyrabiam się niestety. Kosić muszę już na wjeździe, bo ludzie trawę po łydki widzą i wstyd. Plewienie też pilne. Do pracy będą 3 dni, bo w czwartek Boze ciało i Krzysiek nic robić mi nie pozwoli. Sama też nie chcę. Świeto to świeto. Trzeba by w tym tygodniu zacząć pisać kolejna pracę do szkoły. Temat to stres. Termin jest do końca VI.

Dziś muszę ze wszystkim co mam do zrobienia zdążyć przed 16, bo od 16 do 20 mam pracę. Przesunąć sie tego nie da, bo jest grafik i godziny musza być przestrzegane ściśle. Nie można nic przełożyć ani zrezygnować. Do pracy juz przywykłam. Nie powiem, zebym ja uwielbiała, ale może być. Tyle, ze nudna. Tylko stawki okropnie niskie. Ja pracowałam do tej pory za minimum 80 zł na godzinę. Teraz to około 17 netto. Pracuję cały czas i obijać sie nie da. Trzeba być skoncentrowanym. Ja pracuję 3,5 godziny, bo robie sobie krótkie przerwy co godzinę na ćwiczenia oddechowe. Stres, który mi towarzyszył gdy podejmowałam sie tej pracy mi minął. W tym tygodniu jeszcze nie pracuję w środę. Problem jest z Krzyśkiem, bo gdy wróci ja mogę rozmawiać przez telefon i nie dam rady go wpuścić. Powinien wtedy poczekać, a nie chce. Sam nie wejdzie, bo drzwi od ganku musza być zamkniete na klucz z powodu Rozi, która to skacze po klamce i ciągle je otwiera. Jakoś to trzeba będzie rozwiązać. Pomysł mam taki, zeby wymienic zamek i zeby Krzysiek miał klucz. Teraz go sie nie da wyjąć z zamka. Inna sprawa, że zamek stary i dopasować się nie da. Trzeba by założyć drugi na górze. To już większa filozofia, bo trzeba wycinać w drzwiach otwór. Minusem nowej pracy jest to, ze istnieje ryzyko straty zleceń za lepsze stawki. Zobaczymy jak wyjdę za jakiś czas. Chciałabym zachować obie prace i oby sie to udało.

Wczoraj udostępniłam na Facebooku między innymi kota, który od małego jest w fundacji i nikt go nie chce. Kot jest przekochany, czuły, proludzki i wita wszystkich wchodzacych, łasząc się i przymilając. Powód niechęci do niego to kolor futerka. Kociak jest czarny. Ludzie teraz wybierają te koty, które są oryginalne albo w typie rasy. Rude ida w mig, szylkretki, marmurki itp. Z buraskami i krówkami czy pingwinkami jest gorzej. Najmniejsze powodzenie maja czarne. Z psami jest podobnie. Też czarne są niechętnie brane. Zupełnie nie rozumiem takiego podejścia. Serce zwierzęcia przecież jest najważniejsze. Jeśli zwierzak kocha ludzi to zawsze bym mu dała szansę. No ale to ja. Ja jestem niedziszejsza i nie zwracam uwagi na prestiż. Kot w typie rasy to tez prestiż... Nie to co zwykły dachowiec... Ja mam dwie czarne koteczki i obie są śliczne. Miałam też Moruska. Co prawda nie był moim pupilem tylko Krzyśka ale nie żałuję, że los mnie z nim zetknął. Mój Mikuś też jest zwykły czarny ale za to kochany i nie oddałabym go za żadne skarby...

Moja paprotka żyje i zaczyna odrastać. Na razie pojawiły sie zielone kiełki nowych pedów. Dopiero wychodza z ziemi. Jest ich kilka i nie zamierają ale też i szybko nie rosną. Codziennie ja pryskam miekką wodą i co drugi dzień robię jej zabieg Reiki. Wysyłam jej dobre myśli.

Wczoraj wróżyłam babeczce z olx i wszystko sie sprawdziło. Wróżyłam ostatnio tez jednej i mnie oszukała na 250 zł, bo potwierdzenia przysłała, ale cofnęła przelewy. Mam nauczkę i teraz juz prosze o przelewy natychmiastowe.

Kupiłam 2 kamienie do czakry korzenia - granat i czarny turmalin...

4 czerwca 2023 , Komentarze (10)


Dziś też mam szkołę, ale na dwór wyjdę. Pracować oczywiście nie będę. Posiedzę, poobserwuję naturę, zrelaksuję się i nałapię energii. Moze zrobię kilka zdjęć. W przyszłym tygodniu moze pójdę nad rzekę, bo chcę zrobić medytację nad płynąca wodą. U mnie rzeka jest regulowana ale brzeg miejscami dziki. To wygląda urokliwie. Zaproszę na wycieczkę Krzyska ale Mikuś zostanie w domu. Widziałam ostatnio zdjęcia kota pogryzionego przez psa. Cała pupa, ogonek i tylna łapka pogryzione. Pies pogryzł tez opiekunkę, która trzymała kota na rękach i usiłowała go bronić. Właścicielka agresywnego psa nie zareagowała. Pomógł przypadkowy przechodzeń. Kot przeżył ale to było wstrząsające i daje do myślenia. U nas biegają różne psy bez opieki. Boję się duzych psów i ich agresji.

Dziś wykład z mindfulness. Mundfulness to też medytacja i wszelkie skupianie się na teraźniejszości. W moim wykonaniu to np. malowanie w skupieniu czy kontemplacja przyrody. To też praca. Dziś wykład i ćwiczenia praktyczne. Technika jest bardzo ciekawa i jest w stanie zmienić zycie. Pomaga i w odchudzaniu i w nałogach i w redukcji stresów. Naprawdę mindfulness warto praktykować. Ja chyba zaliczę skrócony kurs i będę miała zaświadczenie ale nie wiem czy nie skonczę kursu rozbudowanego 8 tygodniowego. Kusi mnie to.

Mikuś załatwia się w wiekszości na dworze. Czasem tylko w domu gdy Krzysiek zapomni go wyprowadzić. Nie sygnalizuje jednak. Gdy go spytamy czy chce iść na dwór to skacze i się podnieca ale nie zawsze gdy wychodzi sie załatwia. SAm nie sygnalizuje jeszcze. Niedługo skończy 13 miesięcy.

Sebastian przyjedzie chyba pod koniec VI lub na poczatku lipca. Juz praca na niego czeka. Nazbierało sie trochę... Ma poprawić próg, bo styropian z ocieplenia jest na wierzchu i kruszy się. Do tego jest koszenie podwórka, sa kołki pod obrazy, może naprawi lampę i moze zrobi dwie pólki na książki. Coś pewnie jeszcze dojdzie. TYm razem przyjedzie tylko na tydzień. Chce przywiźć namiot i zabrać mnie do niego na noc. Ja nigdy w namiocie nie spałam i nie sadzę, żebym usnęła ale na kilka godzin pójdę. Chcę pobyć noca na dworze i posłuchać jej odgłosów. Niby boję się nocy na dworze ale S daje mi poczucie bezpieczeństwa. Sebastian spał teraz kilka nocy w namiocie i mówił o ptakach nocnych, szczekających psach, jeżach i świecacych owadach. Chcę to przeżyć.

Kupuję teraz dużo książek i góra 1/3 czytam od razu. Niektóre odkładam na później, bo czasu brak. Jestem jednak wręcz zachłanna na wiedzę w nich i kiedyś je przeczytam. To głównie poradniki z wiedzy typu ezoteryka w szerokim zakresie i psychologia, samorozwój.

ostatni obraz. Wczoraj zaczęłam kolejny... To urokliwa czapla. Chyba ją szybko skończę, bo obraz prosty. Sama bym była w stanie go namalować. Numery by mi były zbędne...

3 czerwca 2023 , Komentarze (6)

Moja Rozi opanowała oprócz otwierania drzwi także wyjadanie z dna kubka. Gdy zostana resztki zupy, wkłada łapkę, moczy i wylizuje. Kubek jest opędzlowany do sucha. To bardzo bystra koteczka i przymilna. Najczęśćiej leży u mnie na kolanach. Gdy kolana są zajęte, denerwuje się i gdy była młodsza, biegała jak szalona. Wiedziała, że wtedy zwróci na siebie uwagę. Poza tym potrafi wyjadać chrupki z zabawki w formie kuli. Wie, ze trzeba ją toczyć, to smakołyki wypadną. W tym roku skończy 12 lat. Mam ją od maleńkości. Krzysiek przywiózł ją z targu. Wybrała sobie mnie i jest wierna. To charakterna kotunia. Potrafi sie zdenerwować i pokazać innym kotom gdzie ich miejsce... Gdy była młodsza trochę lubiła psocić. Nie było to jednak groźne i poza papierem toaletowym nic nie zniszczyła...:)

Dokupiłam sadzonek. Slimaki mimo trucizny zjadły dynie i kabaczka oraz jedna brukselkę i kilka brokułów. Chyba też selery. Myślę o ogórkach, kalafiorach, dyni, selerach. Myślę o szczawiu i dziurawcu. Miejsce mam.

Dziś mam szkołę i dalsze zajęcia z mindfulness. Jutro też.

Nadal piję koktjle Herb alife. Jestem zadowolona, bo nie jestem po tym głodna. Jestem dobrej myśli. Będę na tej diecie do końca czerwca. Później przejdę na dwa posiłki normalne i jeden koktajl ale kalorii dodam do 1200. Będę jeść wszystko z wyjątkiem pieczywa i białej mąki. Gdyby po kaszach i ziemniakach coś mi przybyło to całkiem węglowodany odrzucę. We wrześniu znowu koktajle i oby waga spadłą choć do nadwagi. W przyszłem roku bym chciała odchudzanie wreszcie zakończyć. Najwyższy czas...

PO wyplewieniu w ziołach zorientowałam się, że mam dwie małe kępki szczypiorku. W obu jest po kilka niteczek, ale myślę że roslinki sie rozrosną gdy dam im szansę. Na razie ich nie ruszam. Niech spokojnie rosną. U mnie w domu gdy mama i dalsi przodkowie mieli warzywniki, szczypiorku było bardzo dużo. U mnie coś posucha. Mama miała tez piekną siedmiolatkę. U mnie rosnąć nie chce... Na razie mam w donicy. Ta którą wysiłam do doniczki rosła. PO przesadzeniu w grunt trwała dość długo. W tym roku jednak nie wzeszła. To samo z koprem. Zawsze go było bardzo dużo. Ciocia woziła go do pracy dla znajomych. Teraz kopru nie mam, bo nie chce rosnąć.

Dziś chcę wyjść posiedzieć na dworze. Moze z godzinę z kawą i poduszką...

2 czerwca 2023 , Komentarze (8)

Zdałam sobie sprawę, ze zarówno ja jak i Krzysiek jesteśmy okropnymi mrukami. Do nikogo się nie odzywamy. Ja coś tam zagajam tylko do koleżanek. Krzysiek nie mówi nic. Ja gdy ktoś zagada odpowiadam i rozmowa się toczy o ile jest ciekawa dla mnie. Krzysiek mówi mało. To chyba wina natury. Nigdy nie byłam rozmowna. Zyję sobie we własnym świecie i dobrze mi z tym. S za to zagaduje do wszystkich. Sąsiadów wszystkich poznał bardzo szybko, a ja nie znam. Nawet bym ich na ulicy nie poznała. S zna też ludzi na sasiedniej ulicy. Moja mama też jest bardziej otwarta ode mnie. Ja nie jestem nieśmiała. Po prostu nie potrzebuję towarzystwa i rozmów o niczym. Chętnie rozmawiam na tematy mi bliskie i lubię się dzielić wrażeniami. Kto bierze ślub ilu było gości, kto choruje, kto ma dziecko, kto był na wczasach w Bułagrii no cóz to mnie nie interesuje. Obracam sie w gronie osób mi w jakiś sposób bliskich i tylko sprawy z tymi osobami związane mnie interesują. Mam kilka kolezanek z którymi sie praktycznie nie widuję ale ciekawi mnie co u nich słychać. Co słychać u sąsiadki której nie znam jest mi obojętne. Nie rozumiem ekstrawertyków a oni nie rozumieją mnie.

Tydzień pracy prawie minął. Był pracowity. Przyszły też będzie, bo zapisałam się na 4 dni pracy dodatkowej. Dziś też praca. Jutro już wolne ale szkoła. Wszystko idzie jak trzeba tylko powoli. Na remont trzeba czekać, na wstawianie okna też. Czasem mam wrażenie, ze stoję w miejscu. Chciałabym już polezeć na tarasie, a to nierealne i to raczej do końca sezonu. Chciałabym w nowym pokoju poćwiczyć, bo teraz mi ciasno i też nie w tym roku raczej. Powinnam się cieszyć tym co mi się udało już i nie bardzo mnie to cieszy. Od dawna marzyłam o kursie na instruktora jogi. Mam go, uczę się ale jakoś bez radości. Marzyłam o pracy i mam ją. Ucieszyłam się krótko i przeszłam do porzadku dziennego, pracuję, ale radości nie czuję. Czy ja jestem w stanie odczuwać radość? Spokój, zadowolenie, satysfakcja tak ale radość to nie ja... Zawsze byłam poważna, melancholijna. Z radości skakałam bardzo rzadko. Niezbyt często się śmieję.

Jest problem z koszeniem podwórka. Sąsiad ma połamaną rzepkę i czeka na operację. Nikt inny skosić nie skosi poza Sebastianem. S moze przyjedzie dopiero pod koniec VI lub na początku lipca, a i to nie wiem czy moja kosa sprawna. Będzie częściowo zarośnięte. Wjazd wykoszę swoją kosą i ludziom w oczy trawa po pas nie będzie wchodzić no ale ja tez mam oczy...:(

Kajtek nie lubi kotek i atakuje Rozi oraz czasem Megę. SZczególnie nie znosi Rozi, bo ona jest harda i sie stawia. Wczoraj była awantura miedzy nimi i tym razem Rozi tak sie wściekła, ze wygrała. Kajtek uciekł pod kanapę. Wyszedł za chwilę i ze złosci zaczął atakować inne koty. Zaraz mu przeszło i moja interewncja była na szczęsćie zbędna. Koty to indywidualiści i zwierzęta terytorialne ale większość z nich ceni sobie życie w stadzie. Moje koty potrafią sie kochać. Leżą przytulone, liżą się wzajemnie i łaszą. Prawdziwy indywidualista wymagający życia jako jedynak mi sie nie trafił jak do tej pory, a kotów miałam dużo...

1 czerwca 2023 , Komentarze (10)

Dziś pracuję w pracy dodatkowej od 16:00 do 20:00. W ciągu dnia będzie praca na portalu z wrózbami. Mam też Reiki dla klientki. Teraz gdy chodzę wcześniej spać, wcześniej wstaję i za pracę oraz inne moje zajęcia zabieram sie wczesnie. Zwykle po pracy o 20 już mam czas na rozrywki typu film czy czytanie. Oczywiście na portalu z wróżbami jestem zalogowana. Taki tryb dnia mi odpowiada. 

Dziś koło 14 muszę wyjść plewić. Pracy koło domu nie mogę zaniedbać. Sama się nie zrobi.Teraz plewię w ostatnim miejscu. Prawie kończę ale jeszcze w przyszłym tygodniu trzeba będzie podziałać, bo w ta sobotę chcę mieć spokój. W weekend będzie szkoła. Do kaplicy znowu nie pójdę.

Nie wiem kiedy ale trzeba zaplanować przeniesienie drzewek ze sprzedawanego miejsca. Do przeniesienia jest duża leszczyna a także szklanka wysoka około 180 cm i nieco mniejsza wiśnia. Mam też aronię, ale ta jest mała. Drzewka większe trzeba chyba przenieść koparką z całą bryłą ziemi. Aronię przeniosę sama. Rosną tam też jabłonia i czereśnia a także grusza. Czereśnię przeniosę choć nie owocuje. Jabłonię zostawię, bo zmarniała. Grusza też nijaka. Tak samo brzoza. Została jedna gałązka. Działka coraz mniejsza ale nie żałuję, bo zostałam sama i nie mam czasu ani siły koło tego robić. Po mnie nie został nikt. Nie mam dla kogo trzymać. Ta działka co została dla mnie samej wystarczy. Moi bliscy sie chyba jednak w grobach przewracają... U mnie drzewaka nie idą mimo zasilania. Na piasku większość drzewek nie pójdzie. Mój dziadek miał piękne drzewa owocowe ale on kopał doły i to duze a następnie wypełniał je ziemnią ogrodową, zyzną treściwą. WSzystko rosło i owocowało. U mnie pól metra ziemi i juz piasek.

Czas już chyba pomyśleć o starości. Po pierwsze mieszkanie. Dom mam ale czy dam radę coś koło niego zrobić? Wtedy już chyba będzie fotowoltaika i pompy ciepła albo ciepłownia i opału nosić nie trzeba będzie. Będzie jednak choćby koszenie czy odśnieżanie. Nie wiem czy znajdę kogoś do pomocy. Nie wiem co z S. Może być trzeba pomyśleć o blokach i kupnie małego mieszkania. Tak 2 pokoje. Tylko czy mi sie uda zebrac pieniądze. Domu nie sprzedam. Z drugiej strony bloków sobie nie wyobrażam. Nawet mając 80 lat z przyjemnością bym chciała posiedzieć przed domem. Ławka w parku to nie dla mnie. No i ten hałas w blokach, tłum ludzi... Muszę jednak żyć bardzie rozważnie niż moja mama. Ona źle skończyła. Siedzi w ruinie, zaniedbana i psychicznie zniechęcona do wszystkiego. Ja tak nie chcę.

Robię Reiki paprotce od kilku dni. Rozmawiałam z nią i poczułam jej żal, smutek i strach. Byłam na nia zła i była zła na inne kwiatki, bo nie chca rosnąc. Wcale nie uwzględniałam, ze cierpią, że im trudno u mnie. Podchodziłam trochę tak, że łaski nie robią że rosną. Jak im sie nie podoba niche giną. No i ginęły. Teraz spróbuję podejście zmienić. Codziennie im poświęcam trochę czasu. Rozmawiam z nimi, wspieram dobrymi myślami. To żywe istoty w końcu. Zobaczymy. 

Wczoraj wyszłam na chwilę na dwór i nie chciałam wracać. Tak mi było dobrze. Gdy będę miała taras pomyślę o pracy na dworze. WEzmę MIkusia, a kotom otworzę drugie drzwi. Myślę o takich z siatki. Wczoraj byłam krótko z Mikusiem/40 minut/ WZięłam sobie poduszkę na ławkę i siedziałam nic nie robiąc, chłonąc życie dookoła. Przyleciała do poidełka cudna sójka. Piła kilka minut. Później siedziała na drzewie. Ja oczywiście obserwowałam ją. Obserwowałam tez trzmiela na moim orliku. Były także mrówki i maleńki zielony owad. Mikuś już się na dworze nie boi. Nawet sie cieszy gdy smycz zobaczy. Ja wczoraj odpoczęłam. Uważam, ze to było bardzo ożywcze i interesujące doświadczenie. Pierwsze tego typu od bardzo dawna. Będzie często powtarzane. Już się nie mogę doczekac tarasu. Na tarasie można przebywać także w czasie deszczu. POmyślę o leżakowaniu także zimą w słońcu. Minusem było to, ze po powrocie do domu poczułam się okropnie głodna. CZułam jak nigdy ściskanie w zołądku...To jednak zdrowe...

31 maja 2023 , Komentarze (3)

Od kilku dni wykonuję nowe ćwiczenie oddechowe połaczone z ukorzenianiem i energii mam zdecydowanie więcej. Wykonuję też autobiomasaż. Niektóre ułozenia dłoni  sa w tych samych miejscach co w zabiegu samouzdrawiania Reiki.  Na razie sumplementy sa zbędne. Myślałam o ashwagandzie albo arktycznym korzeniu. Czasami to brałam ale nie jednocześnie.

Dziś chcę wyrzucić trochę kaset Krzyśka. Magnetowidu już nie mamy a kasety leżą i sie kurzą. Chcę się ich pozbyć stopniowo, bo wyrzucić nie pozwala. Są w biblioteczce. Jeśli wyrzucę stopniowo to moze nie zauważy i zapomni o nich. Jest chomikiem.

POza tym moze pomaluję doniczki. Wreszcie to trzeba zrobić. Jutro już dzień pracy i czasu mniej na zajęcia koło domu.

Uwielbiam moją szkołę ale ona się powoli kończy. KOniec zajęć w październiku, a wcześniej wakacje i zajęcia rzadziej. Egzamin w listopadzie. Myślałam, ze parapsychologia zacznie się w listopadzie, a to juz ponoć we wrześniu. Jest ryzyko, że zajęcia będą kolidować. Trochę mnie to martwi. Niby da się korzystać z nagrań, ale to jednak nieco gorsze rozwiązanie. We wrześniu miała być też totalna biologia i w takim wypadku nie dam rady:( Trzeba będzie totalną biologię odłożyć. Co po ukończeniu parapsychologii? Jeszcze nie wiem. Szkoły mi będzie bardzo brakować. Jeśli studia to od 2025 roku. Miałabym rok przerwy. Chyba, ze zrobię szkołę astrologii... Astrologię znam i bardzo w nią wierzę, ale dyplomu nie mam.

Co do diety to idzie dobrze. Nie jem, chudnę i nawet specjalnie głodu nie czuję. Dziś kupiłam następny koktajl Herba..life. Czas na to...

Muszę kupić znowu kilka książek do szkoły w tym aromatoterapię za 300 zł łacznie...```

30 maja 2023 , Komentarze (10)

Wczoraj miałam pierwszy dzień nowej pracy. Wszystko poszło dobrze. Prawie, bo się mylę w niektórych sprawach. Praca dość nudna i wyczerpująca ale da sie przeżyć. Zaletą jest to, ze mozna pracować 4 godziny i niekoniecznie codziennie. Jest ok. Dziś  i jutro mam wolne, ale od przyszłego tygodnia praca będzie cały tydzień bez weekendów.

Dziś pogoda odpowiednia i pewnie podziałam na dworze. Jest plewienie i jest malowanie doniczek. Trzeba by poprosić sasiada o skoszenie kawałka podwórka, bo moja kosa nie zbierze z powodu za wysokiej trawy.

Sprzedaż działki ruszyła.

Okno zamówiłam i wpłaciłam zaliczkę. Znajomy do drzwi i pozostałych prac przyjdzie dopiero koło 15 VI. To najpilniejsze prace na ten rok i juz bym chciała, zeby zostały wykonane.

Dziś trzeba wynieść zbędne meble od Adriana, bo jutro mają zabrać gabaryty. Później już posprzątam resztę. Nic juz prawie nie zostało. Ledwie kilka pamiątek. Był człowiek i nie ma człowieka. Czasem wydaje mi się, że jest obok. Ponoć mam zdolnosci medialne. Mam tez podręcznik jak zostać medium. Moze kiedyś... Na pewno się próbował ze mną skontaktować. Śnił mi się tuż po śmierci ale był dość agresywny, jego energia i wystraszłym się, obudziłam. Nie chciał mi zrobić nic złego i teraz żałuję, ze w snie przed nim uciekałam.

Moja nowa paprotka się oczywiście zniszczyła. Liście uschły, ale korzeń jest w porzadku i myślę, ze może odrosnąć. Wierzę, ze gdybym ją zrozumiała, jej potrzeby toby odrosła. Była taka śliczne... Są sposoby na kontakt z roślinami. One mają duszę. Mają emocje i potrafią cierpieć. Tak twierdzą np. szamani i ja w to wierzę. Człowiek gdy ma potrzeby to powie. Zwierzę też mozna wyczuć, łatwiej zrozumieć, ale roślinę? MNie jest dość trudno. Spróbuję jednak... Moze się uda... Na razie czuję od niej smutek, że nie mam dla niej serca, czasu, nie pochylę sie nad nią, nie traktuje indywidualnie. Jak podlewam to wszystkie. Jak pryskam też. To błąd... Może dziś zrobię jej REiki. Moze poczuje się kochana? Rośliny są bardzo ważne dla człowieka. Kontakt z nimi to kontakt z naturą. Kiedyś ludzie byli zakorzenieni w naturze. Żyli blisko lasu, pól, łąk. Teraz ludzie w miastach już tak nie zyją. No ale ja mam kontakt z przyrodą. Mam kawałek ziemi i powinnam to docenić. 

Kupiłam poncho na lato. Bardzo sie przyda. Teraz mam jedno letnie a noszę ciągle, bo chodzę bez biustonosza. W poncho tak sie to w oczy nie rzuca. Z butów zrezygnowałam. Mam prawie identyczne tylko czarne. Byłam w nich moze z trzy razy.


29 maja 2023 , Komentarze (25)

Jestem na Her balife i chudnę. Niech sobie będzie woda i zawratość jelit ale jest mniej i to cieszy. Opakowanie kosztuje 170 zł z przesyłką. Na miesiąc trzeba trzy. To nie jest tak drogo bo i jedzenie by przecież kosztowało. Teraz jem dodatkowo coś białkowego do 200 kalorii. WAga ma spadać szybko. Nie jestem w tym przypadku cierpliwa. Jeśli pójdzie dobrze to chcę wytrwać jeszcze przez czerwiec. Nie wiem tylko czy ewentualne upały nie zatrzymają mi spadków. Powrót we wrześniu i oby to był sposób na mnie, bo już nie wiem co robić. Ciało jest oporne, szybko tracę motywację i jojo jak sie patrzy. Tak od kilku lat. Teraz waga już nie chce spadać na dietach. Ostatnio bywałam na plażach południowych i porażka. Niskowęglowodanowa też. Na diecie Dąbrowskiej źle się czuję. Rozważałam kapuścianą i Dukana. Ewentualnie zupową. Na wszystkich poza kapuściną byłam ale dawniej. Spróbuję Her balife teraz. Jest jeszcze Camebridge. Toby mi chyba lepiej pasowało, bo wolę inne smaki niz słodkie.

Ostatnio brak mi energii i nie bardzo znam przyczynę. POdejrzewam, ze to odchodzenie od nawyku działania na adrenalinie no i zbyt wysoka waga. Trzeba by moze kupić jakiś wspomagacz. TRochę suplementów biorę więc się waham. Nie wiem czy nie rozsadniej by było poczekać spokojnie do czasu jak waga spadnie. Ja przy wyższej wadze kompletnie nie mam siły. Teraz są prace w ogrodzie i jak porobię 30 minut mam kompletnie dość. Czasem nawet sie przy tym spocę. Do tego jestem koszmarnie leniwa i za nic mi sie zabrać nie chce. ZA nic co wymaga wysiłku fizycznego. Z jogą tez problem, a konkretnie z wszelkimi asanami gdzie konieczny jest skłon w przód. Brzuch po prostu przeszkadza i oddycham nie tak jak trzeba. Zła jestem na siebie, że te 10 kg przytyłam. Mądry Polak po szkodzie.

DZiś pierwszy dzień nowej pracy. Mam lekki stres ale tylko lekki. Bardzo lekki... Nie obawiam sie kontaktu z ludźmi tylko czy sprzęt zadziała. Słuchawki jeszcze nieuzywane...

Spodobały mi sie klapki ale mam 3 pary plus drewniaki plus 2 pary sandałów. Do tego jest 7 cm obcas niby gruby, wygodny ale jednak. WAham się ale moze niepotrzebie, bo karmelowych butów nie mam. Z drugiej strony gdzie ja chodzę? Nie ma sensu ulegać konsumpcji. To buty skórzane i chyba juz tylko takie będę kupować. POnoć skóra to produkt uboczny, a ja mało bo mało ale jednak mieso jem... Hamulec mam jeszcze taki, ze Krzysiek sie garbi i będę od niego wyzsza...