Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zdrowie najważniejsze :) Postraszona wynikami badań i zdjęciami z wakacji :D wziełam się za siebie. Podobno wszystko zmienia się po 50-tce...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 174018
Komentarzy: 2775
Założony: 8 maja 2011
Ostatni wpis: 7 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PANDZIZAURA

kobieta, 55 lat, Tam

183 cm, 75.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 czerwca 2011 , Komentarze (1)

O imieninach mojego męża. Zalatana i przemęczona zapomniałam yyyyyy głupio mi . Planuje tyle rzeczy .... no nic zdarza się ale mój mężczyzna  też zapomniał.

I tkwili byśmy w nieświadomości gdyby nie teściowa- dzieki mamo.

Wyskoczyliśmy do cukierni sernik, orzechowiec no i jeżyki i krówki i ciasteczka sezamowe (wszystkie najulubieńsze męża). Atmosfera w sumie sympatyczna.Skubnęłam małe co nie co w ramach kolacji.

 W NOWYM TERMINARZU WOŁAMI WPISZĘ IMIENINY MĘŻA

W niedzielę zrobię deser lodowy Królowa śniegu tak w ramach rekompensaty .

7 czerwca 2011 , Komentarze (6)

W pracy narasta napięcie, zawsze tak jest pod koniec roku szkolnego. Dodatkowe sprawozdania, opisy, zaswiadczenia. Wściec sie można.
Zapominam ,że trzeba jeść, a potem rzucam się na lodówkę. W nocy alarm młodszy jest chory, kaszel taki ,że się dzieciak dusi. On nie śpi ,ja nie spię a ze stresu podjadam. W zasiegu były chrupki do mleka-czekoladowe, zjadłam pół paczki. Na szczęście aspiryna , masaż i nacieranie trochę pomogły o 2.00 w nocy padłam.
Rano Suryanamaskar -powitanie słońca, trochę oddychania pranicznego i już jest dobrze.Zbieram siły na dzisiejszy dzień -zapowiada się maraton do 18.00


KOLOREK SOBIE  ZARZUCIŁAM TAK ŻEBY OPTYMISTYCZNIE BYŁO

5 czerwca 2011 , Komentarze (4)

Nie było mnie tylko 5 dni ,a mam wrażenie ,że co najmniej miesiąc.

Moi mężczyźni naprawdę się starali, ogródek zadbany , tu króluje moj mąż   (ze mnie ogrodnik jak z koziej d ... y trąbka). Kuchnia w miarę ogarnięta ,bo nie cierpię sterty  brudnych garów. Mieszkanie tak na  "3+ " i to by było na tyle. A we mnie jakby diabeł jakiś siedział, pomyślał by ktoś, że jestem jakiś wielki czyścioch (a ja mieszczę się w strefie stanów średnich).

W piątek po powrocie padłam jak kawka, a w sobote od 8.00 rano do wieczora cały czas sprzatałam . Czy to reakcja na kilkudniowe nic nierobienie?

Zaczęłam się zastanawiać czy z moją głową jest coś nie tak w chwili gdy naszła mnie ochota na mycie okien (normalnie nie znoszę). Idę zrobić sobie domowe SPA, bo jak dociągnę tak do wieczora to wyrobię przedświateczne normy .

Miłej niedzieli dziewczęta a i śpieszę donieść,że znowu jestem grzeczna jeszcze tylko wciągnę ostatnie ukryte piernikowe serduszko(naprawdę malutkie) Paaaaaa.

3 czerwca 2011 , Komentarze (4)

Nie to wcale nie jest błąd w zapisie, mój pobyt w Toruniu znaczyły pierogarnie i najlepsze pierogi jakie jadłam-pierogi z pieca chlebowego.  Pyszne były naprawdę, a jak bardzo przekonałam sie stając na wadze po powrocie do domu. Była rozpusta są efekty, a właściwie ich brak ,a właściwie nadwyżka z której nie jestem dumna.

Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem, jutro wracam na właściwe tory.Jeszcze nie powiedziałam ostatniego zdania  dam radę, to było tylko małe potknięcie. Buziaki paaaaa.

31 maja 2011 , Komentarze (1)

Jestem w Toruniu, to co się działo wczoraj w drodze można nazwać chyba prawem serii. Mieliśmy wyjechać busami o 8.00. nic z tego nie wyszło bo jeszcze na parkingu okazało się,że są problemy z hydrauliką, czy jakoś tak. Pan pojechał sprawdzić stan pojazdu, a my koczowaliśmy na trawniku. Świeciło słoneczko, właściwie byłam w pracy, więc kawka, książka i relaks , sielanka.
O 11.45 podstawiono  transport (wygodniejszy i nowszy) i ruszyliśmy.
Koleżanka Z ,zła i marudząca, a ja jej na to,żeby mi nie psuła nastroju,że ten wyjazd traktuję jak krótkie ale jednak wakacje( zaskoczona, że nie podzielam zdania, ale się zamknęła).
Po ok 2,5 h jazdy coś zaburczało i dzielny autobusik zatrzymał się w szczerym polu... mój optymizm zadziałał bezbłędnie , pocieszałam kierowcę( bardzo strapionego starszego pana) i pomimo ,że wcale nie znam się na samochodach marudzącej koleżence powiedziałam,że zaraz pojedziemy. Ona na to skąd we mnie tyle optymizmu to walnęłam. 5 powodów:
- nie będę gotować
-nie będę sprzątać
-jadę do miasta które bardzo lubię
- odpocznę od codzienności
-pozwolę rodzinie zatęsknić za mną.
Po 1h 25minutach pojechaliśmy dalej. Na finał GPS tak nas pokierował że straciliśmy kolejne 25 minut, bo objazdówki do Torunia w remoncie.
 Jazda ze Szczecina do Torunia zajęła nam prawie 12 godzin myślę że to swoisty rekord

 Zajęcia nie przepadły udało się poupychać na kolejne dni, za to na kolację trafilismy do pierogarni na starówce. Byłam bardzo grzeczna zjadłam 3 pierogi z pieca, z oscypkiem i żurawinami. Poszliśmy jeszcze oglądać kolorową fontannę i Panoramę Wrocławia z drugiej strony rzeki.( 1h50minut) Pani w hotelu powiedziała że to ok 10km, więc ćwiczenia odrobione

29 maja 2011 , Komentarze (5)

Wiedziałam,że sielanka nie bedzie trwała wiecznie. Zaczyna się mój prywatny mały koszmarek. Przed okresem zaczynam coś, co w moim dietkowym świecie nazywam zasysaniem  zaspół napiecia wyzwala u mnie wszystkie najgorsze grzechy dietetyczne.

Nie dość ,że jem właściwie ciagle,

właściwie byle co ,

właściwie bez kontroli,

własciwie nie czujac głodu,

to mam okropne wyrzuty sumienia okupione łzami. I niech ktoś spróbuje mi pomóc, warczę i jestem zołza. Potem jest mi przykro ,że tak jest i znowu płaczę.

Własnie podebrałam synowi lajona, ja go nawet nie lubię.

Pakuję się na wyjazd, cztery dni w Toruniu i bardzo się denerwuję. Czekałam na ten wypad a teraz sie boję, poza domem nie bedzie tak łatwo zachować kontroli nad dietą ,to też mnie wkurza i zasysam kolejną krówkę aż mnie mdli.

28 maja 2011 , Komentarze (4)

Odkąd zaczęłam przygodę z Vitalią, jakimś dziwnym trafem...zostałam poddana krytyce, ze strony z której nie spodziewałam się ataku.Moja chyba już eks przyjaciółka, dziwnie się zachowuje. Odnoszę wrażenie, że boli ją mój sukces (malutki na razie ale jednak widoczny). W udach straciłam  po 2cm, w biodrach i talii po 6cm, zapinam spodnie które jeszcze do niedawna smętnie wisiały w szafie. Jestem zadowolona, mam dobry humor, odzyskałam dawną energię , a jednak czuję, że coś jest źle...Pani Z ciągle jest jakaś skwaszona,mówi np.że jakoś tak źle wyglądam(kiedy czuję się rewelacyjnie), skarży się, użala nad sobą i strasznie mnie dołuje, łącznie z krytyką moich metod wychowawczych. Czuję,że nie podoba jej się to, że się odchudzam, mimo to ,że nie robię wokół tego szumu. Wręcz unikam tematu,żeby jej nie urazić. Po spotkaniu z nią jestem jakaś taka struta i bez życia. I coraz mniej mam ochotę słuchać jaka jest zmęczona, biedna, chora i samotna. To mnie zatruwa.

27 maja 2011 , Komentarze (1)

Zdarzaja sie chyba każdej z nas :(

No bo  jak tu się nie skusić? Dzień matki, czekolada nadziewana toffi , lody,pyszna kawa i moje ulubione francuskie spiralne ciacha i jeszcze ta atmosfera, aaaaaaaa........Poległam........

Trochę sie bałam dzisiejszego ważenia, jednak nie było źle. Spadło kolejne kilo z malutką nadwyżką.

Wiem jednak, że nie do końca kontroluję swoje zachcianki, a już słodycze w zasięgu ręki to dla mnie pokusa nie do odparcia.

25 maja 2011 , Komentarze (2)

OOO !!! Ale pani schudła (raptem jakieś 3 kg ale widocznie to wystarczyło) no i na prawo i lewo opowiadam o mojej przygodzie z VITALIĄ .

Najbardziej jednak cieszę się z tego, że zachęciłam do odchudzonego menu moja mamusię.

Nadcisnienie,astma, kłopoty z żyłami,jak na jedną osobę to stanowczo za dużo. Na kijkowanie namówiłam mamę już jakiś czas temu , a teraz udało się z dietą.Przez kilka dni spadła na wadze 2 kg i widzę,że odzyskuje wigor.

Nie mam więc wyboru ,zostaję z Wami na dłużeji teraz będę relacjonować postępy nas obu.

24 maja 2011 , Komentarze (7)

 Powinnam się martwić, czy raczej cieszyć?Zacznę od początku:

Idę sobie lasem, skonana, zaziajana, czerwona na twarzy jak burak.Mijam dwóch panów,oceniam ich na 70-75 lat.Zasuwam dziarsko dalej mimo ,że nogi już nie tego...Po chwili słyszę mniam,mniam-apetyczna no i tu miejsce na moje rozterki:
-Powinnam się cieszyć, bo jestem do schrupania
-Powinnam się martwić bo zwracają na mnie uwagę faceci w przedziale wiekowym mojego tatusia?
Tak naprawdę cała sytuacja bardzo mnie rozbawiła. Traktuję ją jak anegdotę i chętnie dzielę się z Wami małymi radościami