Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Odchudzam się OD ZAWSZE! Chcę wreszcie zrzucić zbędne kilogramy, poczuć się dobrze, wejść we własne spodnie i co najważniejsze, utrzymać wagę. Chwilowo moim głównym zainteresowaniem jest odżywianie, a to za sprawą kilogramów, z którymi walczę :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6252
Komentarzy: 26
Założony: 2 listopada 2011
Ostatni wpis: 1 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
gronkowiec84

kobieta, 40 lat, Warszawa

176 cm, 94.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 września 2012 , Skomentuj

Poczytałam sobie kilka pamiętników i mina mi zrzedła, hehehe, myślałam o sobie jak o bohaterce, bo byłam dziś na ćwiczeniach brzuch+stretching, a tu jak widzę dziewczyny ćwiczą po kilka godzin dziennie... Ja poćwiczyłam brzuch 15 minut i doszłam do wniosku, że jutro muszę dać mięśniom odpocząć, a widzę, że można trzepnąć 300 brzuszków i to kilka dni pod rząd... Hmmmmm. Dało mi to do myślenia. Może nawet trochę zmotywuje do ćwiczen w domu. Szacunek dla wszystkich odchudzających się!

21 września 2012 , Komentarze (5)

Dziś się zmierzyłam i wygląda na to, że ubyło mi średnio po 2-3 cm w obwodach. :) I zaczynam wierzyć, że mi się uda. Na początku podchodziłam do mojego odchudzania z rezerwą, a teraz myślę, że osiągnę cel. :) W tym tempie do kwietnia powinnam zrzucić, ile chcę a potem zacznę plan stabilizacji (i rzeźbienia). Będzie to tym ważniejsze, że nigdy tak naprawdę nie udało mi się utrzymać wagi, więc muszę się przyłożyć bardziej niż zwykle. Wszędzie też piszą, że utrzymanie jest trudniejsze niż sama dieta i to prawda. A skoro już planuję stabilizację, to znaczy, że wierzę w siebie, nareszcie. :) A druga rzecz, to praca nad sylwetką. Nie mam fajnego ciała i nie uda mi się go osiągnąć w kilka miesięcy, schudnąc jest łatwiej niż wyrobić mięśnie. A chcę to zrobić. Dlatego po zakończeniu diety nie mogę przerwać ćwiczeń, a w sumie to wtedy je chyba nawet będzie trzeba zintensyfikować i bardziej skupić się na mięśniach niż na spalaniu. Zresztą zobaczymy, to jeszcze dużo czasu, ale plan jakiś się powoli tworzy. :)

 

Zrobiłam porównianie cm z tym, co było w połowie lipca, czyli kiedy moja waga była największa:

piersi -2 cm

talia -6 cm

brzuch -7 cm

biodra -3 cm

udo -4 cm

 

:))))))))))

20 września 2012 , Skomentuj

Dzień ważenia. A tu: 84 kg! Dwa kilo w dziesięć dni. Super!!! :) No ale teraz już zwolnię, 1 kg na 10 dni, takie było założenie. Podsumowałam też wszystkie dni diety: kcal, białko, tłuszcz i węglowodany. Generalnie mam wahania 1100 - 1400 kcal, sporadycznie więcej. Czyli trochę za mało. Z drugiej strony póki co nie ćwiczę za dużo, w ciągu dnia obijam się jak borsuk, więc nie mam gdzie spalać. A od poniedziałku zaplanowałam sobie tydzien na sportowo - wtedy będę jadła więcej, o ile uda mi się zrealizować plany. ;)

Dziś byłam na siłowni i w saunie, ale nie mam kondycji i po 40 minutach aerobów dyszałam okropnie i stwierdziłam, że wystarczy a to było tylko 250 kcal. Jakościowo dietę trzymam, dziś do tej pory zjadłam:

- kromka pełnoziarnista z soją 90 g + polędwica łososiowa + pomidor

- jogurt pitny 0% 400 g

- łosoś pieczony 200g + ryż brązowy 50 g + brokuły na parze 150 g

Do tego planuję trochę owoców a na kolację ser biały chudy, pomidora i pół kromki z soją.

Trzymam kciuki za wszystkich!!

18 września 2012 , Komentarze (1)

Wiem, że nie należy zapeszać... ale trzymam się!!! :)) Już ponad dwa tygodnie, do tego nie mam jeszcze dość i optymistycznie na wszystko patrzę. Dobija mnie tylko, że przyjęłam tak powolne tempo, bo przed kazdym wyjściem z domu płakać mi się chce jak zaglądam do szafy, ale to minie... Do urodzin w maju będę szczupła. A potem kolejny rok daję sobie na stabilizację wagi. Niestety - cały rok. Bo już kiedyś schudłam 25 kg a potem niepostrzeżenie waga szła w górę, potem znowu schudłam 15 i znowu w górę. Raz, że szkoda czasu na takie coś, dwa, że to niezdrowo. Poza tym czytałam, że przy każdy kolejnym tyciu podczas efektu jo-jo tworzą się nowe komórki tłuszczowe, których już nigdy się nie pozbędę. To wyjaśnia, czemu moje uda wyglądają tak, a nie inaczej... Więc plan fazy I jest właśnie w realizacji, plan fazy II mam nadzieję, że zacznę realizować gdzieś od kwietnia :) W czwartek ważenie, ciekawa jestem.:)

13 września 2012 , Komentarze (2)

Ha! A jednak tym razem trwam... Już prawie dwa tygodnie. Ważyłam się w poniedziałek, ale zaraz potem wyjechałam na 3 dni i nie mogłam zrobić wpisu. Otóż ważę 86 kg. Taką wagę wskazowka pokazuje od kilku dni, więc pewnie znowu to co zawsze - organizm przyzwyczaja się do tej wagi, aby potem ruszyć dalej (przynajmniej taką mam nadzieję ;)). Ale ponieważ moja dietka jest spoko, to nie zamierzam nic zmieniać, poczekam do 20.09 czyli do kolejnego ważenia, jak zaplanowałam - muszę schudnąc 1 kg, a więc jeszcze mam czas.

8 września 2012 , Komentarze (3)

Ok, jest dobrze. Staram się przesadnie nie cieszyć, bo znam siebie i swoje słabości, ale pierwszy tydzień minął powiem szczerze gładko. Jem sporo, często i nie jestem głodna. Moj ogranizm chyba to lubi, bo nie protestuje. Nie pomijam żadnej grupy składników odżywczych, tak jak zawsze ograniczałam węglowodany, teraz jem je do każdego posiłku - i makaron i pieczywy, oczywiście pełnoziarniste. To wszystko daje sporo błonnika więc innych problemów też nie mam . ;) Cwiczę umiarkowanie, powiedziałabym, że się rozkręcam, raz godzinka roweru, drugiego dnia przerwa, potem siłownia i orbitrek, znowu przerwa, basen, ogólnie wdrażam się.

Powinnam ważyć się co 10 dni, ale oczywiście robię to częściej i mam dużą różnicę (co pewnie związane jest z ubytkiem wody) ale dziś waga pokazała 4 kg mniej - w ciągu tygodnia!!! Ok, ok, początki zawsze takie są.

Mój przykładowy jadłospis:

1. kromka chleba pełn. z soją 90g + ser biały 80g + jogurt naturalny 50g + pół banana

kawa z mlekiem 1,5% i słodzikiem

2. łosoś pieczony w folii 100 g + ryż brązowy 50g + podsmażone razem bez tłuszczu: cukinia 220g + pieczarki 170g + cebula 50g

3. pół kromki chleb pełn. z soją 45g + polędwica łososiowa 40g + duży pomidor 250g + 2 śliwki 130g

4. pierś kurczaka 100g zmielona + sos do spaghetti domowy 220g (kcal ??) + makaron pełnoziarnisty 50g

 

Każdy posiłek staram się, żeby złożony był z białka i węglowodanów, tłuszcz ograniczam według założonej normy, to oznacza, że jak zjem łososia to reszta raczej musi być w wersji light. Jutro np zamiast tłustej ryby zjem orzechy - te same zdrowe tłuszcze, a to najważniejsze.

Więc może zbilansowana dieta + ćwiczenia są jednak dla mnie. :)

Boże, jak ja już mam dość swojego ciała, znowu idą zimne miesiące, a ja nie mam czego na siebie wlożyć, wyglądam jak zaniedbana baba w tych moich workowatych ciuchach. Z drugiej strony nie stac mnie, żeby kupować ciuchy teraz, kiedy naprawdę chcę schudnąc. Więc muszę przetrwać. I stąd się bierze dylemat: szybko czy zdrowo? Do tej pory jem wręcz trochę za mało, ale z drugiej strony jest efekt, więc z ciężkim sercem rozpisuję większe menu... Ale jednak wygra ZDROWO!!

5 września 2012 , Komentarze (2)

To mnie właśnie czeka. Już nawet nie będę mówiła, jak to kolejny raz pofolgowałam sobie kilka dni i w rezultacie pod koniec sierpnia podbiłam znowu do 90,2 kg. Szkoda słów. Ale natchniona super książką, gdzie bardzo rzeczowo opisują, co, ile i dlaczego należy jeść, postanowiłam przestać katować moje ciało i wprowadzić trochę harmonii do jedzenia. Dlatego nowe (zdrowe!!!!) zasady diety, dzięki której będę chudła wolniej, ale zakładam, że trwale i skutecznie są takie:

dziennie 1700 kcal

w tym:

- białko 144 g

- tłuszcze 30 g (max!!)

- węglowodany 212 g

Jest trochę zabawy z liczeniem, ale idzie to ogarnąć. Chwilowo jem proste potrawy, bo jak ktoś je często poza domem, to raczej tak łatwo tego nie policzy, to trzeba wiedzieć, z czego dokładnie składa się posiłek, taki minus. Ale że ja raczej jadam w domu, to ok.

Generalną zasadą mojej diety jest ruch, inaczej tempo chudnięcia będzie zbyt powolne. Dlatego główne sporty dla mnie to: siłownia (orbitrek), basen (aquaaerobik) i joga (jeszcze nie probowałam, ale kusi mnie i jakoś w piątek się chyba w końcu wybiorę). Chwilowo jeszcze można pojezdzic na rowerze.

Jakoś nie umiem się ogarnąć, mam takie podrygi co do diety, a potem wszystko bierze w łeb. Nie wiem, może tym razem... Pewnie jak przebrnę pierwszy miesiąc, nabiorę więcej optymizmu.

A dietę southbeach sprawdzę, dzięki za radę. :***

25 sierpnia 2012 , Skomentuj

Więc tak, w ciągu ostatnich trzech tygodni schudłam właściwie nic. Tzn. rano dziś waga pokazała 87,7 kg choć od dwóch tygodni się odchudzam. Zaczynam się zastanawiać, gdzie robię błąd. Na pewno brakuje mi ruchu, ale miałam dwa tygodnie rehabilitacji i poza pracą i przychodnią nie miałam za bardzo czasu i ochoty na ćwiczenia. Poza tym czekam na kartę do obiektów sportowych - od września zaczynam ćwiczeniowe rozpasanie. ;) Na pewno to zwiększy tempo chudnięcia. Nawet nie mówię o jakichś morderczych treningach: dwa razy w tygodniu joga (zalecenie rehabilitantki), raz aquaaerobik i dwa razy siłownia. Do tego muszę sama ruszyć angielski, bo na kurs już mnie nie stać, ale to inny temat. A co do błędów żywieniowych, to może za późno jem kolację, wczoraj np. pojechałyśmy z przyjaciółką do knajpki, owszem wybrałam łososia z rusztu z surówką (ryż ominęłam), ale to jednak kawał tłustej ryby zjedzony o 21, zdrowy? jasne, ale kaloryczny. Bo tak to nie mam pomysłów. Jem naprawdę niewiele kalorycznie, raczej nie przekraczałam 1300 kcal, ale coś jest nietak. Chyba że za mało piję... ostatnio Kasia Bosacka w jakimś programie mówiła o swojej diecie i właśnie zauważyła, że jak mniej pije w ciągu dnia, to wolniej chudnie.

4 sierpnia 2012 , Komentarze (1)

Wczoraj wróciłam z wypoczynku u rodziców - grill, piwko, hulaj dusza i kilka kg w górę. Ale z drugiej strony doszłam do wniosku, że to mój jedyny urlop i należy mi się wolne od wszystkiego, w tym od diety. Więc wróciłam wczoraj i jak stanęłam na wagę pokazała 91,5 kg, ponieważ to było rankiem, to cały dzień potem już był dietetyczny. Jutro się zważę i zmienię pasek, bo na pewno będzie na wadze więcej. Trudno, znowu zaczynam.