Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Z Vitalią przygodę zaczęłam rok temu i od tamtego czasu zdążyłam najpierw zgubić 5 kg, potem przytyć 7 (ciąża) i zgubić już (łącznie z wagą ciążową) ok 12 kg :) Jestem dumna z tego, ale to nadal kropla w morzu więc walczę dalej! Bez wsparcia vitalijek tak dobrze by mi nie szło! Jestem mamą 3 letniej córci i 3 mieś. synka, mam super męża i rodzinkę i dla nich (chociaż przede wszystkim dla siebie) chcę wyglądać szczupło i po prostu ładnie!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23320
Komentarzy: 549
Założony: 7 lutego 2012
Ostatni wpis: 8 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
midikaa

kobieta, 46 lat, Warszawa

158 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: będę fit! :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 maja 2013 , Komentarze (4)

Witajcie kochane,
wiecie... nie sądziłam kiedyś,że tak będzie, ale brakuje mi ćwiczeń! I chyba jednak coś zacznę znów robić- może nie będę biegać ale dupkę trochę pospinam, brzuszki jakieś porobię - coś muszę działać żeby nie zaprzepaścić dotychczasowych osiągnięć. Dietka jako tako, aczkolwiek komunia była w niedzielę a wczoraj urodziny męża siostrzenicy, ale że ja bezmleczna to tylko trochę szarlotki zjadłam (i o dziwo robiona na jakimś tłuszczu bez mleka bo małego nie uczuliło). Wczoraj kontrolnie stanęłam na wadze i zobaczyłam kg więcej a dziś już taka waga, jak na pasku. Dziwne to nasze ciało... Zauważyłam u siebie,że ja mam kilka dni wahań wagi, potem stabilizacja i znów kilka dni wahań i stabilizacja i tak w kółko :) Nie ważę się raczej codziennie teraz, ale jak sobie pofolguję z dietą to częśćiej na nią wchodzę bo jak się pokazują wyższe wartości to mnie mobilizuje to walki.
Na komunii znów usłyszałam miłe słowa pod kątem mojej wagi (np. że niknę w oczach) a teściowa ponownie narzekała w żartach, żebym już nie chudła bo będę chudsza od niej (ale wiecie co? ja już jestem chudsza haha).

No i tyle u mnie. Nic się nie dzieje, nie bardzo mam się czym pochwalić. W ramach aktywności fizycznej prasuję tony ciuchów bo wymieniłam garderobę wszystkim na letnią. Ale taka letnia,że dziś pada i nie jest zbyt fajnie.

Pozdrawiam Was i życzę miłego dnia!

Ps. mam nadzieję,że jednak będę mogła wrócić do biegania bo buty czekają, w czw bodajże wygrałam aukcję z pulsometrem więc niebawem przyjdzie ,to ja bym miała siedzieć w domu? O nie!!!

4 maja 2013 , Komentarze (5)

witajcie
dziś nie wytrzymałam z bólu i pojechałam na ostry dużur do kliniki po ratunek. Zrobili rtg i okazało sie, że jest kiepsko z moimi kręgami, a zwłaszcza z jednym - dyskopatia się mocno pogłębiła. Mam zrobić rezonans i po nim sie okaże czy to można leczyć jeszcze fizjoterapią czy już tylko operacja czyli usunięcie kręgu. Pokazałam też kolana i tutaj podobnie, przy czym tylko badał a nie robił jeszcze rtg- zresztą kolana nie bolą więc może być tylko zwyrodnienie, ale też może wisieć groźba operacji. 35 lat a jak staruszka...
Tak więc póki co, narazie tylko dieta chyba bo z ćwiczeniami nie ma co szarżować. W pon pewnie pojadę po wyniki to się zapytam jak to z tymi ćwiczeniami bo ruszać się trochę chyba mogę a może to i nawet wskazane? Dzis zapomniałam o tym porozmawiać, głównie przez doskwierający ból. Dostałam lek, maść no i może mnie boleć do 7 dni (a że już 3 za mną to jeszcze tylko 4, hehe) - teraz boli znacznie mniej - pan doktor pouciskał mi kręgi to może zwolnil trochę jakiś ucisk na nerw. Eh się porobiło... zawsze jak się biorę za odchudzanie - ostatnie 2 x okazywało się,że jestem w ciąży a teraz ten kręgosłup... Wrrrr. Wściekła jestem sama na siebie!

3 maja 2013 , Komentarze (1)

Witajcie
ja nadal w bolesciach, od wczoraj podłoga jest moim największym przyjacielem i tylko jak leżę to mnie mniej boli (bo boli cały czas). Nie mogę być w pozycji pionowej dłużej niż 3 min, o siedzeniu też dłużej niż 5 min (pod warunkiem,że wcześniej leżałam) nie ma mowy. Nie wiem co za gówno się mnie przyczepiło. No i pytanie kiedy przejdzie bo w nd komunia męża chrześniaka...

Co do diety to pomimo,że jest szarlotka i jest pyszna to absolutnie się nią nie objadam i jak jem to traktując ją jako posiłek :) Dumnam z siebie very bardzo :) Stanęłam na wadze i ujrzałam 62,8 - jakbym się mogła ruszać to bym do góry podskoczyła. I w ogóle taka się szczuplejsza czuję - w końcu coś się w brzuchu ruszyło chociaż niby po cm tego nie widzę, ale za to z kolei (co lepsze) na gołe oko widać,że mniej tego tłuszczu. I wiecie co jeszcze? w wysokich partiach ud to nie, ale od kolan wzwyż conieco zrobiła mi się przerwa między nogami! Ha! Nie wiem czy ja kiedykolwiek ten wymarzony trójkąt miałam bo go sobie nie przypominam - nogi zawsze miałam gruuuube. A teraz juz coś tam tego prześwitu widać :)

Jestem tylko zła i zawiedziona,że przez te bóle nie mogę nic ćwiczyć :( brakuje mi ruchu, wiecie? (no pewnie,że wiecie!) kiedyś mogłam leżeć odłogiem, wciągać niezdrowe jedzenie i być szczęśliwa a teraz jestem nieszczęśliwa, że nie mogę się poruszać.

2 maja 2013 , Komentarze (3)

hej
juz wczoraj bolał mnie kręgosłup w odcinku lędźwiowo -krzyżowym, ale dzś jest jakaś totalna masakra. Nawet jak stoję to ból mi sprawia to,ze oddycham. Siedzieć ciężko, leżeć ciężko, wszystko źle a leków wziąć nie mogę... :(
Wczoraj po raz pierwszy pobiegałam trochę. Towarzyszyłam mojej trzylatce, która pomykała sobie na rowerku. Ja lekkim biegiem dotrzymywałam jej kroku i tak jakieś 20 min co najmniej - miałam dwie może 3 min przerwy a poza nimi starałam się być cały czas w biegu - jak ona zwalniała to krążyłam wokół niej albo biegałam w miejscu. Liczy się? Ten dzisiejszy ból to chyba nie od biegania mam nadzieję. Kupiłam sobie dobre buty z amortyzatorami, nie forsowałam się, nie chcę wiązać tego bólu z bieganiem,żeby się do biegania nie zrazić. Mam ogromne problemy z kręgosłupem, taki ból juz mi się zdarzał więc nie - to z pewnością nie wina biegania. Dzisiaj miałam zaplanowane biegi z sąsiadką i mam nadzieję, ze do 18 uda mi się pozbyć tego bólu. Musze się jakoś rozruszać.
Dietkowo ok, ale wczoraj upiekłam szarlotkę i nie mam zamiaru obchodzić jej szerokim łukiem (ale objadać tez się nie będę)
Jak Wam mija ta majówka?
miłego dnia!

1 maja 2013 , Komentarze (1)

2 dni nie miałam czasu na ćwiczenia i dziś jak się zabrałam to z wielkim bólem -głownie pleców i istnienia hehe. Po pierwsze - jak ćwiczę regularnie to mniej mnie boli dolny odcinek kręgosłupa - 2 dni bez wysiłku i dziś wstałam połamana. Po drugie - jak robię przerwę to potem mi się zwyczajnie nie chce - zebrać się zbiorę, ale pierwsza połowa ćwiczeń (jakichkolwiek) jest robiona na zasadzie - no kiedy to się skończy... Potem już idzie dobrze i jak jest koniec to zdzwiko,że jak to - już? Dziś też tak było.
Bieganie? strój czeka, wczoraj byliśmy na przedmajówkowych zakupach więc nie było czasu, dziś wolne więc już mocne postanowienie,że w końcu wybiegnę. Zaopatrzyłam się w super hiper mocny spray na komary i kleszcze, czapka na łeb i heja w hokeja.
Grillujecie? pogodę macie ładną? u nas w nocy opady, teraz jest jako tako wiec mąż kosi, potem jakiś spacerek z dzieciakami to pewnie będzie pierwszy pretekst do biegania bo córka na rower, mąż za wózek a ja obok rowerku przynajmniej trochę pobiegam i zobaczę jak moja kondycja :)

Miłego dnia!

30 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Witam :)
jak w tytule - zapalenie spojówek ma mój maluch - oczka zawalone ropą już 5 dzień, nie pomaga rumianek, krople, zaraz maść idzie w ruch. Pies znów złapał kleszcza i mam nadzieję,że się powoli wylizuje bo było kiepsko - dziś merda już ogonem więc chyba dobrze rokuje. Jest na sterydach,jeździmy z nim na kroplówki, dostaje po 3-4 zastrzyki - sajgon jednym słowem. Powiedzcie mi - po co są kleszcze? czy one coś dobrego dla kogokolwiek/czegokolwiek robią???

Z biegania póki co nici w związku z powyższymi zajściami. Miałam biegać wzdłuż kanałku, w lesie w zasadzie ale teraz już sama nie wiem jak mam się ubrać,żeby się uchronić od tego ustrojstwa kleszczowego. Macie jakieś pomysły??? Raz w lesie byłam w kurtce przeciwdeszczowej bo to śliskie to przecież nie wejdą i co? wiecie gdzie były? w siateczce która jest w podszewce kurtki! z 5 ich mąż znalazł! no żesz... czy na nie nie ma rady? a ja wpadam w autentyczną histerię jak tylko o nich głośno mówię...

Dietka? dietka jak najbardziej ok - poza dniem wczorajszym. Postanowiłam sobie zrobić mały cheat day. Uraczyłam się kawałkiem batonika marcepanowego, wypiłam Karmi i zjadłam 2 płatki crunchelli ale tej śmietankowej czy jaka ona tam. A co. Czasem można zrobić odstępstwo. Nie mam wyrzutów sumienia, nie zmieniłam też dziś diety na głodową żeby odpokutować - chciałam zjeść coś słodkiego to zjadłam i jest ok :)

Ćwiczenia - są jak najbardziej. Poza dniem wczorajszym, który opuściłam z braku czasu zwyczajnie. Starsza córka została w domu - ma już majówkę, młody wiadomo, z psem na 11 na kroplówkę, potem na 19 znowu  (mąż pojechał a ja zostałam z dziećmi) cały dzień przeplatany zabawą z dziećmi, obiad, sprzątanko, pranko, kolacja, tłumaczenie do pracy i zrobiła się północ. Dziś się biorę za ćwiczenia i może w końcu uda się pobiegać? Buty kupione czekają i kuszą a ja albo nie mam jak się wyrwac albo jak już mogłabym to leje jak z cebra. I gdzie tu pomoc w zdobyciu figury???

Miłego dnia wszystkim!

26 kwietnia 2013 , Komentarze (7)

Cześć!
Wczoraj byłam w pracy i wyobraźcie sobie,że nic innego nie było na tapecie tylko to jak schudłam! Jedna koleżanka na schodach w wielkim biegu krzyknęła "Wow, ale masz figurę"! No ale dobre zaczęło się za chwilę - w korytarzu spotkałam dziewczynę, z którą nie mam najlepszych kontaktów, ale wczoraj zobaczyłam prawdziwy zachwyt w jej oczach i opad szczęki (dosłownie!) i usłyszałam caaałe mnóstwo komplementów. Potem weszłam do pokoju do swoich dziewczyn i też to samo, ale na koniec usłyszałam najlepsze od jednej szczuplusi u mnie w dziale - teraz jej będę dawać moje rzeczy a nie Tobie (bo ona dostaje mnóstwo rzeczy od siostry z Anglii) HA! :) To jest wyznacznik mojego chudnięcia. Rzeczy w rozmiarze 36 bo one taki noszą :) Potem usłyszałam jeszcze,że jest połowa mnie a na koniec, żebym tak trzymała bo jest super. No nie muszę chyba Wam mówić jak cudownie się od wczoraj czuję! I w ogóle stwierdziły,że jak wrócę do pracy to będę jeszcze najchudsza pewnie (to już przesada, no ale i tak było to szczere z ich strony - chociaż do ich figur mi daleko).

Dzisiaj ważenie i mierzenie - na wadze 63,3! Coś się ruszyło!
a w cm jakaś rewolucja! szyja, biceps, biust bez zmian, za to:
talia - 3 cm
brzuch  - 4 cm
biodra - 3 cm
udo - 1 cm
łydka - 1 cm

WOW!!!!

To najlepsza nagroda i motywacja razem wzięte! Dziś jadę sobie kupić buty do biegania bo wieczorem po 18 wyruszam w teren z sąsiadką! Trzymajcie kciuki!
Będę też szaleć na szmatkach bo spodnie motywacyjne jeszcze za małe, ale wszystkie inne, które posiadam w szafie dużo za duże więc muszę wymienić bo nie mam w czym chodzić :) CUDOWNIE UCZUCIE jak coś leci z dupska! :D

Miłego dnia!!!

24 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

Witajcie
wczoraj nie udzielałam się na vitalii, ale śledzę na bieżąco Wasze postępy, sukcesy, dni lepsze i dni gorsze. I widzę,że coraz więcej osób odnajduje się w bieganiu. Zaczęłam się mocno nad tym zastanawiać. Może i mi jest jednak pisane bieganie? Nigdy nie byłam pasjonatką, każda próba kończyła się kolką, wrażeniem wyplucia własnych płuc, bolącymi stopami (nie wiem czemu -może przez złe buty) i ogólnym zniechęceniem do tego sportu. Ale człowiek się zmienia, zmieniają się upodobania itp to może i moja niechęć do biegania zamieni się w miłość ? Biegam od czw w domu - koło stołu, koło kominka, koło leżaczka z synkiem (powierzchni domowej mam dość sporo na szczęście), biegam  też w miejscu i na przemian drobię szybko  (może to się jakoś nazywa - mam nadzieję,że wiecie o co mi chodzi). Mogę tak biegać 10 min (wiem,że to mało, ale dobre na start) i nie odczuwam ani zmęczenia ani napadów kolki więc może to znak,że jestem gotowa wybiec w teren? Za domem mam łąkę, kawałek dalej tereny leśne - czego chcieć więcej prawda? Problem jest tylko jeden: KIEDY! Najchętniej biegałabym rano - ale mąż wstaje ok 5.30 więc ja musiałabym wstawać pewnie o 4.30 a masochistką nie jestem. Poza tym młody o takich porach najchętniej wtula się we mnie i podjada. W ciągu dnia jesteśmy sami - z wózkiem po lesie biegać? nie dam rady. Powrót z pracy i przedszkola ok 17.30, obiad, chwila na zabawę z dziećmi, kolacja, usypianie maluchów i robi się późno. W nocy biegać nie będę... muszę sobie to jakoś poukładać. Może w ogóle zacznę od tego,że pobiegnę pierwszy raz w weekend i zobaczę czy mi to bieganie odpowiada czy nie. Po co robić wielkie plany jak może się okazać,że nie będzie to dla mnie? Ale nie! nastawienie mam dobre i naprawdę bardzo bym chciała, żeby mi się spodobało. Trochę aktywności na świeżym powietrzu byłoby super.

To takie moje przemyślenia na temat biegania :) Dzięki Wam fiksuję się na coraz to innych sportach! Dziękuję!!! :)

A co poza tym? ano nie jest źle. Ćwiczę codziennie, jem zdrowo starając się nie podjadać (a jak już to albo gorzka czekolada, albo orzeszki itp) i wciąż się dokształcam w zakresie zdrowego odżywiania i sportu dla zdrowia. Tak, totalnie się nakręciłam na zdrowy tryb życia! Mimo,że od pewnego czasu nie widzę spektakularnych efektów na wadze i w cm to jednak czuję się lżejsza i dobrze mi z tym!

Nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz gdyby nie Vitalia i jej społeczność!!!! A wiem,że dzięki Wam zajdę jeszcze o wiele dalej! O! taka będę! a co! :) Dzięki raz jeszcze,że jesteście!

22 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

A tak - wyspowiadam Wam się- było grzesznie... zjadłam tabliczkę gorzkiej czekolady przez ten weekend. Dorzuciłam wczoraj kilka chipsów. Nie trzymałam odstępów w diecie bo jak cała rodzinka w domu to mi to nie wychodzi. Ale ćwiczyłam sumiennie w sobotę, do tego dorzuciłam biegi z psem i wózkiem (pies na smyczy przy wózku - zdziwko zaliczył totalne i zmachał się bardziej niż ja) - próbowalśmy dogonić starszą latorośl pomykającą dzielnie na rowerku... :)
Wczoraj ćwiczeń zamierzenie nie było, ale za to długi spacer z dzieciakami i wygłupy na placu zabaw. No jakaś aktywność to w każdym razie jest.
Dziś? Już po pierwszym treningu, idę skontrolować sytuację z dzieciakami (Starsza nie poszła dziś do przedszkola bo zaspaliśmy) i szu = rzutem na taśmę ćwiczeń z Chodakowską.

Wagowo? kiepsko. Było przez chwilę 63.6 ale co to jest za spadek - to wręcz wahanie na granicy błedu pomiaru więc nie wpisuję i czekam tak, jak obiecałam ten tydzień. O cm nawet nie wspomnę - pal sześć te grzeszki ale i bez nich ani rusz. Chociaż powiem Wam,ze brzuch jakby trochę twardszy jak sobie poćwiczę z Ewą.
Do roboty!

19 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

hej :)

dieta idzie zgodnie z planem (raz lepiej raz gorzej, ale w ogólnym rozrachunku raczej ok), ćwiczenia są - ok 70 min dziennie teraz, ale na wadze ani w cm efektów nie widzę. Coś jest nie do końca tak, jak powinno być. Zobaczymy jak będzie dalej. Daję sobie ten tydzień na odnotowanie spadków w kg i cm.