Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Młoda mama próbująca wrócić do formy sprzed lat :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8458
Komentarzy: 84
Założony: 7 lipca 2011
Ostatni wpis: 16 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Eduarditha

kobieta, 38 lat, Siedlce

165 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 września 2013 , Komentarze (1)

Moje maleństwo jest chore, grypa żołądkowa - wymioty, biegunka, wysoka temperatura. Badania zrobione - krew i mocz. Poza tym dostaliśmy skierowanie do szpitala na wycięcie 3 migdałka mimo, że mój maluch ma dopiero 2,5 roku. Niestety ale te ciągłe infekcje, chrapanie, problemy z oddychaniem w nocy, wciąż otwarta buzia są skutkami gigantycznego przerostu tego migdałka i innej pomocy dla niego nie ma jak tylko zabieg chirurgiczny. Termin jeszcze nie ustalony ale już na samą myśl o tym robi mi się słabo.
Nie mam czasu się rozpisywać. Jedzeniowo jest bardzo ubogo, z nerwów ściska mi żołądek i nie mogę jeść. Póki co wpadł tylko jeden mały jogurt truskawkowy 125 g i nic więcej nie mogę przełknąć. Jak sytuacja się ustabilizuje wrócę do codziennych wpisów.
Planowe ważenie dopiero na koniec miesiąca lub tydzień po @.

12 września 2013 , Skomentuj

Wczoraj jednak wpadły 4 cukierki urodzinowe  O FUCK !
Treningu też nie było...po bardzo ciężkim i pracowitym dniu padłam jak mucha razem z dzieckiem o 21. Cóż...przynajmniej się wyspałam Podsumowując dzień zaliczam na słabą 3!
Może dzisiaj będzie lepiej.

Menu:
Ś: 2 kromki razowego chleba z serkiem almette, 1 plaster chudej wędliny, odrobina ketchupu.
II Ś: jogurt activia truskawka/kiwi, 2 wafle ryżowe wieloziarniste, 2 plastry świeżego (!) ananasa
O: pierś kurczaka 150 g z sosem chińskim (niestety ze słoika), zielona fasolka szparagowa
P: jogurt jagodowy, 2 plastry świeżego ananasa
K: jak zwykle nie wiem.

Zapomniałam dziś zabrać do pracy wody więc jestem bardzo odwodniona. Kranówy nie chcę pić bo jest obrzydliwie śmierdząca. Czym prędzej po pracy polecę po butelkę mojej ulubionej Cisowianki niegazowanej.

Postanowienie na dziś: MUSZĘ POĆWICZYĆ!!!

11 września 2013 , Komentarze (5)

Tak tak, dzisiaj kończę 27 lat. Przytaskałam więc do pracy worek cukierków (w końcu pracuję z 10 facetami więc trochę ich należało kupić). Zaniosłam do socjalnego i wcale tam nie zaglądam , żeby się nie skusić. Póki co nie zjadłam żadnego, oby tak dalej

Wczorajsze dietkowo:
Ś: 2 kromki chleba razowego z serkiem almette, 1 plaster chudej szynki, pomidor
II Ś: jogurt jagodowy, jabłko
O: 2 kotlety mielone z indyka (zamiast bułki - otręby żytnie), marchewka z groszkiem.
P: jogurt jagodowy, jabłko, garść paluszków Lajkonik Junior
K: miseczka zupy z młodej kapusty, marchwi, pomidorów, papryki.

Poza tym zabrałam się wczoraj do ćwiczeń. Wreszcie ruszyłam swoje leniwe dupsko z kanapy i powolutku się rozruszałam. Na razie spokojnie 10 minut rozgrzewki + kilka ćwiczeń Ewki ok. 20 minut. W sumie trening 30 minut. Na taką długą przerwę postanowiłam nie szaleć z aktywnością fizyczną aby dzisiaj nie cierpieć z powodu zakwasów. Dziś w planach kolejne ćwiczenia 30-45 minut.
Planuję też zakup rowerka stacjonarnego, takiego używanego bo jak przeglądałam oferty na allegro to aż włos jeżył się na głowie, ceny od 300 zł (!!!) w zwyż. No bez przesady! Bardzo chciałaby się zapisać na siłownie ale nie mam takiej możliwości. Jestem sama z dzieckiem, mąż wciąż za granicą. Teściowa mieszka 30 km ode mnie, moja mama opiekuję się dziećmi brata i zwyczajnie w świecie nie mam z kim zostawić maluszka, żeby wyrwać się na godzinkę ćwiczeń dziennie. Jedynym rozwiązaniem są treningi w domciu stąd też pomysł na zakup rowerka.

Dzisiejsze menu:
Planowane to samo co wczoraj. Troszkę tego nagotowałam więc trzeba zjeść coby się nie zmarnowało.
 

9 września 2013 , Komentarze (3)

Brak wpisów przez ostatnie 4 dni były spowodowane małym urlopikiem i nawet nie zamierzałam zaglądać do komputera. Musiałam się troszkę wyciszyć...
Jedzeniowo wszystko ok (opisywać już dokładnie nie będę bo nie pamiętam co po kolei było Oczywiście jest małe ale.. w sobotę i w niedzielę - piwo
Niestety ale uwielbiam zimne piwko z sokiem i nie umiem mu się oprzeć choć raz w tygodniu.

Menu na dziś:
Ś: Omlet z dwóch jajek wiejskich, 1 serek homogenizowany 150 g
II Ś: jogurt activia truskawka/ananas, 1 średnie jabłko
O: nie zdążyłam wczoraj nic sobie przygotować więc będzie to co dostanę w sklepie: parówki odtłuszczone dla dzieci Sokoliki, 2 pomidory, jogurt naturalny 150-200 g.
P: jogurt naturalny 150 g, śliwki węgierki
K:  na tę chwilę nie mam pomysłu.

edit: kolacja była 2 kromki razowego chleba, 1 plaster wędliny, pomidor, herbatka ziołowa

4 września 2013 , Komentarze (2)

Dzisiejsze menu:

Ś: dwie kromki razowego chleba ze słonecznikiem, odrobina margaryny, 2 duże plastry chudej wędliny drobiowej, ogórek, pomidor, 2 herbatniki pełnoziarniste.
II  Ś: jogurt jagodowy 135 g, garść borówek
O: 2 kotlety jajeczne, surówka z kapusty pekińskiej, ogórka, pomidora, papryki, kukurydzy i jogurtu naturalnego.
P: jogurt jagodowy 135 g, garść borówek
K: jeszcze nie wiem, może biały chudy twaróg z jogurtem i kiwi albo surówka z obiadu?

Poza tym:
- 2 kubki mocnej kawy
- 1,5 l wody
- 1-2 szkl. herbaty ziołowej

3 września 2013 , Komentarze (1)

Menu na dziś (wszystko zapakowane i zabrane do pracy):

Ś: parówki odtłuszczone dla dzieci Sokoliki 2 szt., 1 kromka pełnoziarnistego chleba z odrobiną margaryny, ogórek zielony, 3 herbatniki pełnoziarniste
II Ś: jogurt jagodowy, garść borówek
O: pierś kurczaka nadziewana pieczarkami i mozarellą, sałatka z dwóch średniej wielkości pomidorów, cebulki i jogurtu naturalnego.
P: jogurt jagodowy, garść borówek
K: herbatka ziołowa

Poza tym standardowo 2 kubki mocnej kawy i butla wody (1,5 l).

Mały edit. Kolacja tym razem była. Mała miseczka zupy grzybowej (grzyby prawdziwki prosto z lasu  więc nie mogłam się oprzeć). Na szczęście moja mamusia, która tę zupę gotowała również dba o linię i danie gotowała w wersji dietetycznej. Sądzę, że wielkiego grzechu nie popełniłam

2 września 2013 , Komentarze (3)

Jak w każde wakacje troszkę sobie popuściłam. W sumie nie wiem dlaczego większość ludzi mówi, że latem łatwiej się chudnie. Mnie akurat wydaje się odwrotnie. Zawsze troszkę mnie przybywa. Na szczęście to tylko (albo i aż) 2 kg. Więc wagi na pasku nie zmieniam.
Z prostych obliczeń wychodzi, że mam teraz co najmniej 9 kg (a tak naprawdę chciałabym 14 kg) do stracenia. Dużooo... Jestem dobrej myśli w końcu udało mi się zrzucić już ponad 12 kg. Tylko jest jedna mała różnica ( w zasadzie bardzo znacząca  ) - wcześniej odchudzałam się z dietetykiem, teraz będę walczyć sama. Nie...chwileczkę, będę miała małe wsparcie: będę się odchudzać z przyszłą bratową. Ona w związku ze zbliżającym się własnym ślubem też zaczęła walkę z kilogramami więc troszkę będzie mi raźniej przy spotkaniach rodzinnych.

Ś: 5 łyżek muesli z czekoladą i bananem, szklanka mleka 2%
II Ś: jogurt jagodowy 135 g
O: 2 kotlety schabowe bez panierki, kukurydza z puszki (bez cukru)
P: jogurt jagodowy 135 g
K: ?

No właśnie zawsze mam problem z kolacjami. Nie wiem co zjeść, żeby sobie nie zaszkodzić. Najczęściej wieczorem mam największą ochotę na jedzenie, w dzień jakoś tak mi się nie chce. Staram się już nic nie jadać dlatego, że jeśli cokolwiek skonsumuję to już jedzeniu nie ma końca, nie mogę się opanować. Dlatego najrozsądniejszym rozwiązaniem jest zaprzestanie na podwieczorku a wieczorem tylko woda i herbatki ziołowe.
Co do ćwiczeń to nie wiem jak ja się zmotywuję. Mam takiego śmierdzącego lenia, że aż wstyd. Po całym dniu w pracy i wieczorze z dzieckiem padam na twarz i czynność jaką jest wieczorna kąpiel sprawia mi wiele trudności a co tu mówić jeszcze o jakiejś aktywności fizycznej??? Naprawdę nie wiem skąd czerpać te siły...

16 kwietnia 2013 , Skomentuj

Nareszcie jest piękna pogoda. Ale ma to też swoje minusy ponieważ przedłużająca się zima czyniła martwym sezon budowlany a te kilka ciepłych dni spowodowało boom i jestem kompletnie zawalona robotą. Przez to brakowało mi ostatnio czasu żeby pozaglądać do pamiętników, dodać jakiś wpis...

Wciąż się nie ważę i nie mierzę, za kilka dni mija 100 dni mojej walki z wagą. I chyba mimo wielkiej pokusy też tego nie uczynię bo czuję, że zbliża się @ i pomiary będą błędne. Jeszcze się wstrzymam...

Co do diety jest bardzo uboga. Miałam ostatnio po pierwsze nawał pracy a po drugie problemy osobiste (chore dziecko, nieporozumienia z partnerem). Moja spożywana ilość kalorii była napewno poniżej 1000 kcal niekiedy poniżej 500 kcal. Nerwy zaciskają mi gardło i skręcają żołądek i nic nie mogę w siebie wcisnąć. Myślę, że waga będzie poniżej moich oczekiwań co z jednej strony mnie cieszy zaś z drugiej wiem, że takie odżywianie może przynieść więcej szkody niż pożytku. Czuję jak spodnie, które jeszcze niedawno były opietę, zjeżdzają mi z tyłka. Muszę wziąć się w garść i wrócić do kaloryczności posiłków 1200 kcal bo inaczej jeszcze kilka takich ubogich dni i będę ledwo ciągać za sobą nogi...

Póki co żegnam czytających ten pamiętnik o ile w ogóle ktoś go czyta...

Uciekam bo ostatnio nikogo nie zarażam swoim entuzjazmem.

2 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Święta święta i już po świętach. Na całe szczęście... Dwa dni obżarstwa i siedzenia przy stole wystarczy!

Mimo wielkiego lęku przed jedzeniem jakoś przetrwałam ten czas. Nie nie...nie było tak, żebym nie zjadła nic kalorycznego...nic z tych rzeczy. Chyba ciężko jest odmówić sobie jedzenia gdy stoi przed naszymi oczami prawda? Mój plan na święta, który narodził się w niedzielny poranek wyglądał następująco:

- jeść 5 razy dziennie jak dotychczas - udało się w 80%,

- nie jeść żadnych tłustych wędlin, białego chleba, ziemniaków - udało się w 100%,

- nie jeść żadnych potraw z majonezem (sałatka, jajka itp.) - udało się w 90%,

- pić dużo wody z cytryną zamiast słodkich soków i napoi - udało się w 100%,

- nie pić żadnego alkoholu - udało się w 100%,

- ciasto zjeść po 2 góra 3 kawałki zamiast posiłku II śniadaniowego i podwieczorkowego - udało się w 60% (wiedziałam, że z tym będzie najgorzej ).

Już po wczorajszym obiedzie miałam dosyć mimo, że zjadłam jednego kotleta i surówkę z kapusty pekińskiej (była z dodatkiem jogurtu i niestety...majonezu). Od tego posiłku powiedziałm sobie BASTA!!! Postanowiłam dać odpocząć mojej wątrobie, która przyzwyczajona do posiłków lekkich mocno cierpiała - nie obyło się bez mięty i hepatilu.

Dziś posiłki tylko lekkie jak piórko i w wersji okrojonej aby się troszkę odtruć.

Śniadanie: 1 grahamka, herbata mięta

II śniadanie: jabłko

Obiad: jogurt naturalny activia, 3 plasterki polędicy z indyka, 1 grahamka

Podwieczorek: jabłko

Kolacja: owsianka activia jabłkowa

i dużo dużo wody... -  i tak ze 3 dni. Mam nadzieję, że to wystraczy aby przywrócić równowagę.

P.S. Od 13 marca nie ważyłam się i nie mierzyłam. Póki co odwlekam wizytę u dietetyczki do 18 kwietnia wtedy stuknie mi setka! Tak 100 dni mojej walki z kilogramami. Nie oczekuję spektakularnych wyników ponieważ ostatnio prawie zupełnie zaniechałam treningów - zbyt dużo przedświątecznych obowiązków domowych sprawiło, że kładłam się po 23 spać totalnie wyrzęta z energii - o treningach tylko śniłam

 

Ale trudno... moje założenie to od 13/03/2013 do 18/04/2013 stracić 2 kg - 3 kg.

 

I od dziś powracam do treningów aby podczas setki móc ujrzeć na wadze 64 kg :)

28 marca 2013 , Skomentuj

Witam wszystkich odchudzających się

Mimo, że święta już tuż tuż jakoś nie czuję ich magii. Za oknem zimno, pełno śniegu brrr... Moja bratanica pytała ostatnio czy przyjdzie św. Mikołaj  I co tu sie dziwić dziecku, że święta pomyliła jak aura na zewnątrz jest typowo zimowa.

Jutro na szczęście mam już wolne w pracy więc zaplanowałam sobie porządki i ciasta. Mam tylko nadzieję, że ze wszystkim się wyrobię.

Powiem wam szczerze, że boję się tych świąt okrutnie... Tyle cudownego i zakazanego jedzenia... Cała rodzinka będzie się zajadać tymi pysznościami, a ja? Czy wytrzymam? Czy moja silna wola nie zapłata mi figla? Mówią, że co z oczu to z serca. No właśnie...a tu przed oczami same smakowite kąski, których smaku juz dawno nie zaznałam...

I mimo, że bardzo się cieszę na święta, że znów wszyscy razem się spotkamy, cała rodzinka, że będzie czas na wspólne rozmowy, wspominanie i żarty. Z drugiej strony lęk przed tym jedzeniem - niejedzeniem nie daje mi spokoju. Chwilami się zastanawiam czy aby wszystko ze mną w porządku? Czy to nie są jakieś złe objawy że z  moją psychiką dzieje się coś nie teges? Nie wiem...czy wy też tak macie? Czy rzeczywiście powinnam zacząć się martwić swoim stanem psychicznym?

Dietkowo ostatnio było zgodnie z planem poza wczorajszym grzeszkiem (zjadłam jednego batonika). Ale tak mnie kusił w sklepie! Sam do mnie wyciągał łapki i krzyczał: zjedz mnie! zjedz mnie! - i uległam...

Trudno jakoś to przeżyje... Ale skoro w sklepie nie oparłam się tej pokusie to co będzie w święta??? Nie wiem naprawdę nie wiem....

Z racji tego, że zajrzę tu dopiero po świętach chciałam życzyć wam wszystkim spokojnych, rodzinnych, bardzo bardzo ciepłych i mało grzesznych świąt

Ściskam wszystkich gorąco!