Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem mamą o ślicznej córeczki, mam wspaniałego męża, który jest dla mnie wsparciem, ale oprócz tego kilka porażek w życiu, więc się bilans wyrównuje, mam nadzieję że odchudzając się szala przejdzie na te szczęśliwszą stronę i dobra passa w życiu powróci :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 76340
Komentarzy: 1008
Założony: 26 lutego 2013
Ostatni wpis: 6 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
adiana7

kobieta, 39 lat, Kolbuszowa

167 cm, 102.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do września 2014 waga - 70 kg max 65 kg minimum!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 października 2013 , Komentarze (32)
Witam Was Wszystkich!!!

No zrealizowałam zamierzenie ale nie do końca, bo waga stanęła na tych 84 kg, no ale było 85,5 kg więc spadeczek 1,5 kg też nie najgorszy ale wiem - mógł być lepszy. Dziś więc - jak w tytule - żadnych porównań i pomiarów - z przykrością oświadczam - bo co miałabym sfotografować, 1,5 kg to raczej mało widoczny efekt :/

W tym miesiącu miałam wiele problemów, tak jak Wam pisałam o tym bólu w kolanie okazało się że to zapalenie, dwa razy wróciło, zamieniłam więc biegi na marsze, jest lżej. W dodatku doszło małe przeziębieni...

Posłuchałam też rady jednej z Was, postanowiłam się przebadać w kierunku pasożytów - może to one sprawiły to rozleniwienie organizmu ciągłe zapalenia stawu no i wiele innych dziwnych dolegliwości jakie mnie ostatnio spotykały... Jeszcze nie mam wyników...

No i Milenka, wyszedł w połowie 9 miesiąca pierwszy ząb - niby święto ale i tragedia - bo od tej pory to już całkiem się nie da spać w nocy, zmęczenie się potęguje z nocy na noc, w dzień też nie śpi już tak jak dawniej, kiedyś spała 2,5 h x 2, teraz 40 min x 2 i to nie zawsze, a wieczorem marudzenie i zniechęcenie do zabaw i płacz, środki na ząbkowanie słabo pomagają, ale pocieszam się tym że podobno jedynki są najgorsze i później kiełki ale na te drugie to mamy jeszcze czas...


Z bieganiem lipa jak pisałam - przez kolano - ale nie tylko ... Tydzień temu spotkałam na drodze lisa, nie uciekał więc wystraszyłam się że wściekły i razem z bratową uciekłyśmy :( A wczoraj - O ZGROZO - stadko (ok.15szt.) wielkich i małych dzików sobie spacerowało drogą, więc znów zwrot, została nam jeszcze jedna trasa, ale obok sklepu gdzie jest masa pijaków, jak tam nam się coś złego znów przytrafi to ja chyba odpuszczam te marsze i biegi :( Nio i właśnie... pomyślałam że najlepszą alternatywą byłby orbitrek :) Ale mamy z mężem mnóstwo wydatków, lipa... 10 października będzie w Biedronce fajny, a ja nawet upatrzyłam fajniejszy w allegro i... Kurczę - mnie nie stać, ale kij... może mnie wyśmiejecie ale może akurat znajdzie się wśród Was jakiś sponsor/sponsorka takiego sprzętu dla mnie - oczywiście ja w zamian mogę tylko obiecać że wyjdę z otyłości I stopnia - bo taką mam niestety :) Więc co - jest wśród Was jakaś dobra duszyczka? To tylko 400 zł (niecałe) hihihi...

Dobra - żartowałam, muszę sobie jakoś poradzić sama. Spadek jest bo dużo się ruszałam, codziennie godzina lub dłużej jakiegoś ruchu, ale dietowo lipa... w dodatku właśnie upiekłam ciasto drożdżowe ze śliwkami - no co?!! Jestem przed okresem, to nie wymówka - to potrzeba mojego organizmu !!! Ale obiecuję - bo motywacja jest tylko słabsza - wezmę się za siebie i w październiku dobiję do 79! Taki cel, zobaczymy (nie traktujcie tego jak obietnicy hehe)!!!

To papa i gdyby jednak znalazł się sponsor to wiecie gdzie pisać ;)

Trzymam kciuki za wszystkich :) !!! Spadających kg życzę!!!

16 września 2013 , Komentarze (81)
==========Witam Wszystkich :) ==========

Ochota na słodycze pokonana, jeszcze w sobotę podjadłam placka (sernik z brzoskwiniami) bo upiekłam sobie go na 28 urodziny i wstyd było nie wypróbować, dałam mało cukru i w ogóle był on dość dietetyczny więc git :)

Ale jestem głodna, zaraz pora kolacji, zjem coś - albo nie, napiję się wody... :) Miałyście rację że należy dużo pić aby pokonać ochotę na słodkości, dziś piję więc dużo :) Orzechowej kuracji nie robiłam, lubię orzechy ale łatwo się zapominam a one mają mnóstwo kalorii więc wolę nie ryzykować. Dietowo jest ok, staram się jeść mniej, czyli jakieś 1000-1200 kcal, to mi wystarcza, a dziś mam bieganie. Jak widzicie na pasku, waga spadła o kolejny kg, ale chyba spadek nie będzie w tym miesiącu tak spektakularny, a szkoda, no ale do końca miesiąca jeszcze 2 tyg., więc się sprężam i może akurat jeszcze ze 2-3 kg stracę i będzie wszystko według planu :)

Ostatnio polubiłam melona:) to moje drugie śniadanie a ceny melonów maleją - tu z cynamonem który podobno dobrze działa na pulchne osóbki :)

Co do urodzin, po 5 latach trucia że kocham błyskotki, a kwiatków i czekoladek mam dość - doczekałam się pięknych kolczyków od męża :) (choć stwierdził że będzie mi kupował złoto co 5 lat - hahaha niedoczekanie!) w każdym razie prezent bardzo mnie cieszy :)

Nie mogłam patrzeć na te wypłowiałe włoski Milenki, każdy gada żeby przez 1 urodzinami nie ścinać, ale co tam - pomyślałam i z pomocą męża ogoliłam ją na zapałkę :) teraz to dopiero jest słodka, niestety nie mam fotki w nowej fryzurce, ale za to w starej jest :)

Moje słodkie maleństwo :)
Kocham całym serduszkiem <3

Fotki będą przy następnej okazji :)

Tak więc odżywiamy się zdrowo, ćwiczymy dużo, choć ostatnio coś słaba jestem, nawet myślałam że po miesiącu biegania powinnam mieć lepszą kondycję - to jednak słabsza się czuję, bolą kolana i kostki nóg, ale czemu? Biegam 5,5km/h to chyba ślimacze tempo ?


Miałam napisać więcej ale Malutka się budzi więc więcej napiszę w kolejnym wpisie, trzymajcie się i życzę zdrowo spadających kg !!!

P.S. Ledwie skończyłam te 28 lat a Vitalia już ekspresowo dodała mi kolejny rok wieku do kolekcji, echh... a ja wcale na tyle lat się nie czuję :) Waryjot w starym i grubym ciele, ale oby nigdy więcej nie tyć!

11 września 2013 , Komentarze (65)
Kochani i Kochane!


Tak jak wskazuje tytuł "słodyczowy szał" nadal trwa? A ja zastanawiam się dlaczego? Przecież mam motywację, dużo się ruszam - a może za dużo? Może moje ciało przez ten nawał ruchu potrzebuje więcej kcal i stąd wciąż smak na słodkości? Przed chwilką wyczytałam jakiś artykuł ze starej "super linii" że dziewczyna schudła 16 kg robiąc codziennie 8-10 km marszem, gdzie indziej wystarczyło 3 razy w tyg ćwiczyć Chodakowską, w jakimś tam artykule z innej gazety wyczytałam że wystarczy maszerować codziennie po 1 h. A ja? Codziennie daję sobie różne typy ruchu żeby nie było nudy. Biegam 3x w tyg.(1h), rowerek robię (3x w tyg. - od 40min.-1h) i staram się codziennie gimnastykować żeby jakoś modelować sylwetkę, do tego spaceruję z małą po 15-30 minut, czasem dłużej i też staram się szybkim marszem i co?
Boję się na wagę stanąć, pierwszy spadek był super, a teraz wciąż słodkości, niby posiłki jem dietowe ale przekąski są o wiele za słodkie. Oczywiście mam tego świadomość, to nie jest jakieś kompulsywne jedzenie, ja po prostu odczuwam brak czegoś i sięgam po np. ciasteczko i na chwilę mi przechodzi, potem mija kilka godzin i znów chrupię coś słodkiego. To chyba uzależnienie od słodyczy daje o sobie znać, co? Wytrzymałam 3-4 tyg bez nich i tak jak alkoholik po pewnym czasie ma załamkę lub palacz po jakimś czasie odczuwa głód tak chyba jest i u mnie, a ja co? Mam sobie odmawiać słodyczy całe życie?


Patrzę sobie czasem na moje 3 siostry i zastanawiam się czy ja jestem córką moich rodziców? One wszystkie są chude, rozm 36-38 a ja? Dlaczego jestem gruba, dlaczego nie mogę choć schudnąć? One jedzą prawie codziennie frytki, bułki z lukrem, pączki, fast-fody, schabowe, nie żałują sobie jedzenia a gdzie te kcal idą, przecież one nic nie robią, jedna ma pracę siedzącą - po 8 h odpoczywa w domu, zero ruchu, druga właśnie zdała maturę, całe wakacje nic nie robiła, nie uprawia żadnego sportu a dziś mi powiedziała że spadła 2 kg, (dzięki frytkom i kurczakom z rożna?), kolejna siedzi w Niemczech opiekuje się starszą panią, prawie zero pracy, ugotować i posprzątać, potowarzyszyć i nic więcej, czasem woooolny spacer, a dupcia jak 5 gorszy!

Ja się pytam gdzie tu K***A jest sprawiedliwość!!!???!!!



Ale nie poddam się, może będę całą dietę podjadać słodycze ale w mojej diecie nie brakuje też zdrowej żywności, jest szpinak, mniej solę, zero tłuszczu tylko oliwa, chude mięska i wędliny, razowy chlebek, są słodycze ale może w sobotę coś upiekę, będzie zdrowsze niż ze sklepu (w końcu mam urodziny :( ) , ruchu mam dużo więc nie powinno być źle, a może z czasem ochota na słodkie minie sama, kurczę - musi minąć kiedyś, co?



No dosyć użalania się nad sobą, przecież od lat jestem gruba, nauczyłam się z tym żyć i doceniać to co mam :)



A skoro od dawna mam nadwagę to powiem Wam że jak byłam młodsza  to zbierałam wycinki z gazet z różnymi artykułami o dietach i odchudzaniu, i oto co wynalazłam a o czym się zbyt często nie mówi:



Odchudzanie i chudnięcie zależy od tego jaką mamy grupę krwi, ja mam A więc nie służy mi mięso!!! Napiszę w skrócie co mówi artykuł:

 Około 25-15 tyś lat p.n.e. pojawili się ludzie z grupą krwi A, prowadzili spokojny tryb życia rolników. Podstawą diety były zboża, warzywa i owoce, mięsa rzadko. Stąd jeśli mam grupę krwi A przyswajam lepiej zboża, produkty roślinne, nie służą mi mięso i nabiał, bo mój układ pokarmowy wydziela za mało soków żołądkowych, ponadto zamiast w energię białko zwierzęce zmienia się w tłuszcz(!!!) Mięso powinnam zupełnie wyeliminować z diety(!!!) - a wegetarianizm mam podobno we krwi! Moimi słabymi punktami (co się zgadza częściowo) jest wrażliwy układ pokarmowy, obniżona odporność zwłaszcza na infekcje bakteryjne, skłonność do chorób serca(tego akurat nie potwierdzę) wątroby, pęcherzyka żółciowego(już go nie mam - wycięty), i anemii (to się akurat też nie zgadza u mnie). Mam za to dużą łatwość do adaptowania się do zmian dietetycznych i środowiskowych - może :/ Co do osobowości to też się wszystko zgadza, jestem cierpliwa i opanowana, umiem żyć w grupie, zwykle tłumię emocje, jestem inteligentna i wrażliwa. A jest jeszcze o sporcie dla mnie - mam unikać dużego wysiłku (coś w tym jest) - służy mi lekka gimnastyka, tai-chi, joga, spacery, stretching(co to jest?). Szkodzi mi zatem wszystko  co lubię, bo lubię sery białe, żółte, pleśniowe, mięso lubię każde więc też odpada, nawet mleko i masło są zakazane, tylko jogurt i kefir oraz feta są neutralne dla mnie! Jak myślicie, ile w tym jest prawdy? Ma ktoś tę grupę co ja? Zgadza się to u Was? Poproszę o porady, chcę wiedzieć czy się tego trzymać czy puścić mimo uszu :)


MIMO WSZYSTKO - DO ROBOTY!!!

8 września 2013 , Komentarze (60)
Witajcie!

Przyszła pora na kolejny wpis, nie będę przecież pisać raz na miesiąc, bo bym z nudów umarła, Wy dodajecie ciekawe wpisy to i ja nie będę skromna i pochwalę się wieloma rzeczami :) na początek jednak...

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM
ZA BARDZO MOTYWUJĄCE KOMENTARZE!!!!


Tak jestem figurą jabłka(!) i wiem że wszystkie moje problemy ukrywają się w oponie brzucha, nóżki mam jak patyczki, ramiona wąskie, doceniam to w swojej figurze ale po co mi taaaki wielki brzuch???!!! Dlatego tu jestem, żeby znaleźć w Was motywację do zrzucenia wagi a szczególnie brzucha! Część tego brzucha to efekt ciąży, niestety tylko niewielka część, reszta to efekt zajadania smutków, stresów, złej diety i braku ruchu :(

Pisałyście że szybko spadłam pierwsze 6,5 kg i że bardzo zmienił się brzuch na fotkach które dodałam w poprzednim wpisie. Otóż ja myślę że to efekt regularnych ćwiczeń i biegania, które podobno również modeluje sylwetkę. Skupiłam się właśnie na brzuchu i stąd właśnie w brzusznych obwodach najładniejsze spadki, a waga była mierzona przed okresem, więc pewnie połowa z tego to woda, w każdym razie dziękuję Wam, że dostrzegłyście zmianę i zmotywowałyście mnie do walki. Aha, dodam że w wyborze ćwiczeń pomogły mi te dwie książeczki:



Do tego stosowałam hydrominum bo bardzo zatrzymuję wodę, puchną mi palce u rąk i nóg,  zauważyłam to po ciąży i trwa to do dziś, więc hydrominum pomaga i dzięki niemu ruszyła waga też, bo wcześniej szła opornie. Na ten miesiąc kupiłam jeszcze:



Magnez na skurcze podczas ćwiczeń, szczególnie jak pedałuję na rowerku dłużej niż pół godz to mi mięśnie ud i pośladków drętwieją, poza tym czuję się zmęczona (mała słabo sypia a że ruchu mam dużo, to magnez pomoże zebrać siły), kupiłam też asystor slim, tak na próbę - ćwiczę więc taki suplement się przyda żeby efektowniej spalać i nie mieć ochoty na podjadanie, choć sama nie wiem czy to efekt leku czy efekt placebo, zobaczymy za miesiąc w kolejnym zestawieniu, herbatka figura detoks, tak dla oczyszczenia, może zmobilizuje mnie do większej ilości spożywanej wody, bo ja nie daję rady wypijać aż dwóch litrów wody a nie mówiąc o większych ilościach, chyba za dużo wody mam właśnie w sobie, stąd hudrominum :)

Najukochańsza motywacja to moja córeńka :) dziękuję Wam za miłe komentarze odnośnie Milenki, zdjęcia robię jej sama, jestem amatorem fotografii i kocham focić, a Milenka to jak na razie mój ulubiony model. Tu w nowiutkim chodziku (proszę nie komentować porteczek :) )


Jak zwykle zadowolona - gdy wyspana, a swoją drogę to chyba ktoś z Was (przyznać się) rzucił na nią urok bo zazwyczaj ładnie mi spała w dzień a teraz "pieronka" nie mogę uśpić ;) w tej chwili na szczęście śpi, nie wiem jak długo jednak...hehe

Na diecie 1000 kcal nauczyłam się chudo gotować, dzięki niej poznałam wielkości posiłków i ich kaloryczność, mogłam sobie pozwolić na ulubione mięsko, makaron, i duuużo warzyw, same spójrzcie na porcje - niektóre z was mówiły że ta dieta to za mało jedzenia, ale obiadki naprawdę były sycące po mimo małych ilości kcal w nich, przykłady na fotkach :







Obiadki w wielkości 350kcla lub 400 kcal, po takim posiłku dawałam radę na mały podwieczorek i już o kolacji nie było mowy choć w menu była - kończyłam raczej na 4 posiłkach, 5 to już za dużo, poza tym im mniej jem posiłków tym mniej myślę o jedzeniu, staram się trzymać z dala od kuchni...

I na koniec muszę się przyznać do porażki, w sumie to od 2 dni wpierniczam słodkie, nie wiem czemu, ale mam jakieś smutne dni, wczoraj jednak dałam sobie wycisk na rowerku (30km na stacjonarnym) i pół godz gimnastyki dywanikowej - mam nadzieję że załamanie szybko minie a waga przez to nie wzrośnie... chcecie wiedzieć czemu smutne dni, na tydzień po okresie, chyba z tego samego powodu o którym wiele z Was tu pisze (piszę do koleżanek z Vitalii) - winny jest jak zwykle FACET!!!

Trzymajcie się moi Kochani i nie poddawajcie się w swoich postanowieniach! Pamiętajcie że robicie to tylko dla siebie, nie pozwólcie by Wasza rodzina, przyjaciele, znajomi z pracy przeszkodzi w odchudzaniu, bo ta tylko od nas zależy czy osiągniemy cel dzięki któremu będziemy szczęśliwi, prawda???

5 września 2013 , Komentarze (137)
Witajcie Kochane i Kochani!

Tak jak wskazuje tytuł schudłam już 6,5 kg!
Czuję się super zmotywowana!

A na początek Milusia :) Moja najważniejsza motywacja...



Tak się ładnie rozpisałam i co... Vitalia pożarła mój dłuuugi wpis z opisem całego miesiąca walk z tłuszczem i - muszę zacząć od nowa!!! KOSZMARNA TA VITALIA!!!! A masz za swoje!


Mimo wszystko nic mi dziś humorku nie zepsuje :)

Na początek wymiary - jak było i jak jest :)

Było                                                                Jest                                              Minus

Waga  92 kg                                                     85,5  kg                                       6,5 kg

Szyja 40                                                           38 cm                                            - 2 cm
Biceps 34,5(L) 34(P)                                       32 (LP)                                         - 2 cm
Biust 125 cm                                                   119 cm                                           - 6 cm
Pod biustem 101 cm                                        98 cm                                            - 3 cm
Talia 113 cm                                                    106 cm                                          - 7 cm
Pas 122 cm                                                     117 cm                                           - 5 cm
Biodra 120 cm                                                116 cm                                          - 4 cm
Pupa 108 cm                                                   105 cm                                          - 3 cm
Udo 61,5 (L) 62(P)                                         58(L)59(P)                                    - 3 cm
Łydka 38(L)40(P)                                           37,5(L) 39(P)                               - 1 cm

 
Hahahahahahahahaha no i poszło z górki!!! Niby niewiele a tak cieszy! Kocham takie spadki!

Dla niewierzących foto, w sumie to kiepskiej jakości ale może coś upatrzycie - może widać że jestem ciut mniejsza :)

Uwaga nie bać się, to tylko ja!!!




I co? Brzuch mniejszy? Nie dodaję pozostałych fotek z przodu i z tyłu bo w sumie niewiele na nich widać, tutaj widać dokładnie że brzuch się zmniejszył :)

Dieta 1000 kcal na początek, potem 1500-1600 kcal (przez męża bo muszę mu gotować a prawie miesiąc byłam sama więc zmobilizowałam się) teraz muszę gotować facetowi, w sumie robię 3 dania, jedno dla męża, jedno dla mnie i jedno dla Milusi :) Ćwiczeniowo było różnie, trafiały się słodkości, trzymam się regularnie biegania 3 x w tyg :)



Postanowienie na wrzesień tak na zakończenie wpisu:

-waga mniejsza o 4-5 kg,
-więcej ruchu tzn. 3 x bieganie(1h), 3x rowerek(1/2-40min.), gimnastyka dywanikowa(1/2 h - 40 min) i unikanie słodkości - co jest najtrudniejsze...


Będzie dobrze, prawda? Jestem na dobrej drodze? Myślę że tak, jak każdy ma swój sposób na schudnięcie tak to jest mój, bo jesteśmy indywidualni i to co działa na innych na nas niekoniecznie :) A więc motywacjo trwaj!!!


Buziolki i POWODZENIA WSZYSTKIM!!!

18 lipca 2013 , Komentarze (52)
Kochane i Kochani!

Nie pisałam od dawna bo i o czym, wciąż zmagam się z moją słabą wolą, w dodatku wróciły zgubione kg i nawet boję się stanąć na wagę, a taki miałam silny zapał i co? Nici z tego...Wszystko prysło gdzieś, nie wiem gdzie... Męczące noce przy małej, mnóstwo pracy w domu, podjadanie słodyczy w wolnych chwilach, brak kondycji, nieregularne posiłki i zbyt duże, kłopoty finansowe firmowe i domowe, brak ochoty na seks ze strony męża, sprawiły że ukrywam się wciąż w moim wielkim ciele, już niestety z wagą 92 kg, skąd to się wzięło?
A w dodatku, jak sugeruje tytuł - tracę ochotę na seks, im więcej tyję! Dlaczego tak się dzieje i czy Wy też tak macie? Pomyślicie że to głupi temat, ale to pewnie dotyczy wielu z Was, mnie dotknęło teraz szczególnie :(
Kiedyś wciąż myślałam o seksie, miałam wysokie libido, lubiłam seks, mogłam się kochać kilka razy w ciągu dnia, teraz gdy mąż się zbliża myślę : "o nie tylko nie to" i to nie dlatego że nie czuję się atrakcyjna, że mam "przyklapły" biust itp., po prostu po porodzie i po złapaniu kilku jeszcze dodatkowych kg mój apetyt na "życie" zmalał do zera prawie... Biegam nago po domu, nie ukrywam swoich niedoskonałości, w końcu pokochał mnie właśnie z bagażem ale... gdy oboje po ciężkim dniu padamy do łóżka - nie mamy sił ani ochoty na seks, on po pracy, jak jak pisałam wcześniej chyba z powodu stresu i świadomości "bagażu"...
Gdy biegałam było spoko, ale kg stały - więc przestałam, a teraz sama nie wiem co się dzieje - choć myślę o odchudzaniu na wieczór - rano wstaję i sięgam po to co zakazane np. masło, wędliny, śmietana, chleb biały, a na wieczór znów "załamka" i gdzie jest mój zapał? Dlaczego rano się budzę z bolesnym kręgosłupem, dlaczego bolą mnie kolana po schodzeniu ze schodów, dlaczego tak ciężko udźwignąć mi córeńkę, dlaczego mąż ogranicza się do seksu ze mną? Może powiecie że problem tkwi w mojej psychice, bo za bardzo biorę sobie wszystko do głowy (tak twierdzi mój mąż) - ale ja wiem że to wszystko wina nadprogramowych KG! Dlatego to piszę bo chcę się "wkurzyć", "wściec", zezłościć i wreszcie znaleźć motywację do odchudzania, tym razem muszę się przygotować i zrobić to z głową - raz na zawsze, ale nie myślcie że zacznę od tego listu,

jeszcze długa droga przede mną, potrzebuję wyciszenia i odpoczynku, żeby znaleźć siły do pracy, może też odpoczynku psychicznego. Myślałam o pójściu do dietetyka, ale nie mam na to kasy, potem Allevo, ale też kosztuje, zostaję przy tak zwanym MŻ ale według mojej wersji i muszę jakoś to wprowadzić w życie żeby przyniosło owoce, może w te wakacje się nie pokarzę w bikini, ale w przyszłe - kto wie? Dość gdybania - tym razem się odezwę jak już będzie jakiś choć minimalny efekt!!!

PS.Obrazki to tylko ironia z mojego odchudzania - najwyższa pora przestać się z siebie śmiać i wziąć się do pracy - ciężkiej, długiej, czasem monotonnej, ale z efektem ubytku wagi i lepszym wyglądem oraz - z powrotem temperamentu ;) By życie było piękniejsze ;) chciałabym tak jak wy wreszcie pochwalić się fotkami i nową lżejszą mną ;) hehe...

13 maja 2013 , Komentarze (25)
Kochane i Kochani!

Miałam nie pisać ale musiałam się pożalić... Wczoraj odwiedziłam teściową bo teść miał imieniny i co usłyszałam? Cudowny komplement, każdego by podniósł na nogi, a raczej dobił :( Otóż moja kochana teściowa (nigdy na nią nie narzekałam, no prawie nigdy) - stwierdziła że "obrosłam w cielsko"! Uwierzycie, jestem szczuplejsza o 4 kg niż przed ciążą, jestem 4 miesiące po porodzie (cesarka) a ona stwierdziła że jestem grubsza niż byłam!!! Zatkało mnie, i co byście zrobili na moim miejscu, mi zachciało się płakać, wróciłam do domu i myślałam...co by tu zjeść na pocieszenie - właśnie - myślałam o jedzeniu!!! Zamiast pomyśleć - o ta ku**a tak mnie obraziła, jeszcze jej pokażę - zaczęłam myśleć o jedzonku! Ot taka moja psychika! Tyle się już odchudzam i nikt tego nie dostrzegł!


A przecież tak się staram!!! Walczę z pokusami, odmawiam sobie słodkiego, smaruję się wszędzie gdzie jest tłuszcz, jem suplementy, ćwiczę od tygodnia brzuszki (A6W i talię osy) i nikt tego nie dostrzegł, więc chcę jeść, bo po co się odchudzać!

 No właśnie - dla siebie - nie dla innych, i ten złoty środek zmobilizował mnie do walki, (jeszcze jej pokażę) - skończyło się na szklance mleka i niebieskiej tabletce (Asystor Slim) :) ale czy wygrałam to się jeszcze okaże:) W każdym razie, na wieczór (po kąpieli dzieciątka) położyłam się na podłodze i dałam sobie wycisk, ćwiczę a6w już tydzień, na razie jest ok, suplement plus herbatka oczyszczająca od piątku, ale dop teraz odczuwam działanie (okropnie się pocę) i dieta chuda, lekka ale jem co chcę do 15, potem o 18 coś dietetycznego i tabletka i tak idę spać, a czy będą efekty, napiszę gdy już będą :) hehe...

W każdym razie u teściowej za szybko się nie pokażę :) i będę zdrowsza :) no i moja mobilizacja może nie ustanie :) we środę mierzenie i ważenie, oby to też zmobilizowało :)

Pozdrawiam cieplutko :)

7 maja 2013 , Komentarze (5)
Witajcie Kochani!
Nie było mnie tu trochę, pewnie zrzuciłyście masę kg, a ja...? No cóż, coś tam zrzuciłam, łącznie na wadze minus 3 kg, ciut mniej centymetrów, ale no o to mi chodziło w ciągu tego miesiąca... Pod koniec marca znów trafiłam z małą do szpitala, było fatalnie, cierpiała i ona i ja, a że nie wykupiłam obiadów w szpitalu - zajadałam to co przyniósł mąż, potem gdy już było dobrze, znów choroba, wczoraj skończyliśmy brać antybiotyk, mała źle śpi w nocy, po lekach męczą ją kolki, lekarz powiedział że przy gronkwcu będzie często chorować :( zastanawiam się ile jeszcze tego będę musiała znieść ? Martwię się o nią, to cały mój świat, ale chciałabym też schudnąć (łatwiej mi by było zajść w następną ciążę) no i może nacieszyłabym się sobą tego lata... Ale nie, wciąż musi mi coś krzyżować plany, ciągle coś mnie wybija z rytmu, a ja źle reaguję na sytuacje stresowe, poza tym odkąd zrobiło się gorąco, mój apetyt wzrósł, szczególnie na wieczór, nie mogę go zwalczyć, nie wiem jak to zrobić, staram się jeść masę warzyw ale po nich jestem głodna na wieczór i kuszą słodkości i zakazane węglowodany :( od półtora tygodnia nie ma mojego męża, jest w delegacji na miesiąc, chciałam mu zrobić niespodziankę - tymczasem czas ucieka a ja stoją na 86 kg, a chciałabym do jego powrotu 80 chociaż :( Fakt, przyznaję się do porażki, choć to nie porażka bo jednak coś schudłam, ale czemu tak mało? Muszę skupić się bardziej na sobie i znaleźć więcej czasu dla siebie - to może, może... tylko co zrobić żeby mała lepiej sypiała w nocy, budząc się 5-6 razy w nocy jestem niewyspana w dzień, a wiem że jak człowiek niewyspany to więcej je, no a ja kocham spać, tylko niuni zęby chyba idą i jest niespokojna nocami... Buuu... wszystko mi się nie układa tak jak bym chciała, zostaje mi tylko pójść z małą na spacerek i trzymać się z daleka od lodówki, tylko że im dłużej będę z nią na polku tym większe ryzyko że coś złapie znowu...:( Dziewczyny i chłopaki - błagam zdradźcie mi jakieś wasze triki, rady żeby oszukać głód, nie jeść wieczorami więcej niż można, i jak zachęcić się z do sportu, skoro rano budzę się zmęczona, niewyspana i napuchnięta, mimo iż dużo piję wody, a może ktoś wypróbował na sobie jakiś pomocny suplement??? Będę wdzięczna, a jak sama coś wynajdę to się podzielę, pozdrawiam

11 kwietnia 2013 , Komentarze (2)
Witajcie... wiem wiem, długo mnie nie było i nie dawałam znaków życia, ale niestety zaraz po świętach wróciłam z Milenką do szpitala... nic dodać nic ująć... o diecie zapomniałam na 9 dni. Teraz na szczęście jesteśmy w domku, ale kto wie, jeśli pogoda się nie zmieni to znów może ją złapać nawrót choroby... Mam nadzieję że wiosna wreszcie się rozkręci na dobre.

Pomijając ten fakt, nie zaprzestałam z pomysłem przeprowadzenia diety oczyszczającej i jutro mam zamiar ją rozpocząć :) Tak więc 2 dni sok pomarańczowo-cytrynowy, potem jabłuszka i oby coś spadło bo przez ten szpital odrobiłam 2 kg, na szczęście tylko dwa kg a nie cztery, ale nie notuję tego na pasku, niech mnie motywuje to co osiągnęłam przed świętami.

W ogóle to z bieganiem też lipa, bratową boli noga, chyba ma kontuzję ale nie chce iść do lekarza, i bieganie też przystopowało, a moja niunia potrzebuje inhalacji i mnie w domu... Tak szczerze to marzę, żeby się wyrwać choć na chwilę i zapomnieć o tych problemach... Ale mój mały skarb jest dla mnie najważniejszy i choć jest mi już ciężko to muszę się dla niej poświęcić...w końcu jestem MAMĄ - to moja kariera - jak w piosence :P

Problemy są nie tylko ze zdrówkiem małej ale i w mojej firmie, 5 kwietnia zamknęłam sklep, jestem na minusie :( nie mam sił wciąż inwestować i pogrążać mojej rodziny, KONIEC z tym! Albo znajdę pracę w zawodzie (nauczyciel) albo zostanę KURĄ domową i MATKĄ POLKĄ... Może to też będzie jakieś miało swoje plusy :) Najlepszym jest jak na razie uśmiech małej :)

To że poddałam się na kilku polach życiowych (co mnie dołuje) nie oznacza że poddam się nadwadze, wracam do działania. Motywacja osłabła, i w sumie motywuje mnie tylko to wesele w czerwcu, aha i jeszcze ból kręgosłupa, bo mała rośnie i przybiera na wadze a ja powinnam chudnąć, żeby móc ją nosić bez szkody dla siebie, a kręgosłup po 9-u dniach leżenia z dzieckiem dał się we znaki, muszę zadbać o zdrowie zanim będzie za późno :)

18 marca 2013 , Komentarze (3)

Witajcie!

Wiem, że wiele osób mnie tu wspiera w walce z nadwagą, ale ta walka to nie tylko ścisłe trzymanie się diety i planu treningowego ale też porażki. I nie znajdę tu na pewno nikogo kto choć raz nie odstąpił od planu!?! Tak więc i ja poległam... Ale przynajmniej wiem dlaczego. Choć się tego nie spodziewałam, że nastąpi to tak szybko, ale jednak - dostałam okres! Ledwie dwa miesiące minęły po porodzie a tu taka niespodzianka - powiem szczerze - mogłabym żyć bez tego, no ale taka nasza fizjologia :( Tak czy inaczej, te apetyty, huśtawka nastroju, opuchnięte i obrzmiałe nogi, wysypka pryszczy na brodzie to objawy typowe dla mojego organizmu przed okresem, do tego wyjazd męża i klęska dietowa gwarantowana...
Ale moja motywacja nadal jest, czuję ją w sobie, a najlepsze jest to że nie jestem głodna, nie chcę jeść, choć wiem że przynajmniej 3 posiłki powinnam zjeść to mi się nie chce! Szok jak dla mnie:) To dobrze, bo zrobiłam dziś sobie dzień przygotowawczy do diety owocowo-warzywnej Mai Błaszczyn, ktoś tam pisał w komentarzu żeby nie przechodzić na tę dietę, tylko trzymać się MŻ i WR ale ja jednak postanowiłam że zaryzykuję, dieta ma wiele właściwości zdrowotnych:) oczywiście potem po 10-u dniach przejdę na dietę 1000kcal, ale nie będę liczyć kalorii, tylko będę mniej jeść i trzymać się starych utartych zasad dietetycznych:) Powinno się udać, oby tylko wytrwać te 10 dni, to będzie taki limit, poprzeczka, gdy ją przekroczę znów ją podniosę, niezła taktyka. Teraz dieta, potem więcej ruchu, balsamowanie, zmiana fryzury, oby przeżyć chrzciny małej bez obżarstwa i w lato wejdę w szczupłym ciele:) Tak więc jutro nie napiszę swoich wymiarów, ale zrobię to po pokonaniu tych 10-u dni :) Pełna zapału, oby nie słomianego :)