Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Z Vitalią przygodę zaczęłam rok temu i od tamtego czasu zdążyłam najpierw zgubić 5 kg, potem przytyć 7 (ciąża) i zgubić już (łącznie z wagą ciążową) ok 12 kg :) Jestem dumna z tego, ale to nadal kropla w morzu więc walczę dalej! Bez wsparcia vitalijek tak dobrze by mi nie szło! Jestem mamą 3 letniej córci i 3 mieś. synka, mam super męża i rodzinkę i dla nich (chociaż przede wszystkim dla siebie) chcę wyglądać szczupło i po prostu ładnie!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23210
Komentarzy: 549
Założony: 7 lutego 2012
Ostatni wpis: 8 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
midikaa

kobieta, 46 lat, Warszawa

158 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: będę fit! :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 czerwca 2013 , Komentarze (2)

taaak - mąż dał się namówić na wspólne bieganie :) Skorzystaliśmy z opieki dziadków wieczorem i jak berbecie poszły spać my poszliśmy pobiegać :) I powiem Wam,ze jestem z tego mojego małża bardzo dumna bo biegł pierwszy raz a nie robilismy co chwilę przerw tylko na całej 3 km trasie raptem 3 przystanki (a raczej zwalnianki na przejście 100 m). Koszulkę miał cała mokrą, ale chyba mu się spodobało bo jutro ma się wybrać na zakupki po buty, ciuszki :) Tylko razem będziemy mogli biegać jedynie w poniedziałki jak dziadki będą (chyba,że zostaną do środy), ale jak się wkręci to ma szansę na wspólne biegi z sąsiadem :)
a ja się nadal zasadzam na poranny jogging, ale dziś np wstać nie mogłam :)
Czy którąś z Was ma słuchawki bezprzewodowe z mp3? zastanawiam się nad kupnem i szukam czegoś fajnego a niedrogiego. Poradzicie??

24 czerwca 2013 , Komentarze (4)

pomysł zrodził się nagle i nieoczekiwanie - pakujemy dzieci i jedziemy na podarpacie do moich rodziców :) jak pomyśleli tak pojechali. No i jak to u mamy - tu coś skubnełam, tam coś skubnęłam, po drodze kanapka z McDonalda (fuj) i dziś się czuję utyta, ale co tam - wieczorem zakładam buty i lecę biegać :) Mąż, po weekendowych (bezowocnych) wyprawach po spodnie itp stwierdził,że póki mamy opiekę do dzieci to biega z nami - ciekawe czy dziś będzie o tym pamiętał :)
Z miłych rzeczy - rodzice są zachwyceni moją utratą wagi a ja w euforii przyjechałam do domu z nowymi spodniami i spódnicą :)

21 czerwca 2013 , Komentarze (3)

ale tak to jest, jak się nie było do końca grzecznym i nie podchodziło uczciwie do sprawy... Cóż, muszę się z tym pogodzić i nie liczyć na cuda bo bez ciężkiej pracy cudów nie będzie. Waga właściwie stoi w miejscu, spadki w cm są największe w biuście i w udach, reszta bez większych rewelacji, ale czego się spodziewać skoro sobie tyle czasu luzowałam, prawda? Na nikogo winy przecież nie zwalę bo wina jest wyłącznie moja :)

Wczoraj znów biegałyśmy i pokonałyśmy biegiem prawie 1,5 km bez marszu więc jak na nas to już spory wyczyn :) Co prawda nie było to tak lekkie bieganie jak przedwczoraj, ale też nie było źle. Już nie sapię, dość dobrze pracuję nad oddechem, jedyne co jeszcze było wczoraj to czerwona twarz, ale i to może w końcu opanuję w miarę pozyskiwania formy. Dziś też jest plan na bieganie chociaż po wczorajszym bolą mnie potwornie uda i lekko łydki :) Zobaczymy, jak wybiegniemy. Trasę wczoraj też troszkę wydłużyłyśmy więc stawiamy sobie poprzeczkę coraz wyżej :)

Wczoraj w pracy mieliśmy kiermasz - ubrania i torebki - czasem przyjeżdża taka jedna pani - poszlam z ciekawości za jasnymi spodniami. Mówię Pani czego mi potrzeba a ona spojrzała na mnie i mówi: dla pani to jakiś mały rozmiar. Oj wiecie,że miałam ochotę ją ucałować :):):) wyszłam ze spodniami i spódnicą :)

Dziś praca w domu więc siedzimy sobie z synkiem. Pobudkę miałam o 4.20 bo córce się coś śniło i płakała, potem zażyczyła sobie picie, ale jak z nim wróciłam to już spała :) Przeszło mi przez myśl, żeby wyjść pobiegać, ale za bardzo teraz czuję nogi - może wieczorem będzie lepiej :)

miłego dnia!

19 czerwca 2013 , Komentarze (5)

przełamałam tego paskudnego lenia! Ha! tak! ja! leń nad lenie w końcu zawalczył znowu! koniec patrzenia na rosnący brzuch i resztę. Napisałam do sąsiadki i... pobiegłyśmy znowu. Ale tym razem we dwie - z tą, która kondycję ma mniej więcej taką, jak ja. Ustawiłyśmy sobie dobre tempo (przynajmniej mi się tak biegło super a i ona nie zgłaszała uwag) i pobiegłyśmy tą trasą, co na początku, przy czym nie wracając wzdłuż kanałku tylko tą samą drogą bo ruszyłyśmy po 21 i po pierwsze się ściemniało a po drugie nie wróciłybyśmy bo zjadłyby nas komary. Ogólnie zrobiłyśmy trasę 3 km i w końcu więcej biegłyśmy :) w zasadzie to czuję,że dziś byłabym w stanie nawet tę trasę zrobić i bez przeplatania jej marszem (no może jedną przerwą, ale nie chciałam przedobrzyć no i trzeba było trzymać tempo z koleżanką. Ogólnie? biegało mi się dziś CUDOWNIE i tak mogłabym biegać już zawsze. Bez zmęczenia, zadyszki, lekko i do przodu. Teraz oczywiście endorfinki buszują więc mogłabym góry przenosić, ale zamiast tego tradycyjnie brzuszki, przy czym dorzuciłam jeszcze trochę innych.
Najlepiej jakby udawało mi się wstawać o 5 i wtedy biegać bo u nas zatrzęsienie komarów a rano byłby spokój i endorfinki byłyby na początek dnia jak lekarstwo na każde zło. Ale czy mój synuś zaaprobuje taką nieobecność mamy jak on rano właśnie najbardziej lubi się przytulać i cycolić? okaże się jak uda mi się spróbować :) trzymajcie kciuki!

Dziś w ciągu dnia wybrałam się na zakupy. Baaardzo dawno nie chodziłam po "normalnych" sklepach (tylko szmateksy) bo z nadwagą nie miałam czego w nich szukać. A dziś?  w H&M kupiłam sobie żółte spodnie r. 38 (i jest luz) w Reserved białą koszulę r. 38 (i jest luz! nawet w biuście!) a w C&A mierzyłam białe rybaczki w r. 36 ale były tak dziwnie skrojone,że w udach były szerokie i jak tylko trochę by się rozciągneły to by mi wisiały więc nie wzięłam (a szkoda, bo eleganckie były więc do pracy jak znalazł). Oh jak to dobrze na duszy jak się mierzy takie ubrania! Teraz się zastanawiam czy to nie jakaś oszukiwana rozmiarówka bo na moje to ja powinnam się mieścić w 40 a czasem wydaje mi się,że jeszcze w 42 a tu taka niespodzianka :)

18 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Witajcie,
nie jestem może wzorem kobiety ćwiczącej, ale już widzę pozytywne zmiany w okolicach brzucha po seriach brzuszków. Robię 150 brzuszków rano i wieczorem - 100 takich "nożyc" jak w Skalpelu i 50 normalnych brzuszków. No i dziś rano się obudziłam z naprawdę ładnym, płaskim (jak na mnie) brzuchem. Kurcze, nie trzeba dużo a już są zmiany. Eh, jaki to człowiek głupi. Wczorajszy dzień upłynął wzorcowo jeśli chodzi o dietę (chociaż nie jestem w stanie utrzymywać stałych godzin posiłków bo zawsze wypada mi jakieś spotkanie, które się przeciąga).

17 czerwca 2013 , Komentarze (6)

Cześć :)
naprawdę mam jakiś potężny zastój we wszystkim chyba - zupełnie nie mogę się na nowo tutaj wbić z pisaniem i z ćwiczeniami. Waga spada bardzo powoli, ale to tylko i wyłącznie wina moja i moich grzeszków. Wiedziałam,że jak wrócę do jedzenia mleka itp to zacznie się większe podjadanie - a to wafelek, a to cukiereczek, lody.... w zeszłym tygodniu nosiło mnie maksymalnie. Najgorsze było to,że nie podjadałam cały boży dzień a na wieczór, tak po 18 wstępował we mnie jakiś diabeł i korcił, kusił i nawet namawiać bardzo nie musiał bo mu się zwyczajnie nie opierałam. Tym sposobem zaczął mi znów rosnąć brzuch a przerwa między udami, która już była coraz większa... zaczęła się dziwnie zasklepiać... i wtedy powiedziałam sobie -O NIE! Do tego oglądałam jakieś zdjęcia z męża telefonu i nagle - zdjęcia zbiorowe (niepozowane) sprzed 2 lat - szukam siebie, szukam i co? znalazłam wieloryba. To ja??? Wiecie - naprawdę nie zdawałam sobie sprawy chyba wtedy jak źle jest ze mną... to, co zobaczyłam mnie załamało. Nigdy nie widziałam siebie w lustrze takiej grubej! Owszem, widziałam większy brzuch, uda, które zawsze były grube, ale z lustra nie patrzył na mnie aż taki kaszalot... I to mnie chyba obudziło. To i fakt, że znów muszę wciągać brzuch jak mam obcisłą bluzkę. Tak więc powiedziałam NIE i wczorajszy dzień na szczęście upłynął mi bez podjadania, poszłam też wcześniej spać (ale nie o 18 - nie myślcie sobie), żeby nic do mnie z kuchni nie wołało. Teraz już od 40 min w pracy, jem owsiankę z truskawkami i biorę się do roboty. Na dzień dzisiejszy na wadze cyferki bez zmian (na szczęście bo mogło być dużo do przodu, ale już się ocknęłam), brzuch już mniejszy po serii brzuszków i samopoczucie od razu też na plus.
Żaden kawałek czekolady, żaden wafelek - nic nie jest warte powrotu do stanu totalnego zaniedbania!

11 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Witajcie,
nie było mnie przez tydzień bo jakoś nie miałam o czym pisać - w ćwiczeniach zastój, w wadze wahania, a w myślach powrót do pracy. Wróciłam wczoraj i od razu zabrałam się ostro do roboty - tak mnie wciągnęło (nowy projekt wymyśliłam), że musiałam w biegu jeść i wyszłam z lekkim opóźnieniem z pracy . Powrót emocjonalnie łagodniejszy niż przy córci. Mały był grzeczny chociaż były momenty,że szukał mamy i maminego cyca... No ale potem jak się przypiął tak nie puszczał. Dziś rano też nie chciał się rozstać i babcia musiała interweniować z butlą...
Chodzę ostatnio mocno niewyspana. Efekt taki,że wczoraj zasnęłam usypiając dzieci i wstałam na godzinkę o północy, a że mąż oglądał film to obejrzałam go z nim do końca zamiast iść dalej spać. Rano nie mogłam się obudzić, teraz oczy na zapałkach i taka mądra jestem.
Na wadze mały spadeczek, ale co to jest - po 2 tyg wróciłam do wagi 60.8. Centymetr nie poszedł tym razem w ruch bo nie miałam czasu. W pracy oczywiście mnóstwo komplementów a kto mnie nie widział do tej pory ten słyszał :) Teraz jak już pracuję to odczuwam większą presję, żeby nikogo nie zawieźć i nie przytyć :) jakiś rodzaj mobilizacji to jest. Dodatkowo - mam nadzieję,że nadal nie będzie czasu na myślenie o jedzeniu :) Bylebym tylko trzymała się ustalonych godzin bo wczoraj poza śniadaniem miałam we wszystkim poślizg 2 godz.

Pogoda za oknem - no cóż... ponoć dziś ma być ciepło - póki co jakieś 16 st i ziąb... W nd zatonęła nam część trasy toruńskiej więc teściowie jechali do nas ponad 3 godz. (normalnie niecała godzina). A sąsiedzi w sobotę łapali piękne słońce w Sopocie :)

Miłego dnia!

3 czerwca 2013 , Komentarze (7)

zrobiłam rezonans. Przekonałam się,że nie mam klaustrofobii (a przynajmniej potrafię ją od siebie mocno oddalić skupiając się na wszystkim tylko nie na tym, w jakim miejscu akurat jestem) - wyniki będą w środę. Początek nie był za wesoły - odczuwałam dyskomfort psychiczny bo to naprawdę takie uczucie jakby zamknęłi w trumnie... (kształt podobny tylko jasno w środku :D), ale potem zaczęłam snuć plany o mojej pięknej szczupłej sylwetce i o tym ile jeszcze pracy przede mną i się uspokoiłam :) A na koniec... skończyło stukać, pukać i walić i... cisza.... dosłownie. Po 20 min takiego walenia jak młotkiem o metal prawie nagle zapadła totalna cisza. Nikt nic nie mówi i nikt nic nie robi! nie wyjeżdżam z tego... pomyślałam - cholera no zapomniały o mnie kobity :) w ręce miałam alarm, ale myślę, nieee- cienias? ja? poczekam jeszcze chwilę, przecież nie zamykają (haha, dowcipna jestem,nie?)/ W końcu się ruszyło i wyjechałam :) ufff!

zapomniałam napisać,że od kilku dni jak usypiam dzieci to robię brzuszki - chociaż tyle póki co. Rozkręcę się jeszcze, obiecuję!

i wiecie co, jak schudłam to stopa mi się zmniejszyła tak,że większość butów, które do tej pory nosiłam jest za luźnych. I nie puchną mi już nogi a puchły masakrycznie! MIałam takie poduszeczki na stopach a teraz mam piękne stópki! I... to, co mnie najbardziej cieszy - zeszczuplały mi trochę palce dłoni! matko jak mnie to cieszy! zawsze miałam kompleks szerokich stóp i grubych palców u rąk. Teraz zaczynam z lubością przyglądać się tym częściom ciała :) a będzie jeszcze lepiej! będzie!!!!

3 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Witajcie!
wielkimi krokami zbliża się mój powrót do pracy. Oczywiście jak już wrócę to zaczną się upały... zaliczyliśmy z synkiem prawie 1,5 godz spacer (zasnął po godzinie dopiero), teraz siedzę na tarasie, on się powoli budzi a ja piję kawę z mlekiem (w końcu!!!). Pogoda super, ciepło, słonecznie, lekki wiaterek, zapach kwiatów, szum drzewek - żyć nie umierać (i nie wracać do pracy :)).
Od wczoraj jestem grzeczna jeśli idzie o dietę ale nadal mocno grzeszę grzechem lenistwa w ćwiczeniach. Grunt to znów zacząć... racja. Tylko niech mnie ktoś tak mocno kopnie,żeby to w końcu nastąpiło!
Dziś wieczorem mam rezonans kręgosłupa i okaże się jak bardzo jest źle (albo dobrze, w co wątpię).

2 czerwca 2013 , Komentarze (5)

witajcie!
nie pisałam kilka dni bo w zasadzie nie miałam o czym, ale zerkałam do Was w miarę możliwości :) Dłuuuugi weekend z całą rodzinką dobiega końca, wczoraj tak zmęczyliśmy dzieciaki na DD, że dziś córcia obudziła nas prawie o 9.30. Czad dosłownie! :)

Co do mojej zwyżki wagowej, pracuję nad nią póki co dietą. Ale nie jest łatwo. Wiedziałam,że jak zacznę wracać do diety zawierającej mleko zacznie się podjadanie słodkości. Eh. Mam bardzo słabą silną wolę niestety...

Muszę, MUSZĘ wrócić do ćwiczeń. Przynajmniej na rower, ale samej mi się nie chce a jakoś sąsiadki wyciągnąć nie mogę (ale to żadna moja linia obrony). Hula stoi i się kurzy, cudak woła z garderoby o pomstę do nieba,że go tak zaniedbałam, a ja oczywiście tego wszystkiego w pełni świadoma, nadal nic z tym nie robię...

Dziś i wczoraj na sniadanko zrobiłam sobie owsiankę z truskawkami i odrobiną mleka. Ah, jakie to pyyyyszne! :)

Życzę Wam więcej silnej woli niż ja mam ostatnio! I udanej niedzieli. Nie wiem jak u Was, ale u nas pogoda nie może się zdecydować czy się ubrać w słonko czy w deszcz...