Odchudzanie jest wspaniałe! Czuję się świetnie w
sowim ciele!
Ahh ale te dni mi szybko mijają.. Nim się zdążyłam obejrzeć, a tu już minął miesiąc od mojego poprzedniego wpisu.:) Daję sobie ostry wycisk, codziennie ćwiczę z Ewą, CODZIENNIE i nie ma że mi się nie chcę, że mnie coś boli, nie odpuszczam, nie daję sobie taryfy ulgowej. Ćwiczę naprzemiennie skalpel i turbo spalanie do tego jeszcze jestem na 4 dniu SQUAT CHALLENGE. Dorzuciłam także bieganie 3 razy w tygodniu. Trzymam dietę, nie podjadam, piję dużo wody, mam taką motywację jakiej chyba jeszcze nigdy w życiu nie miałam. Za dużo już poświęciłam, za dużo osiągnęłam żeby tak po prostu się teraz poddać. Mój cel jeszcze przede mną, ale z każdym dniem jest coraz bliżej mnie, w końcu pewnego dnia będę mogła wykrzyczeć: UDAŁO MI SIĘ! I obiecuję zdjęcia porównawcze w stroju kąpielowym!
A tutaj moje foto menu z ostatnich dni, same pyszne jedzonko;)
Jest dobrze, nawet bardzo dobrze.:)
Dawno mnie tutaj nie było... Aż 2 miesiące.:) Miesiące pełne walki, motywacji, zdrowego jedzenia, ćwiczeń! Nie poddaję się walczę dalej, jestem tak zdeterminowana jak dawno nie byłam. Centymetry lecą w dół, widzę, że chudnę. Jednak nie osiadłam na laurach, walczę dalej, to jeszcze nie efekt jaki chcę osiągnąć.:) Życie jest piękne, lecę ćwiczyć z Ewką, to już się stało moją rutyną, każdego dnia ćwiczenia z Ewką muszą być!!!
Już się nie mogę doczekać, aż mi się uda i wstawię tu posta ze swoim zdjęciem z bikini z tytułem UDAŁO MI SIĘ.:)
Także..lato- odchudzona Daria z ekstra figurą nadchodzi.:)
Tym razem będzie inaczej.:)
Co roku, latem, gdy przychodzi czas słonecznej pogody, wakacji, wylegiwania się na plaży w kostiumie kąpielowym, szaleństwa ja mam wrażenie, że coś mnie omija. Obserwuję ludzi z boku, dziewczyny o nienagannych figurach i zastanawiam się dlaczego mi się nie udało..dlaczego nie spięłam tyłka i nie zrobiłam czegoś ze sobą. Może zamiast owijać się ręcznikiem, dumnie chodziłabym z uniesioną głową. Co roku obiecuję sobie, że tym razem schudnę do wakacji i pierwszy raz, tak pierwszy raz w życiu pokaże się na plaży z płaskim brzuchem i zgrabnym ciałem. Tylko dlaczego dotąd nigdy mi się to nie udało? Potem gdy przychodzi czas wakacji jestem na siebie wściekła.
Jednak tym razem naprawdę zrobię wszystko co w mojej mocy żeby było inaczej. Postaram się ze wszystkich sił. Jestem zdeterminowana, chcę żeby te wakacje były inne!!!
Smutna i samotna
Nie chcę być do końca życia uwięziona w ciele z którego nie jestem zadowolona. No kurcze nie chcę! Tylko dlaczego zamiast wziąć się w garść ja tak łatwo odpuszczam? Przecież potrafię, potrafię się przyłożyć, ćwiczyć, jeść zdrowo. Każdy dzień nieuchronnie przybliża mnie do wakacji. Do tych wakacji, które pierwszy raz miały być inne. Pierwszy raz miałam się nie odchudzać w wakacje tylko już być szczupłą. Ja się męczę już w swoim ciele, potrzebuję zmiany. CHCĘ ZMIANY. Tylko dlaczego jeden dzień potrafię patrzeć z optymizmem w przyszłość, a następnego dnia ta motywacja nagle znika i pocieszam się jedzeniem. To co jednego dnia nie przysparza mi zmartwień następnego staje się problemem na skalę światową.. W ogóle to jestem zmęczona.. Ile razy można zaczynać od nowa, od zera? Za każdym razem powtarzam sobie, że tym razem się uda.. I wychodzi jak zwykle. Ktoś może pomyśleć, że mi nie zależy, że widocznie nie chcę tak bardzo schudnąć..Ale ja chcę! Pragnę tego jak niczego innego! Tutaj nawet nie chodzi o ćwiczenia bo lubię ćwiczyć naprawdę, tutaj chodzi o to co dzieje się w mojej głowie, a ja zwyczajnie nie umiem sobie z tym poradzić.. Nie mam też niestety oparcia w nikim.:( To jest smutne, ale czuję się taka samotna. Wiem, że powinnam coś zmienić w swoim życiu. Najgorsze jest to, że przy znajomych ubieram maskę. Jestem szczęśliwa i radosna, ostatnio jak czułam się trochę smutna to się zdziwili "No jak kto Daria, kto jak kto, ale przecież ty nie miewasz złych dni, zawsze masz zaciesz, ze wszystkiego" Ale to nieprawda, często płaczę, gdy jestem sama w domu.. I brakuję mi żeby ktoś mnie przytulił i powiedział wszystko będzie dobrze, wszystko się ułoży, dasz radę.. W mamie też nie mam oparcia, to niestety smutne, ale tak jest. Przecież widzi, że coś się ze mną dzieje..że zamykam się w pokoju, że się objadam po czym na następny dzień stosuję restrykcyjną dietę..To dlaczego nie przyjdzie do mnie? I zwyczajnie nie powie, że mnie kocha i że sobie poradzimy? Mam 19 lat, ale tak, potrzebuję wsparcia mamy...
Tym razem się nie poddam.:)
Ten tydzień był okropny..Co ja mówię! Był koszmarny. Wiele spraw mnie po prostu przerosło i nie potrafiłam poradzić sobie z negatywnymi emocjami. Więc zaczęłam jeść.. Dużo jeść..Niezdrowych rzeczy..Kompletnie zaprzestałam ćwiczeń, byłam rozdrażniona, zmęczona i smutna. I to było takie błędne koło. Do dzisiaj się jeszcze porządnie nie wyspałam.. Jutro mam poprawkę, liczę, że zdarzy się jakiś cud i zdam.
Powoli wracam już do "normalności". Do ćwiczeń i zdrowego odżywania bo zwyczajnie czuję się wtedy lepiej. Mam więcej siły, lepszą koncentrację, a ćwiczenia dają mi powera. Jutro zaczynam od nowa, nowy dzień i nowa karta. Bardzo chcę schudnąć, chcę tego jak niczego innego i postarałam się z całych sił aby to osiągnąć.
I bardzo Wam dziękuję dziewczyny, dajecie mi tyle wsparcia, którego nie dostaję nawet w realu bo zwyczajnie staram się nie pokazywać, że coś jest nie tak. Tutaj, na Vitalii mogę się wyżalić i nie wyobrażam sobie mojego zycia bez niej.;-)
Więc..Zaczynam od początku!!!! Tym razem się nie poddam.:)
Jestem beznadziejna
Jestem totalnie bezsilna, nie mam ochoty na nic, jestem śpiąca, nie mam humoru. Złość przeplata się ze smutkiem. I do tego zawaliłam z dietą na całej linii..A tak dobrze mi szło.:( Jestem B E Z N A D Z I E J N A
Nie potrafię, po prostu nie potrafię radzić sobie z negatywnymi emocjami..Bo co pierwsze robię? Pocieszam się jedzeniem. Z takimi nawykami mogę zapomnieć o ładnej figurze..
Chłopak..koniec złudzeń
Wiecie co, ostatnio już mi trochę przeszło jeżeli chodzi o mojego kolegę. Przynajmniej tak mi się zdawało.. Wczoraj była u niego impreza, no i nie jechałam z nastawieniem typu, że coś się wydarzy. Miałam dobry humor, to tyle. Niczego sobie nie wyobrażałam. Dzień wcześniej dużo myślałam o naszej "relacji" i stwierdziłam, że chyba sobie odpuszczę bo to nie ma sensu. Ale oczywiście na domówce już tak nie myślałam, ja po prostu za wszelką cenę chcę ukryć to uczucie, ale ono i tak jest silniejsze. No więc na początku byliśmy w czwórkę, ja, kumpela, on i jeden kolega. Potem dojechała koleżanka tej mojej kumpeli. Ona ewidentnie do niego zarywała więc nie ukrywam, że byłam zazdrosna. Cały czas takie maślane oczka i jakieś głupie gadki. Co on na to? Wydawało mi się, że raczej był obojętny. Mnie nie olewał, parę razy wykorzystał sytuację i mnie przytulił, tańczyliśmy razem, także takie przytulańce i wygłupialiśmy się. Dużo też rozmawialiśmy, trochę o tej jego byłej m.in o sytuacji kiedy on mając dziewczynę poszedł sam z 3 koleżankami na imprezę(czyli ze mną i dwoma innymi naszymi koleżankami ze studiów), ale dziewczynie powiedział, że poszedł z kolegami. No i ja mu powiedziałam, że ja na miejscu tej dziewczyny byłabym zła bo mnie okłamał, a poza tym według mnie to dziwne, że jeden facet wychodzi z samymi koleżankami. On powiedział, że dziewczyna nie miała być o co zazdrosna bo on nas traktuje tylko jak KOLEŻANKI. I potem mi się zapytał jak ja go traktuję. Oczywiście jestem dupą wołową i nie powiedziałam nic w stylu, że mi się podoba tylko, że jak kolegę, a on mi powiedział, że on mnie jak koleżankę. Więc wydaję mi się, że sprawa jest raczej jasna, jestem TYLKO koleżanką. Potem kiedy poszłam już spać, a spałam w sypialni jego rodziców to powiedział, że chciał do mnie przyjść, ale ja bym mogła to źle zinterpretować. Ja się zaczęłam śmiać. Pytał mi się też jacy faceci mi się podobają, czy zwracam uwagę na wygląd. Ja powiedziałam, że no chciałabym żeby był ode mnie wyższy, a wygląd to nie jest tak ważny jak to coś. Do tego też pytał o moje związki, jak długo trwał mój najdłuższy i czemu się skończył. Wtedy też tak szczerze mu wyznałam, że bardzo łatwo się angażuję i że bardzo podoba mi się jak ktoś jest w długotrwałym związku i sama chciałabym w takim być.:) Potem gdy już siedzieliśmy sami, no okey byłam zmęczona, ale chciałam z nim posiedzieć jeszcze trochę, więc za każdym razem gdy mi się pytał czy chcę spać odpowiadałam, że nie. Jednak byłam zmęczona więc on wziął mnie za rękę i zaprowadził do łózka, gdzie mam się położyć. Wydaję mi się, że jakby naprawdę coś było na rzeczy to raczej wolał by ze mną posiedzieć i wykorzystać to, pogadać jeszcze szczerzej sam na sam..
Jest jeszcze coś, otóż ten drugi kolega, nazwijmy go Y, to strasznie usiłuje mnie poderwać. Co zauważyłam nie tylko ja, ale i wszyscy naokoło. On był raczej taki spokojny, ale wczoraj chyba się za bardzo rozluźnił. Łaził za mną co krok, gdy ja siedziałam na kanapie stale się przysuwał, opierał głowę o moje ramię, bawił się moimi włosami i cały czas starał się utrzymywać ze mną kontakt fizyczny. Irytował mnie niemiłosiernie, zwłaszcza jak zbytnio przysuwał się jak tańczyliśmy. Próbowałam uciekać, z resztą nie chciałam żeby X(nazwijmy tak pana który mi się podoba) pomyślał, że ja czuję coś do Y. Dodam też że przy wszystkich rozmowach z X, dotyczących jego byłej Y też był obecny. Także wtedy gdy X pytał mi się jak go traktuję.. Y kompletnie nie jest w moim typie, nie chodzi może o wygląd, ale przede wszystkim o charakter, jest to raczej taka dupa wołowa, więc z tego na pewno NIC nie będzie..
Niestety pozbyłam się już złudzeń dotyczących X. Jest mi przykro, zwłaszcza, że wydawało mi się, że daję mi jakieś sygnały, ale najwidoczniej je nad interpretowałam. Trudno daję już sobie spokój, nie będę za nim latać.
I wiecie co zmęczona jestem już tym stałym domyślaniem się czy on coś do mnie czuje.. Przykro mi też bo chyba mam pecha, podrywają mnie jedynie faceci, którzy mi się nie podobają.:( No, ale cóż życie..
Kolejny dzień walki o nowe "ja".:)
Ostatnio bardzoo dużo ćwiczę i czuję się wspaniale.:) Killer nie jest dla mnie wyzwaniem, wytrzymuje całe 40 minut, spocona strasznie, ale walczę do końca. Do tego jem zdrowo i ciągle wizualizuję sobie cel do którego dążę. Będę szczupła w te wakacje, pierwszy raz będę się przechadzać szczuplutka po plaży! Chcę tego jak niczego innego i nie wyobrażam sobie, że mogłabym się poddac.
Postanowiłam też, że się zmierzę dziś wieczorem. Wcześniej nigdy tego nie robiłam gdy się odchudzałam, ale centymetr prawdę Ci powie. Wagą się nie przejmuję, w sumie nie mam pojęcia ile ważę, pewnie tyle ile na pasku.:D
Życzę Wam wszystkim udanego wieczoru walentynkowego z druga połówką czy bez!:) Ja tam spędzam wieczór z Kings of Leon może i ja kiedyś znajdę swojego "księcia".
I znowu problem z facetem...:D
Wiecie co nie rozumiem facetów, ale może tak już jest, że kobiety ich nie rozumieją? Pisałam z nim wczoraj do 3 w nocy i nawet nie miałam ochoty kończyć, gdy rozmawiamy w realu też zawsze mamy 1000 tematów do rozmowy, on piszę do mnie codziennie, zawsze chce wracać ze mna do domu, prosi żebym z nim czekała na tramwaj, zaczepia mnie, próbuje nawiązać jakiś kontakt fizyczny, a to mnie dotknie przypadkiem, patrzy się na mnie ukradkiem, widzę to, często zatrzymuje wzrok na dłużej, ale nic więcej... Żadnego kroku, jakiegokolwiek.. Może za dużo sobie wyobrażam po prostu, ja już sama nie wiem. A ja? Ja tylko czekam z założonymi rękami na jakiś znak, na coś więcej, ale może powinnam sobie odpuścić? Albo przejąć inicjatywę? Wiem, że ostatnio ON to u mnie temat 1, ale jestem zakochana i chociaż czasem próbuje sobie wmówić, że nie to uczucie jest silniejsze. Czuję lekkie uczucie zazdrości jak gada z innymi.;) Od razu mi się pojawia uśmiech na twarzy gdy go widzę? Co ja mam robić?
I przyznaję się zjadłam wczoraj 2 pączki, ale ZERO wyrzutów sumienia. Raz do roku można, dzisiaj już powrót do normalności, czyli dieta i ćwiczonka. Nie poddaję się i ćwiczę dalej, mam gorsze dni i problem z negatywnymi emocjami, wiem o tym, nie potrafię ich wyładować tylko je tłumię. I jak poradziły mi vitalijki zacznę biegać.:)
Failure is not an option!
Obudziłam się z takim fatalnym humorem.. Myślałam, że cały dzień będzie marny.. Chciałam dodać bardzo długi wpis, sama nie wiem o czym, takie tam gadanie o wszystkim, o życiu, napisałam i się skasowało, coś nacisnęłam przez przypadek. Jednak ulżyło mi, jest lepiej. Jak to człowiek czasem musi po prostu wylać coś na "papier" W sumie nawet lepiej, że poprzedni wpis się skasował bo użalałam się nad sobą, jakie to moje życie marne, ale po chwili sobie pomyślałam, że muszę wziąc swoje 4 litery i coś z tym zrobić. No to killer Ewki i od razu wszystkie głupie myśli wyleciały z głowy.;-)
Tym razem to ja się nie dam i schudnę!!!
Porażka nie wchodzi w grę, chcę się cieszyć na wakacje idelanym ciałem (idelanym dla mnie) Teraz czuję się jak więzień. Chociaż moja waga mieści się w "normie" to ja nie jestem zadowolona ze swojego wyglądu. Jednak odchudzam się z głową, nie jem 500 kcal, ba nawet 1000, jem coś ponad 1500, gdy ćwiczę intensywnie to więcej żebym miała siły. Nie głodzę się, przechodziłam już przez to.. 3 lata temu schudłam szybko i jeszcze szybciej kilogramy wróciły z nawiązką.:) Wiem, że aby schudnąć trzeba jeść i pokochać ruch. Ja ruch zawsze kochałam więc z tym akurat nie było problemu.
Gdy zaczyna robić się ciepło, ja zamiast się tym cieszyć zwykle jestem wściekła Wściekła, że zmarnowałam tyle miesięcy i nie schudłam i muszę to robić wtedy gdy jest już ciepło. Na plaży zakrywam się ręcznikiem bo się wstydzę. Nie chcę już tak dłużej, chcę pierwszy raz w życiu być szczupła na plaży! Nie chcę tylko patrzeć z zazdrością na inne dziewczyny, chcę by to one tak patrzyły na mnie heh.:) Nie no ja wierzę, że każda z nas może mieć super figurkę, grunt to się nie poddawać, a nawet jeżeli zdarzy się upadek to podnieść się i grać dalej!
Nie ma rzeczy niemożliwych, niektóre wymagają tylko więcej czasu!!!