Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93606
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 stycznia 2014 , Komentarze (2)

w końcu jakoś sensownie waga ruszyła. 86,8 kg.

za to w innych dziedzinach życia słabo. koszmarne przeziębienie leczone domowymi sposobami (czosnek i jeszcze więcej czosnku), brak natchnienia do pisania i czytania zresztą też i w ogóle.

dziś piję głównie mleko w towarzystwie czosnku. a na śniadanie wszamałam tosta z kiełbaską i papryką konserwową. nie wiem, co na obiad.

milutkiego poniedziałku.

10 stycznia 2014 , Komentarze (3)

podobno jadę za tydzień do Lubego. pożaliłabym się, ale regularnie czyta ten pamiętnik i wypomina mi pewne kwestie. z jednej strony nie mogę się doczekać spotkania, z drugiej niechętnie porzucam swój poukładany rytm dnia na rzecz kilkunastu dni kompletnego chaosu, również dietetycznego. bo on nie może zrozumieć, że ja potrzebuję jeść o stałych porach.

dziś.
śniadanie. duża kanapka z kiełbasą wiejską i papryką konserwową. coś jak dwie standardowe.
drugie śniadanie. kornflejksy z mlekiem "pierniczkowym".
obiad. makaron z przyprawą do makaronu według przepisu Nigelli L. z książki Nigellissima.
poko. podobno mandarynki.

cudownego piątku.

9 stycznia 2014 , Skomentuj

dziś z-jem.
śniadanie. tost z szynką konserwową i serem.
drugie śniadanie. kornflejksy z mlekiem.
obiad. keema z chlebem. nadal nie chce mi się gotować ryżu.
poko. kawałek ciasta czekoladowego. tak, dzisiaj mogę.

wczoraj miałam pedałować, ale była tak piękna pogoda, że postanowiłam iść na spacer. głupia ja zapomniałam, że to dopiero styczeń i po kilkunastu minutach zaczęło się ściemniać. no i tak sobie popylałam przez "noc". krokomierz pokazał 5,6 km, mapy gógla 4,7 km. ale jeszcze się kręciłam po Galerii Kazimierz.

miłego dzionka.

8 stycznia 2014 , Komentarze (4)

dziś.
śniadanie. tost ze szynką i żółtym serem, ogórek konserwowy.
drugie śniadanie. płatki kukurydziane* z jogurtem.
obiad. keema z chlebem. miał być ryż, ale nie chce mi się gotować.
poko. kanapka z bieluchem z kolendrą.

* nie mogę patrzeć już na owsiankę, to kupiłam paczkę kornflejksów.

w babskim magazynie znalazłam przepis na domowe mydło cynamonowe. kupiłam więc białego lejenia (pisownia zamierzona), przygotowałam wszystkie składniki, epicką kąpiel wodną i mydło jak na razie wygląda jak khm... brzydko, no. ciekawam, co będzie, gdy wyschnie. niepokoi mnie też napowietrzenie tego produktu rąk własnych. trochę będzie szkoda, gdybym musiała wyrzucić. bo gdybym nie dawała cynamonu, zużyłabym do prania.

trzymajcie się słodko.

7 stycznia 2014 , Komentarze (2)

ojej. noworoczna dietka nie pomogła. waga bez zmian. im bardziej chcę, tym bardziej nie widzę efektów. na dodatek znów prześladuje mnie grypa żołądkowa. gremliny też zresztą ją mają.

menu.
śniadanie podwójne. reszta kaszy jęczmiennej z sosem gulaszowym (bez mięsa).
obiad. keema* z chlebem.
poko. jogurt naturalny z migdałami.

* za Wikipedią: Tradycyjna potrawa kuchni indyjskiej, zwłaszcza w jej wersji muzułmańskiej. Składa się głównie z mielonego mięsa (...), z dodatkiem jarzyn i przypraw.
moja będzie według przepisu z książki Nigella Ucztuje. jedyną moją ingerencją w przepis będzie zamiana jagnięciny na pierś kurczaka.

wybieram się do Lubego na dwa tygodnie. naprawdę będę musiała coś wymyślić konkretnego, żeby nie przytyć. choć ostatnio tylko kilogram na plusie był.

miłego dnia.

3 stycznia 2014 , Komentarze (2)

biurko przeprowadziło udany zamach na moje kolano, i to dwukrotnie. raz się walnęłam, wstając od niego, a drugi, gdy mnie zamroczyło z bólu. czyli dzisiejsze rowerkowanie odpada. na szczęście Luby uszczęśliwił mnie opaską na kolano. 

dziś jem podobnie jak wczoraj. z tą różnicą, że zamiast jogurtu na poko, będzie twarożek.

miłego piątku.

-edit-
kolano już nie boli. więc będzie hop na bestię rogatą.
przy okazji posprzątałam w znajomych. usunęłam z listy 25 osób, które nie pisały do mnie bądź w pamiętniczkach od 1 lipca 2013. wspominam o tym tak tylko organizacyjnie.

2 stycznia 2014 , Komentarze (3)

dziś podsumowanie roku 2013 i plany na styczeń. tylko najpierw znajdę brudnopis...

dla umilenia oczekiwania menu.
śniadanie. napój cytrynowo - miodowy.
drugie śniadanie. kanapka z chleba pełnoziarnistego z pastą z awokado i prażonych pestek dyni.
obiad. spaghetti pełnoziarniste z ulubionym sosem z pora i groszku. samotny buraczek w plastrach.
poko. jogurt naturalny z łyżką rodzynek.

a teraz clou programu, czyli...

podsumowanie roku 2013.
schudłam tylko 19 kg. za to w biodrach straciłam aż 20 cm. te biodra bardziej mnie rajcują niż wynik na wadze.
kupiłam rowerek, karimatę, agrafkę. dostałam krokomierz.
w maju zeszłam poniżej 100 kg.
mam za sobą dwie średnio udane diety z gazety.
inwestycja roku: toster. nie ma to jak tostowany makowiec.
smak roku: szczypiorek. sypałam do wszystkiego, oprócz deserów.
porażka roku: półroczna oscylacja wokół 90 kg. nadal trwa.

styczeń.
styczeń zawsze był dla mnie dietetycznie trudnym miesiącem. drożejące z dnia na dzień świeże warzywa, przymus dojadania bogatych & rozmrażanych świątecznych resztek i ogólny dziwny marazm.
menu zaczęłam układać w połowie grudnia, żeby mieć czas na zgromadzenie zapasów i dograć szczegóły, żeby uniknąć kwiatków typu "otwórz puszkę brzoskwiń, weź jedną połówkę, a co zrobisz z resztą, nas już nie obchodzi" (zainteresowane wiedzą, do czego piję).
w tym roku chcę odkrywać nowe smaki i zachwycać się na nowo tymi dobrze znanymi, bo w zeszłym przespałam sezon letnio-jesienny.

smaki do odkrycia.
1. soczewica
2. szynka parmeńska
3. karambola
4. wasabi

plany.
1. zaliczać co najmniej cztery sesje na rowerku tygodniowo (sesja = minimum 30 minut).
2. oswoić mąkę żytnią pełnoziarnistą.
3. zrobić ciasto budyniowe według przepisu z bloga Dietetycznie Siostro!
4. przeprosić się z olejkiem do masażu i dopieszczać skórę na brzuchu dwa razy w tygodniu.

życzę samych sukcesów sobie i Wam, kochane Vitalijki.

31 grudnia 2013 , Komentarze (2)

menu na dziś.
śniadanie. herbatka miętowa, stoperan.
drugie śniadanie. herbatka miętowa.
obiad. herbatka miętowa, sucharek.
poko. herbatka miętowa.

nic dodać, nic ująć. grypka żołądkowa. u mnie na szczęście nie przebiega tak gwałtownie, jak u gremlinów.

podsumowanie roku we czwartek.

bawcie się dobrze.

30 grudnia 2013 , Komentarze (3)

co jakiś czas w dzielnicy organizowane są zbiórki odzieży używanej. i dzisiaj wystawiłam przed bramę (zapakowanych zgodnie z instrukcją) kilka ciuchów, które dawno już zamieniły się w namioty i poszłam na zakupy. kiedy wróciłam, worek był rozkopany, a buty leżały na trawniku. no jakim burakiem trzeba być, żeby tak rozwalić paczkę opisaną, że to odzież na potrzeby działalności organizacji charytatywnej. pragnę zaznaczyć, że nic nie zginęło.

dziś.
śniadanie: bułka z szynką i szczypiorkiem.
drugie śniadanie: pięć mandarynek.
obiad: kasza jęczmienna z sosem z pieczenia kurczaka, mizeria w zalewie octowej.
poko: grzanka z miodem malinowym.

cytat miesiąca roku, oczywiście autorstwa Lubego. o mojej figurze:
"kicia rozszerzała się jak Wszechświat, 
a teraz nastąpiło sprzężenie zwrotne i się kurczy"

cudownego poniedziałku. pedałujcie grzecznie, jutro chwila prawdy.

29 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Dziś powrót na rowerek. Mój zadek chyba się nie cieszy z tego powodu. Może podłożę poduszkę i jakoś zaliczę godzinkę na poziomie piątym.

Niedziela, czyli obiadek w rodzinnym gronie. Czyli niestrawność z powodu wątów matki. Czyli arcysuchy kurczak z rozgotowanymi pyrami i surówką ze słoika. Czyli zadowolę się bułką ze serem pleśniowym.

Do juterka cukieraski.

-edit-
No, matka nie potrafi gotować, bo nigdy tego nie robiła. Zawsze gotowała babcia, a od kiedy biedaczka choruje, gotuję ja. Ale zawsze, kiedy przyjeżdża ojciec, matka pragnie się przed nim popisać i pokazać, jaka to z niej zajebista gospodyni i oprócz przypisywania sobie moich zasług,  piecze tego nieszczęsnego kuraka (a raczej spieka na wiór). Najśmieszniejsze jest to, że z zawodu jest cukiernikiem, a od lat się nie splamiła zrobieniem domowego ciasta. Nawet na święta kupuje wypieki wszelakie.