Pamiętnik odchudzania użytkownika:
madzialkas

kobieta, 35 lat, P

173 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 grudnia 2011 , Komentarze (5)

W końcu do mnie dotarło, że łatwiej mi narzekać, niż coś zrobić. Dzisiaj cały dzień leżałam na kanapie i oglądałam seriale, jedząc góry jedzenia. A przecież mogłam poćwiczyć, albo zrobić cokolwiek innego. Teraz jest mi niedobrze z przejedzenia i zmarnowałam cały dzień. Teraz widzę, jaka jestem żałosna w tym swoim marudzeniu. To tylko moja wina, że nic mi się nie udaje. Gdybym się bardziej postarała, to może byłoby lepiej.
Najgorsze jest to, że wszystkie niepowodzenia, złe dni itp. odreagowuje jedzeniem, tak samo nudę. Po prostu zapełniam tę pustkę. Muszę znaleźć jakiś inny sposób. I wziąć się w garść. Jak najszybciej.

27 listopada 2011 , Komentarze (6)

Minął tydzień i miałam nadzieję, że choć trochę mnie ubyło, a na wadze więcej! Jakim cudem? Ok, zjadłam czekoladę, no ale bez przesady! Nie objadałam się, naprawdę wiele mnie kosztowało, żeby nie rzucać się na jedzenie, nawet trochę ćwiczyłam, jeździłam na orbitreku. Dlaczego tyję? Jak weszłam na wagę, myślałam, że się rozpłaczę. Wiem, że po tygodniu nie mogę liczyć na drastyczny spadek, ale żeby warzyć więcej?! Ja już nie mam siły, męczę się, a to nic nie daje. Czy ja coś źle robię? Mam dosyć. Staram się schudnąć, ale nic mi się nie udaje. Kurde no.

26 listopada 2011 , Komentarze (2)

Jestem taka jakaś bez humoru. 
Wczoraj nie wytrzymałam i zjadłam czekoladę. Po pięciu dniach nie dałam rady. Mogę się jedynie pocieszać, że zjadłam jedną, a nie dwie, albo trzy, jak zazwyczaj.
Poszedł mi zamek w spódnicy. Brzuch za wielki. 
Chciałam sobie iść na jakieś zakupy dietetyczne, żeby zacząć sobie przygotowywać zdrowsze posiłki. Ale nie mam kasy, nie dziwne, bo wydałam na słodyczne. Dopiero w przyszłym miesiącu będę mogła. A właśnie, ostatnio weszłam w dział herbaciany. Piję za mało płynów, może przerzucę się na herbaty. Tak się zastanawiam, czy te wszystkie odchudzające są dobrym pomysłem, one naprawdę działają? Czy może kupić zwykłą zieloną?

Ostatnio rozmawiałam z jedną osobą, któa stara mi się pomóc, żebym zaakceptowała siebie. Kazała mi stanąć nago przed lustrem i znaleźć rzeczy, które mi się w sobie podobają. I nic w sobie takiego nie znalazłam! 
Włosy nie, bo zniszczone. Twarz nie, bo trądzik. Tak samo ramiona. Nawet na klatce piersiowej mam trądzik. Grr. W ogóle po poprzednim odchudzaniu z biustu nic mi nie zostało, niejędrny i blee. Brzuch to już w ogóle tragedia. Uda z cellulitem i rozstępy. Kolana mają mi się podobać? To nie jest żadne pocieszenie. 
Ta osoba mówi, że za surowo się oceniam, ale ja widzę, jak jest.
Wiem, że niektóre wady mogę poprawić, ćwicząc. Staram się, jak mogę.

22 listopada 2011 , Komentarze (4)

Dzisiaj znowu o moich posiłkach. Chyba częściej będę dodawać te moje jadłospisy, może mnie wyprostujecie, jak powinnam jeść :) Bo ja czasami w ogóle nie mam pomysłu, co zjeść, więc zadowalam się bułką. Możliwe, że właśnie przez takie beznadziejne menu później mam kompulsy.


Śniadanie, coś o godzinie 8.00
bułka z serem i kawa


Mało konkretny obiad, godz. 15.00
krupnik, dwa kotlety mielone zagryzione bułką


I kolacja o 18.00
jak zawsze bułka (z metką i plasterkiem wędliny) + kawa

W międzyczasie wypiłam jeszcze ze dwie kawy. Pewnie za mało płynów, ale jakoś nie jestem przyzwyczajona, aby więcej pić.


Chciałam dodać ćwiczenia, ale mam straszliwego lenia. Wczoraj jedynie przez chwilę pokręciłam hula hop. Dzisiaj się przekonuję, aby wejść na orbitreka, ale strasznie mi się nie chce.
Poza tym byłam znowu u dermatologa i znowu przepisała mi jakieś mazidło. Jak to mi nie pomoże, to ja już nie wiem, jak walczyć z tym trądzikiem.
A jutro do pracy na 10 godzin, mam nadzieję, że nie zwariuję.

21 listopada 2011 , Komentarze (2)

Pomyślałam, że zrobię fotki tego, co jem. Dzisiejszy dzień pod względem jedzeniowym raczej nie należy do prawidłowych, ale nie miałam czasu zjeść czegoś konkretnego.


Śniadanie, około godziny 10.00
Bułka z serem i kawa


II posiłek, raczej nie mogę tego nazwać obiadem, w pracy około godziny 17.00
Bułka, serek wiejski i kawa


Kolacja, dość późno, jakoś o godzinie 21.30
2 małe bułki, szynka i kawa


Wiem, tragedia, ale właśnie z posiłkami u mnie najgorzej. Jem nieregularnie i niezbyt zdrowo. Może mi doradzicie, co powinnam zmienić, albo jakie produkty kupować. 

20 listopada 2011 , Komentarze (2)

Mój problem urósł już do wielkich rozmiarów, nie tylko w przenośni.

Znowu przytyłam. Nie mogę patrzeć na siebie. Jestem niepoważna w tym, co robię.

I siedzę w domu, a powinnam na zajęciach. Ale nie mogłam się zmusić, żeby wyjść z domu. Bo czuję się okropnie, bo nie mam w co się ubrac, bo nie chcę się pokazywać ludziom. Wczoraj też tak miałam, siedziałam w domu i jadłam, jadłam. Jak jakaś głupia. Jutro muszę wyjść z domu do pracy, przeraża mnie to.

Spojrzałam na rachunki i poczułam sie jeszcze bardziej głupia i żałosna. Połowa miesiąca, a ja wydałam ponad 200złotych na same słodkie, czekolady, ptasie mleczko, placki itp. To już jest w ogóle debilizm.

Jestem uzależniona od jedzenia. Nigdy nie sądziłam, ze zrobi się z tego taki problem.

16 listopada 2011 , Komentarze (3)

Właśnie wróciłam ze spaceru. Musiałam wyjść i przemyśleć parę spraw, a już nie mogłam wysiedzieć w domu. Próbowałam wymyśleć jakiś plan działania, co powinnam zrobić, żeby odbić się od dna. Przechodzę swoje 'ataki obżarstwa', jem tyle co normalny człowiek w ciągu trzech dni. Rano jak się budzę to zaraz myślę o jedzeniu, przede wszystkim słodkie. Przed śniadaniem muszę zjeść czekoladę, po śniadaniu zresztą też. A najgorsze jest to, że zaczęłam się zmuszać do wymiotów. Doprowadziłam się do bulimii? Czuję się coraz gorzej i nie mówię tu tylko o samopoczuciu, ale fizycznie wysiadam.

Doszłam do wniosku, że muszę mieć więcej zajęć, że cały czas powinnam coś robić. Bo jak wracam z pracy, to rozsiadam się przed komputerem i zazwyczaj jem. Nie mogę mieć czasu na rozmyślania i użalanie się nad sobą. Chyba zacznę sobie rozpisywać dzień co do minuty. I stawiam na ćwiczenia, może przez wysiłek fizyczny się jakoś wyładuje. Przy okazji będę mieć świadomość, że robię coś dla figury.

A jutro chyba zrobię sobie jakieś oszczyszczanie. Jestem tak obżarta, że w nocy znowu będę miała problemy ze spaniem. Kilka dni takiego żarcia i  ważę z 5kg więcej. Ale boję się, co będzie jutro. Teraz jestem zmotywowana, ale rano znowu będę chciała jeść. Czuję się jak narkoman na odwyku.

11 listopada 2011 , Komentarze (3)

Ty razem wytrzymałam dziesięć dni na diecie. Dzisiaj niestety moja silna wola przegrała z rogalami, plackiem i czekoladą. Nie znam umiaru. Ale przynajmniej wiem, gdzie leży przyczyna. Cały dzień było w porządku, po południu spotkałam się z koleżanką na kawie i dopiero po powrocie do domu napadło mnie obżarswto. Poczułam się beznadziejna, jej się wszystko udaje, ułożyła sobie w życiu, tylko ze mnie taki nieudacznik. Jestem przygnębiona, to uciekam w jedzenie, potem jestem jeszcze bardziej nieszczęśliwa, bo tyle żrę i wyglądam okropnie. I jak się z tego uwolnić?

5 listopada 2011 , Komentarze (1)

Dzisiaj miałam zajęcia i nie miałam kiedy zjeść czegoś konkretnego. Rano zjadłam płatki, a w ciągu dnia dwie bułki razowe i serek wiejski, teraz w domu zjadłam jeszcze jedną bułkę (z pieczywa jem właśnie tylko bułki, jakoś nie przepadam za chlebem, lubię jedynie taki ciemny z ziarnami). To chyba za mało, ale z drugiej strony nie chciałabym się objadać na noc, chociaż najchętniej zjadłabym porządny obiad. Właśnie nie wiem, jak powinnam rozegrać takie dni, kiedy jestem cały dzień w pracy, czy też na uczelnii i nie mam czasu na rozsądny posiłek. Macie jakieś pomysły, co mogłabym sobie przygotować? Albo po powrocie do domu, co jeść by nie obciążać za bardzo żołądka?

2 listopada 2011 , Komentarze (4)

Obiecałam sobie, że listopad będzie miesiącem sukcesu. Tak więc dzisiaj drugi dzień na diecie. Mam nadzieję, że wytrzymam. Naprawdę bym chciała, chociaż te 3kg zgubić. Jak będę mieć więcej czasu, to dadam jakieś ćwiczenia. Teraz jak wracam z pracy, to mi się po prostu nie chce. Jem kolacje, a po jedzeniu nie będę ćwiczyć. Postanowiłam jednak, że będę kręcić hula hopem, przez pół godziny dziennie. To nie wymaga wysiłku, więc powinnam dać radę.

Tak poza tym to strasznie mi smutno. Mój kochany psiak zdechł. Pusto w domu bez niego, nie mogę się przyzwyczaić. Ciągle czekam aż do mnie przybiegnie. Teraz to już w ogole nie mam do kogo się poprzytulać.
Jutro przed pracą mam jeszcze w planie skoczyć do biblioteki na uczelnię i pouzupełniać notatki. Chciałam jeszcze pochodzić po sklepach, ale stwierdziłam, że sobie odpuszczę. Nie będę się dołować, że nie mam kasy, albo nic na mnie nie pasuje. Najpierw muszę schudnąć, potem dopiero myśleć o zakupach.