Pamiętnik odchudzania użytkownika:
radiowa

kobieta, 34 lat, Warszawa

169 cm, 104.20 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 października 2012 , Komentarze (5)

Dzień 32. Łoł.

W tym tygodniu zaistniał spory zastój w wadze. Raz w górę, raz w dół. Rollercoaster na diecie, tak to czasami wygląda. Chyba każdy tak ma, prawda?

Przeglądałam trochę vitaliowe przepisy i znalazłam tyyyle smacznych propozycji! Zastanawiam się czy mogę wymienić niektóre posiłki ze `smacznie dopasowanej. Trochę zaczynam się nudzić, szczególnie, gdy mama w kuchni przeprowadza ostatnio takie rewolucje, że głowa mała. Dzisiaj zaraz oszamię mamine zrazy, trochę zmodyfikowane, ale wciąż dobre.

Postanowiłam. Zjechałam do domu, na początku tygodnia zwiozę swoje rzeczy z Warszawy. Ogarnę tu pracę, taką na 2-3 miesiące i polecę do Exeter. Damy radę. Jak to mówi moja mama - teraz jest najlepszy czas na takie decyzje, bo nie mam żadnych zobowiązań (no, może oprócz podpisanej umowy na internet), ani męża, dzieci czy ukochanego w ciąży. Jestem właściwie wolnym człowiekiem, a wrócić zawsze mogę, drzwi mi nikt nie zamknie. Także jadę. No, jadę!


Trochę standardowych inspiracji





Co u Was, dziewczęta? Jak Wam idzie? Mam problem z tą motywacją, pomóżcie!:)

27 września 2012 , Komentarze (3)

Już 24. dzień diety. Ciężko mi w to uwierzyć. W trakcie pobytu w domu ważyłam się codziennie, u siebie nie mam wagi, a w związku z tym nie wiem jak się trzymam wagowo i mi z tym dziwnie. Będę się ważyła co 2 tygodnie, tak będzie najlepiej. Chciałabym, by te kilogramy leciały szybciej, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że 1kg tygodniowo to opcja najlepsza, zdrowa i łatwa do utrzymania w późniejszym czasie.
Dzisiaj chodzę głodna. Właściwie to nie wiem dlaczego, bo jem wg przepisu, co 3,5h, 4 posiłki dziennie. Do tego piję herbatki, ew. zjem nadprogramowe jabłko czy gruszkę. A jednak dzisiaj jestem wciąż głodna. Może jest to związane z zapachami, które czuję zza okna. Za mną muesli z jogurtem, kawa z mlekiem, jabłko, pół gruszki, szklanka soku multiwitamina, pieczywo chrupkie z musem jabłkowym, kurczak w ziołach z ryżem. Och, ach.

Zastanawiam się czy podejmuję dobrą decyzję stawiając wszystko na jedną kartę i wyjeżdżając do UK. Szukam teraz pracy, coby odłożyć pieniądze na wyjazd. Z tym, że mam dylemat - szukać lepiej płatnej pracy w Warszawie i odkładać połowę wypłaty, bo druga połowa pójdzie na opłaty i życie, czy szukać pracy w mieście rodzinnym, gdzie będę na garnuszku u rodziców, więc zarobione pieniądze od razu zostaną tylko dla mnie. Tylko czy po 3 latach bycia samodzielną chcę znów wracać na te 2-3 miesiące do domu i wtłaczać w rodzinne życie? W końcu najlepsze są powroty na łikend, bo po 4 dniach już się spinamy na siebie i coś jest nie tak. Kurde, no nie wiem, nie mam pojęcia, a czas mnie goni, trzeba mi się określić. Wolałabym, by ktoś podjął wszystkie decyzje za mnie, w razie niepowodzenia zawsze mogłabym winę zwalić na niego. Życie, bejbe, życie.

Byłam ostatnio u fryzjerki, bo musiałam podciąć końcówki, które naprawdę strasznie szybko mi się rozdwajają. Staram się dbać o swoje włosy, używam regularnie masek regenerujących, teraz korzystam z olejku rycynowego (po którym widzę wielką różnicę - moje włosy są miękkie i lśnią, co jest mega przyjemne, dopóki nie wyjdę na wiatr). I pomimo moich starań te końcówki wciąż i wciąż mi się rozdwajają. No tragedia. Ale właściwie to chciałam napisać o tym, że rozważam powrót do prostej grzywki. Raz w roku, zazwyczaj na jesień, obcinam grzywkę na prosto - jest to taka moja forma zmiany. Taką fryzurę utrzymuję przez 2msc, a później mi się nudzi. Teraz mam ochotę na tę zmianę, ale nie wiem czy będzie dobrze wyglądała, bo noszę okulary od marca i myślę, że może się to gryźć. 
Może Wy mi doradzicie?





26 września 2012 , Komentarze (4)

Co by tu zrobić ze swoim życiem?
Czasem się sobie dziwię, ale mam zakodowane w głowie, że gdy będę szczupła to moje życie się będzie całkiem inaczej układało. Że lepiej będzie. Może to kwestia samopoczucia, może kwestia tego modelu szczęścia - ładnym ludziom jest w życiu łatwiej, schodzą się z ładnymi ludźmi, rodzą ładne dzieci, mają ładną pracę, zarabiają ładne pieniądze. I ogólnie to srają stokrotkami. Chyba stąd mi się to wzięło. A skoro ma być lepiej, gdy będę szczupła, a może być źle, gdy jestem gruba, no to przecież nie moja wina. To dlatego, że jestem gruba i mam zaburzoną samoocenę. Ale mam czas na ułożenie, no bo przecież dopiero, gdy będę szczupła to mi się te życie będzie lepiej układało, ładniej. Co też się człowiekowi czasem w głowie dzieje to ja nie mam pytań. Głupie myślenie, głupie gadanie, a komu to potrzebne?
Właściwie to układa się całkiem nieźle, czasem, a czasem jestem na takim etapie jak teraz, że już sama nie wiem, w którą to stronę trzeba się kierować, co ze sobą zrobić, jaki jest plan na jutro.

Rodzice mi kupili wspaniałe herbatki ziołowe, które piję hektolitrami. Nazwa jednej, wspomagającej odchudzanie, mnie rozwala za każdym razem - "Motylem byłem". Mistrzostwo. Chociaż uważam, że lepszy wydźwięk by miało "motylem będę", no ale. Dzisiaj póki co zjadłam kanapki z szynką, pół gruszki, marcheweczkę, trochę surówki niskokalorycznej i po garstce żurawiny, suszonych jabłek, suszonych moreli i orzechów włoskich. Do tego dwie herbaty (ta odchudzająca i oczyszczająca) i kawa z mlekiem. Zaraz idziemy na rower nad Wisłę, jest naprawdę piękna pogoda!

Myślę jakby tu się ogarnąć z tym UK.





25 września 2012 , Komentarze (5)

Wyjeżdżam dzisiaj z domu, wracam do Warszawy. Miałam jechać w niedzielę, ale jak zwykle wyszedł wtorek. Właściwie nie do końca sama wiem po co jadę, bo ani nie będę miała zajęć teraz, ani nie mam pracy. W ostatniej robocie mnie przepięknie zrobili w jełopa - robiłam to, co lubiłam, byłam event menagerem, pracowałam w wydawnictwie branżowym i było naprawdę dobrze. Ale wyszło jak zwykle, czyli odwaliłam najgorszą robotę i skończyła się umowa, nie podpisali ze mną nowej. Żeby było lepiej to nie dostałam egzemplarza tamtej, bo nigdy prezesa nie było, i właściwie nie mam hajsu za przepracowany czas. 
Chyba wyjeżdżam do UK na rok. Odłożę rozpoczęcie nowego kierunku studiów na czas przyszły nieokreślony - miałam zacząć teraz zaocznie reklamę, w końcu miałam dobrą pracę, kolejny kierunek byłby dobry. No cóż. Więc w planie mam znalezienie jakiejś dobrze płatnej pracy, choćby na słuchawkach czy w ankietach, a po uzbieraniu sensownej kwoty polecę na saksy. Tak właściwie to doradziła mi to mama. Powiedziała, że gdyby ona miała taką możliwość to dawno by z niej skorzystała na moim miejscu. Że w końcu mam 22 lata, całe życie przed sobą, a tam podszkolę angielski, więcej zarobię, będę ze znajomymi, pozwiedzam i może akurat poukładam sobie życie. A jeśli nie - zawsze mogę wrócić. 
No, czyli chyba wyjeżdżam do UK na rok.

Dieta idzie mi ostatnio średnio, a to wszystko jest związane z tym moim pobytem w domu. 3kg mam w dół, ale jednak nie czuję, by cokolwiek ze mnie zeszło, tu gdzieś zjadłam czekoladę, tu coś innego, tu piłam sporo piw. Poza tym nie ogarniam jak można się trzymać restrykcyjnie wyznaczonych posiłków, to trochę niewykonalne. Szczególnie, że niektóre dania są wzięte z kosmosu chyba, bo gdzie ja teraz świeże jagody znajdę? No, bez kitu, nie ogarniam. Trochę zamieniam, robię na swoje, wychodzi różnie.
Ale wyjeżdżam z domu i wiem, że będzie mniej pokus i będę się bardziej tego trzymała. 

I muszę wrócić do ćwiczeń, sam rower daje efekty w postaci bolącego tyłka i dobrego samopoczucia.

Co u Was, jak Wam idzie?




19 września 2012 , Komentarze (5)

A dzisiaj wrzucam trochę internetowych inspiracji. Są to zdjęcia, w których jestem zakochana, albo zakochałam się w modelkach/modelach, albo w koncepcji zdjęcia, albo w haśle. Wiecie o co mi chodzi.
Macie coś, co Was inspiruje albo motywuje?























No i patrzcie! Można? Można! Więc my też możemy!

18 września 2012 , Komentarze (3)

Szczerze to nie chce mi się wypisywać co tam sobie jadłam w przeciągu tych paru dni. Może później to uzupełnię. Dietę w miarę trzymam, chociaż przyjechałam do domu i dużo pyszności z lodówki kusi. Więc nie jest nadzwyczaj restrykcyjnie. U rodziców się zawsze opieprzam, nie myślę o problemach, pracy, studiach, planach. Zawsze to wszystko odkładam na potem. A gdy przychodzi te potem - moment powrotu do Warszawy - siedzę w pociągu i nagle czuję jakby świat mi się na głowę walił, bo przecież jest tyle rzeczy do załatwienia i ogarnięcia. Już końcówka września, jeny, jak ten czas leci. Czas najwyższy sobie poukładać te życie i coś zaplanować, ale takie rzeczy dopiero w niedzielę w pociągu. 

Dzisiaj będzie trzeci dzień intensywnych wycieczek rowerowych. Razem z przyjaciółką pokonujemy ładne kilometry - po 10-15km do miejsca docelowego, tam odpoczywamy trochę i później inną trasę powrotną. Takie 30km to jednak nie jest jakiś wielki wysiłek, a rewelacyjnie działa na wszystkie mięśnie. Podlasie bardzo sprzyja wycieczkom rowerowym - pola, lasy, małe wsie. Wczoraj na przykład zerwałyśmy dzikie słoneczniki oraz kukurydzę przejeżdżając przez znane nam tylko z nazwy wsie. Dzisiaj natomiast jedziemy pogrzać tyłki nad Bugiem. Pogoda jest rewelacyjna!

Ta moja przyjaciółka w październiku wyjeżdża ze swoim chłopakiem do UK. Mamy tam znajomych, którzy wyjechali parę lat temu i ułożyli sobie tam życie - mają własne mieszkanie, samochód, stałą pracę, studia i ohajtali się niedawno. Wiem, że ona też chce takiego życia. A mi jest trochę przykro, bo kolejna bliska mi osoba wyjeżdża. Teraz jest mi przykro, a nie wiem co będzie, gdy już wyjadą. 

Co tam u Was, dziewczęta?


15 września 2012 , Komentarze (2)

9. - środa
Śniadanie
muesli z jogurtem naturalnym; 1 kubek kawy z mlekiem; 1/2 szklanki kefiru; 1 marchewka;
Drugie śniadanie
1 jabłko;
Przekąska
1 wafel z serkiem wiejskim i pomidorem; 1 jabłko; 1 kubek herbaty;
Kolacja
steki rybne z rozmarynem; 1 kromka chleba razowego; surówka z ogórka  i cebuli; 1 kubek herbaty;

10. - czwartek
Śniadanie
muesli z jogurtem naturalnym; 1 kubek kawy z mlekiem;
Drugie śniadanie
1 kanapka z pomidorem; 1 kubek herbaty; rzodkiewki;
Obiad
1 kotlet mielony z sałatką;
Przekąska
1 wafel z serkiem wiejskim i pomidorem; 1 szklanka soku marchwiowego; 1 jabłko;
Kolacja
paluszki rybne; surówka z ogórka i cebuli; 1 kromka chleba razowego; 1 kubek herbaty;

11. - piątek
Śniadanie
muesli z jogurtem naturalnym; 1 kubek kawy z mlekiem; 1 jabłko;
Obiad
paluszki rybne; surówka z jabłka i pora; 1 kromka chleba razowego; 1 kubek herbaty;
Przekąska
grillowana cukinia, papryka i cebula; 1 kubek herbaty malinowej;
Kolacja
bagietka z masłem czosnkowym i szczypiorkiem; 1 kubek melisy;

Właściwie 11 dni diety za mną i w związku z tym 2kg także za mną. Jakoś leci, mogłoby szybciej.

11 września 2012 , Komentarze (4)

Dni lecą, lecą, nawet trochę się dziwię, że to już ósmy dzień na diecie. Nie jest źle, trzymam się!

7. - poniedziałek
Śniadanie
muesli z jogurtem naturalnym; 1 kubek kawy z mlekiem;
Obiad
zupa jarzynowa z makaronem; 1 banan;
Przekąska
kanapka z jogurtem naturalnym, rzodkiewką i sałatą; 1 jabłko; 1 kubek herbaty slim;
Kolacja
kanapka z pieczywa chrupkiego z bananem, ananasem i jogurtem naturalnym; 1 kubek herbaty czerwonej; 1/2 szklanki maślanki;
+ 1 jabłko;

8. - wtorek
Śniadanie
muesli z jogurtem naturalnym; 1 kubek kawy z mlekiem; 1 marchewka;  1/2 szklanki maślanki;
Drugie śniadanie
1 jabłko;
Obiad
zupa jarzynowa z makaronem;
a na kolację 1 kanapka z jajkiem i solą ziołową, szklanka maślanki i kubek gruszkowej melisy.

Zaczęłam ćwiczenia z Mel B., wypocę to, oj, wypocę!

Dziewczyny, ciekawi mnie czy jak jesteście na diecie całkowicie zrezygnowałyście z alkoholu? Mam ochotę wyjść do klubu, potańczyć, upić się trochę, ale jak sprawdziłam ile piwo albo wódka mają kalorii to chyba musiałabym zrezygnować z jedzenia przez cały dzień, by nie mieć tysiąca nadprogramowych. Nie to, że teraz liczę wszystkie kalorie, ale wiem, że alkohol nie sprzyja walce o ładną figurę. Jednak łikendowy reset bardzo lubię i chciałabym taki uskutecznić w najbliższym czasie. Tylko nie wiem czy powinnam. 
Jak wy do tego podchodzicie?

Taką szczupłą być:
Uwielbiam Kayę ze Skinsów. Jest prześliczna.

A tak ewidentnie powinny wyglądać moje nogi.


Jak Wam idzie? Co Was najbardziej motywuje?

9 września 2012 , Komentarze (2)

I tak minęły już kolejne trzy dni, trzymam się tej diety, jest okej. Właściwie nie czuję dodatkowego głodu, jestem najedzona, a jeśli nawet coś bym przegryzła to robię sobie herbatę albo palę papierosa. Wczoraj w formie relaksu i odreagowania wypiłam wieczorem z przyjaciółką wino. I zjadłam jednego piernika! Nie mogę dać się zwariować, nie byłoby to zdrowe, gdybym wyeliminowała słodkości ze swojego jadłospisu, bo po skończeniu diety, albo osiągnięciu celu, albo gdy będę miała jakiś napad na słodycze - pożrę wszystko i cały plan pójdzie z dymem. Więc uważam, że ten raz w tygodniu mogę sobie pozwolić na odrobinę kalorycznego cukru, odrobinkę. Szczególnie jeśli jest to pierwszy dzień okresu, no prośba.

Piątek - dzień 4.
Śniadanie
1 kanapka z szynką i pomidorem; 1 jabłko, 1 kubek kawy z mlekiem;
Drugie śniadanie
1 kanapka z tuńczykiem i kukurydzą; 20g winogron; 1 kubek czerwonej herbaty; 1/4 szklanki kefiru;
Obiad
kurczak słodko-kwaśny z ryżem; zupa minestrone; 1 szklanka soku pomidorowego; 1 kubek herbaty slim;
Kolacja
chałwa z kaszy mannej z migdałami, rodzynkami i wiórkami kokosowymi;
+1 jabłko; 1 kubek gruszkowej melisy;

Sobota - dzień 5.
Śniadanie
1 kanapka z bananami na ciepło; 1 pomarańcza; 1 kubek kawy z mlekiem;
Drugie śniadanie
1 kanpka z kiełbasą drobiową i papryką; 100g winogron; 1 kubek czerwonej herbaty;
Obiad
filety z kurczaka w cebuli z ryżem białym; fasolka szparagowa na maśle; 1 szklanka soku z czarnej porzeczki; 1 kubek herbaty slim;
+1 jabłko; 1 kubek gruszkowej melisy; wino; piernik;

Niedziela - dzień 6.
Śniadanie
1 kanapka po prowansalsku; 1 szklanka fervexu (wzięło mnie jakieś przeziębienie cholerne, ledwo żyję.)
Drugie śniadanie
1 kanapka z kiełbasą żywiecką i pomidorem; 1 jabłko; 1 kubek czerwonej herbaty;
Obiad
zupa krem z cukinii (a przynajmniej miała być zupą krem z cukinii); 1 jabłko;
a na kolację czeka mnie kanapka z jajkiem i pomarańcza. 

Zaczynam jutro ćwiczenia z Mel B. i mam nadzieję, że to dobry wybór. Poczytałam trochę wypowiedzi na forach i stwierdziłam, że na początek będzie najlepsza. Zgadzacie się? Czy może Chodakowska jest lepsza? Zależy mi na stopniowym łapaniu kondycji, bo przy moim trybie życia ta kondycja podupadła, tyle co się ruszam to, gdy idę po mieście, do autobusu, robię brzuszki, no i wchodzę z zakupami po schodach na 2 piętro. Także jeżeli któraś z Was, piękne panie, ma coś do polecenia - polecajcie śmiało!

Właśnie siedzę z olejkiem rycynowym zmieszanym z odżywką na głowie i zastanawiam się jakie będą efekty takiej kuracji. Podobno taki olejek jest idealnym zamiennikiem dla odżywek, masek czy innych kosmetyków do pielęgnacji włosów. Kosztuje zaledwie 2,50zł za 30ml w aptece i stwierdziłam, że muszę sama wypróbować. Liczę, że rzeczywiście po regularnym stosowaniu moje włosy będą lśniące, gładkie, końcówki nie będą mi się rozdwajały i w ogóle będą wyglądały jak z reklamy. Byłoby miło.

Tymczasem całuję i dziękuję za wsparcie, ja również was wspieram! Vitalia to rewelacyjna rzecz, motywator sam w sobie, a to wszystko dzięki użytkowniczkom. 
Miłej niedzieli, kochane!


6 września 2012 , Komentarze (5)

Śniadanie

1 kanapka (kromka chleba żytniego ze słonecznikiem, szynka, ser żółty i pomidor); 1 gruszka; 1/4 szklanki jogurtu naturalnego; 1 kubek kawy z mlekiem;

Drugie śniadanie

1 kanapka z pastą z tuńczyka (grahamka, łyżka tuńczyka, łyżka kukurydzy, trochę cebuli i ogórek); 1/2 szklanki kefiru; 1 kubek zielonej herbaty;

Obiad

zupa minestrone (groszek konserwowy, cukinia, cebula, marchewka, seler, ziemniaki, biała kapusta, koncentrat pomidorowy, szynka, ser żółty, czosnek, przyprawy); kurczak słodko-kwaśny (pierś z kurczaka, ryż biały, plaster ananasa, papryka, łyżeczka miodu, sok z cytryny, przyprawy); ? szklanki soku pomidorowego; 1 kubek herbaty slim;


A na kolację czeka mnie kanapka z miodem, 1 szklanka jogurtu naturalnego, 1 marchewka.

__________________________________________________________________________

Piszę to drugi raz. Nie dodało mi wpisu, a ja oczywiście jak zawsze piszę w wordzie, tak wyjątkowo pisałam w edytorze vitalii. No to się wkurwiłam, ech.


Chciałam zrobić taki rachunek siebie. Nie pamiętam za dobrze czasów, gdy byłam szczupła, zawsze byłam jedną z tych grubszych, najgrubszych, największych w towarzystwie, czy w klasie, czy gdziekolwiek. Po prostu zawsze byłam "większa", jakkolwiek ładnie to nazwać. W mojej grupie znajomych, z którymi regularnie się spotykam i utrzymuję kontakt od czasów gimnazjum jest 6dziewczyn i 10chłopaków, a ja jestem ewidentnie "większa". Moje dziewczyny wagowo łapią się w przedziale 45-65kg, tak dokładnie to 4 z nich, bo jeszcze jedna ma podobną figurę do mnie. Czyli na szóstkę całe dwie są grube, a cztery mają rewelacyjne figury - jedna jest niziutka i szczuplutka(+-45kg/159cm), dwie są wysokie i szczupłe(+-55kg/173cm), jedna ma normalną figurę(+-60kg/168cm). No i jestem wśród nich ja z 92kg/169cm. Cała ta moja piątka jest też szczęśliwie zakochana - 3 mieszkają ze swoimi mężczyznami, w tym jedna ostatnio się hajtała. A ja to w zasadzie ni w tyłek, ni w oko, ani faceta, ani figury, ani mózgu ostatnio. Chyba dałabym się pokroić za ich figury. Dlatego też potrzebuję tej silnej woli, teraz, już, na zawsze. Potrzebuję tego spadku wagi, żeby czuć się dobrze sama ze sobą, bo tu nie chodzi o bycie w związku czy zasadę "ładnym ludziom jest w życiu łatwiej". Chodzi o moje samopoczucie. Wiem, że nigdy nikomu nie dogodzisz, bo ja dałabym się pokroić za figury moich dziewczyn, a każdej z nich coś się nie podoba we własnym wyglądzie - a to nogi za chude, a to za mały biust, a to za duży biust, a to nie mam talii, a to wymieniłabym twarz. I chociaż osobiście uważam, że każda jest śliczna, żadna nie przyjmie tego do wiadomości, no bo przecież. Więc zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę czuła się perfekcyjnie ze swoim ciałem, ale chciałabym by moje postrzeganie swojego wyglądu wskoczyło z 3-4 na 8, albo 7. Byłoby świetnie.

Ostatnio +-78kg ważyłam przed studniówką i przez chwilę na I roku studiów, a te 65kg, do których dążę, to chyba w gimnazjum. Nienawidzę, gdy mnie ktoś podnosi, cierpię, gdy moi panowie podrzucają mnie na urodziny. Serio, 22 razy to chyba można przepukliny dostać.. Od zawsze nienawidzę, nawet jak byłam dzieckiem wolałam stać niż żeby ktoś mnie trzymał na rękach (a to wtedy byłam szczupłym dzieckiem, jakoś do 1-2kl podstawówki). Później dzieci się śmiały ze mnie na podwórku, że mój kot siedzi na parapecie, bo się nie mieści w mieszkaniu, gdy do niego wchodzę, albo nazywały mnie pasibrzuchem, albo raz ktoś mnie zapytał czy jestem w ciąży. W ciąży. W 4klasie podstawówki. Tego chłopaka, co mnie nazwał pasibrzuchem mój tato przekopał. Delikatnie, ale wciąż przekopał. Dzieci są okrutne. No, ale właśnie, moi rodzice zawsze chcieli bym dobrze się czuła ze swoim wyglądem, ale chyba nigdy im nie wyszła pomoc w tym (mam nadzieję, że teraz wyjdzie, bo to mama zaoferowała, że to ona zrobi przelew na dietę vitalii i zrobiła). A wszystko się rozchodzi o to, że mieliśmy zawsze w domu nieregularne posiłki w związku z tym, że rodzice mieli zróżnicowane godziny pracy. Dwudaniowe obiady o 17-18 były normalne, wcześniej przed 12 obiad w szkole, a kolacja o 20-21, normalne. A w łikend wpieprzaliśmy jakieś ciasto, które mama upiekła, albo gofry, które upiekł tato. Jedzenie zbliża ludzi, szczególnie w niedzielę przed telewizorem. A ja tyłam i tyłam, i tyłam.. Do tego zasadniczo zajadam stres, tonami słodyczy chyba, i ukradkiem, bo mama krzyczała, gdy żarliśmy z młodszym bratem czipsy, ale jak jedliśmy przysmak świętokrzyski smażony w hektolitrach oleju to nie krzyczała. Żelazna logika. No i ten średnio zdrowy tryb jedzenia średnio pomagał mi w zrzucaniu wagi (średnio zdrowy, bo te obiady o 17-18 to warzywa na parze, cud jedzenie bez oleju, bez soli itp., mamy zeptera i go kochamy, ja nawet teraz na diecie nie gotuję warzyw w wodzie, a na parze, nie używam oleju, masła, nawet patelni - mam na stancji garnek zeptera i w nim robię wszystko). Czasem spadało jakieś 5-10kg, później tyle samo przybywało. Tata kupował mi te cud-tabletki, które w sumie pomogły, ale krótkotrwale. Po studniówce zajadałam przedmaturalny stres, siedziałam nad książkami i zjadałam wszystko, no i w związku z tym przytyłam bardzo. Tak bardzo, że nie mieściłam się w studniówkową sukienkę po 5msc i nie miałam już twarzy tylko "gębę", wyglądałam jak mała orka. Nie przytyłam wagowo miliarda kilogramów, może z 5kg, ale wizualnie to przytyłam tonę. Jak patrzę na zdjęcia z wakacji '09 to czuję, że kaleczę moje oczy. A jedyne, co lubię w swoim wyglądzie to twarz i włosy, wtedy skaleczyłam też twarz, bo przestała być twarzą, a zaczęła być "gębą".. Mam ładne rysy po rodzicach, brązowe oczy, ciemną aparycję, naturalnie kręcone włosy, jakieś tam kości policzkowe. A wtedy miałam księżyc w pełni ubrany w perukę. Więc później, wraz z rozpoczęciem pierwszego roku studiów tato kupił mi meridię, z którą schudłam 15kg w 2,5msc. Ja oczywiście nie zauważyłam zmiany, ale wszyscy dookoła tak. Z tym, że po 4msc przynajmniej 10kg mi wróciło. A wszystko dlatego, że w trakcie kuracji meridią nie jadłam racjonalnie, tylko po prostu nie jadłam. W przeciągu dnia wchłaniałam wtedy np. dwie parówki, kubek kawy z mlekiem i sporo fajek. Czasem jadłam obiady, bo mi współlokatorzy kazali. No, a później wrócił apetyt, bo meridia przestała hamować łaknienie, wróciły słodycze i wróciły kilogramy. I tak ta waga się utrzymuje w sumie do tej pory. Brałam też adipex, co to trzeba było go sprowadzać z Czech, oszukiwać lekarza itp., a moja waga nie ruszyła.


Więc zmieniam tryb żywienia, nie będę już jeść, będę się odżywiać. Tylko, że wiem i zdaję sobie sprawę z tego, że to nie wystarczy. Potrzebuję ćwiczeń, ruchu. Nawet jeśli schudnę te 27kg to boję się, że zostanie na mnie skóra, która się rozciągnęła na potrzeby 92kg. Zostanie?

Pomóżcie z jakimiś ćwiczeniami, efektywnymi, proszę! A jeśli ktoś naprawdę przeczytał ten mój wywód to podziwiam. Trochę to takie podsumowanie tego całego czasu. Mam 22lata, 169cm, 92kg i ubrania w rozmiarach 44-48. No jak tak żyć, panie premierze, no jak, ja się pytam.


A to takie zdjęcia mojej figury i porównywalnie figury mojej przyjaciółki.

Same widzicie jak jest. Nie ma lekko!