Ostatnio dodane zdjęcia
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 174049 |
Komentarzy: | 2775 |
Założony: | 8 maja 2011 |
Ostatni wpis: | 7 sierpnia 2015 |
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Po wczorajszym NW mam Mega Zakwasy. Chciałam rozruszać się na tyle,żebym mogła normalnie siadać,Jak sie domyślacie uda i część ciala nad nimi ,utrudniają mi funkcjonowanie.
Rower odpada(burza ) ,steper( nuda), pojechałam na siłownię. Wybrałam bieżnię, ergonometr wioślarski (nieźle daje w kość) i stanęłam na platformie wibracyjnej.
Z niedowierzaniem patrzyłam na licznik po 20 min wskazał utratę 450 kcal Niby jak? Jedyną zmianą był podwyższony puls do 120 uderzeń na min. Towar ma się sprzedać, a dla kobiet utrata kalorii jest magnesem. Nie wierzę w te cuda ale przyznam że po wibracjach nogi i pupa bolą trochę mniej.
Z siłowni nogi same zaniosły mnie do sklepu i zapragnęłam zjeść
BURACZKI
To nowy objaw panie doktorze, do tej pory rzucałam sie na słodycze.
A żeby buraczki nie byly samotne(zjadłam pół słoika) dołożyłam do towarzystwa 4 krakersy
Czyżby mój mózg leczył zakwasy buraczkami???
Tak tylko dla porządku .Na zajęciach NW byłam Trwały 1,5 h jutro pewnie bedę miała kłopoty z chodzeniem po schodach (hihihihihi) ale dzisiaj cieszę się żę dałam radę.
Chodzenie z kijkami bardzo lubię, a w czasie tych zajęć dodatkowo robimy przeróżne ćwiczenia (przysiady, wypady,skłony, wymachy ). Wróciłam w mokrej koszulce . Ćwiczenia w grupie są fajne, bo jakoś tak bardziej chce się chcieć.
Rano byłam na rentgenie w przychodni niestety kregosłup ciągle bardzo mi dokucza ,sprawdzamy co się jeszcze da poprawić
Ale ja nie o tym chciałam.Tak się bałam spóźnienia i kolejek ,że wystartowałam 2godz. przed pracą. W efekcie dużo przed czasem stałam przed przychodnią, miałam calutka godzinę i jeszcze troszkę zapasu. HA dzielna jestem niesłychanie(i skromna też) poszłam do pracy pieszo, sama i jeszcze miałam z tego radochę. Zaliczyłam 30min szybkiego marszu , a kalkulatorek pokazał 215 kcal. Wieczorem idę jeszcze na zajęcia Nordic Walking więc dzisiaj znowu się udało. Z jedzonkiem też nie było problemu. Dzień zaliczam do udanych.
ZAPOMNIAŁAM to pewnie przez księżyc.
ZAPRASZAM DO GRUPY :
"TYLKO 5 MINUT "
powstała na użytek tych wszystkich, którym nie zawsze "chce się chcieć"Pozdrawiam
PEŁNIA KSIĘŻYCA-ODCHUDZANIE, TERAZ BĘDZIE ŁATWIEJ.
Wczoraj wieczorem zapodziałam portfel. Dzisiaj rano klucze do pracy. Mocno zdanerwowana ledwia zdążyłam na autobus. Miałam problem z właściwym doborem słów.Byłam rozkojarzona , a chwilami zła, właściwie bez powodu. Znam winowajcę - to dzisiaj o 13.10 była pełnia księżyca.
Jako że wg gwiazd jestem księżycowa babka, od zawsze interesowałam się wpływem "Łysego"(to moje pieszczotliwe okreslenie księżyca) na moje postępowanie , zdrowie, samopoczucie. Myslcie sobie co chcecie, rodziłam 3 razy i akurat jakoś tak zawsze w dzień pełni, lub chwile po.Mama mówiła mi ,że jak byłam mała, w pełnię wędrowałam po domu .
Wiem z doświadczenia, że przed pełnią mam większe ciagotki do lodówki , natomiast okres do 2 tygodni po pełni jest najlepszym okresem dla odchudzajacych się, mamy mniejszy apetyt i łatwiej sie powstrzymujemy przed łasowaniem.
Ogólnie okres po pełni jest dobry na rzucanie nałogów i wprowadzanie nowych postanowień w życie lub w czyn ,jak kto woli.
Mam postanowienie DIETA I RUCH i jak długo się da, będę się tego trzymać.
Moja dzisiejsza aktywność:
joga rano 20 min
domowy aerobik 45 min
rowerem po lesie 30 min
Syn wyciągnął mnie na basen, bylo bardzo przyjemnie.Przez 45 minut pływałam żabką.Kalkulator wyliczył ,że przy mojej masie spaliłam 420 kcal- miód na moje uszy.
Wstyd się przyznać, basen mam prawie o rzut beretem,bardzo lubie pływać, bilety nie są drogie a ja nie byłam tutaj prawia 1,5 roku. Mam mocne postanowienie to zmienić
Ładnie ,pieknie tylko ,że teraz bardzo mnie ssie.Idę po jogurt, bo tak nie zasnę.
PONIEDZIAŁEK W PRACY-TO LUBIĘ :)
Mój stosunek do poniedzialków pewnie nie odbiega od ogółu , trudno mi rano wstać i znacznie wolniej się rozkręcam.Tak też było dzisiaj. Do porannej jogi mocno namawiałam oporne ciałko, zrobiłam połowę tego co zwykle ale... Lepsze 5minut ruchu niż "0".
Wpracy od rana zlecenie jedno za drugim, ustalanie terminów, listy, listeczki ...et cetera. Nie ma jednak tego złego...rzucona w wir pracy zapomniałam o jedzeniu i tylko przypominajki w komórce mowiły mi, że czas wrzucić coś na ruszt. Schody kiedyś zmora ,teraz są moja trasą treningową i już się nie gniewam, że są stare i niewygodne.
Wyłamałam się tylko z diety .Na obiad miały być pieczarki na maśle i zupa ogórkowa, jednak troche zmeczona jestem i miałam gotowy krupnik dla rodzinki, więc bez wyrzutów sumienia zjadłam tależ zupy. Na naleśniki z serem patrzałam bez żalu, zupka wystarczyła.
Jak sobie poskładam aktywność fizyczną to też nieźle: joga, energiczny marsz rano 10min, marsz po pracy 40 minut , to juz mi wyszło ok 400 kcal . Wieczorem wybieram się z synem na basen to jeszcze trochę dorzucę. Wprawdzie mam opory przed włożeniem kostiumu ale boli mnie kręgosłup więc połączę spalanie kcal z ćwiczeniami rechabilitacyjnymi.