Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem leniwcem pospolitym co nieuchronnie skutkuje tym, że systematycznie przybieram na wadze aż do osiągnięcia niechlubnego rekordu i postanowiłam z tym skończyć!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36569
Komentarzy: 426
Założony: 18 lipca 2011
Ostatni wpis: 28 czerwca 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasia.89

kobieta, 35 lat, Legnica

168 cm, 79.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Jakoś tak nijako ostatnio... nie mogę się zmobilizować do diety, jem strasznie... z siłami i ćwiczeniami też gorzej (choć mimo wszystko co drugi dzień ćwiczę tylko wcześniej ćwiczyłam prawie codziennie a i treningi troszkę chyba były bardziej wymagające)... i jakoś tak sił mi brakuje i chęci i najchętniej bym spała cały dzień... i jeszcze ból głowy mi nie daje spokoju już drugi dzień... i oczywiście tyję znowu na potęgę i jakoś tak brzuch mi wywaliło ;/ (mimo że jestem tuż po okresie) ... i tak nijak jest

22 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Tak jak w tytule z dietą ostatnio jestem na bakier i to bardzo na bakier. Mam zwłaszcza wieczorem napady jedzeniowe i to na słodkie, choć wczoraj w nocy wzięłam najpierw słoik z miodem bo miałam smaka na kromeczkę z miodem po czym jednak wzięłam golonkową i zjadłam kromeczkę z konserwą a później dopiero z miodem i zagryzłam gruszkami w syropie ;/ masakra aż mnie brzuch rozbolał :( dzisiaj w ciągu dnia było lepiej ale słodkości też wleciały i Karmi ;/ pocieszam się, że może będzie lepiej bo okres mi się dzisiaj zaczyna chyba i to drugi po odstawieniu tabletek i chyba jakoś inaczej to znoszę... choć z drugiej strony nie wiem czy to nie kolejna moja wymówka ;/

Z drugiej strony na szczęście chociaż ćwiczeń się trzymam i póki co średnią ilość treningów w tygodniu mam dobrą - i dzisiaj wykonałam już 16 trening w styczniu (średnio jeden trening półtorej godzinki mi zajmuje z rozciąganiem i spalam koło 400-500 kcal).

Ale poza treningami mam jakiegoś lenia i rozciapciana jestem, za nic nie mogę się wziąć i czas mi trochę przez palce przepływa ;/ czekam na wiosnę chyba...

18 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Jak takie durne cyferki potrafią zmienić nastrój... ale fakt faktem wczoraj się poskarżyłam że waga nie drga i dzisiaj rano cud na wadze zobaczyłam - cały kilogram mniej i cały dzień jakoś mi wesoło :) wiem, że to głupie i że inne rzeczy się liczą ale nic nie poradzę na to że te cyferki działają mi na nastrój (dzisiaj dobrze choć zwykle źle)

A ze spraw do załatwienia dzisiaj umowa z kamerzystą podpisana :)

W najbliższym czasie do załatwienia jeszcze:

- spotkanie z księdzem i osobiste potwierdzenie terminu,

- ustalenie w kościele dekoracji (kto i za ile, bo podobno tylko siostryczki się tym zajmują)

- ustalenie oprawy muzycznej w kosciele (kto i za ile)

- makijaż (choć na próbny jestem już umówiona)

- fryzjer

- bukiet

- obrączki

... strach się bać co jeszcze

17 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Jak w temacie, wesele to mnóstwo decyzji ogarniania a niby wydawało mi się że już większość ogarnięte :(

Wkurza mnie że nie chudnę mimo wszystko, z dietą bywa różnie ale z drugiej stronie nie jem aż tak tragicznie żeby nic nie drgało. A co do ćwiczeń to minimum 5 razy w tygodniu i to już ponad trzy tygodnie minęły. Fakt faktem kondycja mi się już poprawiła i jestem na etapie, że jak nie ćwiczę to mi brakuje. Może troszkę uda lepiej wyglądają ale kopa bym dostała jakby tak coś drgnęło na wadze też :(

P.S. Wrzucam zdjęcia w sukience, bo nie mogę się na nią napatrzeć a chłopakowi tfu narzeczonemu nie mogę pokazać, chłopakom w pracy też nie bardzo bo mimo że są super i sobie z nimi plotkuję to sukienki to nie ich klimaty (pracuję na budowie :D )

14 stycznia 2019 , Komentarze (3)

Sobota była zabiegana ale suknia ślubna wybrana i kupiona, łącznie z halką, welonem i butami :) z fotografem a właściwie fotografką, umowa z zespołem też załatwiona, sala zaklepana, w tygodniu mamy jeszcze spotkanie z kamerzystą, w kościele termin zamówiony (choć wyszło na to że w innym niż miało być ale to dobrze bo bliżej). Ale pani w salonie zabroniła mi się odchudzać :) ale się cieszę bo teraz nie mam ciśnienia, w ćwiczenia się wciągnęłam i już mi ich brakuje jak nie ćwiczę (piątek i sobota były bez treningu bo do nocy zeszło załatwianie i w niedzielę z przyjemnością ćwiczyłam). Postaram się jesc lepiej i schudnąć mimo wszystko ale wiem że jak się nie uda tyle co bym chciała to i tak w sukni będę ładnie wyglądać i nawet już dzisiaj mam w niej szczupłą talię i fajnie wyglądam :) 

9 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Dzisiaj miałam kryzys jedzeniowy :( wróciłam po pracy i od razu bez obiadu mała drzemka bo już zasypiałam w samochodzie wracając... i śniło mi się jedzenie, pakowałam przeróżne słodkości, sery tłuściutkie i inne takie ulubione do koszyka ... i obudziłam się i nafutrowałam się jak głupia :(

Zła jestem trochę bo waga znowu do góry idzie :( łudzę się że to może dlatego że w toalecie od paru dni nie byłam (już nawet trzy dni z rzędu Xenne biorę).

Z drugiej strony dzielnie ćwiczę codziennie (i to mimo choroby) minimum godzinę do półtorej czasami dwóch, tylko sobota była bez ćwiczeń.

6 stycznia 2019 , Skomentuj

Po paru fajnych dniach przyszedł kryzys. Pochorowałam się i postanowiłam na weekend wyjechać z chłopakiem do domku przy lesie. Stwierdziłam, że trochę powietrza dobrze zrobi a i sauna może pomoże przegnać przeziębienie... Ale przeziębienie nie przeszło a i mama mojego chłopaka (tfu narzeczonego muszę się przestawić... choć w sumie przyszła teściowa!) dobrze gotuje... niestety trochę tłusto i słodko i dieta poszła w odstawkę :( a i po powrocie ciężko wrócić na właściwe tory... tym bardziej że na odchodne dostaliśmy drożdżówki własnej roboty z orzechami... nie oparłam się :(

Ale z pozytywów nałykałam się syropków i cirrussa na katar i trening dzisiaj wykonałam mimo choróbska :) więc tylko wczorajszy dzień bez treningu ale to i dobrze. Dzień regeneracji, spacer przy lesie był i sauna więc należało się :) 

A teraz chyba trzeba spać bo coś czuję, że leki przestają działać i znowu mnie bierze :(

3 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Pierwszy dzień w pracy po przerwie to nie było miłe przeżycie. Zimno masakrycznie, śnieg padał i zmarzłam niemiłosiernie :( do tego gardło mnie boli i czuję się jakby mnie coś brało... na szczęście koło 20 po małej drzemce się ogarnęłam i zabrałam za ćwiczenia... prawie 2 godziny mi zajęły ale 660 kcal spaliłam i nawet troszkę lepiej się czuję :) gorzej że więcej energii teraz mam a tu trzeba spać bo jutro znów o 5 pobudka :(

2 stycznia 2019 , Komentarze (1)

W nowy rok weszłam tanecznie :) niestety chyba troszkę za dużo alkoholu było bo mimo świetnej zabawy, mnóstwa tańców i powrotu o 6 rano to wczorajszy dzień był pod znakiem kaca mordercy... na szczęście objawiało się to tylko albo aż bólem głowy, odciskami na nogach i ogólnym brakiem sił do czegokolwiek, ba nawet zakwasy miałam a po treningach już ich nie mam... więc wczoraj bez treningu za to trochę za dużo kalorii się pojawiło choć chyba dzięki nim koło 20 doszłam do siebie :)

Dzisiaj też było bardziej obfite śniadanie ale że późno wstałam to mam nadzieję, że jeden posiłek mniej będzie i jakoś suma się zgodzi. Trening już wykonany więc powoli wracam na właściwe tory :) najbardziej mnie martwi, że jutro już czas wracać do pracy i nie wyobrażam sobie jak wstanę o 5 po niemal dwóch tygodniach przerwy... coś czuję że jutro będzie ciężki dzień...

31 grudnia 2018 , Komentarze (1)

Wczoraj znowu oglądaliśmy sale weselne i już myślałam, że się nie uda... Ale znaleźliśmy salę, którą akceptujemy oboje i co najważniejsze z wolnym terminem :) a to było mega trudne bo uparłam się, że musi być 13 (szczęśliwa i ważna liczba dla mnie) a w tym roku w sobotę wypada tylko 13 kwietnia i 13 lipca, przy czym kwiecień to za wcześnie a lipiec to szczyt sezonu weselnego... ale udało się :) :) :) więc wstępnie mamy zarezerwowaną na 13 lipca... W poniedziałek 7 stycznia jeszcze z mamami mamy podjechać i jakąś umowę spisać bo na razie tylko na twarz, a w pełni pewna będę jak będziemy mieli coś na piśmie.

Dzisiaj jak zadzwoniłam potwierdzić wolny termin (pani miała jeszcze raz sprawdzić, tym bardziej że na stronie coś było zaznaczone wtedy) i się okazało że jest jednak wolny to od razu zabrałam się do treningu :)

Jeszcze 194 dni do dnia ślubu :)

Na szczęście póki co motywację mam, treningi idą dobrze, z dietą staram się trzymać (choć wczoraj poza domem, na sali pani miała z jedzenia do spróbowania tylko ciasta bo akurat robili na sylwestra - na szczęście mały kawałek, no i obiad w knajpie ale zamówiłam mięsko i surówki bez frytek, ziemniaków czy czegoś) i waga póki co współpracuje :)