Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W ciąży przytyłam bardzo dużo. Najpierw przez niedoczynność tarczycy - zanim mój lekarz się zorientował, że wyniki są nie w porządku, a potem dobrał odpowiednią dawkę leku, zdążyłam przytyć 6 kg w miesiąc. A od ósmego miesiąca potworne obrzęki, zwłaszcza rąk (zdrętwiałe) i nóg. Łącznie 26 kg na plusie... Wszyscy mówili mi: "to tylko woda, szybko zleci". Nie zleciała. Po porodzie zeszło mi tylko 8 kg i przez 6 tygodni połogu ani grama więcej. Po ośmiu tygodniach, gdy już doszłam do sił, zaczęłam dietę i ćwiczenia. Coś powoli się ruszało. Obrzęki zeszły dopiero w trzecim miesiącu po porodzie. Raz szybciej, raz wolniej, ale w końcu kilogramy i centymetry lecą w dół. Wracam tu, gdy 8 kilogramów już za mną, tak na zachętę i dla motywacji. Może kogoś moja historia zainspiruje do walki o swoje marzenia. Moim marzeniem jest na drugą rocznicę ślubu (maj 2017) zmieścić się bez problemu w swoją suknię ślubną. :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6972
Komentarzy: 214
Założony: 10 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 10 stycznia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ariadna22

kobieta, 34 lat, Kraków

155 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 maja 2012 , Komentarze (2)

Dziś co prawda trochę mało ruchu, bo mam sporo innych zajęć, a wieczorem idziemy w gości, ale za to dieta dzisiaj bardzo fajnie. Spodobało mi się to pisanie jadłospisów!
Zatem dzisiaj:
6:00 owsianka Nesvita
9:00 dwa ciastka zbożowe Lu Go!
13:00 filet z mintaja, ziemniak, pół brokuła
15:30 jogobella light, trzy sucharki
18:00 3 kromki chleba razowego z serkiem białym, ogórkiem i rzodkiewką

Razem wychodzi około 1000 kcal, więc jeszcze mam rezerwę, że będę sobie mogła na coś pozwolić w gościach. Zdrowe odżywianie się jest naprawdę fajne! I jakie smaczne!

8 maja 2012 , Komentarze (4)

O tak, dzisiaj był dzień idealny! Raczej tego nie robię, ale aż się pochwalę, co dziś jadłam. =]
8:30 pół puszki tuńczyka w sosie własnym + 3 kromki pieczywa Wasa, herbata czerwona
11:00 gruszka
14:30 zupa pomidorowa i dwa suchary, kawa z mlekiem
17:00 pomarańcza i garść pestek słonecznika
20:15 dwie kanapki chleba graham z jajkiem ugotowanym, herbata zielona

...a w tak zwanym międzyczasie woda, no i dzisiaj prawie godzinka porządnego wysiłku fizycznego: ćwiczenia i bieganie. Aż mi się nastrój przedokresowy poprawił - to pewnie te słynne endorfiny.

A skoro tak mówicie o tej kaszy kuskus, to jutro sobie kupię. Najfajniejsze w niej jest to, że nie trzeba gotować, więc dla mnie - człowieka, który goni swój własny czas - to spore ułatwienie. I można ją też użyć do sałatki - na pewno jakąś wymyślę na weekend.

Tak sobie dzisiaj pomyślałam, że chyba osiągnęłam najważniejszy cel w odchudzaniu: odpowiednie nastawienie. Wcześniej wszelkie próby chudnięcia były dla mnie jak kara, bo było pełno niezrozumiałych dla mnie ograniczeń i nakazów. Teraz to po prostu większa świadomość siebie, tego jak funkcjonuje moje ciało i czego mu potrzeba. Jednym słowem odchudzanie stało się dla mnie PRZYJEMNE!

7 maja 2012 , Komentarze (8)

Niewyspanie + zmiana pogody + PMS to nie jest dobre połączenie na PONIEDZIAŁEK... Jakby wszystko się sprzysięgło przeciw mnie. I strasznie mnie męczy dzisiaj ochota na słodycze... Dlatego, żeby choć troszkę poprawić sobie humor pozwoliłam sobie na 3 ciastka zbożowe Lu Go!, a teraz raczę się kisielem malinowym. Mam nadzieję, że zmuszę się do ćwiczeń wieczorem.
Wczorajsze urodziny się bardzo udały, ciasto smakowite, prezenty docenione, słowem: bardzo miło.
A tymczasem mam mnóstwo do napisania i przeczytania. Szkoda, że wysiłek intelektualny nie pochłania tłuszczyku - miałabym zdecydowanie większe szanse na szczupłą sylwetkę... =]

PS. Pytanie mam. Czy kasza kuskus to dobra rzecz w naszych wysiłkach dietowych, czy lepiej sobie odpuścić?

5 maja 2012 , Komentarze (2)

Dzisiejszy dzień upłynął mi w większości w kuchni. Z Waszych porad zdecydowałam się na sernik na zimno z galaretką i owocami. Dzięki za podpowiedzi - z pozostałych na pewno kiedyś skorzystam! =]
A poza tym robiłam jeszcze barszcz czerwony z jajkiem i naleśniki ze szpinakiem - pycha i samo zdrowie! Teraz zabieram się za ćwiczenia - dzisiaj będzie bardziej tanecznie, bo jakoś zwykłe ćwiczenia mi się znudziły i wolę się po prostu poruszać w rytm dobrej, tanecznej muzyki. A na kolację po ćwiczeniach - sałatka owocowa! Także uważam dzisiejsze zmagania za udane.
Poza tym zaopatrzyłam się w pestki dyni i słonecznika - podobno również bardzo zdrowe, tylko w umiarkowanych ilościach. A coś mnie ostatnio naszło, żeby sobie coś pochrupać, więc to chyba o niebo lepsze rozwiązanie niż chipsy czy paluszki.
Życzyłabym sobie i wszystkim Wam takiego powera do chudnięcia jakiego mam dzisiaj!


4 maja 2012 , Komentarze (5)

Jakiż głód mnie dopadł...! Rany, dawno tyle nie pochłonęłam w ciągu jednego dnia. Nie wiem, co się dzieje - może trzeba odreagować nieprzeciętne wysiłki górskie... Uratowało mnie tylko to, że jadłam chociaż zdrowe rzeczy i tylko po trochu. Nie zmienia to jednak faktu, że nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle w siebie wepchnęłam jednego dnia. W dodatku strasznie mnie dziś zmogło spanie - do tego stopnia, że w zasadzie połowę dnia przespałam... Ale teraz wieczorem trzeba się w końcu poruszać, bo tak nie może być!
W całym moim rozżaleniu z powodu braku spadku wagi jest też mały promyczek szczęścia w nieszczęściu - zmieściłam się jednak w sukienkę ze studniówki, którą mam zamiar włożyć na wesele za trzy tygodnie. Uff...! Już się bałam, że przy 10 kg więcej nie wejdę w nią i będzie klops... Ale na szczęście jest w miarę ok - trochę odstaje brzuch, ale najwyżej kupię majtki wyszczuplające, takie aż pod cycki i będzie po sprawie. Bo w trzy tygodnie to raczej nie uda mi się pozbyć brzucha... Ale może choć trochę... Dzisiaj rano mierzyłam się w okolicy pępka i jest kolejny centymetr mniej, czyli razem już -5 cm mimo braku spadku wagi. Talia jednak bez zmian, czyli tylko -3cm. Uważam jednak, że to i tak swego rodzaju sukces. I mobilizacja do dalszych starań i wysiłków.

Mam też kolejną prośbę o radę. W niedzielę K. ma urodziny i chciałabym przygotować jakiś słodki, ale zdrowy deser - bo w końcu sama też go będę jadła. W mieszkaniu jest zepsuty piekarnik, także ciasto odpada. A poza ciastami mało kiedy robiłam jakieś inne desery i trochę nie mam pomysłu, co by tu zrobić... Może coś podpowiecie?

3 maja 2012 , Komentarze (5)

Tyle pięknych chwil okraszonych ogromnym wysiłkiem... Zachwyt przeplatany z chwilami załamania... Zmagania z własnymi słabościami... Najlepszym dopingiem była wizja celu - na zdjęciach, w wyobraźni. Kilka małych szczytów zostało zdobytych, co powodowało euforię dzieloną z najbliższymi. Jednak nadszedł koniec. Definitywny koniec...

Nie, nie odchudzania! Koniec majówki! Dzisiaj wróciliśmy z wypoczynku w górach - kilka wspaniałych dni, które długo zostaną w naszej pamięci. Rzeczywiście pełnych aktywnego wypoczynku - mniej więcej po 20 km pieszo każdego dnia. Było oczywiście trochę grzeszków - ale miał to być dla mnie czas pełnego wyluzowania, odpoczynku i relaksu, zatem nabrałam sił i startujemy w kolejny odcinek trasy, której celem jest niezmiennie szczupła sylwetka!

29 kwietnia 2012 , Komentarze (4)

Zupełnie nic. Ani kilograma... Ani pół kilo...
Dla mnie to swego rodzaju żałoba, bo zostały pogrzebane pewne moje nadzieje i oczekiwania. Ale nie poddaję się. Wręcz przeciwnie - będę walczyć jeszcze usilniej.
Tak mi dopomóż Bóg.

27 kwietnia 2012 , Komentarze (6)

Jutro pierwsze ważenie...

Po 3 dniach bez ćwiczeń lepiej uczcijmy to minutą ciszy...

26 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Godz. 22:40, dzwoni siostra K.: - Zaczęło się. Przyjeżdżajcie.
Więc przyjechaliśmy najszybciej, jak się dało. Oni pojechali rodzić, a my zostaliśmy z Emilką (20 miesięcy). Spała, spała, aż... przestała. I jak się obudziła o 2:20 to usnęła dopiero o 5... My prawie nie zmrużyliśmy oka, a na 7:30 do pracy. No ale liczy się to, że urodziła się zdrowa Lidka - 3300 g szczęścia.

Cała ta historia jednak trochę mnie wycięła ze świata żywych i dzisiejsze zmagania z odchudzaniem były zdecydowanie ograniczone. Zdarzyły się 3 ciastka Lu Go! i dwie kostki czekolady gorzkiej, ale w końcu jakoś trzeba było przetrwać bez snu. A na kolację pochłonęłam całego brokuła! Ale nie mam wyrzutów sumienia - w końcu to samo zdrowie!


24 kwietnia 2012 , Komentarze (4)

Heh - kryzys zażegnany! W takim wypadku chyba wypadałoby go nazwać raczej "kryzyskiem"... =]
Dzisiaj było już 50 min ćwiczeń - troszkę się wymordowałam, ale w sumie lubię to zmęczenie, bo mam poczucie, że coś robię dla siebie. Poza tym jest to też czas na odmóżdżenie, bo ostatnio nie włączam już Mel B, tylko sama sobie ćwiczę przy durnych hitach disco polo!
Dziś też dużo warzyw i owoców, zupa z mięsem na obiad, jogurt i herbaty: czerwona i zielona - same zdrowe rzeczy! =]
A nie wiem, czy wiecie, ale jutro Liga Mistrzów - gra Bayern z Realem także gruba sprawa (nie żebym się interesowała sportem, ale K. zarządził wspólne oglądanie meczu). Zatem Liga Mistrzów też musi być zdrowa i nie będzie okraszona chipsami i pepsi tylko galaretką z owocami! Yeah!
I jak to zostało powiedziane w komentarzu - trzeba myśleć o tym, jak będzie wyglądało moje ciało za miesiąc, dwa... To świetna motywacja - dzięki za te słowa szczególnie! Zaczynam coraz bardziej doceniać to miejsce w moich zmaganiach z kilogramami. Do tej pory traktowałam ten pamiętnik raczej dla siebie, a to, że pojawiają się czyjeś komentarze jako taki nawet miły dodatek. Ale coraz mocniej odczuwam, że cała siła tkwi chyba właśnie w innych ludziach, którzy wspierają... Amen!