Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jak ja nie lubię pisać o sobie, ale skoro mnie zmuszają to już powiem. Co lubię? Całkiem zwyczajne: lubię leniuchować z dobrą książką, słuchać mojej ukochanej muzyki i spotykać się z ludźmi, przy których nie przestaję się śmiać :D Czemu się odchudzam? Żeby się wreszcie wbić w te jeansy i żeby wejść po schodach bez zadyszki! A co! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 92231
Komentarzy: 1265
Założony: 18 lipca 2011
Ostatni wpis: 12 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
areyouserious

kobieta, 36 lat, Warszawa

172 cm, 82.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 października 2012 , Komentarze (11)

Hej Piękne i Szczupłe!

Humor dzisiaj, jak w tytule, taki średni. Wczoraj sobie rozpisałam co mam dzisiaj do zrobienia, ale trochę plany zmieniłam. Wstałam dzisiaj rano i postanowiłam, że zrobię coś dla mamy. Ostatnio często narzeka, że nic w domu nie robię, że tylko ona jest od sprzątania, wynoszenia śmieci i gotowania. I, niestety, jest w tym trochę prawdy. Często zajęta swoimi sprawami nie pomyślę, żeby wyrzucić śmieci, czy chociaż pozmywać po wszystkich. No więc najpierw poszłam po zakupy, a potem wzięłam się za sprzątanie. Wszystko ładnie wypucowałam i do ideału brakowało tylko odkurzenia. I co? I dupa. Odkurzacz nie wiedzieć czemu się zepsuł... :( w ogóle się nie włączył. I to mi jakoś strasznie humor zepsuło. Zamiast pokazać mamie ładnie wysprzątane mieszkanie, będę jej musiała powiedzieć, że zepsuł się odkurzacz. On był kupiony dość dawno, więc pewnie już nie jest na gwarancji i w zależności od tego co tam się popsuło, trzeba będzie zapłacić za naprawę. Mam nadzieję, że nie jakieś kokosy i to nie jest nic poważnego. Bo inaczej naprawdę będzie ciężko z kasą :(



W ogóle teraz jeszcze obejrzałam smutny filmik, jak ktoś wyrzucił psa z samochodu i biedny biegł za nim. Nie rozumiem ludzi! Jak można wyrzucić zwierzę?! Jeśli nie można się nim zająć, nie lepiej oddać go do schroniska, albo poszukać dla niego innego domu?! K..wa zawsze jak widzę coś takiego to odzywają się we mnie mordercze instynkty. Skoro ktoś tak traktuje zwierzęta, to to samo będzie robił z ludźmi...ech :(



Dobra a teraz do przyjemniejszych rzeczy. Dieta idzie bardzo dobrze. Co prawda dzień się jeszcze nie skończył, ale wierzę, że dam radę wytrwać :) Planowanie pomaga. Dzisiaj jak wrócę z angielskiego to zapodam sobie reduce tummy i trochę potańczę, na poprawę nastroju. Wczoraj nie było shreda, ale za to dużo chodziłam, spacerowałam i było mi bardzo dobrze :D Co do ćwiczeń, to zaczęłam też ruszać się podczas oglądania telewizji. Wczoraj porobiłam trochę brzuszków, jakiś rowerek i inne ćwiczenia na nogi. Potańczyłam razem z ludźmi z szubi dubi dance, dance (wczoraj odkryłam, że mam FOX LIFE i trafiłam na odcinek z Gagą, fajny był, ludzie super tańczyli i ona też całkiem sensowna się wydaje, mimo tych dziwnych pomysłów :D)



A w ogóle dzisiaj do sprzątania włączyłam sobie jakiś stary koncert Christiny Aguilery z yt. Jeju, jaki był fajny. Śpiewała na żywo, ale nie śpiewała swoich piosenek tak jak je wszyscy znają tylko w różnych aranżacjach. Naprawdę super się go słuchało. Jak ktoś lubi Kryśkę to polecam :)



Dobra kończę moją pyszną herbatkę i zmykam na angielski.

Miłej soboty laski!

:*

5 października 2012 , Komentarze (8)

Hej Szczupłe Ślicznotki!

Wczoraj późno wróciłam z pracy i od razu poszłam spać, tak byłam padnięta. I niestety nie udało mi się zaplanować dzisiejszego dnia, więc trochę mi się poranek rozmył. Chociaż nie, zrobiłam jedną pożyteczną rzecz - poczytałam Was, pokomentowałam i zaraz zostawiam wpis :D



Z dietą idzie całkiem dobrze. Muszę się jednak ogarnąć i nauczyć się mówić NIE w pracy, bo jak na razie to mi z tym ciężko idzie :/ Wczoraj był shred i jakby troszkę lepiej było z tą moją kondycją i wytrzymałością. Dzisiaj postaram się również poćwiczyć z Jilian, ale to wieczorem jak wrócę z pracy. A teraz planuję ruszyć pupę sprzed komputera i przejść się do urzędu, bo mam kilka spraw do załatwienia. Mam nadzieję, że pójdzie gładko :D



Dzisiaj też muszę się wybrać do biblioteki oddać książki z hiszpańskiego. Mam małą nadzieję, że jedną pozwolą mi jeszcze potrzymać, ale nie jestem pewna, bo już raz je przedłużałam. W ogóle jestem z siebie dumna, regularnie uczę się tego hiszpańskiego i sprawia mi to dużą frajdę :D Sama siebie nie poznaję :D Dzisiaj jeszcze powinnam posiedzieć nad magisterką chociaż trochę, zobaczę czy mi starczy czasu.



Dobra zmykam już Piękne!

Trzymajcie się dzielnie :*

3 października 2012 , Komentarze (7)

Hej Piękności!

Jak na razie mój system planowania się sprawdza. Już od trzech dni wstaję o 7:30, kładę się spać o 23:30. Do południa robię większość rzeczy. To nie tylko pomaga mi się ogarnąć, ale również pomaga w wytrwaniu do kolejnych posiłków. Naprawdę jestem z siebie dumna, że jestem w stanie tyle zrobić i mam czas również na odpoczynek, który jeszcze bardziej cieszy po dobrze wykonanej pracy :D



Co do diety, to idzie mi całkiem sprawnie :) nie mam ochoty (jak na razie na słodycze), trzymam się godzin posiłków i staram się wprowadzać zdrowe urozmaicenia np. kasza zamiast ziemniaków, kurczak gotowany zamiast smażony itp. Dzisiaj wpadł jeden mały grzeszek - poszliśmy w pracy na pizzę i zjadłam trzy kawałki. To było w godzinach podwieczorku, więc zdecydowałam, że nie zjem kolacji. Więc teraz siedzę sobie i popijam zdrowe herbatki :D



W ogóle moim problemem będą właśnie takie wyjścia w pracy i nie podjadanie w pracy, takie bezmyślne, bo leży to wezmę. Pewnie to znacie :) Co do sportu, wczoraj nie było shreda, bo byłam na pobieraniu krwi i rano nie miałam ochoty ćwiczyć, ale za to dużo chodziłam, spacerowałam. A dzisiaj już po bożemu, pięknie dałam czadu z Jilian i jej koleżankami ;p Niestety, muszę przyznać, że te trzy miesiące nic nie robienia nie tylko odbiły się na wadze i centymetrach, ale i na kondycji. Jak wcześniej zaczynałam shreda, to nie czułam się tak zmęczona, miałam lepszą kondycję. A teraz? Jest ciężko...Ale się nie poddaję i ćwiczę :D Wczoraj, po poniedziałkowych ćwiczeniach to miałam takie zakwasy, że nie mogłam rąk do góry podnieść ;p



Miałam Wam coś jeszcze napisać, ale wyleciało mi z głowy :( widocznie nie było takie ważne...

Na koniec zostawiam Wam coś, co mam nadzieję podniesie was sprzed tego ekranu i zachęci do poruszania tyłeczkiem ;p

tu mnie kliknij, tu

Ta to umie się ruszać i jeszcze dobrze wygląda, bitch :D

BUZIAKI! :*:*

1 października 2012 , Komentarze (5)

Hej Piękności!

Pierwszy dzień dietkowania za mną. Mogę powiedzieć, że jak na pierwszy dzień, był bardzo udany :) Była dieta, były ćwiczenia, dużo też zrobiłam dodatkowych rzeczy. Jakich? No to do rzeczy - szykuje się dłuugi wpis :D



Zaczynam od rzeczy nieprzyjemnych. Dzisiaj z rana wskoczyłam na wagę. Cudów się na niej nie spodziewałam, więc z pokorą przyjęłam wynik...wait for it...:

80,1 kg

Dalej chwyciłam za centymetr i to mnie troszkę bardziej podłamało, bo przybyło cm, a to znaczy, że przytyłam. Idźmy dalej - wymiary:

talia: 80 cm
biust: 96 cm
udo: 69 cm
łydka: 40 cm
brzuch: 95 cm
biodra: 110 cm

Cóż jest co zbijać...Jeszcze dodam, żeby już te pomiary były piękne (w sensie dokładne) to mój wzrost wynosi:

172 cm

A BMI:

27,04 - czyli nadwaga!



Co do diety to poszło dzisiaj bardzo dobrze. Wczoraj zrobiłam sobie listę, tego co będę jadła i dzisiaj konsekwentnie się tego trzymałam. Kalorycznie wyszło w przedziale 1300 - 1500 kcal, na pewno nie więcej. Jak zachciało mi się jeść to chrupałam sobie marchewkę. Wiem, że problemem będzie u mnie na pewno podjadanie w pracy, bo tam zawsze stoją miseczki pełne orzechów, suszonych bananów i innych bakalii i wieczorne podjadanie. Na razie jest spoko, trochę ssie, ale zaraz idę spać, więc luz :)



Co do ćwiczeń, to może mogło być ich trochę więcej, ale z drugiej strony nic na siłę. Rano zrobiłam 1 level shreda z Jilian, a po południo przeszłam jeden przystanek do pracy. Jutro planuję kolejny dzień shreda i również jakiś spacer.



Co do innych rzeczy. Postanowiłam zaplanować sobie nie tylko dietę, ale również cały dzień. Jednym może się takie planowanie co do godziny wydawać głupie, ale mi to dzisiaj naprawdę pomogło. Plan jest taki, że kładę się spać o 23:30, wstaję o 7:30 (piękne 8 h snu). Potem toaleta, śniadanie. I tak do 12 mam za sobą: godzinę hiszpańskiego, ćwiczenia, serial, II posiłki i pół godziny pracy nad magisterką. Tyle w tak krótkim czasie dawno już nie zrobiłam. A i jeszcze się nabalsamowałam na serialu, żeby czasu nie tracić ;p Zaraz też kończę już ten wpis, bo robi się długi idę się wykąpać i robię plany na jutro.

Trzymajcie się Piękności wytrwale! Słodkich snów!

:*

30 września 2012 , Komentarze (2)

Kochane!

Jak to bywa czasami na v. właśnie skasowałam sobie wpis! Grr, a już miałam calutki! Chyba nigdy nie nauczę się zapisywać wpisów. No nic, to jeszcze raz!

Od juta, na poważnie wracam do diety i v. Chcę schudnąć, muszę i dla urody i dla zdrowia. Przez wakacje bujałam się z dietą, raz była, raz nie było i tak w kółko. Ale teraz nie ma wymówek, znam plan, wiem jak będę miała zajęcia i zaczynam działać!



Plany na dietę? Takie jak zawsze, czyli mało, regularnie i zdrowo! Nie mam zamiaru się głodzić, czy się karać dietą, chcę, żeby to była przyjemność. Dlatego jutro zdrowe śniadanko, a potem ćwiczenia :) Nie wiem czemu, ale naprawdę łatwiej mi się zawsze odchudza o tej porze niż w wakacje. Zastanawiam się nad zapisywaniem sobie posiłków w zeszycie i liczeniem kalorii. Kiedyś takie zapisywanie bardzo mi pomagało, widziałam ile już zjadłam i ile jeszcze mogę, co warto jeść w nadmiarze, a co lepiej ograniczać. Ale z drugiej strony jest to dość upierdliwe i czasochłonne. Chyba, że będę sobie dzień wcześniej planować co zjem następnego dnia...hmm... to chyba wydaje się sensowniejsze. No zobaczę jeszcze..



Dla mnie nie ma diety i odchudzania bez ruchu. Niestety to również zaniedbałam w te wakacje i czuję, że np. mój brzuch znowu wraca do postaci galaretki (blee). Jeśli chodzi o ćwiczenia brzucha, to chcę znowu kratkować - ta metoda mobilizowała mnie do codziennych ćwiczeń. Chcę też ograniczyć siedzenie przed komputerem i telewizorem. Uwielbiam oglądać seriale i durne programy, ale niestety takie siedzenie przed tv nie jest dobre dla mojej sylwetki (szkoda :/). Zamiast tego chcę wprowadzić regularne spacery, chociaż pół godziny. Wiadomo, że teraz zaczyna się okres przeziębień. A nic tak nie poprawia odporności, jak spacer na świeżym powietrzu (nawet w brzydką pogodę). A poza tym, to będę szukać jakiś ciekawych ćwiczeń na yt  i uskuteczniać w domu (sąsiedzie strzeż się! :D).



Co do pisania na v. Na pewno chcę to dalej kontynuować. Potrzebuję waszego wsparcia, motywacji. Dobrze jest mieć kogoś kto ma podobne problemy i cele. Jednak, już teraz widzę, że nie zawsze mogę do was napisać. Chciałabym pisać minimum raz na dwa dni, ale zobaczymy jak to wyjdzie w praniu. Będę robić wszystko, żeby być aktywna :)



Kończę Kochane, trzymajcie za mnie kciuki i za moją motywację, żeby nie uleciała :) Jutro postaram się zważyć i pomierzyć i oficjalnie ogłosić to na v. O mamo!

Zmykam oglądać Fartucha ;p

BUZI! :*

23 września 2012 , Komentarze (4)

Hej Piękne!

No humory to ja mam przez ten weekend typowo jesienne. Raz się cieszę, a raz smucę. Z dietą tak sobie. Muszę się bardziej postarać. Dzisiaj wpadły nieplanowane słodycze :/



W weekend nie działo się nic konkretnego. Jakoś tak zleciał szybko, nawet nie wiem na czym. Trochę nadrabiałam seriali, trochę uczyłam się hiszpańskiego. Chciałam się spotkać ze znajomymi, ale oczywiście nikt nie ma czasu...



Od jutra zapowiada się pracowity tydzień. Muszę w końcu coś przygotować do magisterki, nie ma zmiłuj...tylko jeszcze muszę znaleźć motywację... Dobra dzisiaj nie smęcę Wam, mam nadzieję, że jutro wrzucę pozytywny wpis i napiszę, że pięknie mi dietka szła :)

Dobrej niedzieli!


21 września 2012 , Komentarze (2)

Hej Dziewczyny!

Dzisiaj od rana nastrój kiepski: jednocześnie w nocy przyszły @ i jakieś przeziębienie :/ wczoraj zaplanowałam wypad na rower, ale niestety muszę to przełożyć, jak poczuję się trochę lepiej. Plany na wieczór też musiałam przełożyć. Teraz siedzę w ciepłych skarpetach po kolana, owinięta chustką i z kubkiem gorącej herbaty.



Wczoraj trochę sobie poćwiczyłam, a dokładniej potańczyłam. Nie miałam ochoty na dywanowe ćwiczenia, więc włączyłam shakirę i inne skoczności i powywijałam bioderkami :) polecam!



Dzisiaj mimo wszystko też załapałam trochę ruchu, bo musiałam iść do pracy. A ponieważ pracuję z dzieciakami, więc wyszliśmy na dwór i wspólnie bawiliśmy się na placach, graliśmy w piłkę itp. też polecam :D (mam tylko nadzieję, że jutro będę mogła wstać z łóżka :/ dobrze, że jest gripex)



Dietka też w miarę ok. Trochę więcej zjadłam na kolację wczoraj, ale i tak się trzymam i nie wpada nic niedozwolonego. Chociaż muszę się przyznać, że od kilku dni za mną chodzi coś czekoladowego. Ale nie dam się, najwyżej wypiję sobie kakao :)



To tyle na dzisiaj Kochane! Idę jeszcze pouczyć się hiszpańskiego, a potem jakaś książka i chyba spać, bo na nic więcej nie mam ochoty.

Ciao! :*

20 września 2012 , Komentarze (10)

Hej!

Już czas wrócić na V. Za bardzo się zapuszczam bez Was, a tak nie może być!!!

Dlatego wracam, w miarę możliwości, do regularnych wpisów (nie rzadziej niż co drugi dzień)  a razem z wpisami wracam do diety i ćwiczeń. Na razie powoli, chcę się wdrożyć w ten system. Nic nowego nie wymyślam, tylko regularne jedzenie, ruch, nie podjadanie i nie jedzenie po 20.



Mieszkam chwilowo sama, więc z jednej strony będzie mi łatwiej, ale z drugiej również trudniej. Dlatego liczę na wasze wsparcie w tych trudnych chwilach Kochane :D



Tu, gdzie mieszkam mam do dyspozycji rower, więc zamierzam go trochę wykorzystać, o ile znajdę do niego pompkę ;p

A dzisiaj co? Jestem już po śniadanku (owsianka na mleku 3,2% z rodzynkami i suszoną żurawiną - pychota!), na obiad, który zjem w pracy planuję kaszę jęczmienną z jajkiem, pomidorami i oliwkami - zobaczymy co z tego wyjdzie ;p W międzyczasie może jakieś jabłko, a na kolację dwie kanapki z wędliną i pomidorem i finito :D I dużo wody i herbatek :)



To tyle na dzisiaj dziewczyny! Trzymajcie się dzielnie i ładnie się sprawujcie i wysyłam Wam dużo energii na ten ponury dzień!!! :*

P.S: Dla wszystkich pań, które martwią się, że mimo tego, że ćwiczą dużo, a waga stoi - nie martwcie się!!! Wczoraj obejrzałam kawałek programu Ewy Chodakowskiej (chyba jest w pytaniu na śniadanie, ale głowy nie dam). I tam ona powiedziała, żeby w ogóle się nie ważyć tylko wziąć centymetr! Bo pół kilo tłuszczu to wielki płat, który zajmuje dużo miejsca, a pół kilo mięśni to mała kuleczka. Więc dużo ćwicząc na wadze możemy nawet przybrać, ale zmniejszą się nasze obwody! Więc laski do góry głowa!

13 września 2012 , Komentarze (11)

Witajcie Moje Kochane Piękności!

Strasznie dawno mnie tu nie było, nie pisałam, nie miałam też kiedy Was poczytać. Zaległości mam jak stąd do kosmosu. A dlaczego? Cóż, najpierw wakacje, wyjazdy, szkolenie, a potem praca, praca, praca, praca x 100. Tyle miałam roboty, że nie wiedziałam w co ręce włożyć.



Niestety nie było też diety i ćwiczeń. Nie wiem ile ważę, wydaje mi się, że nie przytyłam, ale też nie schudłam. Muszę się powoli znowu wdrożyć w ten system, ustabilizować jedzenie i zacząć znowu ćwiczyć. Myślałam, czy od nowego roku akademickiego nie zapisać się na lekcje salsy, ale niestety nie mam na to kasy :/



Co jeszcze u mnie? Zaczęłam się sama uczyć hiszpańskiego :) strasznie mnie to jara i mam mega motywację do nauki, jak jeszcze nigdy przy żadnym języku :) tylko teraz przez ten brak czasu mam zaległości :/ ale dzisiaj luźniejszy dzień, więc będzie i hiszpański :D



Szkoda, że nie mam takiej motywacji do pisania magisterki :( ale od przyszłego tygodnia zabieram się ostro do roboty, żeby na początku roku nie było wstydu :)

Dobra dziewczynki kończę. Postaram się teraz pisać częściej i bardziej o diecie.

Buźki dla Was!

ADIOS! :*

22 sierpnia 2012 , Komentarze (12)

Hej!

Tak, tak znalazłam, chociaż wolałabym, żeby to nie była moja motywacja. Byłam dzisiaj na zakupach. Pomijając to, że wszędzie już jesienne kolekcje i w ogóle jakoś mało fajnych ciuchów, to oczywiście nie mogłam sobie kupić nic na dół (czytaj: spódnica, spodnie).

I dzisiaj, jak wróciłam do domu z zakupów, to poszłam do kuchni, coś przegryźć (godz. 21!!!, no mądra to ja nie jestem!) i już sięgałam po jakąś szamę, ale przypomniałam sobie to uczucie, kiedy nie możesz wcisnąć spodni na twoje cztery wielkie litery i od razu podziałało! Teraz tylko woda i mięta.

Ech, te moje wielkie uda. Kurcze talia nie jest jeszcze taka tragiczna, mam wcięcie, oczywiście do ideału to jeszcze sporo brakuje, ale te nogi!!! Istne maciory!!

Nie zanudzam, idę czytać o tego bloga: http://undressedskeleton.tumblr.com/dietplan , którego jedna z was opisywała w pamiętniku.

Zmykam skarby! Bądźcie dzielne!