Moje życie od początku lipca kręci się wokół kuchni. Mam tego dość. Nic się nie zmieniło. Miałam wyrabiać nawyk i przez czerwiec jako tako dawałam radę, może nie pisałam już na vitalii ale starałam się dalej zapisywać to co jem i ograniczać się i nawet jakbym trochę chudła. ale przyszedł ten pieprzony lipiec i siedzę non stop w domu. Znaczy na początku przyjechał chłopak i jak to zwykle bywa jego obecność rozbiła mój powiedzmy "rozkład dnia." Zaczynając od tego że część czasu poświęcałam na niego, jakieś wspólne czynności, oglądanie filmów do późna a więc później nie wypanie nad ranem. W taki to sposób padło zapisywanie co i kiedy jem a z tym regularność jedzenia padła. Nie wspominając że jakość jedzenia też ucierpiała na rzecz lodów i tym podobnym... Druga rzecz to ta nieszczęsna kuchnia.. Jestem trochę uziemiona bo moja matka jest chora i do tego zaborcza i nie chce zostawać sama w domu. Codziennie słyszę że czuje się źle, że za gorąco, za duszno, zła pogoda etc etc etc.. tak więc co najwyzej mozna ją zostawić na 30 min żeby iść do sklepu kupić jej coś jeść. Do tego jest marudna, ciągle chce jeść, codziennie musi byc cos gotowanego, zje talerz i juz chce cos innego. Co chwile jej coś nie smakuje, tego jeść nie b ędzie tamto że niesmaczne, a tamto jej śmierdzi plackiem i nie będzie jadła a tamto to już chyba popsute. i co chwila DAJ MI JEŚĆ, ugotuj jajko, daj masło z chlebem.. a gdzie pomidor, ugotuj mi mleka, zrób kakao, dolej mleka, ugotuj ziemniaków DAJ MI JEŚĆ (i płacz) przykładowy dzień wczorajszy wstałam rano dałam jej śniadanie zabrałam się za krupnik w międzyczasie zjadła kanapkę zjadła krupnik potem gotowałam galarete, zjadla kanapke, potem galarete nie smakowala jej znowu chce jesc. w między czasie jeszcze coś jadła ze 3 razy już nie pamięam co ale ja pol dnia spedzilam w tej pierdzielonej kuchni na gotowaniu. dziś tak samo ugotowalam zupe zjadla raz drugi raz przeciez juz nie bedzie bo musi byc cos innego co chwle wola o kanapki. Gdy w koncu poszlam do siebie i chcialam pocwiczyc to jedno ze mi wydzwaniala i przerywala to 15 min przed koncem oczywiscie byla znow glodna. Powiedzialam ze za 15 min. Jaki byl efekt ? po 15 min zadzwonila do mnie z placzem i krzykiem ze ona glodna i chce jesc. Ryk jakby ją żywcem zarzynali DAJ MI JESC i do tego jakies wyzwisko. wrocil brat z dziewczyną do domu to juz do nich spokojnie i zeby zjedlii i zale bo onna pol dnia glodna niby.
jestem gruba, nieszczesliwa z poczuciem wielkiej pustki w srodku.