Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

witam mam 30 lat i jestem słodyczoholikiem ;) no cóż, śmieszne to, ale dzięki temu wyglądam jak wyglądam. a że mam już tego dość, i marzy mi się kupowanie ciuchów nie tylko dlatego, że się w nie mieszczę, ale tych, które mi się podobają. Postanowiłam wziąść się za siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21938
Komentarzy: 1270
Założony: 29 maja 2011
Ostatni wpis: 17 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dorciaw1980

kobieta, 44 lat,

174 cm, 79.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 marca 2012 , Komentarze (7)

dzisiejszy dzień zanim się jeszcze zaczął przypomniał mi, że jestem kobietą:/ jakieś babskie dolegliwości mnie obudziły. Pracowałam dzisiaj na szczęście króciutko, więc jakoś na tabletkach dałam radę.
Skoro to dzień kobiet, postanowiłam zrobić coś dla siebie, by poczuć również przyjemniejsze strony płci pięknej :) Dzień SPA :):) zaczęłam z pompą. Maseczka na włosy z olejku rycynowego , nafty, żółtka, witaminy E i innych olejów które w domu znalazłam. Pierwszy raz w życiu takie uroki domowe odczyniam. Przy okazji mało co "chołpy" z dymem nie puściłam :D:D chciałam sobie w mikrofali zagrzać ręcznik... SIWY DYM!!!  Jeszcze, mimo wietrzenia, capi :D:D Ale to mi było potrzebne, dzięki temu czuję się już kobietą :D:D w końcu podobno my takie nieporadne :D:D na buźkę maseczka aspirynowa i czas na vitalię i relaksik :)


no cóż, mam nadzieję, że jak te wynalazki z siebie zmyję, to poczuję się bardziej kobieco, bo jak na razie to się czuję wypaćkana, i dymem ca.. "pachnąca" ;) ileż to się trzeba namęczyć w ten dzień kobiet, by się upewnić, że na pewno się nią jest :D:D:D wieczorkiem , kiedy już znowu będę sobą, piękną i pachnącą przy lampce winka planuję wracać do normalności :)
 A na koniec jeszcze powiem wam w sekrecie , czego sobie zażyczę od swojego faceta, w końcu mi się goździk należy nie? :D:D a chyba o dniu, jakże wyjątkowym, dzisiejszym biedak zapomniał, to pogimnastykować się będzie musiał, żeby to nadrobić :D:D:D ;)

5 marca 2012 , Komentarze (2)

...We wlasnym interesie. Bo kiedy odchodza, to wstyd... Dowiedzialam sie dzisiaj, ze moj sasiad, kolega z piaskownicy, mlodszy ode mnie nie zyje. Smutne to bardzo. A uczucie smutku poteguje fakt, ze byl podworkowym popychadlem. Dzieci potrafia byc okrutne. Juz jako dorosli rozmawialismy normalnie. Ale wyrzuty sumienia pozostaja. Świec Panie Jego Duszy :((( [i]

1 marca 2012 , Komentarze (4)

Dzisiejszy dzien zapowiada sie wspaniale:) pogoda w koncu krzyczec zaczyna, ze wiosna nadchodzi:) ja wolam o nia juz od jakiegos czasu ;) ptaszki spiewaja, zyc sie chce:) tym bardziej, ze dzisiaj w pracy w koncu luźniejszy dzien bede miala, tylko 5-6 godzin. Zwlaszcza po wczorajszym chwila oddechu mi sie przyda. W domu bylam dopiero o 21-ej (wyszlam o 8 rano) a i tak moge sie cieszyc, bo zgodnie z planem powinnam byc o 24 :O tak wiec dzien hardcore. Ale maly bonusik umilil mi zdecydowanie te trudy. Jedna pani w pracy miala gest i sprezentowala mi nowiutką torebkę LONGCHAMPA :)))) Mega happy jestem z tego powodu:) Chociaz zakladam, ze to podruba, mimo ze na metce pisze "made in France" , bo podobno mama jej z Szangchaju przywiozla, to Chinki są. Oryginalna kosztuje 75? Tak czy inaczej radosc wielka:) a przy okazji porownam z oryginalnymi...
Teraz zastanawiam się jak wykorzystać dzisiejsze, jakże rzadko spotykane, popoludnie:) Na pewno pocwiczę! Może maseczkę na wlosy i buźkę sobie zafunduję, trochę relaksu dobrze mi zrobi. Chociaz nie wiem czy zdarze bo mamy dzisiaj mieć gości na nocleg, a nie wiem o której przyjadą. Najwyżej otworzy im Dorcia z bagien :D
Dość ciężko jeść racjonalnie i doetetucznie kiedy cAsu tak malo, ale wydaje mi się, że daję radę. 
Trzymajcie się dziewczyny dzielnie i cieplo. Byle do wiosny:)

26 lutego 2012 , Komentarze (9)

weekend, weekend i po weekendzie :) dlaczego dni wolne umykają jeszcze szybciej niż te pracujące? ale może to i lepiej, że już jutro do pracy, bo przez tą wstrętną @ z G. zdążyłam się ze sto razy pokłócić i pogodzić. On już chyba myśli, że jakąś wariatką jestem. Ale teraz jest już ok, i mam nadzieję, że niczego już nie wywinę. Poza tym weekend minął całkiem przyjemnie. Wczoraj zrobiłam te ćwiczenia z płyty którą kupiłam. Całkiem fajne, dość podobne do tych z fitnessu. Podoba mi się, że zwracają uwagę na na wszystkie partie ciała. Wieczorem spontaniczna imprezka, jak to zwykle u nas. Dorcia napompowała się procentami :) to ile wóda ma kalorii ?;) a co mi tam, nie żałuję, wesoło było, i nie musiałam siedzieć jak jedyny w towarzystwie kierowca, zastanawiając się " z czego oni się śmieją;)"
A dzisiaj pierwszy raz od daawna byłam na basenie i machnęłam 1,5 km :):) nieźle jak po takiej przerwie, dumna z siebie jestem.
Potem jeszcze z G do gołębnika i patrzcie jakie cudo!!

Rozczuliło mnie to totalnie, bo ja całkiem miastowa jestem i jeszcze cudu narodzin nie miałam w dłoniach.

aaa i jeszcze jedno. wczoraj miałam dzień ważenia. bardzo mile zaskoczona byłam, kiedy zobaczyłam 78,6 :) byłam przekonana że waże ok, 81, bo po południu w ciuchach było nieco więcej. Narzekać nie mam zamiaru, mała rzecz a cieszy :) dzięki tej pomyłce do celu nieco bliżej !!

24 lutego 2012 , Komentarze (2)

no i kolejny dzień za mną :) z ćwiczeniami dałam sobie dzisiaj spokój. po pierwsze wolę się nie zniechęcić codziennymi , po drugie @ przyszła z wielkim hukiem. dosłownie. a może raczej lamentem... swoją drogą to niesamowite jaki ma na mnie wpływ : " ty mnie nie kochasz"!!! :....( no i mosz. afera na całego. na szczęście już mi przeszło. tak się zastanawiałam, może tak zrzędzimy w trakcie okresu, żeby facetom nie było za lekko?? hmm, w przyrodznie równowaga musi być, nie?
kupiłam dzisiaj płytę z ćwiczeniami i baterie do wagi :), ćwiczenia zaczynam jutro, ważenie z resztą też :) waga wprawdzie już działa. G fachowo baterie zainstalował, zważył się testowo i stwierdxził, że moja kolej :D:D:D nie ze mną takie numery :D dziwne to, ale wstydzę się, mimo, że przecież wie jak wyglądam...pozostanie żyć mu w błogiej nieświadomości ;)
przez te moje płacze kolacja mi wystygła, apetyt opuścił... kiedy wrócił na jedzenie już za późno, więc na kolację banan i "Żywot Mateusza" w tv, świetny film :)

23 lutego 2012 , Komentarze (3)

dzisiaj pierwszy dzień diety vitalii. całkiem sporo tego jedzenia i jakieś takie treściwe. zobaczymy jak będzie dalej, może to tylko w pierwszy dzień tak się łaskawie zlitowali, chroniąc przed szokiem ;)
zaliczyłam dzisiaj 50 min orbitreka. dwa dni temu 30 min. na pierwszy raz nie chciałam się przesilić, a i tak zakwasy lekkie mnie nie ominęły. ciekawe czy jutro chodzić normalnie będę?
przygodę na tym fitnesie miałam. w saunie jakimś cudem zgubiłam kartę , a nią się otwiera szafkę. tak więc zostałam sama w ręczniku jedynie :D:D  całe szczęście, że był tam domofon. zadzwoniłam i pani przyszła z kartą ogólną. i całe szczęście,bo dzisiaj byłam w klubie nie tylko dla kobiet, tylko w mieszanym, takim duuuużym. więc średnio byłoby paradować nago w poszukiwaniu pomocy :D:D
z tego wszystkiego nie ochłodziłam się zimnym prysznicem po tej saunie i głowa mnie teraz napierdziela niesamowicie. a idę spróbuję zrobić te przepisane ćwiczenia. głupio byłoby olać je już pierwszego dnia. może po nich mi przejdzie, bo apap sobie nie poradził.
powodzenia dziewczyny i sobie i wam życzę!!! :*

20 lutego 2012 , Komentarze (5)

Wczoraj przygotowałam sobie jedzonko na cały dzień dzisiejszy :) tylko takie rozwiązanie uchroni mnie przed podjadaniem. Jutrzejsze też już czeka w torbie :)
Dzisiaj stanęłam na wadze w pracy... Lekki szok przeżyłam. Wiedziałam, że kilka kilo mi musiało przybyć, ale nie sądziłam, że aż tyle... prawie 10 :o aż dziw, że jeszcze w te same spodnie się mieszczę :/  dobrze, że się ocknęłam w porę:)
Tym razem mam motywację znacznie słabszą niż ostatnim razem. Boję się, że sama nie dam rady, więc zamówiłam dietę vitalii. Aktywna ma być od środy. No ciekawe...

19 lutego 2012 , Komentarze (1)

W postanowieniu nadal trwam :) od jutra zaczynam znów :) chociaż w zasadzie dzisiejsze menu, na bidę można by uznać za przyzwoite... najtrudniej będzie odstawić całkowicie słodycze. Jak łatwo jest przywyknąć do kawki z jakąś pysznością ...ehhh
ale coś za coś... dałam radę w zeszłym roku, dam i teraz :)
Jedyny problem będzie z ćwiczeniami... Przeprowadziłam się, mieszkam teraz na uroczym zadupiu. Dużo czasu tracę na dojazdy do pracy, więc już nie mam ani czasu ani ochoty na siłownię. Będę się musiała jakoś w domu motywować. A dużo trudniej jest mi się samej zmobilizować, w fitness klubie zawsze to jakoś szło, czas płynął szybko... Muszę jeszcze przewieść swojego orbitreka ze starego mieszkania. Może jutro?

18 lutego 2012 , Komentarze (2)


Przez ostatnie miesiące dużo się u mnie działo. Bardzo dużo. Moje życie wygląda teraz inaczej niż kiedyś. Niestety wydarzenia i zmiany odwróciły moją uwagę zupełnie od dbania o to co jem i o ruch... Ale teraz, kiedy tempo zwalnia, wszystko się stabilizuje, pomyślałam, że czemu nie??, że właśnie tak. Zwłaszcza, że "filozofia" z ostatniego wpisu, jakoś niekoniecznie korzystny wpływ ma na moje kształty ;) Bardzo źle nie jest, ale przybrałam ładnych kilka kilo... widać to ewidentnie po brzuchu, udach, buzi. Po całej mnie widać :) Moja waga łazienkowa postanowiła nie demaskować tego mojego zapomnienia się i zachowuje dyskrecję wytrwale. O tyle wytrwale o ile mnie nie po drodze jest kupić nową baterię ;) Rozładowała się bidulka...
Ponieważ zaczynam tęsknić za moją osiągniętą już gibkością i sylwetką, najwyższy czas wrócić do zarzuconych zwyczajów. Do niedzieli jeszcze sobie pofolguję, takie raptowne i drastyczne zmiany... no dobra są najlepsze, ale ta zwłoka znowu tak długa nie będzie;) Za to na zakupy wybieram się już dzisiaj, i zrobię je przemyślanie... Warzywa i niskokaloryczne produkty...:)
Zastanawiałam się nad motywatorem. Na pewno doskonałym będzie tegoroczne lato :) Lato i oczywista golizna zawsze motywuje ;) Ale dodatkowym i znacznie bliższym czasowo, jest planowany wyjazd w rodzinne strony mojego faceta :) A wiadomo, dobrze czuć się we własnej skórze=być bardziej swobodnym i pewnym siebie. Poza tym fajnie jest robić dobre wrażenie :) zwłaszcza to pierwsze ;) Do wyjazdu zostało 8 tygodni... dość czasu, żeby co najmniej wrócić do osiągniętej już formy...
Tak więc niech zapał we mnie rośnie :) a dupcia maleje :)
Pozdrawiam was dziewczyny i welcome back :)