Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mamaPuszysta

kobieta, 47 lat, Za Górą

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 kwietnia 2013 , Skomentuj

Jak widać bardzo emocjonalne to moje odchudzanie.

Dzisiaj rano stanęłam na wadze a tam 81,7. Czyli prawie dokąłdenie tyle ile równo 9 dni temu.

W międzyczasie było mnóstwo ćwiczeń, dieta i takie tam!

Do cholery jasnej, co się dzieje! @ spodziewam sie dopiero najwcześniej za tydzień.

Tak czy inaczej jak tylko zeszłam z tej wagi postamnowiłam nie odwlekać i wybrałam się przez te śniegi i deszcze, z ogonem w postaci małego dziecka, do laboratorium. Tam miałam watpliwą przyjemność wydać 203 zł na badania w kierunku zaburzeń tarczycy i cukrzycy.

No nie może do jasnej ciasnej być tak, ze człowiek wypruwa sobie żyły a to wszystko o kant d..y można rozbić.

Dieta ok, nic wielkiego że nie jem słodyczy, unikam jak ognia mąki, alkoholu, tnę kalorie na każdym kroku, osobno przygotowuję posiłki sobie, osobno rodzinie (hmm spróbujcie obejść się smakiem gotując a następnie podając rodzinie pyszniutkie, pachnące jedzonko mając w perspektywie zupełnie coś innego).

Ale to, że codziennie wypacam hektolitry potu i jak widać - bez większego efektu, na to się nie godzę!!!!

Obwody? No cóż mniej w obwodach ale też bez rewelacji -  nie zauważyłam aby jakiekolwiek spodnie czy kiecka spadała mi z tyłka. Tyle że nie upijają.


Ufff wściekła jestem, idę masochistycznie pokręcić hula hop z masażerem, chociaż powinnam się wziąć poważnie za mieszkanie.

Zresztą tu też mam wkurw - nie mogę patrzeć już na zimowe czapki uszatki moich dzieci, spodnie od kombinezonu zimowego, kozaki, rękawice szaliki.

A zgadnijcie co dzisiaj u nas padało? Tak tak, to nie żart, z nieba momentami leciał najprawdziwszy śnieg. Normalnie późny listopad a nie połowa kwietnia! 


9 kwietnia 2013 , Komentarze (4)

Cookies zaakceptowałam

Hmm już się zaczęłam zastanawiać - tyle czasu tu jestem, miejsce na serwerze zajmuję a nie wykupiłam żadnego abonamentu na Vitalii.


No to krótko i na temat: 

-45 min biegania

-Skalpel II

-Szok Trening


Menu dzisiejsze:

I. owsianka z żurawiną 

II. twaróg chudy z tuńczykiem w sosie własnym i szczypiorkiem

III. makrela z cebulką i kiszonymi ogórkami

IV. Koktajl truskawkowy (jogurt naturalny +mrożone truskawki; bez cukru of course) 


Waga niestety bez rewelacji, spadków nie odnotowałam


9 kwietnia 2013 , Skomentuj

Odbyłam poranne ważenie  i stan porównywalny do wagi sprzed 6-7 dni.

Wieczorne ważenie staje się mnie wiarygodne, dlatego że ostatnio znajduję czas na ćwiczenia bardzo późno, kiedy je kończę zwykle jest już przed godz. 23-cią. Podczas ćwiczeń i zaraz bezpośrednio po nich wypijam duuużo wody,czasami nawet całą butlę 1,5 l.,  chociaż nie powiem sporo też wypacam. 

Dietę też trzymam, wydaje mi się ok. 

Np czoraj zjadłam

8.10 owsianka

11.30  Galaretka z kurczaka  (oj duż była porcja tak z ok. 200-250 g.)

15.40 makaron al dente z warzywamy - mieszanka chińska na patelnię

19.30 rolada z łososia 50 g (skład: szpinak, serek almette, łosoś)

Do tego duużo wody mineralnej 


8 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Dzisiaj całkiem nieźle mi się ćwiczyło a zatem domniemuję, że zaczynam wracać do zdrowia.

Skalpel II i Szok trening, dieta ok.

Zastanawiam się nad zakupem wagi analitycznej, tylko trochę szkoda mi miejsca na jej przechowywanie i pieniędzy. 

Hmm muszę się zastanowić i przeanalizować pod kątem użyteczności takiej wagi.


8 kwietnia 2013 , Skomentuj

Dzisiaj od rana ledwo chodzę - bolą mnie mięśnie podudzi, przedramion

A ta wredna waga wskazuje nie tak jakbym tego pragnęła.

Ogólnie doopa.

7 kwietnia 2013 , Skomentuj

Tak mniej więcej wyglądają od wczoraj moje treningi z płytą E.Chodakowskiej.

Nie wiem dlaczego jest mi tak ciężko, ale scenariusz wygląda następująo: 

w połowie Sklapela II jestem wściekła że to tyle wysiłku i wydaje mi się, ze na Szok Trening nie ma już szans.

No ale nie mogę się przecież poddać - no i mam ochotę się rozpłakać - z jednej strony nie mam sił do ćwiczeń z drugiej świadomość, że nie mogę odpuścić.

No i kończy się na tym, że wykonuję sumiennie oba treningi.

Dzisiaj miałam dodatkową motywację bo zaliczyłam jednorazową skuchę żarciową.

W pt tylko nie ćwiczyłam, ale miałam b. zajęty dzień i wróciłam dopiero o 21-ej do domu.


Ogólnie muszę powiedzieć, że wolałam Skalpel I.

Ale chyba nie można ciągle ćwiczyć tego samego, zresztą Skalpel I to taki trochę pilates, natomiast II-ka jest bardziej dynamiczna przez co chyba lepiej pomaga spalić tłuszcz. Poza tym zawiera ćwiczenia na mięśnie przedramion - dla mnie istotne bo mam je bardzo słabe.

W przeciwieństwie do przedramion mam bardzo rozbudowane mięśnie czworogłowe uda i odnosiłam wrażenie, że ćwiczenia ze Skalpela I jeszcze bardziej go nabiją.

Poza ty nadal mam dużo tkanki tłuszczowej na sobie, szczególnie od pasa w górę i ćwiczenia muszą mi pomóc ją spalić. Stąd musze ćwiczyć Skalpel II i Szok Trening, na pewno aktualnie bardziej mi się przysłużą.


Jutro zobaczę co tam na wadze słychać.



4 kwietnia 2013 , Skomentuj

Ciężko było mi się dzisiaj zabrać za ćwiczenia a jednak sie udało. Nie myślałam nawet, że dobrnę do końca Skalpela II ale ostatecznie zmobilizowałam się i zaliczyłam jeszcze Szok Trening.

Mięśnie mnie już raczej nie bolą po tych ćwiczeniach, jedynie odzywają mi się odrobinę stawy kolanowe i to mnie martwi, nie chciałabym zrobić sobie krzywdy.

Wcześniej zaczynałam ćwiczyć Trening z Gwiazdami, ale właśnie ze względu na stawy kolanowe przerzuciłam się na Skalpel.

Jejka kiedy ja zobaczę tę siódemkę z przodu?  Pewnie równie szybko jak i wiosnę w tym roku


Choróbsko też zawzięte, nie odpuszcza.

4 kwietnia 2013 , Skomentuj

Wczucam wczorajsze pomiary i dzisiejsze poranne ważenie


Talia 93 ubyło 8 cm

Biodra 106 ubyło 5 cm

Udo 65 ubyło 4 cm

Nad kolanem 44,5 ubyło 4,5 cm


Waga poranna 81,4 kg


3 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

No i poleciało.

Znaczy waga poszła w dół. To w nagrodę za moje samozaparcie.

Choróbsko nie odpuszcza a ja wbrew przeciwnościom rąbnęłam Skalpel II a potem poprawiłam sobie Szok Treningiem.

I na tym dzisiaj skończyłam.


Wieczorkiem: 82,1

Tadam tadam tadaaaaam


P.S. Dziękuję za wszystkie komentarze