Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Z Vitalią przygodę zaczęłam rok temu i od tamtego czasu zdążyłam najpierw zgubić 5 kg, potem przytyć 7 (ciąża) i zgubić już (łącznie z wagą ciążową) ok 12 kg :) Jestem dumna z tego, ale to nadal kropla w morzu więc walczę dalej! Bez wsparcia vitalijek tak dobrze by mi nie szło! Jestem mamą 3 letniej córci i 3 mieś. synka, mam super męża i rodzinkę i dla nich (chociaż przede wszystkim dla siebie) chcę wyglądać szczupło i po prostu ładnie!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23221
Komentarzy: 549
Założony: 7 lutego 2012
Ostatni wpis: 8 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
midikaa

kobieta, 46 lat, Warszawa

158 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: będę fit! :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 maja 2013 , Komentarze (3)

Witajcie!
nie odzywałam się kilka dni bo po chrzcinach zostali teściowie i dopiero wczoraj pojechali. Chrzciny się udały - po kilku dniach zimna i deszczy nadeszła piękna, słoneczna, sucha i ciepła niedziela, po południu juz się znów zachmurzyło. Ale msza i obiad odbyły się w pięknej aurze. Ja oczywiście pogrzeszyłam - tu kawałek tortu, ciasta, troszkę lodów, kiełbaska z grilla no i mam kilogram do przodu... teraz trzeba to zrzucić... Czekam z utęsknieniem na koniec deszczu i wyjście na rower bo nie mogę się jakoś ponownie zmobilizować do ćwiczeń w domu. DAJCIE MI KOPA!!!!
Dziś jadę do pracy ustalić zasady mojego powrotu (trzymajcie kciuki bo chcę częściowo pracować w domu).

24 maja 2013 , Komentarze (8)

przede mną jeszcze kilka kg do zgubienia. Dziś było mierzenie i ważenie, waga pokazała 60,9 i taką zostawiam póki co. Niestety w obwodach jakiś masakryczny zastój, ale to wszystko się niebawem już zmieni. Muszę się mocniej przyłożyć do tej utraty wagi a raczej cm. Jako,że nadal nie mam czasu to wpis tylko taki króciutki. Pozdrawiam Was!

21 maja 2013 , Komentarze (4)

Witajcie,
nie mam czasu niestety na pisanie tutaj teraz - w nd chrzest synka a do tego czasu musimy kilka rzeczy w domu i wokół domu podciągnąć. Dziś jadę po kilka lilaków jeszcze bo w 1 części ogrodu świeci pustką (trawy kiepsko zniosły zimę), jutro mam neurologa a jeszcze nie odebrałam wyników z Caroliny więc czeka mnie wycieczka na Ursynów z synkiem. Wczoraj kupiliśmy małemu nowe meble i po nocy mąż rozkręcał i skręcał (ale nie skończył), a jeszcze inne roboty się znajdą.
Jedzeniowo myślę ok - staram się nic nie podjadać między posiłkami, ale zdarza mi się skubnąć kilka orzeszków albo chrupki kukurydziane. Czytam "Jak się nie odchudzać", "dieta dr Beck myślenie wyszczuplające" i mam zamiar kupić sobie jeszcze 2 książki Jilian Michaels (MisterCube polecał ostatnio jedną to pójdę rzutem na taśmę i kupię dwie :D).
Ćwiczenia poszły ostatnio w odstawkę z braku czasu i powiem szczerze,że się rozleniwiłam przez to i mimo spadającej wagi, mam wrażenie, ze w obwodach mnie przybyło... NIe mam jeszcze @ po ciąży więc trudno mi tu dywagować czy to zastoje wodne czy tycie. No i muszę wrócić do jedzenia owsianki codziennie rano bo żołądek po niej był mniejszy a teraz kanapki z ciemnego pieczywka i już nie jest tak kolorowo.

Miłego dnia!

17 maja 2013 , Komentarze (4)

Witajcie moje drogie!
znów mogę pochwalić się małym spadkiem! Od ostatniego ważenia tydz temu co prawda raptem 0,6 kg, no ale zeszłam do 61,5 naprawdę lekko bo przecież ograniczyłam przede wszystkim ćwiczenia, a i dieta nie zawsze wzorcowa. A co by to było jakbym grzecznie, codziennie dalej ćwiczyła i pięknie dietowała? aż się boję rozmarzyć, hehe. No i kolejna piękna sprawa - weszłam w prawidłowe BMI - mam już normalną wagę, chociaż jeszcze na granicy normy! Juhuuuu!

a walnelam sobie edit, a co :)

Polecę teraz reklamą, ale uważam, że warto Wam o tym wspomnieć.
wynalazłam ostatnio w jakimś markecie książkę "Jak się nie odchudzać", nabyłam drogą kupna i czytam zawzięcie. Jest naprawdę mądrze napisana. Żaden poradnik, po prostu rzeczowo opisywane zasady zdrowego odżywiania i błędy, jakie popełniamy w odchudzaniu. Polecam!

wygląda tak:
http://www.dobreksiazki.pl/b17715-jak-sie-nie-odchudzac.htm

Pięknie dziś u nas - od rana cudne słońce, aż chce się skakać do góry z radości! I czy nie mogło tak być już od kwietnia? a nie jak ja mam 3 tyg do powrotu do pracy? swoją drogą, jak to szybko zleciało! Mam nadzieję,że po powrocie będę równie mocno a nawet i bardziej zmotywowana do walki o ładną figurę. Zawsze patrzyłam z zazdrością na te moje suchary w pracy a teraz? za niedługo ? już niebawem? tuż tuż... będę może wyglądać tylko ciut ciut grubiej niż one :)

15 maja 2013 , Komentarze (5)

Witajcie!
Wczoraj wyruszyłam nowo otrzymanym (i nowym, który stał nieużywany od zakupu 3 lata) rowerem w trasę. Wszyscy mówili - zrób mu najpierw przegląd, ale ja się oczywiscie uparłam,że nowy to po co i że koniecznie chcę już nim ruszyć. I ruszyłam. Trasa wiodła przez las, potem wzdluż kanałku i szosą do domu. Było super, poza tym, ze ma zupełnie inne manetki niż mój i musiałam się go w trakcie uczyć. Zrobiłyśmy ponad 22 km kiedy nagle, w trakcie zmiany biegów bach! spadł mi łańcuch... Do domu spory kawałek a tu taki klops! Profesjonalnie odwróciłyśmy rower do góry kołami i profesjonalizm na tym się skończył. Ja nie mam, jak się okazało, pojęcia jak działają przerzutki i co i jak (w starym rowerze było ich mało, wsiadłam i jechałam...) więc wykonałyśmy telefon do przyjaciela, czyli męża jednej z dziewczyn. Oczekując na niego nadal majstrowałyśmy i nagle bum - spadło nam coś :) No jaja jak berety - sobie pomyślałam. Sąsiad zapakował rower do auta, sąsiadki wróciły same a mój mąż pół wieczoru siedział i robił mi rower - w końcu go zrobił. Poluzowane było jakieś kółlko od przerzutki - ja podejrzewam,że to przez moje nieudolne zmienianie biegów, panowie mówią, że musiało być już wcześniej poluzowane. Oczywiście opierdziel od męża zasłużony więc był :)
Rower fajny, tata kupił go 3 lata temu dla mamy, ale ona raz na niego tylko wsiadła i nigdzie nie pojechała :) Jak przyjechał to się załamałam bo miał błotniczki, bagażniczek, ale mąż go szybko "stuningował" i teraz już jest nieźle :) Ważne, że jest szybki, lekki, ma większe niż mój stary koła, ale węższe (mój to typowy góral) więc też i jeździ się inaczej. No i największy plus - nie piszczą mu hamulce! :) (że nie wspomnę o tym, że są niezwykle silne i jak pierwszy raz zahamowałam to stanęłam dęba).

Dziś i jutro przerwa w aktywności plenerowej bo mamy różne zajęcia kolidujące...
Dietka się trzyma, czasem wpada kawałek gorzkiej czekolady. Teraz pilnuję się bardziej i biję po łapach w chwilach słabości bo przede mną chrzest więc muszę wyglądać dobrze!

Idę poczytać co u Was, chociaż jak wpadam na przeszpiegi po Waszych pamiętnikach to nie bardzo mam co czytać bo chyba wszystkie biegacie, jeździcie itp :)

miłego dnia!

14 maja 2013 , Komentarze (3)

Wczoraj znów wybiegłyśmy z sąsiadką w teren, ale ja mądra wcześniej zjadłam obiad i tak mi było ciężko, że trasa, którą w tamtym tygodniu udało mi się pokonać, wczoraj, pod koniec, pokonała mnie - ostatni dystans już marszem bo cały czas czułam jedzenie. Dodatkowo wczoraj biegłyśmy szybciej, ale też wydłużyłam trochę czas biegu, hurra! :)
Dziś rowery! Zamieniam mój stary, wysłużony rowerek na nieco nowszy - cała akcja z tym rowerem była, no ale dzisiaj wypróbuję i zobaczę jak mi się na nim jeździ.
Tymczasem, borem, lasem... idę do synka i do prasowania oraz porządków!
PS. Dietka w porząsiu i bez podjadania.
Miłego dnia!

12 maja 2013 , Komentarze (7)

Oh yeah! - mogę rzec, tudzież nawet krzyknąć głośno :) Po wczorajszym falstarcie dzisiaj wyruszyłyśmy z 2 sąsiadkami na rowerkach. W składzie jest jedna baaardzo doświadczona i zaprawiona w bojach, druga nieco mniej i... ja :) Od razu poszło na tempo - szybka jazda i wytyczony cel - jedziemy nad Zegrze i zuruck. Przy czym jazda zuruck została urozmaicona, lekko zmodyfikowana i wydłużona. Podsumowując - zrobiłyśmy prawie 17 km w godzinkę. Oh - cudnie było i chcę jeszcze! Uwielbiam rower!
Przy okazji tego wypadu zrodził się plan całotygodniowy. Jutro idziemy biegać, w środę za to spotykamy się u jednej sąsiadki i spróbujemy razem poćwiczyć albo skalpel albo 30day shred - i tak będziemy sobie ćwiczyć, biegać, pedałować. Super, nie? mam swoją małą grupę fitness hehe.
Od jutra wracam też do swoich normalnych treningów domowych - koniec laby, kręgosłup ok więc nie ma co tego odciągać i się lenić.

11 maja 2013 , Komentarze (3)

tak to ja... w ramach rozgrzewki przed jutrzejszym wyjechałam na chwilę z córką na rowerach. No i mała się zawiesiła (bo to rowerek 3kołowy - dla przypomnienia - mam 3 latkę :D) więc wykręciłam żeby jej pomóc. Pomogłam. Ok, super, młoda jedzie, ja na pedał i... łup! poleciałam ! no co za ofiara losu! Zdarłam sobie kawałek nogi jak dzieciak :) Ręka boli bo na nią poleciałam więc z lekka ubita (szczęście przytłumił to trochę polar). No ale masakra jakaś, nie? stare to i takie nieporadne? Uśmiałam się sama z siebie i liżę rany. Jutro muszę być nówka sztuka przecież! Eh... :)

A po biegach czuję się dobrze. Kręgosłup boli nie bardziej niż zwykle więc nie jest źle :) o 7 byłam już z sąsiadką na targu po świeże warzywka, dzień miał upływać na porządkach, ale poukładałam rzeczy dzieci, wzięłam się za obiad i się skończyło. A teraz zakupy, potem usypianie dzieciaków i może coś z wieczora dla nas zostanie ;)

Miłego popołudnia i wieczorka życzę!

10 maja 2013 , Komentarze (1)

Pobiegłam kochane moje! Ruszyłyśmy z 2 sąsiadkami najpierw 1,5 km wzdłuż ulicy a potem tyle samo wdłuż kanałku. Zasada taka - 2 słupki drogowe biegu, jeden marszu, wzdłuż kanałku to już na wyczucie. No i było super - na początku super, z czasem lekka zadyszka (tak po 1,5 km) a potem - poczułam to, czego dawno już nie miałam  - twarz zaczęła mi płonąć, normalnie jakbym przy ognisku trzymała, mocno poczerwieniała i tak mi została jeszcze z 20 min po powrocie do domu. O co kaman? czemu mi się tak robi? Czy to brak kondycji? Jedna z sąsiadek też kondycyjnie kiepsko a nie była wcale czerwona. Wstyd mi było jak na naszą ulicę wróciłam. Tego właśnie nie lubiłam nigdy jak ćwiczyłam na wfie. Albo jak ćwiczyłam z grupą na wakacjach w Chorwacji (ale wtedy miałam nadzieję,ze to od słońca). Pomimo jednak czerwonej twarzy jestem dumna,że dałam radę! łącznie zrobiłysmy troszkę ponad 3 km w jakieś 40 min.Mam nadzieję,że jutro będę się ruszać normalnie bo w nd rano ruszamy na rowerach :)

A napiszcie mi - jak biegacie wieczorem to co jecie po bieganiu, przed spaniem? ja wróciłam ok 20 ale spać chodzę koło północy, dziś, teraz (po 21) zrobiłam sobie owsiankę z bananem i kiwi, ale nie wiem czy to dobrze czy nie. Podpowiedzcie proszę!

10 maja 2013 , Komentarze (3)

Witajcie kochane,
dziś było ważenie i mierzenie. I pomimo tego, że nie byłam tak do końca grzeczna jak chodzi o dietkowanie a ćwiczeń wcale nie robiłam z uwagi na bóle - mam spadek! Waga najpierw pokazała równe 62, ale ostatecznie stanęła na 62,1 i tyle wpisałam. Wow! Nie sądziłam,że cuś takiego dziś zobaczę więc jestem szczęśliwa. W cm mniej ubytków chociaż jakieś są :) O dziwo ruszyło mi się w szyi i mam 1 cm mniej! W udzie też 1 cm mniej. I zmierzyłam drugie - okazało się (co tylko potwierdziło moje przypuszczenia), że lewe udo mam 1 cm grubsze od prawego. Taaak- to dziwne uczucie w spodniach - jedna nogawka luz, druga tak idealnie dopasowana :)

Dzisiaj mam zamiar ruszyć znów w teren. Już się umówiłam z sąsiadami i mimo,że mąż się odgraża,że nie będzie mnie z chodnika zbierał to chcę trochę pobiegać. Trzymajcie kciuki, żebym jutro normalnie się ruszała! Po śniadaniu zabieram sie za ćwiczenia w domu! Koniec laby. Taki kręgosłup mam od jakiegoś czasu i to był pierwszy tak bolesny epizod (i nigdy więcej), ale zrzucam to na przypadek a nie ćwiczenia. Ćwiczę przecież w domu już dość dużo więc nie wiem dlaczego akurat takie lekkie biegi miałyby mi tak zaszkodzić. Aj - no dowiem się czy to biegi po dzisiejszym wieczorze :)

Miłego dnia!