Pamiętnik odchudzania użytkownika:
madzialkas

kobieta, 35 lat, P

173 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 grudnia 2011 , Komentarze (1)

Powoli sobie zaczęłam spisywać postanowienia noworoczne (i tym razem o nich nie zapomnę) i jednym z nich jest zapisanie się na siłownię i systemtycznie ćwiczyć. I teraz pytanie do Was (niektóre z Was na pewno są z Poznania), możecie mi polecieć siłownię w Poznaniu, najlepiej gdzieś w centrum? Szukałam w Internecie, dużo dobrych opinii znalazłam na temat Niku, ale tam pewnie jest baaardzo drogo.

A tak poz tym to przez Święta udało mi się nie przytyć, nie objadałam się, chociaż przyszło mi to z wielkim trudem. Teraz próba silnej woli będzie w Sylwestra. Spędzam go w domu, zaprosiłam koleżankę, bo sama zatonęłabym w czekoladzie i użalaniu się nad sobą. A tak zrobimy sobie maraton filmowy, pogadamy i będzie w porządku.

25 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Trochę spóźnione życzenia, ale wszystkiego dobrego, dziewczęta :)

Święta mijają pod znakiem spotkań rodzinnych i jedzenia. Ale... wcale tak dużo nie jem, staram się pilnować jak mogę i bardzo wiele mnie to kosztuje. Tylko po kawałku makowca i sernika, powstrzymuję się aby nie zjeść więcej, chociaż kusi jak cholera. Jutro jadę do babci i mam nadzieję, że moja silna wola wytrzyma.
Tak walczę, bo weszłam na wagę i zobaczyłam mniej! To chyba jakiś cud, albo waga mnie oszukuje. Jutro zważę się jeszcze raz i się okaże. I obiecuję, że od przyszłego tygodnia wracam do ćwiczeń na roweku.
Ale teraz tak sobie siedzę i oglądam film i z chęcią bym coś podjadła. A właśnie znacie jakieś fajne filmy na taki świąteczny, samotny wieczór?

22 grudnia 2011 , Komentarze (1)

Zważyłam się, jest 67.8. Dostałam okres i waga trochę zleciała. Pocieszam się, że nie jest to już 70parę, ale jeszcze nie jestem zadowolona. W tym tygodniu w ogóle nie ćwiczę, nie mam czasu. Dzisiaj jak wróciłam z pracy, wzięłam się za pieczenie. Zrobiłam babeczki piernikowe (i oczywiście już dwie zjadłam, grrr), a przed chwilą wstawiłam sernik do piekarnika. Jeszcze makowiec chcę zrobić. Robię to wszystko dzisiaj, bo jutro idę do pracy na 11godzin, a w Wigilię na 6 i nie będę miała już w ogóle czasu. 

W Święta pewnie przytyję to, co udało mi się schudnąć, ale będę próbowała się pilnować, chociaż już mi jest trudno. Tyle łakoci. I te wszystkie ciotki, babcie, co będę posuwać pod nos swoje wypieki. Ale bardziej mnie przeraża nieśmiertelne pytanie podczas takich spotkań rodzinnych, kiedy ja sobie w końcu kogoś znajdę i zacznę układać życie. Aaaaa.

Postanowiłam, że od Nowego Roku zapiszę się na siłownię, chociaż nie wiem, czy uda mi się wszystko w czasie zgrać. Mam nadzieję, że tak. Za gruba jestem no. Za chwilę przeceny w sklepach, a ja mam jeszcze przynajmniej 7kg do schudnięcia.

15 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Miałam się dopiero zważyć pod koniec tygodnia, ale nie wytrzymałam i weszłam na wagę. Nareszcie zobaczyłam 6 z przodu, bo ta siódemka doprowadzała mnie do rozpaczy. Jest 69.7, dużej różnicy nie ma, ale i tak ładniej to wygląda niż 70, ale jeszcze sporo przede mną. I tak nienajgorszy wynik, mimo tych dwóch kawałków szarlotki. Mam nadzieję, że w Święta jakoś dam radę i nie przytyję zbyt dużo, ale wiadomo, to czas, kiedy jest mnóstwo dobrego jedzenia i trudno sobie odmówić. 
Wczoraj pojeździłam na rowerku, ledwie 30 minut, więcej nie mogłam, mimo że jechałam na najmniejszym obciążeniu. Może dzisiaj będzie lepiej.
A jutro do pracy, zawsze miałam problem z jedzeniem i wymyśliłam, że przygotuję sobie sałatkę, to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. Bardziej pożywana i zdrowsza niż bułka z serem.

A Wam jak mija dzisiejszy dzień?Bo ja w końcu usiadłam sobie z kubkiem kawy przed komputerem, wcześniej się uczyłam, mam nadzieję, ze coś do mnie dotarło. Materiał niby nie jest bardzo trudny, ale nie wiem, czego mogę się spodziewać po wykładowcy. Jeśli zada jakieś szczegółowe pytanie, to leżę. Nie ma sensu uczyć się wszystkiego na pamięć. Kiedyś tak robiłam i źle na tym wychodziłam. Parę razy jeszcze powtórzę materiał i się zobaczy.

14 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Ostatnio często przeglądam blogi kulinarne z różnymi przepisami, wypiekami itp. Gotować niby umiem, ale nigdy dłużej nie bawiłam się w kuchni. Od jakiegoś czasu mam natchnienie, aby spróbować bardziej się tym zająć. Parę dni temu byłam w empiku i kupiłam sobie książkę z przepisami (ale tylko na różne placki, ciastka). I dzisiaj zrobiłam pierwszy raz w życiu szarlotkę :)
Wiem, że powinnam raczej się skupić na dietetycznych przepisach, ale co tam. Miałam przy tym dużo frajdy, a efekt końcowy był nawet jadalny :) Pokażę Wam fotkę, dość kiepskiej jakości, bo nie mam porządnej cyfrówki.


Nie jest to arcydzieło, ale było naprawdę dobre. Pewnie i mega kaloryczne (nie umiem obliczać kaloryczności), ale jak na pierwszą próbę wyszło całkiem zgrabnie.

W dalszych planach z myślą o Świętach chcę zrobić pierniki, a może i sernik, albo makowiec.
A pod choinkę zażyczyłam sobie książkę z przepisami Nigelli Lawson, bo oglądałam w empiku i wydaje mi się całkiem fajna. Chyba, że znacie jakieś inne?
Chyba znalazłam sobie nowe hobby :)

A tak poza tym muszę dzisiaj wskoczyć na rower, aby spalić tę szarlotkę. Włączę sobie jakiś serial i poćwiczę.

11 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Zainstalowałam sobie program "Mój komputerowy dietetyk", ale nie ogarniam go. Wg niego muszę jeść ponad 2600 kcal dziennie, coś jest chyba nie tak. I muszę tam wszystko dokładnie podawać, a nie chce mi się ważyć każdej rzeczy, którą jem. Skąd mogę wiedzieć ile bułka ma gramów, albo ile makaronu mama wsypała do zupy. Ale polecam program innym, którzy lubią się w coś takiego bawić.

Tak w ogóle to na wdze 70kg, miałam nadzieję, że będzie mniej, kurde. No nic, od jutra wprowadzam ćwiczenia. Rowerek, przynajmniej 45min dziennie, myślę, że trzy razy w tygodniu uda mi się na to poświęcić czasu.

Za tydzień w niedzielę mam pierwszy egzamin. A ja nie mam kiedy się uczyć, ok może mam, ale jak wracam do domu, to mi sie normalnie nie chce. Wiem, że muszę się zmobilizować i przysiąść, ale po jednej stronie już myślami błądzę gdzie indziej i nie wiem, o czym czytam. Macie jakies sposoby na naukę, aby się dobrze skoncentrować?

Musiałam sobie kupić nową kurtkę na zimię, bo w zeszłoroczną się nie mieszczę. Łudziłam się, że schudnę, ale nic z tego. Musiałam kupić większą i jestem zła, że zmarnowałam pieniądze. Ładna, prawie nowa kurtka wisi w szafie, bo przytyłam i nie mogę się zapiąć.

Powoli myślę nad prezentami świątecznymi. Mam ograniczone fundusze i nie wiem, co kupić. A Wy macie jakieś pomysły? Coś będę musiała wykombinować.

8 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Właśnie przeczytałam u kogoś w komentarzach coś na temat ćwiczeń i poszukałam trochę informacji w necie. Zawsze byłam przekonana, że duży wysiłek, nawet jeśli będzie krótki pomoże. A tu wcale tak nie jest. Aby spalać tłuszcz należy wykonywać lekkie i umiarkowane ćwiczenia, regularnie przez około godzinę. Moje 30min orbitreka wcale mi nie pomagało schudnąć. Odpowiedni będzie np. szybki marsz, albo rowerek na niskim obciążeniu i trzeba pilnować, żeby tętno nie było wysokie. I dopiero po 30 minutach organizm pobiera energię z tkanki tłuszczowej. Czyli musiałabym ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu przez godzinę, aby w końcu doczekać się efektów. Nie dziwne, że dotychczas moje próby odchudzania i marne ćwiczenia nic nie dawały. Teraz wiem, jaki popełniałam błąd.

5 grudnia 2011 , Komentarze (6)

Od samego rana chodzę głodna i mogłabym jeść i jeść. Nie wiem, co jest grane. Czy to z nudów, czy jak? Ciągle myślę o jedzeniu i nie mogę się skupić na niczym innym. A zjadłam już tyle, że powinno mi starczyć do końca dnia i na jutro. Próbuję się czymś zająć, ale cały czas ciągnie mnie do kuchni i podjadam. Zaraz oszaleję. Takie napychanie jedzeniem do niczego mnie nie doprowadzi. Znaczy na pewno przytyję, ale przecież nie o to chodzi. Wczoraj wieczorem zjadłam sporą kolację, bo byłam u babci. A dzisiaj się zachowuję, jakbym przez tydzień nic nie jadła. Jak ja mam sobie z tym poradzić? Też tak czasami macie? Jakbym miała żołądek bez dna. Co robić?

3 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Wczoraj poćwiczyłam na orbitreku, niecałe 20minut, nie jest to sukces, ale będę jeździć coraz dłużej. Mam nawet rowerek stacjonarny i tak się zastanawiam, co będzie lepsze? Mam spory brzuszek, boczki i grube udziska. I tak się zastanawiam na jakim obciążeniu powinnam ćwiczyć? Czy to nie ma różnicy?
Dzisiaj jak wróciłam do domu, to już mi się nie chciało. W ogóle jestem padnięta, zaraz idę spać, bo muszę jutro wcześnie wstać do pracy i wrócę późno, więc z ćwiczeniami dopiero od poniedziałku.

2 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Od paru miesięcy ciągle to samo, objadam się, a potem użalam się nad sobą. Nawet nie wiem kiedy jedzenie stało się ogromnym problemem. Ciągle marudząc, nic nie osiągnę. Tak więc koniec z marudzeniem. Bo ile można. Przecież to zależy ode mnie. Wcale nie muszę tyle żreć. Dzisiaj, jak wyszłam do pracy, to nie zabrałam ze sobą kasy, bo byłam pewna, że jak będę wracać, to wejdę do spożywczaka i nakupię czekolady. I całe szczęście, że nie miałam przy sobie portfela, bo już miałam ochotę na coś słodkiego. I tak chyba będę robić, dwa złote na bilet i nic więcej, żeby nie kusiło. Co prawda w domu nie mogłam sobie znaleźć miejsca i byłam wściekła, że nie mam czekolady. Ja nie wiem, jak na odwyku.

Próbowałam jakoś rozpisać sobie plan działania. Dieta swoją drogą, ale też ćwiczenia. Może w ten sposób uda mi się szybciej pozbyć tych przeklętych kilogramów. Z czasem u mnie różnie, ale ze 3, może nawet 4 razy w tygodniu chce ćwiczyć na orbitreku, chociaż te pół godziny dziennie. Może wystarczy? Koleżanka z pracy mówiła, że zapisała się na siłownię i ćwiczy kilka razy w tygodniu, tak mnie to trochę zmotywowało. Ona co prawda nie ma z czego chudnąć, chodzi bo po prosty chce. A w moim przypadku trochę ruchu jest bardzo wskazane.

Wybrałam sobie kiepski miesiąc na rozpoczynanie (kolejnej) próby odchudzania, bo idą Święta, co za tym idzie góry jedzenie. Ale nie mogę czekać do nowego roku, bo już w ogóle zrobię się olbrzymia.