Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malgorzatalub48

kobieta, 63 lat, Rybnik

160 cm, 84.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

Ja po raz czwarty w pracy w Niemczech..Teraz już lepiej, ale na początku było ciężko..Dlatego niemal tu nie wchodziłam, no ale...brzuszek znów ciut urósł i znów przypomniałam sobie, że istnieje Vitalia..No i oczywiście miło mi będzie znów zajrzeć na znajome stronki, do znajomych pamiętników i mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za to, że zapomniałam na tak długo o Was..?(mysli)..Ewentualnie..jakiegoś karniaka przyznajcie i już.

Najpierw poserfuję po znajomych pamiętnikach..potem coś jeszcze spróbuję naskrobać..

Dziwnie jakoś tak..po tak długim czasie..Muszę jakoś się znów z tematem odchudzanka oswoić..

Przesyłam ciepłe pozdrowienia dla znajomych..Buźka!:)

20 lutego 2013 , Komentarze (8)
Brakowało mi Vitalii czasem..No ale życie pędzi swoim rytmem i nie zawsze można sobie pozwolić na poświęcenie się tylko i wyłącznie odchudzaniu.. Mnie też zdarzyło się, że jestem w trakcie załatwiania wyjazdu do pracy do Niemiec..już pisałam, ale o nauce języka..Ciężko z wszystkim, ale.."nie święci garnki lepią", jak mówi moja koleżanka, więc i ja dam radę..Szperam, szukam, język niemiecki już nie jest dla mnie..obcy..no może..nie całkiem....W każdym razie porozumieć się już jakoś mogę..(na szczęście za spikerkę tam nie będę..:).
A w kwestii dietkowania..HUŚTAWKA..raz się odchudzam..., a raz pasuję i..tak jak dziś zajadam makaron, bo akurat zalega w lodówce.., ale się nie daję w każdym razie. Kiedyś bardzo przekonało mnie zdanie wyczytane w którymś z waszych pamiętników.., że decyzję o odchudzaniu możemy podjąć w każdej chwili i nawet jeśli mamy tzw. wpadki to...zaczynamy od nowa następnego dnia, a nawet od następnej godziny..Nie ma co się załamywać.
Waga stoi schowana głęboko pod łóżkiem i..może dobrze..Wyciągnę ją jak poczuję, że troszkę znów brzuszek spadł..Po co się stresować..:)
Dziś robię serniczek dukanowski..Daaawno nie robiłam. Coś słodkiego zawsze się przyda..A nad dietą myślę.., bo nie chciałabym powtarzać Dukana..Jest tyle innych możliwości. 
Pozdrawiam Wszystkich dietkujących i tych, którzy dopiero mają zamiar zacząć dietkę..:)

3 stycznia 2013 , Komentarze (1)
W 2013 roku - zdrowia, pomyślności i jak największych sukcesów w walce z kilogramami życzę wszystkim Znajomym i Przyjaciołom!
Ja chyba też zacznę znów dbać o dietkę, bo ostatnio sobie pozwalałam na więcej niż powinnam..Czas świąteczno-noworoczny sprzyja takim zwyżkom wagowym. Nie wchodzę na wagę ze strachu co tam zobaczę..hihihi, dlatego najpierw zadbam trochę o zmianę jedzonka, o to żeby regularnie pić wodę i..dopiero wtedy odważę się sprawdzić wagę..Może za tydzień..
Narazie desperacko uczę się niemieckiego..Chcę wyjechać do pracy do Niemiec..Od kilkunastu tygodni z małymi przerwami próbuję wkuwać słówka i zwroty przydatne w tej pracy. Idzie mi różnie..Mam dobre "pomoce naukowe" i w internecie jest tego sporo, ale tu trzeba MÓWIĆ i ROZUMIEĆ co ktoś do mnie mówi..Nie jest łatwo.., ale walczę jak mogę...
Może ktoś z Was ma jakieś dobre sposoby na naukę języka obcego..? Chętnie posłucham dobrych rad:)
Tymczasem zabieram się do nauki.., a Was serdecznie pozdrawiam i..pozaglądam teraz w Wasze wpisy..Oj, dawno mnie tu nie było..:)

12 września 2012 , Komentarze (9)
U mnie wszystko gra...oprócz kasy bo ta jak zwykle gdzieś się upłynnia zbyt szybko. Straszą nas jeszcze media, że może być jeszcze gorzej. Po przyjściu z zakupów faktycznie nieraz okazuje się, że wydaje się o wiele więcej niż się zaplanowało.
Z moją giełdą też kiepściutko. Ładunków coraz mniej. W poprzednim tygodniu autko (a przede wszystkim kierowca w nim) stało od wtorku do czwartku pod Szczecinem. Jakoś go ściągnęłam, ale naprawdę z wielkim trudem i nie za tę kasę jaką zamierzałam. Szef zdecydował, że przejdziemy na stałe pod jakąś spedycję większą, no i dziś udało mi się złapać z jedną porządną kontakt, tak że pewnie tę robotę będę miała z głowy. Chodzi też o to, że dla transportu najgorsze są przestoje czyli mniej więcej od połowy grudnia nawet do marca i trzeba tak gospodarować żeby wtedy jeździć, bo potem tej dziury nie da się już załatać w ciągu roku. Tak było w tym roku. Auto praktycznie zaczęło jeździć dopiero w połowie marca. Mam nadzieję, że szef załatwi tę współpracę i wtedy nie będzie zmartwienia w zimie. Ja jakąś pracę napewno w końcu znajdę i...będzie ok.
 
U papużek - nowe pisklę okazało się, że ma...żółte upierzenie. Takiego jeszcze nie miałam. Będzie żółta papużka...fanie...albo papug, bo jak takie młode to jeszcze nie wiadomo. Wrzeszczy już w tej budce lęgowej, bo mu tam za ciepło chyba. Dopóki nie ma upierzenia to się tuli do "mamy", a potem słychać jak puka pazurkami po dnie i lata po tej budce. Czasem go wyciągam to widać, że skrzydła ma już tak rozwinięte, że jeszcze chwila i wyjdzie na zewnątrz. Z tym wyjściem to też ciekawie, bo najpierw wspina się pisklak do tego otworu w budce i wygląda jakieś kilka dni. a potem dopiero próbuje się wychylać do połowy, bada teren dzióbkiem, ogląda całą klatkę i...towarzyszy w klatce, a potem któregoś dnia wychodzi nieśmiało. Rodzice wtedy go asekurują, bo towarzystwo chce poznać tego śmiałka, a wtedy nieraz może oberwać dziobem w głowę. Inne papugi podskubują go, a on wtedy właśnie potrzebuje najwięcej wsparcia, bo nie siedzi jeszcze stabilnie na żerdzi. To trwa tylko dzień albo dwa, bo szybko orientuje się, że musi sobie sam radzić. Jeszcze mama z tatą dokarmiają go jak woła jeść, ale już go przyzwyczajają, że jak się sam o jedzonko nie zamartwi to będzie głodny. Obserwowanie takiego papuziego pisklaka to wielka frajda...Jest taki ufny, że jak go wezmę w rękę to nic się nie boi. Tak jest przez kilka tygodni, dopóki inne papugi nie pokażą mu, że jednak bać się należy. Te papużki faliste są wogóle bardzo płochliwe. Odbudowywanie zaufania trwa czasem kilka miesięcy...Gdybym sama się nimi zajmowała pewnie nie byłoby problemu, ale...mam w domu choleryka i czasem odczują te moje ptaszki tak jak i ja. co to oznacza w rzeczywistości.
 
Za chwilę przywitamy jesień...Pogoda już mało słoneczna...Najpierw narzekałam na upał, a teraz jednak tego słońca jeszcze bym trochę pooglądała..A kto Polakowi dogodzi..wiecznie na coś narzeka i wiecznie mu nic nie pasuje. Ja uwielbiam jesień i zawsze witam ją tak jak inni wiosnę, z utęsknieniem. Jeśli jest jeszcze ta nasza, czyli "polska złota jesień", kolorowa i słoneczna to...nie siedzę nigdy w domu. Codziennie staram się gdzieś wychodzić albo wsiadam na rower i trochę jeżdżę. Trochę, bo do lasu daleko i tu tak jest, że wszędzie z górki albo pod górkę, a ja mam rower z tymi szalonymi przekładkami, którymi wogóle się nie potrafię posługiwać i przeważnie jeżdżę na 2/3 biegu bo boję się go przestawić w trakcie jazdy...No ale a też tego dobre strony, bo wtedy np. pod górę muszę mocniej pedałować i...tłuszcz się spala jak diabli . Dziś jakoś pochmurno, ale jak wyjrzy słoneczko to popołudniu gdzieś popedałuję.
Nie ważyłam się dawno i myślę, że może jutro to uskutecznię, bo sama jestem ciekawa ile to mi rzeczywiście...przybyło...Niby po ubraniu nie widać żeby było ciasne, ale tak ze 2-3 kg może wlazło...kto wie, zobaczymy jutro. No a teraz..."polatam trochę po waszych wpisach bo jestem okropnie ciekawa co u was słychać.
Pozdrawiam najserdeczniej! i życzę miłego dnia!

6 lipca 2012 , Komentarze (8)
Wkleiłam wszystkie zdjęcia papużek i ...wszystko mi wcięło bo kliknęłam na "Edytor wizualny"...
No szlag mnie trafi...Pół godziny roboty na nic..
No trudno...Jeszcze raz trzeba.
Wojtuś i Poldek.
Pola /żonka Wojtusia/.
Wikusia /samiczka, która nie będzie miała nigdy młodych. Najpierw była smutna kiedy Poldek przestał się nią interesować, ale teraz widać, że ta znajomość przeszła w fazę przyjaźni i tak może jest lepiej nawet...Podejrzewam, że mogła wychować się tylko z samcami i dlatego nie bardzo wie jak się zachować i co robić. Chciałaby, ale w newralgicznych momentach zamiast przybrać odpowiednią pozycję dla partnera, ta przewraca się na plecy i ...pokazuje brzuszek...Papug zgłupiał...
Lenon. Potrafi szaleć jak nikt w klatce.
Majka. Pierzy się, bo na główce widać jak zmienia piórka na białe, no i ma się rozumieć pióra lecą z klatki na podłogę.....
Ciupek /na pierwszym planie/. Nazwaliśmy go tak, bo naprawdę był malutki. Tak się złożyło, że zostawiliśmy pierwsze i któreś z kolei jajeczko, tak że różnica pomiędzy jednym pisklakiem a drugim mogła być nawet do 2-3 tygodni. No i wykluł się jako ostatni. Taka ociupinka...Ale teraz już rozrabia tak jak pozostała banda.
No fajnie... Na portalu dla "odchudzaczy" piszę o papugach
...
No nic...ale to tak tylko dzisiaj... Od jutra tylko na temat.

29 czerwca 2012 , Komentarze (6)
Nie mam czasu na wpis, ale pamiętam, że miałam napisać co u moich papuziątek więc wklejam link do dwóch filmików. Wybaczcie słabą jakoś, fimiki są nagrywane komórką. Napiszę dopiero w niedzielę albo poniedziałek.
Trzymajcie się chudziaczki! Miłego weekendowania!
http://www.youtube.com/watch?v=v7Nvria8kPU&feature=plcp
http://www.youtube.com/watch?v=krb66gJ3SJE&feature=plcp

22 czerwca 2012 , Komentarze (8)
Stwierdziłam, że na tym "komunijnym" zdjęciu jestem ubrana w za duży kostium. Fakt - ma już parę lat i może dlatego. Spódnica jako tako, ale ta "góra" już całkiem mnie niepotrzebnie poszerza i skraca i tak krótkie ręce. Muszę coś z tym zdziałać...

22 czerwca 2012 , Komentarze (10)
...bo przyrzekałam, że już jakoś się ogarnę i będę tu częściej, no i...kicha!
Musze się zatem jakoś wytłumaczyć...Otóż...miałam całą druga połowę maja i początek czerwca całkiem do d..y. Kłopoty, kłopoty, zmartwienia....Zaglądałam tu często, ale śladu nie zostawiałam...Mam nadzieję, że jakoś mnie znów przyjmiecie do kompanii, bo...smutno mi bez was i strasznie brakuje tej konfrontacji przyjacielskiej...
Strasznie się ucieszyłam, że jednak tyle osób się do mnie odzywa i niektórzy nawet lubią te moje ględzenie o papużkach.....
Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - za miłe, pokrzepiając słowa i za to, że jesteście...poprostu...
A teraz do rzeczy - wlazłam dziś znów na wagę (bo tydzień temu tez się ważyłam), a ta ani drgnie. Niewiem już czy się cieszyć, ale chyba trochę mogę, bo przecież w końcu najważniejsze żeby nie przytyć znów, no ale tak prawdę powiedziawszy to gdzieś w zakamarkach podświadomości czai się u mnie takie marzenie malutkie żeby tak jeszcze "spadło" chociaż z...6-7 kg. No i będę się starać...Może z waszą pomocą jakoś dobrnę do tego celu. Jestem zadowolona z tego co osiągnęłam, bo wyglądam już nie jak jakaś tłusta masa tylko w miarę normalnie...Tak myślę...Zaraz wkleję cosik dla potwierdzenia...albo zaprzeczenia
No wiem...może i nie widać tych efektów odchudzania bo to takie zdjęcie z komunii w rodzinie, ale nawet chyba po twarzy widać, że to nie ta sama dziewczyna sprzed kilku miesięcy...


Przynajmniej ja tak odczuwam, że jest mi lżej chodzić i nie męczę się tak szybko jak dawniej. Energii mam o wiele więcej. Czasem nawet po np. kilku godzinach sprzątania sama się dziwię, że jeszcze nie padam na pychol tylko mam ochotę na jakieś wyjście...Naprawdę warto było dietkować.
Muszę pędzić do marketu, bo w lodówce puchy dokładne, ale wieczorkiem tu do was pozaglądam i może wkleję jakieś fotki moich papuziątek.
Pozdrawiam wszystkich najserdeczniej! Jesteście de-best!

18 maja 2012 , Komentarze (11)
U mnie żadnych rewelacyjnych zmian. Waga stoi w miejscu, więc nie powinnam narzekać, ale baaaardzo bym chciała jeszcze tak z 8 kg zrzucić i mam nadzieję, że mi się to uda. Tylko codziennie serwuję sobie, szczególnie  wieczorem, jakąś przekąskę kaloryczną bardziej niż bym chciała i...dlatego postępów brak.
W piątek rozstałam się z moimi siostrzyczkami. Pojechały po kilku dniach pobytu tu u nas na Śląsku do domu i pracy, a przyjechały tak właściwie na komunię siostrzenicy córki. Było super! JAKIE ONE SĄ EKSTRA ŁADNE i FAJNE! No mówię wam! Ciągle wspominam ich pobyt u nas i oglądam zdjęcia. Jedna z nich - Agnieszka, schudła ponad 30 kg na Dukanie!Taka laska z niej teraz, że wszyscy stale się na nią gapili! A Kasia też! Tak sobie dobrała kolor włosów i makijaż i resztę, że wygląda bombowo! Sama spisałam od niej kosmetyki i kupię takie same, bo podmalowywała mnie czasem i okazało się, że z delikatnym makijażem wyglądam o wiele lepiej.
A u moich papużek to już same zmiany!, bo Lenka okazała się.....LENONEM!!! Tak sie z tego rżałyśmy, że aż ptaki sie czasem wstraszały...No bo naprawdę, okazało się, że to nie samiczka tylko samiec. Po kilku tygodniach dopiero wykształca się tzw. "nosówka" u papużki. Jesli jest jasnoniebieska albo z jakimś odcieniem niebieskiego to samiec, a jak beżowa, kawowa to samiczka. No i mamy Lenona! Teraz musimy przerzedzić to towarzystwo, bo tak się porobiło, że mamy czterech samców o dwie samiczki, tyle że....w budce lęgowej są już następne dwa młode i to już upierzone, więc trochę będzie ich za dużo. Poza tym jedna papużka jest niezdolna do rozrodu, nie wie nawet jak odpowiadać na zaloty papuga i przez to jest bardzo nieszczęśliwa. Je tylko na okrętkę i to w nadmiarze, przez co wygląda już jak kuleczka. Oddamy ją i jakieś młode...Zresztą jeszcze nie wiem które, bo każdego mi szkoda...ale naprawdę trzeba. jeśli jest większość samców w klatce to jest niesamowity rwetes od rana, bo to one tak "trajlują". Krzyczą i o jedzenie i "podwalają się" do samic i wtedy tez krzyczą...Najbardziej ruchliwe i hałaśliwe są te młode kilkutygodniowe. To co one wyprawiają to się w głowie nie mieści..Są teraz zamknięte w klatce i nie wypuszczam ich już na pokój, więc możecie się domyślić tylko jakie robią zamieszanie. Gdzieś się przecież wyszumieć muszą. Lenon z Maćkiem tak rozrabiają jak to piszę, że słychać tylko furkot skrzydeł i pokrzykiwania. Wariaty! Papier tylko fruwa na dnie klatki...Mam ja się z nimi! Rozrabiają i jedzą i znów rozrabiają. Za to koło 20-tej są tak zmęczone, że jak próbuję coś robić koło ich klatki to mruczą niezadowolone czemu im przeszkadzam, kiedy one już chcą spać. A ja to robię specjalnie, bo jak idą wcześniej spać to mnie wcześniej budzą, a tak mam spokój rano do 8.00...No chyba, że niedokładnie przykryje klatkę, bo jak wpadnie przez jakąś szparę światło to już wiedzą, że trzeba wstawać i mam przerąbane...
Jak przerzedzimy to stadko to zrobi się trochę spokojniej. Narazie muszę to jakoś wytrzymywać. Kurcze! Jak było ich cztery to było fajnie, ale teraz czasem muszę zakładać słuchawki na uszy. A te młode z budki lgowej to dopiero mają donośny głos! I gruby jakiś. Ha! Nie miała baba kłopotu.....
Pozdrawiam Was wszystkie Kochanieńkie!

30 marca 2012 , Komentarze (7)
Tak się nazywają młodziutkie papużki. Lenka, bo ma główkę białą jak len, a Maciuś bo......tak się spasł ten malutki, że wyglądał jak Maciek...
Dzięki za wszystkie propozycje imion.
Nareszcie odsapnęłam dziś trochę od roboty, ale wiadomo, że zaraz muszę obrobić tzw. "drugi etat" czyli normalne roboty domowe: odkurzanie, sprzątanie, pranie, gotowanie...Normalny żywot kobiety...
Aaaa i jeszcze faktury napisać i wysłać.
Niewiem czy wkrótce się ta moja praca nie zmieni bo dostałam właśnie skierowanie na staż pracowniczy z PUP do biura rachunkowego i przyznam, że nie byłaby zła taka praca. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam czas do 5-ego kwietnia żeby to załatwić.
No i muszę niestety kończyć, bo robota czeka. Wpadnę może potem to was poczytam i coś dopiszę.
Hej!